czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 37

 bez dedykacji


 ~*~



Obudziłam się, ale nie całkiem, oczy dalej miałam zamknięte. Słyszałam rozmowy choć nie byłam w stanie rozpoznać słów, czułam zapachy, ale... były one inne, nigdy nie czułam czegoś takiego. Zmęczona próbowałam okryć się pościelą, która zjechała ze mnie w nocy, ale moje ręce utkwiły na górze mojego ciała.
Zaspana otworzyłam oczy i wtedy dotarła do mnie dołująca prawda. Nie było pościeli, a ja nie leżałam w ciepłym łóżku, a to wszystko było rzeczywistością.
Zostałam powieszona na linie za moje biedne ręce i wisiałam tak razem z Harry'm u boku nad olbrzymią studnią.
Przed studnią na krześle siedział mężczyzna z mojego snu, znalazłam jego ciało, wyglądał na miłego starszego pana, zadziwiające jak czasami pozory mylą.
- Nie zrobisz jej tego!- syknął Harry najwyraźniej nie wiedząc, że się obudziłam.
Mężczyzna zaśmiał się zbyt zajęty rozmową z chłopakiem by zauwarzyć drobny szczegół którym naturalnie byłam ja.
- Mam ją tylko zlikwidować, metoda jest szczegółem, kochany. - zaśmiał się składając dłonie na kolanach.
Chwilę później odwrócił wzrok w moją stronę i klasnął zadowolony po czym wstał.
- Jak to miło, że do nas dołączyłaś!- krzyknął rozbawiony.
Harry momentalnie odwrócił do mnie twarz i bezgłośnie wypowiedział 'przepraszam', a mnie łzy napłynęły do oczu.
Czyli, że teraz oboje mieliśmy umrzeć?
- Dlaczego jesteśmy przywiązani?- zapytałam cicho.
- Mój były szef uwielbia stare filmy. - wydukał zmieszany Harry.
Spojrzałam na mężczyznę, który przyglądał nam się w skupieniu. Widząc mój wzrok na sobie zaczął mówić.
- Myślałem, że będziesz wolała by wyjaśnił ci Harry sposób w jaki umrzecie, ale skoro wolisz bym zrobił to ja...- westchnął niezbyt poruszony - Uwielbiam oglądać 'Klejnot Nilu', widziałaś to kiedyś?
Chciałam pokiwać głową na 'tak', ale emocje jakie mną targały nie pozwalały mi na nic więc patrzyłam na niego wyczekująco.
- Cóż... oboje jesteście przywiązani linami nad studnią.- zaśmiał się jakby to było mega zabawne z jego strony - Linę Harry'ego oblejemy krwią jagnięcą. Szczury uwielbiają takie smakołyki więc wyjedzą wszystko na czym ona się znajdzie.
W tym samym czasie jacyś ludzie oblali linę krwią, a już kilka sekund potem zbiegły się szczury, które z apetytem zaczęły ją wyjadać.
- Twoją zaś linę - mężczyzna wskazał na mnie - Wyżre kwas.
Spojrzałam w drugą stronę gdzie inny mężczyzna włączył urządzenie z którego równomiernie kapała kropla żrącej substancji.
- Umrzecie oboje, ale... nie wiadomo kto pierwszy.- zaśmiał się lakonicznie starszy pan - A teraz macie czas na rozmowę, ja sobie siądę i posłucham.
Usłyszałam ciche westchnienie obok mnie, powoli zamknęłam oczy wiedząc, że nie jestem w stanie mierzyć się ze wzrokiem chłopaka.
- To chyba moja wina.- zaśmiał się ponuro.
- Nie prawda.- przerwałam z ciągle zamkniętymi oczami - Gdybym nie zrobiła głupiej scenki wtedy na polanie zdążylibyśmy i nie byłoby nas tutaj.
Westchnął.
Chyba miałam rację.
- Ale mogłem powiedzieć ci wcześniej...
Miałam dość, nie chciałam kłócić się z nim w ostatnich chwilach życia.
- Więc czego tego nie zrobiłeś?- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, a moje zaczęły się szklić. Chłopak westchnął rozmyślając nad odpowiedzią.
- Kiedy wyjechałaś chciałem ci to powiedzieć.- oznajmił.
Gdybym mogła uderzyłabym się zmieszana ręką w twarz, serio.
- A ja głupia nie odbierałam...- burknęłam wkurzona.
- Później przeraził mnie fakt, że postanowili zabić Lola'ę.
Mężczyzna zaśmiał się.
- Miałem cię na celowniku już dłuższy czas, a kiedy pobiłeś Richard'a, którego wysłałem po tę dziewczynę doskonale wiedziałem, że nie przeżyjesz po tym jak mi ją dostarczysz. - zaśmiał się.
Czyli... Ten chłopak, który chciał mnie zgwałcić przyszedł po mnie bo...
- Zawalałem terminy.- chłopak wyczuł o czym myślałam - Ale chciałem cię chronić.
- Nie obronisz mnie przed życiem.- jęknęłam - Oszukałeś mnie. Dlaczego?
