czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 11

Oboje z Harry'm siedzieliśmy na pomoście i rozmawialiśmy. Po prostu.
- Więc...-westchnęłam głęboko - Jak znalazłeś to miejsce?
Harry przymrużył oczy rozmyślając nad odpowiedzią. Roześmiałam się.
- Fajnie by było gdybyś powiedział prawdę.
Spuścił wzrok.
- Przychodziłem tutaj z kolegami w dzieciństwie, razem znaleźliśmy to miejsce. Dużo kręciliśmy się po lasach i takie BUM!
- Kolegami czyli Louis'em i resztą?- zapytałam podejrzliwie.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie.
- Z Louis'em i innymi moimi kolegami z dzieciństwa.
- Gdzie są teraz?
- Większość się wyprowadziła, a reszta nie utrzymuje ze mną kontaktu.
Pogładziłam go delikatnie po ramieniu.
- Dziwisz się? -spytałam łagodnie - Spójrz na siebie z boku, moim zdaniem potrzebujesz zmiany otoczenia na jakiś miesiąc. Pomogłoby ci to...
- Gówno prawda.- bąknął -Zmiany otoczenia potrzebują osoby które chcą się zmienić, a ja nie chcę.
- Rozumiem, że chcesz zmarnować swoją przyszłość.
- Tego nie powiedziałem.
- Nie musiałeś.- ucięłam - Masz przyjaciół, ale jakich? Osoby które nie chcą dla ciebie dobrze nie mogą nazywać się twoimi przyjaciółmi Harry.
Westchnął, wiedział, że mam rację.
Zawsze mam.
- A ty chcesz dla mnie dobrze?- popatrzył mi prosto w oczy, nie byłam w stanie kłamać kiedy jego spojrzenie przeszywało moje ciało.
- Ja cię nie znam...
Spuścił głowę.
Musiałam naprawić swoją sytuację bo inaczej byłoby to moje ostatnie spotkanie z Harry'm.
Znów pogładziłam go po ramieniu prowokując go do spojrzenia na mnie.
-... Ale jeśli mi pozwolisz mogę cię poznać.- dokończyłam cicho.
Na ustach Harry'ego pojawił się lekki uśmiech i zaraz potem spuścił głowę by przeanalizować moje słowa. Znów na mnie spojrzał z wyraźnym uśmiechem.
- Tak?
Pokiwałam głową.
- Tak.
- Zawaliłem...-westchnął.
Szkoda, że wtedy nie wiedziałam o co mu chodzi...
- Co?
- Nie ważne.- spuścił wzrok.
Nie widziałam, że kłamał.
Błąd...
- Więc...- zaczęłam przysuwając się do niego lekko - Co robiłeś wczoraj? Wtedy kiedy miałeś być w szkole?
Spojrzał na mnie miną błagalnego pieska. Przez chwilę chciałam ulec, ale nie zmieniłam tematu. Byłam twarda. Zachowałam się jak dawna ja, ta odważna, pewna siebie i... skrzywdzona...
Wiecie co?
Wolę teraźniejszą mnie. :-)
- Nie odpuścisz?- zapytał zażenowany.
- Zgaduj.
- Odpuścisz...- zaśmiał się cicho.
- Nie zgadłeś, strzelaj dalej.
Uśmiechnął się.
Znacie to uczucie kiedy budzicie się rano i po otworzeniu oczu macie wrażenie, że ten dzień będzie najpiękniejszy w waszym życiu, albo kiedy wieczorem nie żałujecie spędzonego dnia ? Ja miałam takie wrażenie kiedy patrzyłam w jego oczy, piękne, zielone czy Harry'ego Styles'a.
- Byłem w pracy.- powiedział nagle, jakby namyślony, że to może mi powiedzieć.
- Czyli? Gdzie pracujesz?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.- zaśmiał się cicho spuszczając wzrok.
- Jesteś zabójcą? Superbohaterem? Iron Man'em? -zaczęłam się śmiać. Harry lekko się uśmiechnął słysząc te słowa, jakby nie był pewny czy powiedzieć 'tak' czy 'nie'.
Szkoda, że nie zobaczyłam w tym nic podejrzanego.
- Aż tak to nie...- westchnął - Rozmawiałem z szefem, mieszka daleko.
'Aż tak to nie' ?!
Co to miało znaczyć?!
To mnie zmartwiło, nawet wiedziałam co z tym zrobię.
- Harry?- spuściłam wzrok zakłopotana - Co znaczyło to wczorajsze?
- Nie wiem. Myślałem, że było to pocieszenie.- zaczął się śmiać - Jakoś samo się ułożyło.
Bardzo zabawne. Gość zaczął mnie wkurzać. Szturchnęłam go lekko w ramię. Poprawiłam swoją grzywkę i podniosłam głowę. Patrzyłam w jego piękne zielone oczy i słowo daję, że chciałam w nich utonąć. To co się stało było tak niespodziewane... Nigdy bym się tego nie spodziewała, nie po kimś takim jak on, wielki Harry Styles którego nazwisko zna każdy nastolatek w tym mieście i którego boi się prawie każdy. On spuścił wzrok, uległ pod naciskiem mojego spojrzenia.
Czemu?
Przecież się nie bał, niczego się nie bał.
Więc czemu?
Może nie chciał żebym coś zobaczyła, ukrywał coś? Moje serce zalało się strachem, największym wrogiem jakiego miałam. Co jeśli on coś ukrywał? Jeśli nie był szczery? Kłamał? Tylko czemu to mnie tak zaniepokoiło? Rozum kazał mi go albo zapytać, albo skończyć tą znajomość... Ale ja nie potrafiłam zrobić ani jednego ani drugiego. Mój oddech przyspieszył i spuściłam wzrok, odruchowo złapałam za medalik na szyi i powoli zaczęłam się uspokajać.
Wmawiałam sobie, że na pewno jest szczery. Bo niby co miałby ukrywać?
W sumie dużo sądząc po jego 'stopniu popularności' który nie był zbyt... dobry. Tak, tego słowa szukałam.
- Nic o tobie nie wiem...-westchnęłam cicho - Ty o mnie więcej niż moja rodzina, a ja o tobie nic. Kompletna pustka poza tymi plotkami na twój temat...
- Skąd wiesz, że to plotki?- powiedział nieprzyjemnym tonem, po moim ciele przeszły ciarki. Nie lubiłam jego tonu, tylko jednego z wielu, tego którego używał najczęściej... niestety.
- Morderstwo czterech gangsterów uzbrojonych w karabiny maszynowe jednym strzałem to prawda? Nie myślałam, że to powiem, ale zaskakujesz mnie...- powiedziałam spokojnie, ale w środku pękałam ze śmiechu, rozsadzało mnie. Harry uśmiechnął się lekko i powiedział:
- Dobra, to akurat plotka...
Oboje wybuchnęliśmy w tym samym czasie.
- Lew?- zapytałam po chwili.
- Jaki lew?
- Podczas którejś wycieczki zaatakował cię lew, tak słyszałam.- mówiłam śmiejąc się jeszcze po poprzednim wybuchu śmiechu.
- Nawet o tym nie słyszałem...-westchnął uśmiechając się. Jego dołeczki nie znikały, chyba się od nich uzależniłam, serio...
- Więzienie?- zapytałam.
Harry znów zaczął się śmiać.
- Tak naprawdę siedziałem tylko 2 tygodnie, nie rok czy ile tam mówią...
- Półtora.- poprawiłam go - A za co siedziałeś?
- Na pewno nie za pobicie ze skutkiem śmiertelnym.- upomniał najpierw - Facet miał tylko złamaną rękę... i nos.
Do mojej głowy powróciło wspomnienie mojej ostatniej pracy. Też złamałam komuś rękę...
- A twoja praca? -zapytał nagle.
Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Prawda.- powiedziałam krótko, potem podniosłam rękę i poprawiłam włosy - Ale gość zasłużył.
- A Nick i... jego męskość?
- Tak się kończą popisy, Harry. I tak powinien się cieszyć, że to tylko ja, a nie na przykład Hela. - powiedziałam śmiejąc się cicho - Handlarz dzieci?
- To przezwisko, wymyślił je Louis kiedy dostałem pierwszą pracę.
- Gdzie pracowałeś?
- W piekarni.
- To skąd...?
- Swoje pierwsze ciasto nazwałem 'małe dziecko'. Potem handlowałem ciastami i...
- Rozumiem.- przerwałam mu, uśmiechał się przez cały czas. Miałam tak wielką ochotę dotknąć jego dołeczków, nawet podniosłam już rękę, ale zorientowałam się, że to głupie i udałam, że poprawiam włosy.
- Zwidy?- zapytał.
- Nie widzę duchów.- zaprzeczyłam kręcąc głową.
Harry uśmiechnął się ciepło i przysunął do mnie.
- To chyba wiemy o sobie już dość dużo...-wyszeptał mi do ucha. Spuściłam lekko głowę.
- Mogę dotknąć twoich dołeczków?- wypaliłam nagle i zanim zorientowałam się, że powiedziałam to na głos Harry zdążył się zgodzić kiwnięciem głowy. Szybko przejechałam palcem po jego policzku i w końcu wzrokiem stanęłam na jego oczach, które patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Nie spuszczając wzroku opuściłam rękę i bacznie obserwowałam jak twarz Harry'ego zbliża się powoli. Tak bardzo chciałam aby nasze wargi się złączyły. Jednak chcieć to nie to samo co móc chociaż niby nie było żadnych przeciwstawień to ja wiedziałam, że nie mogę.
Po prostu nie mogę.
Coś mnie do niego przyciągało i równocześnie kazało trzymać się z daleka.
Dziwne uczucie, nie polecam.
Lekko spuściłam głowę, tak bardzo chciałam, żeby moje usta nie wypuściły słów... Niestety...
- Przyjaźń jest dobra...-wyszeptałam mocno zaciskając powieki. - Nikogo nie rani zbyt mocno...
Harry zamknął oczy i pokiwał głową ze zdziwieniem. Jakby to, że przeciwstawiam się samej sobie było czymś nadzwyczajnym...
W sumie było.
Nagły ból przeszył moje ciało, poczułam motylki w brzuchu. Tak bardzo chciałam zatopić swoje usta w jego, tak bardzo tego potrzebowałam, a jednak nie potrafiłam tego zrobić z niewyjaśnionych do tej pory powodów. Potrzebowałam jego bliskości.
Uczucie które dobrze znałam, to które ogarnęło moje ciało zaraz po tym jak Rick wyszedł z pokoju i nigdy więcej się do mnie nie odezwał. Uczucie samotności, tak wielkie, że sama marzyłam by mnie rozsadziło i by go nie było nawet ceną mojego życia.
- Chcę umrzeć.- wymamrotałam cicho. Słysząc to Harry się przysunął i mnie przytulił.
- Czasami nie trzeba ginąć by umrzeć.- wyszeptał w moje ucho.
Podniosłam głowę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Osoby wyjątkowe takie jak ty nie potrzebują prawdziwej śmierci by umrzeć. Czasem wystarczy ją sobie wyobrazić i wszystkie złe emocje znikają, umierają tam w środku.- szeptał w niezmiennej pozycji.
Właściwe miał rację, jeśli w wyobraźni umrę to w jakimś sensie umrze też część mojej wyobraźni. Ta słaba, która nie ma wystarczająco siły by przeżyć.
- Najlepiej wyobrazić sobie skok z mostu...- mówił kiedy w mojej głowie powstawał obraz wielkiego mostu nad wodą gdzie na krawędzi stoję ja sama - ... Wysunąć nogę...- robiłam to co on mówił - ...i skoczyć. Samo uderzenie w taflę wody jest na tyle silne by zabić, Rose.
- To trochę dziwne...- wyszeptałam otwierając oczy.
- Co?
- Myślałam, że to będzie miłe spotkanie, a tymczasem rozmawiamy o śmierci i skokach z mostu...
Oboje się uśmiechnęliśmy.
- Śmierć to normalna sprawa... tak jak przyjaźń czy...
- Seks? To chciałeś powiedzieć?- przerwałam mu.
- To też.- pokiwał głową twierdząco.
- Niestety muszę się nie zgodzić...
- Masz do tego prawo, ale nie chciałem akurat tego powiedzieć...-westchnął.
- Więc co?
- Przyjaźń czy... miłość.
Taa... napewno. Zaraz... 'miłość'?




