sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 7

Przez cały weekend nie rozmawiałam z nikim.
Prawie...
Zadzwoniłam tylko do Sereny, żeby zapytać jak się trzyma, ale nie miała czasu na rozmowę. Upewniła mnie tylko, że wszystko z nią już w porządku.
Nie wierzyłam jej, nie zabrzmiała zbyt przekonująco. Ale... nie dziwiłam się, sama też bym skłamała.


***

Poniedziałek.
Lekcje zaczynały się o 9, nie żebym się z tego cieszyła, ale w domu atmosfera napięta była od mojego powrotu.
Cieszyłam się z tego, że w końcu miałam dobry pretekst by wyjść jak najwcześniej z tego wariatkowa.
Chyba pierwszy raz cieszyłam się z tego, że idę do szkoły, przynajmniej w tym roku był to pierwszy raz. Szkoda tylko, że mój 'prześladowca' chodził ze mną do szkoły. I miał ze mną niektóre lekcje. Chciałam z nim pogadać, a właściwie zapytać go skąd wziął mój numer.
Tyle...
Nie mogłam nic poradzić na to, że ciągle wyglądałam jak zbity pies. Było po mnie widać, że płakałam, ale nie chciałam tego ukrywać. To ludzka sprawa, że każdy płacze i nie trzeba było się tego wstydzić.
Miałam co do tego plan.
Chciałam wyglądać na skrzywdzoną, złą i zapłakaną dziewczynę.
Zrobiłam sobie mocny makijaż, założyłam czarne rurki z kieszeniami z tyłu, białą bluzkę na szerokich ramiączkach, ulubioną czarną, kurtkę ze skóry ze złotymi naszyciami. Wyglądało to groźnie, tak jak chciałam. Włosy rozpuściłam i lekko pofalowałam, żeby zakryły mi kawałek twarzy. Założyłam jeszcze glany i byłam gotowa.
'Niech wszyscy wiedzą, że mnie skrzywdzono'- myślałam.

***

Weszłam do szkoły, oczywiście wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
Patrzyłam na wszystkich wrogo, ale cieszyłam się z tego, że tylko głupi będzie chciał teraz ze mną rozmawiać. Wiedziałam, że w ciągu jednego dnia będę na ustach wszystkich. Cieszyła mnie jeszcze jedna rzecz związana z moim przemienieniem się.
Cieszyło mnie, że ludzie szybko zapomną o tym co stało się z Sereną, a zajmą się mną, czyli nową 'sensacją'. Chciałam jej pomóc.
Byłam na dobrej drodze.
Zanim się zorientowałam Rena (tak mówię na Serenę) podbiegła do mnie. Wyglądała jakby nic się nie stało, podziwiałam ją za to.
- Jak ty wyglądasz?!- krzyknęła do mnie szeptem.
- Za mało pretensjonalnie?- zapytałam z uśmiechem. -Powinnaś się cieszyć, może twoja wpadka zejdzie im z ust, nareszcie.
Spojrzała na mnie z wdzięcznością.
- To dla mnie ? Żeby przestali o mnie mówić?- zapytała z zaszklonymi oczami.
- Tak.- skłamałam. To nie było tylko dla niej, ale była też powodem mojego ubioru, i to jednym z ważniejszych.
Przyjrzała mi się dokładnie i spytała:
- Ty płakałaś?
- Kilka razy, nie chcę o tym mówić. Co masz teraz?- zmieniłam temat, nie chciałam zawracać jej głowy moimi problemami, miała swoje. Wystarczały, żeby była pośmiewiskiem szkoły.
- Fizykę, a ty?
- Angielski.
Przygryzła wargę jakby coś ja dręczyło.
- Co jest?- zapytałam.
- Kojarzysz Styles'a ?-zapytała.
- Każdy go kojarzy, o co chodzi?
- Czy to prawda, że odwiózł cię do domu? Nie chcę cię martwić, ale chyba chce cię zaliczyć. To w jego stylu. Zrobił tak z Ramona'ą i Katie. -powiedziała cicho, żeby nikt nie usłyszał.
- Padało, a ja szłam sama. Tylko obok przejechał, zaproponował, że mnie podwiezie. Co miałam zrobić?
- Nie zgodzić się.
- A myślisz, że co zrobiłam? Stał w miejscu dopóki się nie zgodziłam, zrobiłam to dla świętego spokoju. Z resztą, nie ma więcej podstaw na to żeby chciał mnie... no wiesz...
- Jest, Rose. Jest...
- Jak to?
- Przepisał się do twojej grupy na większości zajęć.
Zmiękły mi kolana.
Nie wierzyłam w to co słyszę.
- Na większości?
- Tam, gdzie były miejsca. Nie wiem czy to prawda, ale tak mówią.
- Na angielskim połowa miejsc jest wolna Rena. Ja siedzę sama, a jak usiądzie obok?