- Nie znałem cię. Ale zawalałem terminy bo później cię poznałem i nie wyobrażałem sobie życia bez twojej przyjaźni.
Przyjaźni...
Przyjaźni...
Kurwa!
Przyjaźni?!
Serio?!
- A ja sie w tobie głupia zakochałam!- wykrzyczałam i znów odwróciłam wzrok nie chcąc widzieć jego reakcji.
- C-co?- zapytał zaskoczony i chyba zmieszany - Jak to?
- To już raczej nie ważne, bo zaraz oboje utoniemy w studni. - przewróciłam oczami patrząc pod siebie - A fakt, że ... chciałeś mnie oddać na śmierć sprawił, że trzymałabym się od ciebie z daleka.
- Przepraszam...
Mężczyzna słuchający naszej rozmowy klasnął w dłonie z rozbawienia.
- Ale się porobiło!- zaczął się śmiać - Nawet ja nie miałem cię Harry za takiego uwodziciela!
Spojrzałam na kwas, który zaczynał pożerać coraz więcej mojej liny. Byłam pewna faktu, że Harry zmuszony był do oglądania mojej śmierci jako pierwszy, bo w końcu nie dajmy się zwariować, ale szczury nie zjadłyby jego liny szybciej niż kwas moją.
Ledwo o tym pomyślałam i poczułam jak spadam na dół, a Harry krzyczy, jednak lina wytrzymała jeszcze chwilę przez co zawisłam w niezmiennej pozycji trochę niżej niż Harry.
Chłopak zaczął klnąć pod nosem doskonale wiedząc, że nie może nic zrobić aby wydłużyć mój żywot.
Mimowolnie po mojej twarzy zatoczyła się łza, która spadła zamiast do studni na jakąś dziwną powłokę nad nią.
To była iluzja?
Nad studnią znajdowała się szyba oddzielając nas oboje od wody, i tylko ja o tym wiedziałam.
Ha-Ha!
Patrzyłam na to dosyć zdziwiona, no bo kto by nie był zdziwiony, wszyscy w pomieszczeniu byli przekonani o tym, że oboje umrzemy.
I nagle moja lina się przerwała, znów słyszałam krzyk Harry'ego, który jednak zamilkł kiedy mocno uderzyłam tyłkiem w szybę. Spokojnie mogłabym powiedzieć, że wszyscy widząc to zjawisko patrzyli na mnie jak na Jezusa. Tylko, że on chodził po wodzie, a ja w tamtej chwili 'chodziłam po powietrzu'.
Mężczyzna podszedł do studni i przejechał ręką po szybie.
Następnie zaczął się śmiać.
Yyyy... okay...
- Wygląda na to, że trzeba was będzie wykończyć tradycyjnie. - powiedział mierząc mnie wzrokiem. Nie zdążyłam się jednak skupić bo lina Harry'ego puściła i ten upadł na szybę zaraz obok mnie. Szybko się do niego przysunęłam, a on objął mnie w talii. Czułam się bezpieczna, ale doskonale wiedziałam, że i tak nie przeżyjemy.
Mężczyzna kiwnął głową na jakichś kolesi, a oni ruszyli w naszą stronę, Harry widząc to objął mnie jeszcze mocniej, a mi łzy zaczęły zbierać się w oczach.
Rozstanie miało nadejść szybciej niż myślałam.
Odwróciłam się do niego przodem i objęłam go zarzucając mu ręce za szyję.
- Kocham cię.- wyszeptałam.
Usłyszałam tylko jak głośno przełyka ślinę czując, że jest to z mojej strony pożegnanie.  Poczułam jak jakiś osiłek łapie mnie w talii i odciąga od Harry'ego, który chwilę potem rzucił się na niego, ale został zabrany przez jakichś czterech innych mężczyzn. Staliśmy jak męczennicy na przeciwko siebie i patrzyliśmy się sobie w oczy przepełnieni smutkiem i żalem.
Szef Harry'ego patrzył na nas z politowniem.
- Wiecie...- potarł się po karku - Patrząc tak na was mógłbym wam odpuścić... Ale za dużo mi za ciebie zapłacą.- powiedział kierując głowę w moją stronę - Za to, że jesteś dość grzeczna i wzbudziłaś moje współczucie odeślę cię do domu...
W oczach Harry'ego dało się widzieć wyraźną ulgę.
- ...Kawałek po kawałku...- dokończył mężczyzna, a ja słysząc te słowa opuściłam głowę i w ciszy uroniłam kilka łez.
Czułam na sobie współczujący wzrok wszystkich mężczyzn, tych, którzy trzymali Harry'ego i tego, który trzymał mnie. Wcale nie musiał tego robić bo doskonale wiedział, że nie uciekłabym bez Harry'ego, a nie dałabym rady rzucić się i pokonać wszystkich tych mężczyzn.
Kiedy mężczyzna trzymający mnie zaczął się oddalać całe życie stanęło mi przed oczami, widziałam jak mama uczyła mnie chodzić, jak ojciec wyjechał, widziałam mój pierwszy raz, zobaczyłam Lola'ę śmiejącą się i Niall'a, który wbrew wszystkiemu zawsze próbował być przy mnie, już od najmłodszych lat.