------------------------------------------
! nie sprawdzony!
Jak tam u was? Podobał się zwiastun? Miał być dłuższy rozdział, ale niestety mam ograniczony czas internetu, a ponieważ ostatnio sobie odpuściłam pisanie to... trudno.
Jak rozdział?
Pisałam go chyba cztery dni więc trochę weny trzeba było wykrzesać. :-)
Do następnego, który pojawi się najwcześniej w poniedziałek.
Olson*.*

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Trailer

Moi kochani!
Ostatnio miałam strasznie dużo problemów ze znalezieniem kogoś kto mógłby zrobić zwiastun mojego bloga. Znalazłam tego kogoś na stronie http://trailer-makers.blogspot.com/ . Mam nadzieję, że każdy z was obejrzy zwiastun :-)
https://www.youtube.com/watch?v=o5lf92O_g3Q
Miłego oglądania :*

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 10

Harry chodził po pokoju, chyba czegoś szukał... Ja cały czas siedziałam w niezmiennej pozycji na kanapie i przyglądałam się jego poczynaniom.
Byłam taka zmęczona...
Brakowało mi siły na cokolwiek.
Tak jest zawsze po tym jak dużo płaczę, ale ostatni raz byłam tak wykończona po incydencie z Rick'iem.
- Czemu nie było cię w szkole?- zapytałam nagle. Harry odwrócił się do mnie zdezorientowany, nie wiedział czy ma skłamać czy powiedzieć mi prawdę.
- Miałem... pewną osobistą sprawę...-powiedział po chwili i znów zaczął czegoś szukać.
Pokiwałam głową na 'tak' i zapytałam:
- To komu narąbałeś?
- Co?- zaczął się śmiać. Sama nie wiem czemu, ale też zaczęłam się brąchać.
- No co?
- Nikomu nie 'narąbałem', geniuszu.
- A co innego mogłeś zrobić?
To było trochę dziwne uczucie rozmawiać z Harry'm o jego prywatnych sprawach, ale milczenie wychodziło mi już tyłem. Z resztą... nie chciałam żeby czuł się tak jakby miał w domu intruza, ja nim nie byłam i nie chciałam być. Byłam mu wdzięczna, pomógł mi choć nie musiał.
- Nic... To nie twoja sprawa...- westchnął.
Mogłam mu dokopać mówiąc, że wcześniejsza rozmowa też nie była jego sprawą, ale byłoby to nietaktowne i tylko by go wkurzyło. Nie chciałam go denerwować.
No i nie miałam siły.
- Czego szukasz?- zapytałam po chwili milczenia.
- Jakiejś pościeli...- powiedział grzebiąc w szafie.
- Aha... Dla mnie?
Czułam się jak na komisariacie, ciągle go o coś pytałam...
- Nie dla ciebie.- zaśmiał się -Dla mnie. Ty będziesz spać na łóżku, a ja na kanapie.
- To miłe z twojej strony, ale nie musisz mnie taktować jak gościa. Mogę spać na kanapie, spokojnie, nie jestem królewną na ziarnku grochu, Harry.- powiedziałam cicho, spokojnie.
- Nie muszę cię traktować jak gościa, ale jesteś moim gościem i chcę cię tak traktować, Rose.- powiedział tym swoim tonem, wkurzał mnie.
Musiał mieć zawsze to czego chciał?
- Harry...- westchnęłam.
- Rose...
- Harry.
- Rose, daj spokój.- westchnął głośno po czym odwrócił się do mnie i patrzył na mnie tymi pięknymi oczami. Jak wcześniej mogłam nie widzieć, jakie są piękne?
- Czy ja wyglądam na sprzedawcę spokoju, Harry?- zaśmiałam się.
Otworzył usta w celu odpowiedzi na moje pytanie ale podniosłam rękę, mój czyn mówił 'stop'.
- Nie odpowiadaj. To było pytanie retoryczne.
Uśmiechnął się ukazując dołeczki.
- Będę spać na kanapie. -powiedziałam wstając. Ruszyłam w jego stronę i usiadłam na przeciwko, nasze twarze dzieliło kilka milimetrów. Po chwili wyciągnęłam obok rękę i otworzyłam szafę. Odsunęłam się od Harry'ego i przejrzałam jej zawartość, chwilę potem wyjęłam ze środka pościel i ruszyłam z powrotem na kanapę.
- Nie odpuścisz, prawda?- zapytał Harry siedząc ciągle na ziemi.
- Nie mam zamiaru.- uśmiechnęłam się do niego zabawnie.
- Ale wiesz, że ja nigdy nie odpuszczam?
- Wiem.
- To dobrze.- klasnął w dłonie wstając z ziemi. - No to śpimy razem.
- Chyba cię coś swędzi!- krzyknęłam oburzona.
Niestety jego to tylko rozbawiło.
- Co ci jest?- zapytał ze śmiechem.
- Mam alergię na chłopaków, a co?
- No to masz wybór, albo śpisz w łóżku, albo cię wysypie.
Miał mnie, to było takie nie fair!
Ale nie musiałam się godzić na jego poglądy, nie musiał mieć tego czego chciał, nie w moim przypadku. Nawet nie zauważyłam, że oba rozwiązania byłyby na jego rękę.
- W sumie to tej wysypki nawet nie widać...- westchnęłam.
- No co ty?- zaśmiał się- Serio?
- Serio, serio...
- To super, ty idź weź prysznic, a ja pościelę.
- Dobra, ale chyba o czymś zapomniałeś...- powiedziałam niepewnie.
- O czym?
- Nie mam tu piżamy.
- Jak dla mnie to możesz spać w bieliźnie.
Zaśmiałam się sztucznie na jego komentarz.
- Bardzo zabawne, daj mi jakąś twoją koszulkę.
Patrzył na mnie tępo.
- Proszę?
Skinął głową i ruszył do swojej sypialni, po chwili wyszedł z pokoju i rzucił mi jakiś czarny materiał.
- Masz.- powiedział i ruszył w stronę kanapy. Nawet na mnie nie patrzył, po prostu ścielił. Odwróciłam się i ruszyłam do łazienki.
- Milutki...- burknęłam pod nosem.