***

Weszłam do klasy. Specjalnie się spóźniłam, żeby nie wybrać miejsca obok Harry'ego.
Na moje szczęście tego nie przewidział. Usiadłam w ostatniej ławce psując tym humor 'fajnym' osobom którzy zawsze tam siedzieli i gadali jak najęci.
Sądząc po moim wyglądzie postanowili sobie odpuścić rozmowy ze mną dotyczącej zmiany mojego miejsca.
Wiedzieli, że nic to nie da...
Harry patrzył na mnie z lekkim uśmieszkiem, był mile zaskoczony co dał mi do zrozumienia.
Chciałam mu odpowiedzieć również się uśmiechając, ale moje myśli krążyły bez przerwy w koło mojej przeprowadzki za kilka miesięcy do taty, którego nigdy nie interesowałam za bardzo. Nie wiem czy to prawda, ale nie okazywał mi tego, że mnie kocha. Może jestem surowa, ale dziecko powinno wiedzieć, że rodzic go kocha, mam rację?
Mój wzrok zjechał na dół jego krzesła z miną 'smutno-mi'.
Nic na to nie zrobił, nie odezwał się, nie przejął, nie uśmiechnął. Po prostu się odwrócił i zaczął słuchać nauczyciela.
Postanowiłam zrobić to samo, okazało się, że byłam głucha na to co mówił nauczyciel. Nic nie słyszałam, a mówił coś do mnie.
Dziwne...
-...Więc na czym skończyłem?-zapytał- Ach tak! Więc ja muszę wyjść i nie będzie mnie dość długo, co chcecie robić? Przeanalizowanie tematu, pisanie wypracowania...
- Film.- przerwał mu jeden z uczniów, jeśli się nie mylę był to Zayn, dobry kumpel Harry'ego i jego całego gangu, dziwne siedzieć w klasie z tyloma niebezpiecznymi typami.
Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, z resztą, też wolałam obejrzeć film.
- Film?- powtórzył nauczyciel.
- Tak to się wymawia.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać razem z resztą klasy, nie było to błyskotliwe, ale wtedy wydawało się być zabawne i nawet na miejscu sądząc po tym, że nawet nauczyciel zaczął się śmiać.
- Dobrze, ale jaki?
- Zakonnicę.- wtrącił Harry.
Nie...
Nie, nie, nie...
Tylko nie horror, wszystko tylko nie horror, wolę oglądać filmy tego typu sama i krzyczeć do telewizora, żeby przestał mnie straszyć niż dać po sobie poznać, że się boję w klasie na lekcji.
- A co to?
- Taka komedia.- uśmiechnął się Zayn.
- Dobrze, włączcie ten film, a ja idę.
Nie!
Zaczęłam krzyczeć w głębi duszy.
Niech pan nie idzie, ja nie chcę!
Jednak zanim coś zrobiłam nauczyciel zniknął z mojego pola widzenia.
Ja i moje szczęście...