Zobaczyłam też Harry'ego.
Słyszałam jego stłumiony krzyk by mnie puścili.
Kiedy zniknęliśmy za drzwiami wróciło mi jasne myślenie i zaczęłam się wyrywać. Facet tylko przyciągnął mnie do siebie.
- Jestem po waszej stronie.- wyszeptał patrząc w moje załzawione oczy - Richard mnie przekonał.
Patrzyłam na niego w ciszy i gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jestem bezpieczna tą jedną chwilę zaczęłam płakać ze szczęścia.
Mężczyzna objął mnie mocno, a zaraz potem do pomieszczenia wszedł Richard, mężczyzna, który chciał mnie zgwałcić.
Ej, czemu on mi pomagał?
- Wiesz...- zaczął dość niepewnie - Nie sądziłem, że kochasz Harry'ego. Pewnie gdybym się o tym nie dowiedział to nie pomógłbym wam teraz, ale zabijanie niewinnych ludzi wychodzi mi już bokiem i chciałbym to powstrzymać...- szukał u mnie chyba wsparcia i wybaczenia za to co próbował zrobić i niemal mu nawet wyszło - Chciałem cię też przeprosić... Wiem, że zachowałem się jak skończony dupek, ale...
- Pomożemy Harry'emu czy masz zamiar mówić jeszcze pół godziny?- zaśmiałam się podchodząc do niego i przytulając go mocno. Chłopak odwzajemnił szybko uścisk, a zaraz potem spojrzał na mnie z wdzięcznością.
- Jesteś pewna, że chcesz nam pomóc?- zapytał.
Kiwnęłam jedynie głową zadowolona.
- Musisz więc zacząć krzyczeć i piszczeć najgłośniej jak tylko potrafisz.
- Co? Nie!- oburzyłam się zdezorientowana - Nie ma mowy!
- Musisz, to da policji namiary miejsca w którym jesteśmy. Wierz mi, że oddziały specjalne są już na miejscu, ale nie wiedzą dokładnie gdzie jesteśmy, trzeba im pomóc, rozumiesz?
- Ale Harry pomyśli, że ktoś mi coś mógł zrobić.- próbowałam usprawiedliwić swoją niechęć do tego czynu, ale bądźmy poważni.
Nie wyszło mi.
Richard wywrócił oczami i zaatakował mnie na co się okropnie przestraszyłam, w ręku trzymał nóż, którym przeciął wewnętrzną stronę mojej dłoni, a ja zaczęłam się wyrywać, piszczeć i krzyczeć jednocześnie.
- Uspokój się.- zaczął się śmiać z mojej reakcji - Naprawdę musiałem.
Chwilę później wręczył mi bandaż, a ja mordując go wzrokiem wzięłam go od niego niechętnie.
- Ty skurwysynie! Puść ją!- usłyszałam krzyki Harry'ego - Nic ci nie zrobiła!
- Mam tam iść mu pomóc?- usłyszałam głos jakiegoś innego mężczyzny, ale zostało mu przerwane przez głos szefa Harry'ego, który zaczął się śmiać.
- Zwariowałeś? Przecież sobie świetnie radzi!
Chwilę później rozległy się na górze jakieś szmery.
Richard pogładził mnie po ramieniu i kazał się odsunąć.
- Zaczynamy.- powiedział do mężczyzny, który mnie przyprowadził, a on kiwnął głową porozumiewawczo i oboje weszli do środka.
Zostawili uchylone drzwi przez co Harry zobaczył, że ze mną wszystko w porządku. 
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie.
Strzały...
Kilka osób na ziemi...
Komendant policji, który przypadkowo znalazł się w moim polu widzenia, policja już tam dotarła.
Widziałam jeszcze jak szef patrzy Harry'emu prosto w oczy i w momencie kiedy któryś z policjantów miał go aresztować ktoś przymknął drzwi, a ja usłyszałam strzał i mimowolnie podeszłam do drzwi i przez szparę, która pozostała zobaczyłam jak Harry leży na ziemi bez ruchu.
Zaczęłam krzyczeć i płakać, wybiegłam w jego stronę, ale Richard, który akurat znajdował się blisko nie pozwolił mi na to i złapał mnie, a potem odciągnął od tej jadki.
Kiedy znaleźliśmy się w bezpiecznym miejscu objął mnie bez słowa,a  ja zaczęłam ronić łzy w jego koszulkę.










-----------------------------------------------------------------
Więc... ostatni rozdział...
co do 2 części to nie mam zielonego pojęcia kiedy zacznę ją pisać
na razie trochę czasu chciałabym poświęcić magnetowi, który jest nieco zaniedbany
epilog dodam o 15.00
całuję
nie daję więcej dedykacji bo cały czas komentują te same osoby :(

1 komentarz:

  1. O chuj.. sory za przekleństwo ale innego słowa nie znalazłam :0 //Basia.K.

    OdpowiedzUsuń