***


Po prysznicu wyszłam normalnie z toalety, zaraz po mnie wszedł Harry. Położyłam się na kanapie i przykryłam dokładnie kołdrą. Spojrzałam na swój naszyjnik, szczere złoto, dostałam go na komunię i ściągam tyko pod prysznic i na noc, nigdy więcej. Raz prawie go zgubiłam i myślałam, że zemdleję. To był prezent od babci, która zmarła zaraz po mojej komunii, dostała zawału chyba 2 tygodnie później. Szybko rozpięłam naszyjnik i położyłam na szafce obok kanapy. Akurat wtedy z łazienki wyszedł Harry.
- Co to?- zapytał wskazując naszyjnik leżący na szafce nocnej.
- Nic ważnego.- ucięłam krótko - Tylko naszyjnik.
Podszedł bliżej i wziął go do ręki.
- Złoto?- zapytał unosząc brew, spojrzał na mnie oczekując odpowiedzi.
- Tak.- powiedziałam cicho.
- Skąd go masz?
Co go tak ciekawiło?
- Ukradłam tydzień temu, a co? Należał do twojej mamy?- zapytałam sarkastycznie, wkurzał mnie powoli, jakbym nie mogła mieć złotego naszyjnika.... To chore.
- Lepiej powiedz prawdę.
- Dostałam go na komunię, okej? Od babci.- westchnęłam.
- Super.- uśmiechnął się po czym wślizgnął się pod kołdrę obok mnie. - Kiedyś ją poznam.
Wydawał się być rozpromieniony, szczęśliwy. Niemożliwe... Harry Styles nigdy nie uśmiecha się bo jest szczęśliwy, jego uśmiechy są tylko sarkastyczne albo figlarskie.
Dalej oglądał naszyjnik, tylko, że z uśmiechem na twarzy.
- Podoba ci się?- zapytałam patrząc z zamyśleniem na jego 'dziwny' uśmiech.
- Jest śliczny.
Nagle w mojej głowie rozległ się głos wypowiedzianych słów 'kiedyś ją poznam'. Jasne, że chodziło mu o moją babcię, ale posmutniałam na myśl o tym, że jej nie ma już od dawna. Że już od dawna nie mogłam jej nic powiedzieć, przytulić jej.
Szybko zabrałam mu wisiorek i położyłam z powrotem na półkę.
- Coś się stało?- zapytał zdezorientowany.
- Czemu chcesz ją poznać?
- Kogo?
- Moją babcię.
- Ma świetny gust, tak jak ja. Polubilibyśmy się.- zaczął się śmiać. Mi tylko popsuł się humor, ale nie płakałam. To nie była jego wina, nie wiedział...
- Szkoda, że nie możecie się spotkać...- westchnęłam wymuszając uśmiech w jego kierunku.
- Co? Czemu? Mieszka daleko?
- W pewnym sensie...- powiedziałam wskazując górę. Chłopak od razu zrozumiał co mam na myśli, sądzę, że zrobiło mu się głupio.
- Ja... prze...
- Nic się nie stało.- przerwałam mu szybko.- Nie wiedziałeś, to nie twoja wina. Z resztą już się z tym pogodziłam, to było dawno temu.
Pokiwał głową i spojrzał mi w oczy. Miał takie piękne zielone oczy, chciałam patrzeć w nie przez cały czas, chciałam się w nich rozpłynąć. Harry przysunął się trochę w moją stronę na co się uśmiechnęłam. Zrobiłam to samo tak, że nasze pośladki się stykały. Mój wzrok utkwiłam w swoich stopach, ale kiedy czułam na sobie jego wzrok lekko podniosłam głowę. Nasze spojrzenia znów się spotkały, lekko się uśmiechnęłam. Harry był uroczy, również się uśmiechnął ukazując dołeczki. Naprawdę lubiłam sposób w jaki to robił i nie ważne czy uśmiechał się szczerze, te dołeczki bardzo lubiłam. Nawet za bardzo...
- Wiesz co?- zapytałam cicho.
Harry tylko pokręcił głową przecząc.
- Nie jesteś taki zły jak myślałam.- wyszeptałam zbliżając swoją twarz do niego. Po krótkiej chwili nasze usta się złączyły. Zarzuciłam mu ręce za szyje i lekko muskałam jego włosy kiedy nasze usta idealnie współgrały. To dziwne, ale kiedy z nim byłam zapominałam o wszystkim innym, o rodzinie, problemach, Rick'u. Byliśmy tylko ja i Harry, wszystko inne w magiczny sposób rozpływało się w powietrzu jakby nigdy wcześniej nie istniało. Marzyłam by czuć się tak przez cały czas.
Jednak to nie było odpowiednie zachowanie, nie mogłam tak się zachowywać. Harry nie był kimś dla mnie choć z daleka mogłoby się wydawać, że jesteśmy podobni.
Odskoczyłam od niego wbrew mojej woli, nie chciałam, ale wiedziałam, że muszę. Złapałam się za usta na których czułam jeszcze jego wargi, smak. Tak bardzo chciałam wrócić do tej chwili.
Po chwili zaczął się śmiać.
- Ile razy mnie jeszcze dziś pocałujesz?
Szturchnęłam go lekko i zaśmiałam się cicho.
- To nie moja wina, samo jakoś się...- nie wiedziałam jak dokończyć - ułożyło.
To musiało zabrzmieć dziwnie.
- A co jeśli powiem, że jakoś się tak ułożyło, że chcę to powtórzyć?
Uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili zbliżył się do mnie jakby czekał na pozwolenie. Kiwnęłam do niego głową udzielając pozwolenia. Nasze usta znów się połączyły, jego pocałunki były tak idealne, że czułam się jak w filmie. Miałam wrażenie, że jestem komuś potrzebna, że ktoś mnie potrzebuje. Ja jego potrzebowałam. Harry zaczął całować linię mojej szczęki, a potem zostawiał pocałunki na mojej szyi, czułam się jak w niebie. Ogarnęło mną uczucie, że chwila, którą właśnie przeżywam zdarza się tylko raz w życiu, że tylko ja w tej chwili czuję się tak wspaniale.
Dziwne, wiem.
Ręce Harry'ego wślizgnęły się pod moją koszulkę i choć chciałam więcej jego dotyku to nie mogłam na to pozwolić, za słabo go znałam i nie wiedziałam czy mogę mu ufać. Wzięłam w dłonie jego ręce i wyciągnęłam spod mojej koszuli. Trochę się odsunęłam i musiałam zmierzyć się z jego wzrokiem. Pokiwałam głową na 'nie', a on po prostu przysunął się do mnie i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego tors i położyliśmy się. Mogłam oglądać jego liczne tatuaże i nie przeszkadzało mi, że on wie iż się gapię.
- Która godzina?- zapytałam podnosząc do góry głowę, znów spojrzałam mu w oczy i znów miałam ochotę się w nich utopić. Ta zieleń mnie przyciągała, ale też trochę onieśmielała. Czułam się taka mała, ale mogę powiedzieć, że w jego towarzystwie było dość przyjemne uczucie.
- Coś koło 23...-westchnął.
Kiwnęłam głową i ziewnęłam.
- Harry?
- Tak?
- Wiesz, że od dawna nikt nie był tak blisko mnie jak ty, prawda? Jeśli chcesz mnie oszukać albo zranić to lepiej powiedz, bo nie mam zamiaru znów się stoczyć.- powiedziałam odlatując w głęboki sen. Czułam tylko jak Harry całuje mnie w nos i mówi:
- Nie mam zamiaru cię skrzywdzić.
Uśmiechnęłam się i zasnęłam.


***


Obudziłam się, Harry'ego nie było obok mnie. Szybko usiadłam, złapałam z szafki naszyjnik i zawiesiłam go na swojej szyi. Wzięłam w rękę zawieszkę i trochę się uspokoiłam, nie wiem w jaki sposób, ale uspokajała mnie wiedza, że zawieszka jest na swoim miejscu. Przetarłam oczy i rozciągnęłam się, potem wstałam i zaczęłam wołać Harry'ego.
- W kuchni!- krzyknął, podążyłam za jego głosem i weszłam do niewielkiego pomieszczenia. Chłopak stał na środku i coś robił, pachniało pięknie.
- Co to?- zapytałam siadając na krześle obok stolika.
- Omlety, jadłaś kiedyś?- zapytał uśmiechając się do mnie.
Miałam obsesję na punkcie jego dołeczków, były zbyt piękne, tak jak jego oczy.
- Nie.- pokiwałam głową śmiejąc się.
- No to zaraz zjesz.
Uśmiechnęłam się i wstałam od stołu.
- Ja się idę ubrać.- oznajmiłam i poszłam do łazienki, potem oboje zjedliśmy śniadanie i muszę przyznać, że omlety to pyszny i pożywny posiłek. Harry przekonał mnie, żebym nie szła do szkoły ten jeden dzień.
Jak mogłam odmówić patrząc w jego zielone oczy?
Powiedział, że gdzieś mnie zabierze, kiedy to usłyszałam byłam pewna, że go lubię, a on może nawet lubić mnie. Był dobrym przyjacielem, ale nie byłam pewna czy przyjaciel może pocałować przyjaciela. Jeśli by nie mógł to jak wyjaśnić wydarzenia z poprzedniej nocy?
Chyba się nie da...
Około 10 rano wyszliśmy z domu, Harry otworzył mi drzwi od auta jak dżentelmen. Wsiadłam do środka i poczekałam chwilę aż Harry okrąży samochód i wsiądzie na miejsce kierowcy. Kiedy to zrobił wyjął z kieszeni chusteczkę i próbował zawiązać mi ją na głowie. Oczywiście się nie dałam...
Spojrzałam na niego pytająco.
- Rose...- poprosił wymawiając moje imię - Nikt oprócz mnie nie wie jak tam dojechać, chcę żeby tak zostało.
- Nie ufasz mi?- zaśmiałam się.
- A ty mnie?
Spuściłam głowę, wiedział, że mu nie ufam.
- Zawiążesz ją pod warunkiem, że położenie tego miejsca będzie twoim jedynym sekretem wobec mnie, zgoda?
- Co ty będziesz z tego mieć?
- Mnie też przysługuje prawo do jednego sekretu.
- Dobra.- wyciągnął do mnie rękę, szybko ją uścisnęłam i po chwili poczułam jak szorstki materiał owija się wokół mojej głowy. Mogłam wciągać zapach Harry'ego, był taki piękny, pachniał jak łąka.Trawa, kwiaty, pszenica, drzewa... Wystarczyło, że zamknęłam oczy i wciągałam ten zapach, a czułam się jak na świeżym powietrzu.
Dziwne, wiem.
- Harry?- wyszeptałam.
- Tak?
- To miejsce jest w otwartej przestrzeni?- zapytałam zaciekawiona.
Zaśmiał się, nic nie widziałam, ale oczami wyobraźni wyobraziłam sobie jak tworzą mu się dołeczki.
- A co? Masz klaustrofobię?
- Tak tylko pytam...- westchnęłam szczęśliwa.
Mam prawo do jednego sekretu...
Postanowiłam, że nie powiem mu o wyprowadzce, nie chciałam żeby przestał być sobą, żeby traktował mnie ulgowo bo być może nigdy mnie nie zobaczy. Chciałam go poznać takiego jakim był, być może patrząc na niego z boku mogłabym odszyfrować kim ja sama jestem... Wiedziałam jedno- przy nim byłam kimś innym i nawet mi się to podobało. Może to przy nim byłam sobą?
Wyobrażałam sobie jak wygląda miejsce do którego mnie wiózł, z jego tonu wiedziałam, że jest to otwarta przestrzeń, przed oczami widziałam rzekę, niewielki potok, a obok mały domek przed którym stał grill. Gdyby tamto miejsce wyglądało tak to bym padła na starcie naszej znajomości, nie umiałam używać grilla, tak jestem odmieńcem, wiem.
Raz kiedy mieliśmy zjazd rodzinny i oczywiście był grill, natomiast ja miałam pokazać swoje zdolności kulinarne i zrobić wszystkim po kiełbasce. Skończyło się tak, że cała rodzina jadła węgiel, bo tak to wyglądało. Ale najśmieszniejsze było to, że wszyscy mówili iż jest to wyborne mało nie wymiotując. Najlepsza była ciocia, która powiedziała, że idzie do toalety i przesiedziała tam do końca grilla.
Kocham swoją rodzinę...
- O czym myślisz?- zapytał Harry wyrywając mnie z zamyślenia.
- O niczym, wyłączyłam się na chwilkę.- skłamałam, nie wiedziałam jak zareagował na tą odpowiedź Harry, ale poczułam jak nagle ostro skręcamy.
- Daleko jeszcze?- jęknęłam znudzona - Jedziemy i jedziemy...
Harry zaczął się śmiać.
- Wyjechaliśmy 15 minut temu.
- No właśnie! Daleko jeszcze?
- Nie, już jesteśmy.
Poczułam jak hamujemy i zaraz potem Harry odwiązał mi chustkę. Przed nami był las, widziałam tylko drzewa. Zawahałam się nie wiedząc czy iść z nim czy uciekać, po głowie krążyły mi myśli, że mógłby mi coś zrobić. Jednak kiedy otworzył mi drzwi wszystkie obawy zniknęły, wysiadłam z samochodu uśmiechając się do niego.
- Więc...- zaczęłam - Przywiozłeś mnie do lasu?
- To nie jest las.- pokiwał głową.
Zawahałam się.
- Ale nie chcesz mnie tu zakopać, prawda?- cofnęłam się lekko.
Harry wybuchł głośnym, niepohamowanym śmiechem.
- Nie, ale przeszło mi to przez myśl.
Zaśmiałam się sztucznie.
- Zabawne, skąd ty bierzesz takie teksty?
- A ty takie pomysły?
Miał mnie. Nawet podobał mi się sposób w jaki mną pomiatał... Dziwnie czułam się w jego towarzystwie, ale też podobało mi się to uczucie.
Harry ruszył w głąb lasu, nie byłam pewna czy iść za nim. Odwrócił się i skinął na mnie głową żebym za nim poszła, nie lubiłam się podporządkowywać, ale nawet o tym nie pamiętałam... Szliśmy przez ciemny las, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że to tylko zasłona czegoś pięknego. Jak osobowość Harry'ego, z pozoru był niebezpieczny, ale kiedy się zbliżyć widziało się to piękno, które od niego promieniowało. Za paroma drzewami było śliczne jezioro i pomost, który prowadził na jego środek. Byłam taka szczęśliwa, że mogę być sama z Harry'm w tak pięknym miejscu, że znalazłam miejsce gdzie mogę poukładać myśli i zapomnieć o rzeczywistości. Zaczęłam się kręcić oglądając piękno tamtego miejsca. Harry stał przede mną i się uśmiechał, spojrzałam na niego.
- Podoba ci się?- zapytał.
- Tu jest...- wymamrotałam - Wow...




-------------------------------------------
Wiem, że miałam dodać tydzień temu i faktycznie miałam wtedy gotowe, ale niestety dostałam karę na internet i nie miałam jak dodać za co przepraszam z całego serca, mam nadzieję, że się nie gniewacie. Dodałam w przeprosiny dłuższy rozdział :D
Do następnego
Olson*.*

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 9

Weszłam do średniej wielkości domu, nie było tam jeszcze aż tak dużo ludzi jak myślałam, że będzie. Ale c'mon ! To impreza u Zayn'a ! Kto by nie przyszedł?
Kim, Lola, Liam i Niall stanęli po chwili obok mnie i wszyscy razem ruszyliśmy do kuchni się czegoś napić. W moim przypadku był to akurat kieliszek wódki, tylko, nie zamierzałam pić więcej. Kiedy Niall nalewał sobie już trzeci kieliszek rzuciłam mu spojrzenie 'nawet-się-nie-waż' po czym wyrwałam mu go z ręki, a zawartość wylałam na podłogę.
-Ej!- Niall jęknął.
- Zapomniałeś, Niall? Ty dzisiaj nie pijesz, nie chcemy kolejnej wpadki, dobra? -zapytałam z niemiłym uśmieszkiem na co Niall tylko kiwnął głową.
-Ehh... Nie wiem jak wy, ale ja tu przyszłam potańczyć.- odezwała się Kim patrząc na Niall'a.- Więc Niall... Zechcesz mi towarzyszyć?
- Wiesz Kim...- Niall potarł ręką o kark z niepewnością- Ja sobie dzisiaj odpuszczę tańczenie, poproś Liam'a.
Wszyscy oprócz Kim wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Oszalałeś?! Mam tańczyć z własnym bratem?- Kim była oburzona.
- Przyrodnim.- poprawił ją Liam.
- Nie ważne.-dziewczyna machnęła na niego ręką.
Zaśmiałam się. Po chwili podszedł do nas jeden ze świty Harry'ego, Louis.
- Podoba się impreza?-zapytał siadając na blacie tuż obok mnie, nie zwróciłam na to uwagi. Kim spojrzała na niego oszołomiona. 'Zamknij-się' mówiło jej spojrzenie.
- Muzyka taka sobie i nie ma z kim tańczyć...-westchnęła głośno.
Zaczęłam się śmiać i wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Żartujesz nie?-zapytałam z uśmiechem.- Przecież leci twój ulubiony kawałek.
Kim posłała mi spojrzenie 'zabije-cie' i spojrzała na Louis'a. Ten uśmiechał się cały czas, zeskoczył ze stołu, złapał Kim za rękę i pociągnął do salonu.
- Dokąd to?-zapytał Liam, sama byłam oszołomiona tym co stało się nagle. Po prostu ją złapał i wyszedł. Liam martwił się o siostrę, też bym się martwiła, Louis był niebezpieczny.
- Zaraz ją odstawie, tylko potańczymy.
Liam chciał za nimi iść, ale Lola go zatrzymała. Zaraz potem przyszedł Zayn żeby pogadać, był strasznie brutalny, walnął faceta który chciał go o coś spytać. Ale ja w sumie lepsza nie byłam... Pracy już mi raczej nikt nie da...
Popisałam się, to muszę przyznać...
Ale ten cały Zayn zachowywał się brutalnie, nie chciałam tam dłużej siedzieć, ale wyjście na dwór nie było dobrym pomysłem po doświadczeniach z ostatniej imprezy na której byłam.
- Rose?-zapytał Zayn widząc moją twarz- Jesteś Rose, tak?
- Tak.-powiedziałam niepewnie.
'O co chodzi?' -myślałam.
- Harry czeka na ciebie.
- Gdzie?
- Nie wiem, pytał się mnie gdzie jesteś jakąś godzinę temu, potem go nie widziałem...- westchnął nalewając sobie piwa. - Lepiej go znajdź.
Pokiwałam głową i ruszyłam przez tłum w pomieszczeniu, szukałam w salonie, korytarzu, łazience... Nie zaglądałam do żadnej sypialni, nie chciałam nikomu przeszkadzać. Nigdzie go nie było, a mnie robiło się niedobrze, więc postanowiłam na chwilę wyjść z domu, po drodze sprawdziłam godzinę. Była 2.24. Zadzwoniłam po taksówkę i poszłam poczekać na ogródku, w spokoju, na ławce. Poza mną w ogrodzie była tylko jakaś całująca się para, ale nie przeszkadzała jej moja obecność. Nawet nie widziałam kim był chłopak, bo dziewczyna siedziała na nim okrakiem zasłaniając go całego. Z resztą, nie obchodziło mnie kto to był. Chciałam spokoju, chciałam położyć się w moim wygodnym, ciepłym łóżku i zasnąć. Zamknęłam oczy, nie wiem ile miałam je zamknięte,ale ktoś mnie szturchnął. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Harry'ego. Spojrzałam na ławkę obok, gdzie była para, ale nie było ich.
- Hej.- Harry posłał mi dziecinny uśmiech.
- Hej, która godzina?-zapytałam rozglądając się czy nie ma nigdzie mojej taksówki.
- 2.32, a co?-zapytał zdziwiony moim pytaniem.
Westchnęłam.
- Nic, czekam na taksówkę.
- Szukałem cię.-powiedział surowym tonem siadając obok mnie, czułam jak serce podchodzi mi do gardła, miałam ochotę zwymiotować.
- Wiem. Zayn mi powiedział, rozglądałam się za tobą, ale ciebie nie było więc...- mówiłam ciągle patrząc na podjazd, nie było mojej taksówki. Odwróciłam głowę by spojrzeć na Harry'ego, ledwo się odwróciłam, a zobaczyłam, że ma rozciętą wargę. Strasznie się o niego martwiłam, ale wiedziałam, że nie da mi wsiąść do samochodu, więc musiałam go spławić.- Czego mnie to nie dziwi?- zapytałam z głupim uśmiechem.- Wszyscy jesteście tacy sami, tylko bójki i nie powiem co wam w głowie...
Harry wydął wargi.
- Ja się nie biłem.- zaczął się śmiać.- Jakaś laska szła wkurzona i jak mnie zobaczyła to mi z całej siły przyjebała w twarz. Potem poszła.
- Umm... Nie chciałabym jej poznać.- uśmiechnęłam się.
- Ja też nie.- Harry zaczął się śmiać.
Szczerze to nie wierzyłam mu.
Nagle zza mnie wydobył się szmer, to była taksówka.
- Umm... Harry, moja taksówka przyjechała.- powiedziałam niepewnie.
- Co? Idziesz? -zdziwił się - Ale dopiero co cię znalazłem.
Oburzyłam się.
- Harry...- westchnęłam- Jest wpół do trzeciej, a ja jestem tu od ponad pięciu godzin, a ciebie przez ten czas nigdzie nie było, więc to nie moja wina. Teraz przyjechała moja taksówka i jadę do domu bo nie wiem czy się orientujesz, ale mamy szkołę, Harry.
Wstałam z ławki, kiedy się odwróciłam Harry złapał mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać, ale był zbyt silny... Powoli przyciągnął mnie do siebie.
- Co się z tobą dzieje, Rose?- zapytał tym swoim przerażającym tonem- Od kilku dni chodzisz po szkole jakaś taka zamglona, jakbyś długo płakała wcześniej...
Słysząc to moje oczy się zaszkliły a zaraz potem po moich policzkach popłynęło pięć łez.
- To nie twoja sprawa, Harry.- bąknęłam szybko.
- Może nie moja, ale chcę wiedzieć.
- Wiem, że jesteś przyzwyczajony do tego, że zawsze dostajesz czego chcesz, ale nie dziś, Harry.- powiedziałam wyrywając się z jego uścisku.
- Rose, jeśli będziesz chciała porozmawiać to przyjdź do mnie.
Pokiwałam głową na 'nie'.
- Nie ma takiej potrzeby.- powiedziałam krótko.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę taksówki. Kiedy byłam już obok Harry krzyknął:
- Rose!
Od razu się odwróciłam.
- Tak?
- Muszę przyznać, że wyglądasz pięknie.
Moją twarz oblał rumieniec, ale nie było go widać przez mój makijaż. Odwróciłam się i wsiadłam do taksówki.