***


Połowa lekcji. Myślałam, że będę przerażona , ale było nawet spoko kiedy nie patrzyłam na film.  Zanurzałam się w marzeniach i wyobrażałam jak z bratem albo siostrą, którą mama urodzi za prawie rok bawię się, ale wątpiłam w to, że będę się widywać z przyszłym rodzeństwem częściej niż 2 razy w roku.
Na samą myśl było mi smutno.
Dziwne uczucie, wtedy widywałam się z rodzeństwem codziennie, ale to już nigdy nie miało wrócić...
Słyszałam odgłosy filmu, ale nie interesował mnie, za bardzo pochłonięta byłam rozmyślaniem nad przyszłością.
Poczułam szturchnięcie.
Jedno...
...Drugie...
...Trzecie...
Przebudziłam się. Spojrzałam w bok, wszyscy którzy siedzieli z tyłu byli na przodzie i oglądali z resztą film, a ja jako ostatnia siedziałam na samym tyle, właściwie nie ostatnia bo obok siedział ON.
Harry...
To była jedna z najgorszych rzeczy jakie mnie spotkały w życiu, chodziło mi ogólnie o jego osobę.
- Sprytna jesteś, ale to był ostatni raz kiedy mnie przechytrzyłaś. -powiedział tym przerażającym tonem.
- D-Daj mi spokój...- wyjąkałam ze strachem. Byłabym bardziej pewna siebie gdyby nie moje kłopoty rodzinne i odgłosy horroru otulające moje uszy.
Harry przysunął się do mnie na krześle na co ja odpowiedziałam cofnięciem się. Złapał mnie za nadgarstek, dość mocno, bo cicho jęknęłam. Powoli zaczął się znów przysuwać, ale zatrzymał się kiedy mogłam słyszeć już jego oddech, nie miałam wątpliwości, że on słyszał jak mocno bije moje serce. Patrzył na mnie, ale zaraz potem przeniósł wzrok na moją rękę i odsłonił nadgarstek gdzie był jeszcze ledwo widoczny siniak, gdyby ktoś go nie szukał, nie zobaczyłby go. Miałam szczęście, że tak szybko schodziły...
- Ładnie dziś wyglądasz.- wyszeptał mi do ucha, moją twarz oblał nikły rumieniec, a po ciele przeszła gęsia skórka, to było miłe uczucie czuć jak policzki mimowolnie są coraz cieplejsze. Harry tego nie zauważył.
- Ale to nie jest twój styl, wyglądasz za... groźnie.
Co?!
To był mój styl!
- Nie będziesz mi mówić jak mam się ubierać.- powiedziałam pewna siebie, ale wciąż pokazywałam mu skruchę, nie przejął się za bardzo tym co powiedziałam.
Położył swoją dłoń na moim kolanie, zaśmiał się kiedy ją zepchnęłam. Musiałam go rozbawić swoim oburzeniem na jego czyn.
- Jutro impreza u Zayn'a. Byłoby miło gdybyś przyszła.- powiedział cicho, sama nie wiem jak to się stało, ale...
- Będę. -zgodziłam się. Nie miałam wtedy nad sobą kontroli, przecież dziewczyna nie powinna godzić się chodzić na imprezy ze swoim prześladowcą. Sama nie wiem, może zgodziłam się żeby nie siedzieć w domu? Nie miałam zielonego pojęcia czemu powiedziałam 'TAK' chociaż każda część mojego ciała kazała mówić 'NIE'.
Zagadka.
Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
- Skąd masz mój numer?- zapytałam cicho nie chcąc żeby ktokolwiek nas usłyszał.
- Wiem więcej niż ci się wydaje. -powiedział tajemniczo, po moim ciele przeszedł dreszcz na jego tajemniczy ton, ale mimowolnie uśmiechnęłam się.
Why?!
Czemu to zrobiłam? Cieszyłam się z tego, że nie będę mieć spokoju?
Jego czoło stykało się z moim, oboje uśmiechaliśmy się.
Zadzwonił dzwonek, na jego dźwięk odskoczyłam od niego błyskawicznie. Na moje szczęście nikt nas nie zauważył, wszyscy wydali z siebie jęk niezadowolenia i powolnie wstali z miejsc. Jeśli się nie mylę Louis wyłączył film i zaraz potem razem z Harry'm opuścili klasę.
- Ehh...Rose- Harry odwrócił się do mnie - Ślicznie dziś wyglądasz. Pasuje do ciebie ten styl.
Puścił mi zmieszany uśmiech jakby to co powiedział miało go ośmieszyć, ale cieszy się z tego, że to słyszałam.
Siedziałam dalej oniemiała próbując się pozbierać. Obiecałam mu, że przyjdę na tą imprezę.
Na pewno nie poszłabym na nią sama. Wątpiłam żeby Serena chciała ze mną pójść po tym co spotkało ją po ostatniej imprezie.
Potrzebowałam kogoś kto lubił imprezować...
Kim! Tylko ona nadawała się do tego zadania!
Ale... Zaraz...
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że Harry powiedział, że JA wyglądam 'ślicznie'.


---------------------------------------------------------------
Przepraszam za opóźnienie, ale jakoś tak wyszło, że nocowałam u koleżanki która nie ma chwilowo internetu, nie miałam jak dodać rozdziału. Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
Następny rozdział będę starała się dodać jak najszybciej żeby wam to odpokutować.
Do następnego ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz