środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 9

Weszłam do średniej wielkości domu, nie było tam jeszcze aż tak dużo ludzi jak myślałam, że będzie. Ale c'mon ! To impreza u Zayn'a ! Kto by nie przyszedł?
Kim, Lola, Liam i Niall stanęli po chwili obok mnie i wszyscy razem ruszyliśmy do kuchni się czegoś napić. W moim przypadku był to akurat kieliszek wódki, tylko, nie zamierzałam pić więcej. Kiedy Niall nalewał sobie już trzeci kieliszek rzuciłam mu spojrzenie 'nawet-się-nie-waż' po czym wyrwałam mu go z ręki, a zawartość wylałam na podłogę.
-Ej!- Niall jęknął.
- Zapomniałeś, Niall? Ty dzisiaj nie pijesz, nie chcemy kolejnej wpadki, dobra? -zapytałam z niemiłym uśmieszkiem na co Niall tylko kiwnął głową.
-Ehh... Nie wiem jak wy, ale ja tu przyszłam potańczyć.- odezwała się Kim patrząc na Niall'a.- Więc Niall... Zechcesz mi towarzyszyć?
- Wiesz Kim...- Niall potarł ręką o kark z niepewnością- Ja sobie dzisiaj odpuszczę tańczenie, poproś Liam'a.
Wszyscy oprócz Kim wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Oszalałeś?! Mam tańczyć z własnym bratem?- Kim była oburzona.
- Przyrodnim.- poprawił ją Liam.
- Nie ważne.-dziewczyna machnęła na niego ręką.
Zaśmiałam się. Po chwili podszedł do nas jeden ze świty Harry'ego, Louis.
- Podoba się impreza?-zapytał siadając na blacie tuż obok mnie, nie zwróciłam na to uwagi. Kim spojrzała na niego oszołomiona. 'Zamknij-się' mówiło jej spojrzenie.
- Muzyka taka sobie i nie ma z kim tańczyć...-westchnęła głośno.
Zaczęłam się śmiać i wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Żartujesz nie?-zapytałam z uśmiechem.- Przecież leci twój ulubiony kawałek.
Kim posłała mi spojrzenie 'zabije-cie' i spojrzała na Louis'a. Ten uśmiechał się cały czas, zeskoczył ze stołu, złapał Kim za rękę i pociągnął do salonu.
- Dokąd to?-zapytał Liam, sama byłam oszołomiona tym co stało się nagle. Po prostu ją złapał i wyszedł. Liam martwił się o siostrę, też bym się martwiła, Louis był niebezpieczny.
- Zaraz ją odstawie, tylko potańczymy.
Liam chciał za nimi iść, ale Lola go zatrzymała. Zaraz potem przyszedł Zayn żeby pogadać, był strasznie brutalny, walnął faceta który chciał go o coś spytać. Ale ja w sumie lepsza nie byłam... Pracy już mi raczej nikt nie da...
Popisałam się, to muszę przyznać...
Ale ten cały Zayn zachowywał się brutalnie, nie chciałam tam dłużej siedzieć, ale wyjście na dwór nie było dobrym pomysłem po doświadczeniach z ostatniej imprezy na której byłam.
- Rose?-zapytał Zayn widząc moją twarz- Jesteś Rose, tak?
- Tak.-powiedziałam niepewnie.
'O co chodzi?' -myślałam.
- Harry czeka na ciebie.
- Gdzie?
- Nie wiem, pytał się mnie gdzie jesteś jakąś godzinę temu, potem go nie widziałem...- westchnął nalewając sobie piwa. - Lepiej go znajdź.