***


Miałam 5 lekcji na 9.15 co nie było zbyt dobrą wiadomością, ale jakoś przeżyłam w tej szkole. Miałam trochę spokoju bo nie było Harry'ego. Nie wylądowałam też u dyrektorki, zamiast tego całe przerwy spędzałam w toalecie. Nawet nie wiem czemu... Jedna z nauczycielek kazała zrobić jakieś prace i gadała coś, że ocena z tego będzie stanowić 10% oceny końcowej. Oczywiście przydzieliła mnie do jakiejś grupy kujonów, sami zaproponowali, żebym sobie odpuściła i, że zrobią to sami. Nawet mnie to ucieszyło.
Do domu wróciłam przed czasem, bo nauczyciel się rozchorował i nie było ostatniej lekcji.
Ogólnie spoko.
Kiedy miałam otwierać drzwi usłyszałam głosy, cała rodzina się kłóciła. Na mój temat.
- Mamo!- krzyczała Brooklyn- Ona tam zeświruje! Ojciec i tak ma ją gdzieś!
Czułam jak po policzkach płyną mi łzy, to było straszne uczucie. Chciałam wiedzieć jak wyglądają ich prawdziwe zdania na ten temat, ale usłyszałam coś czego nie chciałam słyszeć. Za dużo...
- Dobrze!- krzyknęła mama -Więc co mam zrobić?! Tu nie ma miejsca! Mam usunąć ciążę?!
Życie stanęło mi przed oczami, gdyby to zrobiła... To by była moja wina.
- Oszalałaś?!- wrzasnął Sam.
- Lepiej będzie, Sam!- Brook znów stawiała na swoim -Chcesz, żeby ona miała przez ciebie złamane serce?!
Czułam, że zwracała się znów do mamy. W głosie mojej mamy słychać było głęboką desperację i, że płacze. Nie chciałam, żeby ktokolwiek płakał z mojej winy.
- N-Nie chcę. Ale mam zabić własne dziecko?!
- Wiesz, że tata ma nową dziewczynę?!- wrzasnęła Brooklyn, wtedy moje serce rozsypało się na miliony kawałeczków. Gdybym tam zamieszkała, to nie tylko byłabym dodatkowym ciężarem, ale bym też przeszkadzała. Miałam wrażenie, że przeszkadzam komuś swoim istnieniem już nie raz.
- Wiem!- krzyknęła mama, ale ostatecznie otworzyłam drzwi i cała zapłakana stanęłam przed nimi. Patrzyli na mnie zdziwieni i z poczuciem winy. Wiedzieli, że słyszałam.
- Wychodzę.- oznajmiłam krótko -Mamo, nawet się nie waż usuwać tej ciąży, jasne?
Mama pokiwała głową na 'tak'.
Pokiwałam głową nie wiedząc za bardzo co zrobić, nagle mi się przypomniało.
'Rose, jeśli będziesz chciała porozmawiać to przyjdź do mnie.'
Ten głos bębnił w mojej głowie.
Miałam wrażenie, że upadnę pod jego ciężarem, pod ciężarem tych słów. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innym.
Szybko wzięłam swoją kurtkę i wyszłam z domu. Całą drogę płakałam. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Sereny.
- Halo?-usłyszałam jej głos po drugiej stronie słuchawki.
- Cześć Serena, wiesz gdzie mieszka Harry?
- Harry...?
- Harry Styles?


***


Serena wiedziała gdzie mieszka, stałam pod jego domem cała zapłakana. Byłam załamana, stałam tam jak kołek czekając aż otworzy drzwi. W końcu jego wielka sylwetka pojawiła się w drzwiach. Szybko wytarłam łzy z policzka.
- Co ty tu robisz?- zapytał zdezorientowany.
- Mówiłeś...-wydukałam -Że jeśli będę chciała pogadać to mogę przyjść...
Nawet na niego nie patrzyłam, strasznie interesowała mnie podłoga. Byłam taka żałosna, nie zdziwiłabym się gdyby zatrzasnął przede mną drzwi.
- Mówiłem...-westchnął.
- To jakiś problem?- jego ton trochę mnie zaniepokoił- Właściwie to już mi przeszło i mogę iść gdzie indziej...
Starałam się być przekonująca, ale kiedy skończyłam mówić przeszła mną kolejna fala płaczu, ryknęłam wylewając z siebie kolejne łzy. To naprawdę było żałosne.
Harry pokazał mi rząd białych zębów w figlarnym uśmieszku. Tak bardzo go wtedy nienawidziłam, ale był jedyną osobą która mogła mnie wysłuchać. Która CHCIAŁA mnie wysłuchać.
Cofnął się trochę i otworzył szerzej drzwi.
- Wejdź.
Niepewnie postawiłam nogę na progu. Miał uroczy dom.
Pomógł mi zdjąć kurtkę, a ja oglądałam jego dom.
- Mieszkasz sam?- zapytałam w drodze do salonu.
- Tak.
Weszliśmy do sterylnie czystego pomieszczenia, od razu usiadłam na ogromnej kanapie. Szybko siadłam po turecku i byłam gotowa do rozmowy kiedy Harry siadał naprzeciwko mnie.
Zaraz potem po moich policzkach popłynęły łzy. byłam cała mokra.
- Co się stało, Rose?- zapytał patrząc na mnie ze współczuciem.
Pokręciłam głową, można było to zrozumieć jako wykręt, że nie chcę o tym rozmawiać, ale ja zastanawiałam się od czego zacząć. 
- Moi... rodzice się rozwiedli...- powiedziałam kiedy Harry uznał, że nic mu raczej nie powiem. Od razu przybrał poprzednią pozycję, słuchał mnie. Chciałam mówić więcej, dużo więcej, ale moje gardło było suche od płaczu, a oczy znów się zaszkliły.
Bardzo trudno było mi złapać oddech, chłopak zauważył to i przysunął się do mnie bliżej. Objął mnie ramieniem i zaczął gładzić po plecach. Pomogło mi to.
- To się zdarza...- powiedział spokojnie.
- Nie o to chodzi.-zaprzeczyłam cicho -Moja matka jest w ciąży...
Chciałam to powiedzieć jak najciszej, żeby nie usłyszał, ale mi nie wyszło i w rzeczywistości powiedziałam to dosyć głośno.
- Żartujesz, prawda?- Harry nie przestawał gładzić mnie po plecach. Dzięki temu fala płaczu nie wracała.
- ...A mój ojciec ma nową dziewczynę...- powiedziałam.
Harry spojrzał na mnie. 
Był zdziwiony, kto by nie był?
- Nie dziwię się, że ciężko ci jest być pośrodku czegoś takiego.-westchnął.
- Ale to nie wszystko.
- Jak to?
- W domu jest napięta atmosfera już kilka dni, wszyscy się kłócą, a ja dzisiaj słyszałam jak mama proponuje usunięcie ciąży.
Nawet gładzenie po plecach nie pomogło przy kolejnej fali płaczu która zalała mnie na dobre. Nie miałam siły na nic. Harry nie wiedział co ma zrobić. Czułam, że jeśli tak dalej będzie to się uduszę, siłą powstrzymałam płacz. 
- To pomaga, nie przestawaj.- powiedziałam do niego cicho, ale usłyszał i znów zaczął gładzić moje plecy, czułam się przy nim taka bezpieczna. Po chwili poczułam jak moja nienawiść do niego ze mnie wylatuje. Zaczynałam go lubić.
- Na dodatek moja siostra się na to zgodziła.- kontynuowałam mówienie. Płacz zamienił się w łkanie. Czułam jak Harry macha głową.
- Chodź tu.- powiedział po chwili. 
Nawet nie czekałam, od razu wtuliłam się w jego tors. On objął mnie czule, cicho płakałam aż mi przeszło, nie wiem ile czasu siedzieliśmy tak przytuleni, ale czas nie miał wtedy znaczenia, nawet najmniejszego. Kiedy przestałam puścił mnie i podniosłam głowę, spojrzałam na niego pierwszy raz, miał piękne oczy i patrzył na mnie nimi z zatroskaniem.
Nie wiem kiedy, ale po chwili wpiłam swoje usta w jego, szukałam pocieszenia, nie miałam zamiaru się z nim całować i wylądować w łóżku, pocieszenie, tylko. Nie oddał pocałunku, odskoczyłam od niego. Ręką dotknęłam ust nie rozumiejąc po co to zrobiłam.
- Przepraszam.- powiedziałam cicho wciąż skołowana całym zdarzeniem. Nawet nie zauważyłam jak się zbliżył i mnie pocałował. Byłam cała skołowana, więc oddałam pocałunek, był cudowny, ale kiedy się otrząsnęłam szybko go odepchnęłam.
- Zwariowałeś? Ja nie chcę.
- Sądząc po twoim poprzednim zachowaniu mogłem sądzić inaczej.
- Szukałam pocieszenia, nic więcej.
Pokiwał głową na 'tak'.
- Słyszałem, że chodziłaś z Reck'iem, czy jakoś tak...
- Rick'iem -poprawiłam go - Byliśmy parą niecały rok temu. To świnia, nie mam siły mówić o tym co mi zrobił.
Na samą myśl chciało mi się płakać, ale nie miałam już czym.
- A co ci zrobił?
- Nie wiem czy powinnam ci to mówić, wiemy o tym tylko ja i on.
- O czym?
Nagle rozjaśniło mi się w głowie. Nienawidziłam Rick'a i zrobiłabym wszystko, żeby tylko on tego nie popierał. 
- Cóż... straciłam z nim...cnotę.- powiedziałam niechętnie - Na imprezie, wszyscy to robili więc... Mówiłam mu, że mnie boli i, że nie chcę, ale on nie przestawał.
Łzy napłynęły mi do oczu. Harry widział, że walczę z samą sobą i, że jest to najbardziej bolesne wspomnienie jakie miałam.
- Już dobrze. Nie musisz mówić więcej.- powiedział przysuwając się do mnie, znów objął mnie ramieniem, nie chciałam przestać mówić, chciałam powiedzieć komuś czemu tak się zmieniłam, co mnie dręczy od prawie roku. Harry był tym kimś.
- Kiedy skończył powiedziałam mu, że nigdy więcej... i on...
- Co zrobił?
- Powiedział, że to koniec i wyszedł.
Znów zaczęłam płakać. Ale po chwili przestałam zdając sobie sprawę z tego jak już późno. Na zewnątrz było już ciemno. Błądziłam zdezorientowanym wzrokiem po pokoju szukając zegarka, nie znalazłam go.
- Zostaniesz na noc?- zapytał Harry.
- N-nie wiem- wyjąkałam niepewnie.
- Nie chcesz chyba wracać do domu?
Spojrzałam na niego. Wiedział jaka jest moja odpowiedź.
- Dobrze, zostanę.





                                                                       ~.~

                                                      !sprawdzona połowa!
i jak wam się podoba nowy rozdział?
pytajcie mnie na asku o co chcecie, a ja dzisiaj, dlatego, że mam dobry humor, dodaje wam wcześniej rozdział :*
Buźki ^^

Ask

Wiem, że niektórzy to czytają i chcą wiedzieć kiedy będzie następny rozdział, więc daję wam link do mojego aska gdzie możecie mnie pytać o co tylko chcecie
http://ask.fm/LoveIsNotSoSimple
mam nadzieję, że dowiem się ile osób mnie czyta XD
Buźki :*

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 8

-Kim!- krzyknęłam podchodząc w stronę mostu, oczywiście jako pierwszy zobaczył mnie Niall. Czemu zawsze jest tak, że kiedy się czegoś nie chce to się to otrzymuje?
Nigdy się nie dowiem...
Oczywiście sprintem ruszył w moją stronę lekko potykając się przy próbie wstania z podłoża.
Ruszyłam w jego stronę obojętnie, nie chciałam, żeby ktokolwiek zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Postanowiłam, że o przeprowadzce powiem im jakiś miesiąc przed, albo nawet jeszcze później, okrutne było ich okłamywać, ale wiem, że nie traktowaliby mnie tak jak wcześniej. To było oczywiste.
- Rose! Ja dzwoniłem i ...pisałem...- dyszał chłopak kiedy do mnie dobiegł. To nie była długa droga, ale on nie szkolił się w bieganiu...
Raczej w jedzeniu, ale o dziwo był szczupły.
Ten to ma dobrze...
Wyminęłam go.
- Nie będę z tobą gadać, Niall.- powiedziałam oschle, biedny nawet nie wiedział o co mi chodzi.
- A-Ale...- jąkał się.
- Żadne 'ale' Niall! Nie rozmawiam z tobą, wkurwiłeś mnie, solidnie tym razem.
Spojrzał na mnie jakby chciał zerknąć w moją duszę i sprawdzić o co mi chodzi, jakby to było możliwe. Nawet jakby miał taki dar to sprałabym go w środku i wyszłoby na to, że byłby poobijany i w ciele i w duszy.
- Jeśli chodzi o ten sernik, który przyniosłaś 2 tygodnie temu to... owszem zjadłem go...-zaczął mówić.
- Zjadłeś mój sernik?!-wypaliłam.
Z boku musiało to wyglądać komicznie, ale to był do cholery mój sernik.
A ja oskarżyłam o to Fred'a...
Bez słowa ruszyłam na most, nie chciało mi się gadać z Niall'em.
- O ja... czyli nie chodzi o sernik? To o co?- zapytał i ruszył za mną.- Rose! Co się stało? Co znowu przeskrobałem?- pytał, ale nie uzyskał odpowiedzi, znając go pewnie nawet się jej nie spodziewał...
Szybko dotarłam na miejsce., Kim podeszła do mnie i objęła mnie przyjaźnie jakby nie widziała mnie z rok. Całkiem zapomniałam, że olałam ich przez cały weekend...
- Wszystko w porządku?-zapytała opiekuńczo.
Nie.
-Tak.- odpowiedziałam z uśmiechem. Spojrzałam na Lola'ę, która chyba wiedziała, że kłamię, ale jakoś mało mnie to wtedy obchodziło. A szczerze... miałam to po prostu gdzieś.
- Czemu nie oddzwaniałaś?- zapytała, a mój wzrok przeniósł się na Niall'a, który wtedy wkroczył na miejsce.
- Obraziła się na mnie.- powiedział patrząc w moją stronę, szybko przeniosłam wzrok na Kim. Chciałam wypalić, ale... sama nie wiem. Nie chciałam? Chciałam, ale nie chciałam. Jak to dziwnie brzmi...
- Wiecie, że to on zjadł sernik?- zapytałam z uśmiechem resztę.
Niall spojrzał na mnie spojrzeniem 'jeszcze-cię-dorwę' tak jakby zjedzenie sernika było gorsze od zabicia kogoś, kogokolwiek. Śmiać mi się chciało z niego, jak z resztą zawsze. Nic nie poradzę na to, że Niall jest cudowny pod każdym względem, ale nie mogę go sobie wyobrazić jako kogoś innego jak tylko przyjaciela.
Fred'owi opadły ręce.
-Wiedziałem.-westchnął. - No wiedziałem...
Szczerze się zaśmiałam.
Haha.
Niall, Niall, Niall...
Stop!
Ja jestem fochnięta!
Spoliczkowałam się w duszy i podeszłam do Kim, która miała nie najlepszy najstrój, to nawet trochę dziwne i trochę do mnie nie pasujące, ale nie przejęłam się tym.
Czemu?
- Kim? Mam pytanie.-zaczęłam z uśmiechem, nie wiem czemu, ale pójście na tą imprezę sprawiało, że się uśmiechałam...
Dziwne...
Nie powinnam się uśmiechać, prawda?
- No mów.- odwzajemniła mój uśmiech, tyle, że ten jej był słodki i tak ciepły, że nie chciało się odchodzić, wcześniej tego nie widziałam, może Rick faktycznie ją kochał?
Może zakochał się w tym uśmiechu?
Bo był cudowny, taki jak śmiech Niall'a... No prawie.
- Jutro mój znajomy urządza imprezę...-zaczęłam- Może byś ze mną poszła, tak we dwie. Oni są w gangu, poznaliby nasz, co ty na to?
Spojrzała na mnie niepewnie.
- Wiesz co?-zaczęła- Po tym jak mnie olałaś to sama nie wiem...
- Kim, źle się czułam, nie mogłam wstać z łóżka, co ci miałam powiedzieć? -zajęczałam- Ledwie dawałam radę coś powiedzieć.
Kłamałam jak z nut, to wcale nie tak wyglądało.
Zagryzła wargę myśląc nad odpowiedzią.
- No dobra, z Rick'iem i tak się posprzeczaliśmy... Nie będzie chciał iść, możemy iść same.
Uśmiechnęłam się do niej tak jakby dotarły do mnie tylko słowa mówiące tak, a reszta jej wypowiedzi została zabrana przez wiatr, jakbym nie słyszała o kłótni z Rick'iem.
Zaczynałam siebie nie poznawać.
- Albo wiesz co?- rozpromieniła się.
- No?
- Może niech idą same dziewczyny? Weźmiemy jeszcze Lola'ę.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Obie byłyśmy całkiem zadowolone.
Dziwne. Jeśli chodzi o mnie.
- Świetnie!
Widziałam jak Robert patrzy na mnie i czułam jak jego wzrok mówi mi, że coś jest nie tak. Zamyśliłam się, o co mu chodziło? O ile wiem, wszyscy w paczce lubili się nie licząc mnie i Rick'a, ale nikt się nie dziwił.
Przeniosłam wzrok na Kim.
Chwilę potem poszłyśmy zapytać Lola'ę, która oczywiście też się zgodziła, nigdy nie uczestniczyłam w sytuacji, kiedy ona powiedziała stanowcze 'NIE'. Nigdy.
Mogła się wahać, coś wymyślać, ale zawsze jej ostateczną decyzją było zgodzenie się.
Rzadko stawiała opór.
Reszta dnia upłynęła mi na gadaniu o tym, że Fred pobił się z kimś z innego gangu i mamy już wrogów, mało mnie to interesowało szczerze mówiąc. Z Kim i Lola'ą umówiłyśmy się następnego dnia na zakupy, w czymś trzeba było iść na tą imprezę. Nie miałam zamiaru prosić mamę albo kogokolwiek o pieniądze, miałam jeszcze z poprzedniej pracy. Oczywiście zwolniono mnie za naganne zachowanie, rzuciłam się z pięściami na faceta, który klepnął mnie w tyłek. Złamałam mu rękę...
Cała ja...
Słońce zaszło kiedy postanowiliśmy już iść. Otulał mnie zimny wiatr, ale nie było mi zimno.
- O co ci chodziło?- usłyszałam głos Niall'a za sobą.
Kurwa!
Zapomniałam, że mieszka niedaleko mnie.
- W sprawie...?
- No właśnie! W jakiej sprawie, jesteś na mnie zła, a ja nawet nie wiem o co.
Ale on jest głupi, ale... Nawet lubię tą jego głupotę, jest... spoko.
- Ohh Niall...-westchnęłam.
- No co?
- Tak ciężko ci jest ruszyć dyńką? No pomyśl trochę.
Spojrzał na mnie gniewnie.
- Po prostu mi powiedz, dobra?
- To moja koleżanka, okej?!- wydusiłam -Serena to moja koleżanka!
Nagle jego spojrzenie zmieniło się na 'aha...'.
- Czyli chodzi ci o tę laskę?
- Nie, chodzi mi o ciebie, nie wierzę, że mogłeś zrobić coś takiego komukolwiek, a to, że wybrałeś ją, mnie akurat tylko rozwściecza, Niall. Potraktowałeś ją jak rzecz, wiesz? Ona myślała, że coś między wami jest, a ty ją tylko zaliczyłeś, teraz przez ciebie jest pośmiewiskiem w całej szkole. Nie wierzę, że ten Niall którego znałam był w stanie posunąć się tak daleko, nie wierzę. A może to nie byłeś ty? Co?
Jego usta utworzyły cienką kreskę, to był on.
- Świetnie, po prostu świetnie.- machnęłam rękami z dezaprobatą. - Bądź z siebie dumny, popisałeś się.
- Rose, byłem pijany...-powiedział w końcu.
Zaśmiałam się głośno.
- To cię nie usprawiedliwia.
Opuścił głowę.
Przed oczami miałam obraz mamy w takiej samej pozycji, wyglądali tak podobnie, że nawet mnie to przeraziło.
- Przestań!-syknęłam.
Spojrzał na mnie przestraszony. Naprawdę nie poznawałam siebie...
- Ale co?
Cofnęłam się przestraszona. W oddali widziałam Harry'ego.
- Nic, nic...-powiedziałam cicho.- Muszę już iść.
- Odbierzesz kiedy zadzwonię?- zapytał z nadzieją, kiwnęłam mu głową na 'tak'.
- Przeszło mi, ale nie rób tego więcej, dobra?
- Dobra.
Przytuliłam go niepewnie, Harry niebezpiecznie się zbliżał. Szybko ruszyłam w stronę domu. Nagle mój telefon zabrzęczał.