Pokiwałam głową i ruszyłam przez tłum w pomieszczeniu, szukałam w salonie, korytarzu, łazience... Nie zaglądałam do żadnej sypialni, nie chciałam nikomu przeszkadzać. Nigdzie go nie było, a mnie robiło się niedobrze, więc postanowiłam na chwilę wyjść z domu, po drodze sprawdziłam godzinę. Była 2.24. Zadzwoniłam po taksówkę i poszłam poczekać na ogródku, w spokoju, na ławce. Poza mną w ogrodzie była tylko jakaś całująca się para, ale nie przeszkadzała jej moja obecność. Nawet nie widziałam kim był chłopak, bo dziewczyna siedziała na nim okrakiem zasłaniając go całego. Z resztą, nie obchodziło mnie kto to był. Chciałam spokoju, chciałam położyć się w moim wygodnym, ciepłym łóżku i zasnąć. Zamknęłam oczy, nie wiem ile miałam je zamknięte,ale ktoś mnie szturchnął. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Harry'ego. Spojrzałam na ławkę obok, gdzie była para, ale nie było ich.
- Hej.- Harry posłał mi dziecinny uśmiech.
- Hej, która godzina?-zapytałam rozglądając się czy nie ma nigdzie mojej taksówki.
- 2.32, a co?-zapytał zdziwiony moim pytaniem.
Westchnęłam.
- Nic, czekam na taksówkę.
- Szukałem cię.-powiedział surowym tonem siadając obok mnie, czułam jak serce podchodzi mi do gardła, miałam ochotę zwymiotować.
- Wiem. Zayn mi powiedział, rozglądałam się za tobą, ale ciebie nie było więc...- mówiłam ciągle patrząc na podjazd, nie było mojej taksówki. Odwróciłam głowę by spojrzeć na Harry'ego, ledwo się odwróciłam, a zobaczyłam, że ma rozciętą wargę. Strasznie się o niego martwiłam, ale wiedziałam, że nie da mi wsiąść do samochodu, więc musiałam go spławić.- Czego mnie to nie dziwi?- zapytałam z głupim uśmiechem.- Wszyscy jesteście tacy sami, tylko bójki i nie powiem co wam w głowie...
Harry wydął wargi.
- Ja się nie biłem.- zaczął się śmiać.- Jakaś laska szła wkurzona i jak mnie zobaczyła to mi z całej siły przyjebała w twarz. Potem poszła.
- Umm... Nie chciałabym jej poznać.- uśmiechnęłam się.
- Ja też nie.- Harry zaczął się śmiać.
Szczerze to nie wierzyłam mu.
Nagle zza mnie wydobył się szmer, to była taksówka.
- Umm... Harry, moja taksówka przyjechała.- powiedziałam niepewnie.
- Co? Idziesz? -zdziwił się - Ale dopiero co cię znalazłem.
Oburzyłam się.
- Harry...- westchnęłam- Jest wpół do trzeciej, a ja jestem tu od ponad pięciu godzin, a ciebie przez ten czas nigdzie nie było, więc to nie moja wina. Teraz przyjechała moja taksówka i jadę do domu bo nie wiem czy się orientujesz, ale mamy szkołę, Harry.
Wstałam z ławki, kiedy się odwróciłam Harry złapał mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać, ale był zbyt silny... Powoli przyciągnął mnie do siebie.
- Co się z tobą dzieje, Rose?- zapytał tym swoim przerażającym tonem- Od kilku dni chodzisz po szkole jakaś taka zamglona, jakbyś długo płakała wcześniej...
Słysząc to moje oczy się zaszkliły a zaraz potem po moich policzkach popłynęło pięć łez.
- To nie twoja sprawa, Harry.- bąknęłam szybko.
- Może nie moja, ale chcę wiedzieć.
- Wiem, że jesteś przyzwyczajony do tego, że zawsze dostajesz czego chcesz, ale nie dziś, Harry.- powiedziałam wyrywając się z jego uścisku.
- Rose, jeśli będziesz chciała porozmawiać to przyjdź do mnie.
Pokiwałam głową na 'nie'.
- Nie ma takiej potrzeby.- powiedziałam krótko.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę taksówki. Kiedy byłam już obok Harry krzyknął:
- Rose!
Od razu się odwróciłam.
- Tak?
- Muszę przyznać, że wyglądasz pięknie.
Moją twarz oblał rumieniec, ale nie było go widać przez mój makijaż. Odwróciłam się i wsiadłam do taksówki.