Od: Harry
" Nie zmieniłaś zdania co do imprezy? Chyba widziałem cię na ulicy, może coś mi się roi...
H.:* "


Pospiesznie weszłam do domu. Nie rozmawiałam z nikim tylko od razu wbiegłam do pokoju i odpisałam.


Do: Harry
" Nie zmieniłam zdania. Może coś ci się roi..."


***


Weszłam do więzienia (czyt. 'szkoła'), wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Zapewne dlatego, że wiedzieli iż należę do nowego 'niebezpiecznego' gangu... Patrzyłam im wszystkim w oczy, a oni uciekali wzrokiem. Bali się. Ale ja też bym się bała... albo nie. Sereny nie było w szkole, nie wiem czemu. Na każdej lekcji Harry siedział ze mną, ale nie mam ochoty o tym mówić. W sumie to tylko próbował mnie wkurzyć kładąc mi rękę na kolano, nawet mu się udało... Przez to, że się na niego wydarłam czekała mnie kolejna rozmowa z dyrektorką. Jestem wybuchowa, nic na to nie poradzę...

Potem czekał mnie wir zakupów z Kim i Lola'ą.
- Rose! Chodź no !-zawołała Kim z drugiego końca sklepu. Ja ledwo tam weszłam, a ona już mi coś znalazła, shopping t jej ulubiony sport... Niechętnie podeszłam do niej, ale kiedy pokazała mi sukienkę po prostu mnie zatkało... Wiedziałam, że jest szyta na mnie.
Chodzi o sukienkę, tak wyglądała, zdjęcie Rose macie w szablonie :).

Tak jak myślałam sukienka była idealna, pasowała jak ulał. Na co miałam czekać? Kupiłam ją.
Lola spojrzała na mnie wydymając wargę.
- Będziesz najładniejszą dziewczyną na tej imprezie...- westchnęła.
- Co cię tak smuci?- zapytałam z uśmiechem wynosząc torbę z zakupem ze sklepu. Nie miałam zamiaru siedzieć tam z nimi dalej, zakupy to nie mój żywioł. Powiedziałam im to, oczywiście zrozumiały. Mam wspaniałe przyjaciółki. Ruszyłam do domu z podnieceniem.

*Wieczór*
Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze, wyglądałam pięknie. Szybko zbiegłam na dół na dźwięk dzwonka. Czułam jak wzrok Sam'a wypala we mnie dziurę. Otworzyłam drzwi mimo tego, a tam pojawił się Niall.
- Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona. Uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi.
- Kim mnie zaprosiła.
No tak! Mogłam to przewidzieć.
- Gdzie ty się wybierasz?- usłyszałam jak tuż za mną mama wchodzi do przedpokoju. Czułam jak podłoże zawala się pode mną, co jeśli nie godzi się na wyjście?
'Ostatnio pozwoliła...'- jedna myśl trzymała mnie jeszcze w pozycji stojącej. Martwiłam się tak tym wyjściem bo nie chciałam wyjść przed Harry'm na snobkę.
Niepewnie się odwróciłam, mama zaniemówiła zakrywając rękami twarz. Pojedyncza łza popłynęła po jej twarzy tworząc tym małą, mokrą ścieżkę na jej policzku.
- Kochanie...-westchnęła - Wyglądasz pięknie. Idź.
- Ale...-chciałam coś powiedzieć, zachowanie mojej mamy mnie zdziwiło. Jakby nie była sobą, tak samo jak ja w ostatnich dniach.
- Cicho bądź.- mama zaśmiała się tym samym rozśmieszając stojącego w drzwiach Niall'a.- Będziesz najśliczniejszą dziewczyną więc idź. A swoją drogą to gdzie ta impreza?
- U takiego Zayn'a proszę pani.- powiedział Niall z uśmiechem.
Mama wydęła wargi.
- Nie znam... kto to?
- Taki wytatuowany, obkolczykowany i niebezpieczny facet mamo.- powiedziałam z uśmiechem. Mama puściła mi spojrzenie 'bardzo-śmieszne' i zapytała:
- Masz jakieś pieniądze? Na taksówkę?
- Mam mamo.- odpowiedziałam pospiesznie.
- Dobra...-westchnęła-Idź na ten bal i bądź najpiękniejszą księżniczką, zrozumiano?
- Tak, mamo.- zaśmiałam się- Taki jest mój cel.
Niall pociągnął mnie za rękę dając znać, że musimy wychodzić. Spojrzałam jeszcze raz na mamę, była udręczona, pewnie normalnie by mnie nie puściła, ale może obwiniała się, że mnie nie będzie w domu już niedługo?
Nie wiem...
Na prawdę.
- To do później.-uśmiechnęłam się do mamy i Sam'a, a potem wyszłam razem z Niall'em.
Wsiadłam do samochodu gdzie czekały już Kim, Lola i Liam.
- Co ty tu robisz?- syknęłam do Liam'a.
Wzruszył rękami.
- Lola mnie zaprosiła.
Spojrzałam na Lola'ę, a potem jeszcze raz na Niall'a, który już wyjechał z podjazdu.
- No co?- zapytał- Jego zaprosiła Lola, a mnie Kim.
Pięknie...




-------------------------------------
Podoba się rozdział?? Przepraszam, że długo nie było, ale nie miałam weny, no ale macie teraz troszkę dłuższy rozdział.
Proszę niech każdy kto czyta skomentuje, nie wiem ile osób czyta na bieżąco, a chciałabym wiedzieć ile mniej więcej.
Następny rozdział nie pojawi się raczej przed wtorkiem bo na weekend jadę do zakopanego.
Buziaki :*

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 7

Przez cały weekend nie rozmawiałam z nikim.
Prawie...
Zadzwoniłam tylko do Sereny, żeby zapytać jak się trzyma, ale nie miała czasu na rozmowę. Upewniła mnie tylko, że wszystko z nią już w porządku.
Nie wierzyłam jej, nie zabrzmiała zbyt przekonująco. Ale... nie dziwiłam się, sama też bym skłamała.


***

Poniedziałek.
Lekcje zaczynały się o 9, nie żebym się z tego cieszyła, ale w domu atmosfera napięta była od mojego powrotu.
Cieszyłam się z tego, że w końcu miałam dobry pretekst by wyjść jak najwcześniej z tego wariatkowa.
Chyba pierwszy raz cieszyłam się z tego, że idę do szkoły, przynajmniej w tym roku był to pierwszy raz. Szkoda tylko, że mój 'prześladowca' chodził ze mną do szkoły. I miał ze mną niektóre lekcje. Chciałam z nim pogadać, a właściwie zapytać go skąd wziął mój numer.
Tyle...
Nie mogłam nic poradzić na to, że ciągle wyglądałam jak zbity pies. Było po mnie widać, że płakałam, ale nie chciałam tego ukrywać. To ludzka sprawa, że każdy płacze i nie trzeba było się tego wstydzić.
Miałam co do tego plan.
Chciałam wyglądać na skrzywdzoną, złą i zapłakaną dziewczynę.
Zrobiłam sobie mocny makijaż, założyłam czarne rurki z kieszeniami z tyłu, białą bluzkę na szerokich ramiączkach, ulubioną czarną, kurtkę ze skóry ze złotymi naszyciami. Wyglądało to groźnie, tak jak chciałam. Włosy rozpuściłam i lekko pofalowałam, żeby zakryły mi kawałek twarzy. Założyłam jeszcze glany i byłam gotowa.
'Niech wszyscy wiedzą, że mnie skrzywdzono'- myślałam.