***


Miałam 5 lekcji na 9.15 co nie było zbyt dobrą wiadomością, ale jakoś przeżyłam w tej szkole. Miałam trochę spokoju bo nie było Harry'ego. Nie wylądowałam też u dyrektorki, zamiast tego całe przerwy spędzałam w toalecie. Nawet nie wiem czemu... Jedna z nauczycielek kazała zrobić jakieś prace i gadała coś, że ocena z tego będzie stanowić 10% oceny końcowej. Oczywiście przydzieliła mnie do jakiejś grupy kujonów, sami zaproponowali, żebym sobie odpuściła i, że zrobią to sami. Nawet mnie to ucieszyło.
Do domu wróciłam przed czasem, bo nauczyciel się rozchorował i nie było ostatniej lekcji.
Ogólnie spoko.
Kiedy miałam otwierać drzwi usłyszałam głosy, cała rodzina się kłóciła. Na mój temat.
- Mamo!- krzyczała Brooklyn- Ona tam zeświruje! Ojciec i tak ma ją gdzieś!
Czułam jak po policzkach płyną mi łzy, to było straszne uczucie. Chciałam wiedzieć jak wyglądają ich prawdziwe zdania na ten temat, ale usłyszałam coś czego nie chciałam słyszeć. Za dużo...
- Dobrze!- krzyknęła mama -Więc co mam zrobić?! Tu nie ma miejsca! Mam usunąć ciążę?!
Życie stanęło mi przed oczami, gdyby to zrobiła... To by była moja wina.
- Oszalałaś?!- wrzasnął Sam.
- Lepiej będzie, Sam!- Brook znów stawiała na swoim -Chcesz, żeby ona miała przez ciebie złamane serce?!
Czułam, że zwracała się znów do mamy. W głosie mojej mamy słychać było głęboką desperację i, że płacze. Nie chciałam, żeby ktokolwiek płakał z mojej winy.
- N-Nie chcę. Ale mam zabić własne dziecko?!
- Wiesz, że tata ma nową dziewczynę?!- wrzasnęła Brooklyn, wtedy moje serce rozsypało się na miliony kawałeczków. Gdybym tam zamieszkała, to nie tylko byłabym dodatkowym ciężarem, ale bym też przeszkadzała. Miałam wrażenie, że przeszkadzam komuś swoim istnieniem już nie raz.
- Wiem!- krzyknęła mama, ale ostatecznie otworzyłam drzwi i cała zapłakana stanęłam przed nimi. Patrzyli na mnie zdziwieni i z poczuciem winy. Wiedzieli, że słyszałam.
- Wychodzę.- oznajmiłam krótko -Mamo, nawet się nie waż usuwać tej ciąży, jasne?
Mama pokiwała głową na 'tak'.
Pokiwałam głową nie wiedząc za bardzo co zrobić, nagle mi się przypomniało.
'Rose, jeśli będziesz chciała porozmawiać to przyjdź do mnie.'
Ten głos bębnił w mojej głowie.
Miałam wrażenie, że upadnę pod jego ciężarem, pod ciężarem tych słów. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innym.
Szybko wzięłam swoją kurtkę i wyszłam z domu. Całą drogę płakałam. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Sereny.
- Halo?-usłyszałam jej głos po drugiej stronie słuchawki.
- Cześć Serena, wiesz gdzie mieszka Harry?
- Harry...?
- Harry Styles?