***

Weszłam do szkoły, oczywiście wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
Patrzyłam na wszystkich wrogo, ale cieszyłam się z tego, że tylko głupi będzie chciał teraz ze mną rozmawiać. Wiedziałam, że w ciągu jednego dnia będę na ustach wszystkich. Cieszyła mnie jeszcze jedna rzecz związana z moim przemienieniem się.
Cieszyło mnie, że ludzie szybko zapomną o tym co stało się z Sereną, a zajmą się mną, czyli nową 'sensacją'. Chciałam jej pomóc.
Byłam na dobrej drodze.
Zanim się zorientowałam Rena (tak mówię na Serenę) podbiegła do mnie. Wyglądała jakby nic się nie stało, podziwiałam ją za to.
- Jak ty wyglądasz?!- krzyknęła do mnie szeptem.
- Za mało pretensjonalnie?- zapytałam z uśmiechem. -Powinnaś się cieszyć, może twoja wpadka zejdzie im z ust, nareszcie.
Spojrzała na mnie z wdzięcznością.
- To dla mnie ? Żeby przestali o mnie mówić?- zapytała z zaszklonymi oczami.
- Tak.- skłamałam. To nie było tylko dla niej, ale była też powodem mojego ubioru, i to jednym z ważniejszych.
Przyjrzała mi się dokładnie i spytała:
- Ty płakałaś?
- Kilka razy, nie chcę o tym mówić. Co masz teraz?- zmieniłam temat, nie chciałam zawracać jej głowy moimi problemami, miała swoje. Wystarczały, żeby była pośmiewiskiem szkoły.
- Fizykę, a ty?
- Angielski.
Przygryzła wargę jakby coś ja dręczyło.
- Co jest?- zapytałam.
- Kojarzysz Styles'a ?-zapytała.
- Każdy go kojarzy, o co chodzi?
- Czy to prawda, że odwiózł cię do domu? Nie chcę cię martwić, ale chyba chce cię zaliczyć. To w jego stylu. Zrobił tak z Ramona'ą i Katie. -powiedziała cicho, żeby nikt nie usłyszał.
- Padało, a ja szłam sama. Tylko obok przejechał, zaproponował, że mnie podwiezie. Co miałam zrobić?
- Nie zgodzić się.
- A myślisz, że co zrobiłam? Stał w miejscu dopóki się nie zgodziłam, zrobiłam to dla świętego spokoju. Z resztą, nie ma więcej podstaw na to żeby chciał mnie... no wiesz...
- Jest, Rose. Jest...
- Jak to?
- Przepisał się do twojej grupy na większości zajęć.
Zmiękły mi kolana.
Nie wierzyłam w to co słyszę.
- Na większości?
- Tam, gdzie były miejsca. Nie wiem czy to prawda, ale tak mówią.
- Na angielskim połowa miejsc jest wolna Rena. Ja siedzę sama, a jak usiądzie obok?

***

Weszłam do klasy. Specjalnie się spóźniłam, żeby nie wybrać miejsca obok Harry'ego.
Na moje szczęście tego nie przewidział. Usiadłam w ostatniej ławce psując tym humor 'fajnym' osobom którzy zawsze tam siedzieli i gadali jak najęci.
Sądząc po moim wyglądzie postanowili sobie odpuścić rozmowy ze mną dotyczącej zmiany mojego miejsca.
Wiedzieli, że nic to nie da...
Harry patrzył na mnie z lekkim uśmieszkiem, był mile zaskoczony co dał mi do zrozumienia.
Chciałam mu odpowiedzieć również się uśmiechając, ale moje myśli krążyły bez przerwy w koło mojej przeprowadzki za kilka miesięcy do taty, którego nigdy nie interesowałam za bardzo. Nie wiem czy to prawda, ale nie okazywał mi tego, że mnie kocha. Może jestem surowa, ale dziecko powinno wiedzieć, że rodzic go kocha, mam rację?
Mój wzrok zjechał na dół jego krzesła z miną 'smutno-mi'.
Nic na to nie zrobił, nie odezwał się, nie przejął, nie uśmiechnął. Po prostu się odwrócił i zaczął słuchać nauczyciela.
Postanowiłam zrobić to samo, okazało się, że byłam głucha na to co mówił nauczyciel. Nic nie słyszałam, a mówił coś do mnie.
Dziwne...
-...Więc na czym skończyłem?-zapytał- Ach tak! Więc ja muszę wyjść i nie będzie mnie dość długo, co chcecie robić? Przeanalizowanie tematu, pisanie wypracowania...
- Film.- przerwał mu jeden z uczniów, jeśli się nie mylę był to Zayn, dobry kumpel Harry'ego i jego całego gangu, dziwne siedzieć w klasie z tyloma niebezpiecznymi typami.
Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, z resztą, też wolałam obejrzeć film.
- Film?- powtórzył nauczyciel.
- Tak to się wymawia.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać razem z resztą klasy, nie było to błyskotliwe, ale wtedy wydawało się być zabawne i nawet na miejscu sądząc po tym, że nawet nauczyciel zaczął się śmiać.
- Dobrze, ale jaki?
- Zakonnicę.- wtrącił Harry.
Nie...
Nie, nie, nie...
Tylko nie horror, wszystko tylko nie horror, wolę oglądać filmy tego typu sama i krzyczeć do telewizora, żeby przestał mnie straszyć niż dać po sobie poznać, że się boję w klasie na lekcji.
- A co to?
- Taka komedia.- uśmiechnął się Zayn.
- Dobrze, włączcie ten film, a ja idę.
Nie!
Zaczęłam krzyczeć w głębi duszy.
Niech pan nie idzie, ja nie chcę!
Jednak zanim coś zrobiłam nauczyciel zniknął z mojego pola widzenia.
Ja i moje szczęście...


***


Połowa lekcji. Myślałam, że będę przerażona , ale było nawet spoko kiedy nie patrzyłam na film.  Zanurzałam się w marzeniach i wyobrażałam jak z bratem albo siostrą, którą mama urodzi za prawie rok bawię się, ale wątpiłam w to, że będę się widywać z przyszłym rodzeństwem częściej niż 2 razy w roku.
Na samą myśl było mi smutno.
Dziwne uczucie, wtedy widywałam się z rodzeństwem codziennie, ale to już nigdy nie miało wrócić...
Słyszałam odgłosy filmu, ale nie interesował mnie, za bardzo pochłonięta byłam rozmyślaniem nad przyszłością.
Poczułam szturchnięcie.
Jedno...
...Drugie...
...Trzecie...
Przebudziłam się. Spojrzałam w bok, wszyscy którzy siedzieli z tyłu byli na przodzie i oglądali z resztą film, a ja jako ostatnia siedziałam na samym tyle, właściwie nie ostatnia bo obok siedział ON.
Harry...
To była jedna z najgorszych rzeczy jakie mnie spotkały w życiu, chodziło mi ogólnie o jego osobę.
- Sprytna jesteś, ale to był ostatni raz kiedy mnie przechytrzyłaś. -powiedział tym przerażającym tonem.
- D-Daj mi spokój...- wyjąkałam ze strachem. Byłabym bardziej pewna siebie gdyby nie moje kłopoty rodzinne i odgłosy horroru otulające moje uszy.
Harry przysunął się do mnie na krześle na co ja odpowiedziałam cofnięciem się. Złapał mnie za nadgarstek, dość mocno, bo cicho jęknęłam. Powoli zaczął się znów przysuwać, ale zatrzymał się kiedy mogłam słyszeć już jego oddech, nie miałam wątpliwości, że on słyszał jak mocno bije moje serce. Patrzył na mnie, ale zaraz potem przeniósł wzrok na moją rękę i odsłonił nadgarstek gdzie był jeszcze ledwo widoczny siniak, gdyby ktoś go nie szukał, nie zobaczyłby go. Miałam szczęście, że tak szybko schodziły...
- Ładnie dziś wyglądasz.- wyszeptał mi do ucha, moją twarz oblał nikły rumieniec, a po ciele przeszła gęsia skórka, to było miłe uczucie czuć jak policzki mimowolnie są coraz cieplejsze. Harry tego nie zauważył.
- Ale to nie jest twój styl, wyglądasz za... groźnie.
Co?!
To był mój styl!
- Nie będziesz mi mówić jak mam się ubierać.- powiedziałam pewna siebie, ale wciąż pokazywałam mu skruchę, nie przejął się za bardzo tym co powiedziałam.
Położył swoją dłoń na moim kolanie, zaśmiał się kiedy ją zepchnęłam. Musiałam go rozbawić swoim oburzeniem na jego czyn.
- Jutro impreza u Zayn'a. Byłoby miło gdybyś przyszła.- powiedział cicho, sama nie wiem jak to się stało, ale...
- Będę. -zgodziłam się. Nie miałam wtedy nad sobą kontroli, przecież dziewczyna nie powinna godzić się chodzić na imprezy ze swoim prześladowcą. Sama nie wiem, może zgodziłam się żeby nie siedzieć w domu? Nie miałam zielonego pojęcia czemu powiedziałam 'TAK' chociaż każda część mojego ciała kazała mówić 'NIE'.
Zagadka.
Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
- Skąd masz mój numer?- zapytałam cicho nie chcąc żeby ktokolwiek nas usłyszał.
- Wiem więcej niż ci się wydaje. -powiedział tajemniczo, po moim ciele przeszedł dreszcz na jego tajemniczy ton, ale mimowolnie uśmiechnęłam się.
Why?!
Czemu to zrobiłam? Cieszyłam się z tego, że nie będę mieć spokoju?
Jego czoło stykało się z moim, oboje uśmiechaliśmy się.
Zadzwonił dzwonek, na jego dźwięk odskoczyłam od niego błyskawicznie. Na moje szczęście nikt nas nie zauważył, wszyscy wydali z siebie jęk niezadowolenia i powolnie wstali z miejsc. Jeśli się nie mylę Louis wyłączył film i zaraz potem razem z Harry'm opuścili klasę.
- Ehh...Rose- Harry odwrócił się do mnie - Ślicznie dziś wyglądasz. Pasuje do ciebie ten styl.
Puścił mi zmieszany uśmiech jakby to co powiedział miało go ośmieszyć, ale cieszy się z tego, że to słyszałam.
Siedziałam dalej oniemiała próbując się pozbierać. Obiecałam mu, że przyjdę na tą imprezę.
Na pewno nie poszłabym na nią sama. Wątpiłam żeby Serena chciała ze mną pójść po tym co spotkało ją po ostatniej imprezie.
Potrzebowałam kogoś kto lubił imprezować...
Kim! Tylko ona nadawała się do tego zadania!
Ale... Zaraz...
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że Harry powiedział, że JA wyglądam 'ślicznie'.


---------------------------------------------------------------
Przepraszam za opóźnienie, ale jakoś tak wyszło, że nocowałam u koleżanki która nie ma chwilowo internetu, nie miałam jak dodać rozdziału. Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
Następny rozdział będę starała się dodać jak najszybciej żeby wam to odpokutować.
Do następnego ;)