***


Serena wiedziała gdzie mieszka, stałam pod jego domem cała zapłakana. Byłam załamana, stałam tam jak kołek czekając aż otworzy drzwi. W końcu jego wielka sylwetka pojawiła się w drzwiach. Szybko wytarłam łzy z policzka.
- Co ty tu robisz?- zapytał zdezorientowany.
- Mówiłeś...-wydukałam -Że jeśli będę chciała pogadać to mogę przyjść...
Nawet na niego nie patrzyłam, strasznie interesowała mnie podłoga. Byłam taka żałosna, nie zdziwiłabym się gdyby zatrzasnął przede mną drzwi.
- Mówiłem...-westchnął.
- To jakiś problem?- jego ton trochę mnie zaniepokoił- Właściwie to już mi przeszło i mogę iść gdzie indziej...
Starałam się być przekonująca, ale kiedy skończyłam mówić przeszła mną kolejna fala płaczu, ryknęłam wylewając z siebie kolejne łzy. To naprawdę było żałosne.
Harry pokazał mi rząd białych zębów w figlarnym uśmieszku. Tak bardzo go wtedy nienawidziłam, ale był jedyną osobą która mogła mnie wysłuchać. Która CHCIAŁA mnie wysłuchać.
Cofnął się trochę i otworzył szerzej drzwi.
- Wejdź.
Niepewnie postawiłam nogę na progu. Miał uroczy dom.
Pomógł mi zdjąć kurtkę, a ja oglądałam jego dom.
- Mieszkasz sam?- zapytałam w drodze do salonu.
- Tak.
Weszliśmy do sterylnie czystego pomieszczenia, od razu usiadłam na ogromnej kanapie. Szybko siadłam po turecku i byłam gotowa do rozmowy kiedy Harry siadał naprzeciwko mnie.
Zaraz potem po moich policzkach popłynęły łzy. byłam cała mokra.
- Co się stało, Rose?- zapytał patrząc na mnie ze współczuciem.
Pokręciłam głową, można było to zrozumieć jako wykręt, że nie chcę o tym rozmawiać, ale ja zastanawiałam się od czego zacząć. 
- Moi... rodzice się rozwiedli...- powiedziałam kiedy Harry uznał, że nic mu raczej nie powiem. Od razu przybrał poprzednią pozycję, słuchał mnie. Chciałam mówić więcej, dużo więcej, ale moje gardło było suche od płaczu, a oczy znów się zaszkliły.
Bardzo trudno było mi złapać oddech, chłopak zauważył to i przysunął się do mnie bliżej. Objął mnie ramieniem i zaczął gładzić po plecach. Pomogło mi to.
- To się zdarza...- powiedział spokojnie.
- Nie o to chodzi.-zaprzeczyłam cicho -Moja matka jest w ciąży...
Chciałam to powiedzieć jak najciszej, żeby nie usłyszał, ale mi nie wyszło i w rzeczywistości powiedziałam to dosyć głośno.
- Żartujesz, prawda?- Harry nie przestawał gładzić mnie po plecach. Dzięki temu fala płaczu nie wracała.
- ...A mój ojciec ma nową dziewczynę...- powiedziałam.
Harry spojrzał na mnie. 
Był zdziwiony, kto by nie był?
- Nie dziwię się, że ciężko ci jest być pośrodku czegoś takiego.-westchnął.
- Ale to nie wszystko.
- Jak to?
- W domu jest napięta atmosfera już kilka dni, wszyscy się kłócą, a ja dzisiaj słyszałam jak mama proponuje usunięcie ciąży.
Nawet gładzenie po plecach nie pomogło przy kolejnej fali płaczu która zalała mnie na dobre. Nie miałam siły na nic. Harry nie wiedział co ma zrobić. Czułam, że jeśli tak dalej będzie to się uduszę, siłą powstrzymałam płacz. 
- To pomaga, nie przestawaj.- powiedziałam do niego cicho, ale usłyszał i znów zaczął gładzić moje plecy, czułam się przy nim taka bezpieczna. Po chwili poczułam jak moja nienawiść do niego ze mnie wylatuje. Zaczynałam go lubić.
- Na dodatek moja siostra się na to zgodziła.- kontynuowałam mówienie. Płacz zamienił się w łkanie. Czułam jak Harry macha głową.
- Chodź tu.- powiedział po chwili. 
Nawet nie czekałam, od razu wtuliłam się w jego tors. On objął mnie czule, cicho płakałam aż mi przeszło, nie wiem ile czasu siedzieliśmy tak przytuleni, ale czas nie miał wtedy znaczenia, nawet najmniejszego. Kiedy przestałam puścił mnie i podniosłam głowę, spojrzałam na niego pierwszy raz, miał piękne oczy i patrzył na mnie nimi z zatroskaniem.
Nie wiem kiedy, ale po chwili wpiłam swoje usta w jego, szukałam pocieszenia, nie miałam zamiaru się z nim całować i wylądować w łóżku, pocieszenie, tylko. Nie oddał pocałunku, odskoczyłam od niego. Ręką dotknęłam ust nie rozumiejąc po co to zrobiłam.
- Przepraszam.- powiedziałam cicho wciąż skołowana całym zdarzeniem. Nawet nie zauważyłam jak się zbliżył i mnie pocałował. Byłam cała skołowana, więc oddałam pocałunek, był cudowny, ale kiedy się otrząsnęłam szybko go odepchnęłam.
- Zwariowałeś? Ja nie chcę.
- Sądząc po twoim poprzednim zachowaniu mogłem sądzić inaczej.
- Szukałam pocieszenia, nic więcej.
Pokiwał głową na 'tak'.
- Słyszałem, że chodziłaś z Reck'iem, czy jakoś tak...
- Rick'iem -poprawiłam go - Byliśmy parą niecały rok temu. To świnia, nie mam siły mówić o tym co mi zrobił.
Na samą myśl chciało mi się płakać, ale nie miałam już czym.
- A co ci zrobił?
- Nie wiem czy powinnam ci to mówić, wiemy o tym tylko ja i on.
- O czym?
Nagle rozjaśniło mi się w głowie. Nienawidziłam Rick'a i zrobiłabym wszystko, żeby tylko on tego nie popierał. 
- Cóż... straciłam z nim...cnotę.- powiedziałam niechętnie - Na imprezie, wszyscy to robili więc... Mówiłam mu, że mnie boli i, że nie chcę, ale on nie przestawał.
Łzy napłynęły mi do oczu. Harry widział, że walczę z samą sobą i, że jest to najbardziej bolesne wspomnienie jakie miałam.
- Już dobrze. Nie musisz mówić więcej.- powiedział przysuwając się do mnie, znów objął mnie ramieniem, nie chciałam przestać mówić, chciałam powiedzieć komuś czemu tak się zmieniłam, co mnie dręczy od prawie roku. Harry był tym kimś.
- Kiedy skończył powiedziałam mu, że nigdy więcej... i on...
- Co zrobił?
- Powiedział, że to koniec i wyszedł.
Znów zaczęłam płakać. Ale po chwili przestałam zdając sobie sprawę z tego jak już późno. Na zewnątrz było już ciemno. Błądziłam zdezorientowanym wzrokiem po pokoju szukając zegarka, nie znalazłam go.
- Zostaniesz na noc?- zapytał Harry.
- N-nie wiem- wyjąkałam niepewnie.
- Nie chcesz chyba wracać do domu?
Spojrzałam na niego. Wiedział jaka jest moja odpowiedź.
- Dobrze, zostanę.





                                                                       ~.~

                                                      !sprawdzona połowa!
i jak wam się podoba nowy rozdział?
pytajcie mnie na asku o co chcecie, a ja dzisiaj, dlatego, że mam dobry humor, dodaje wam wcześniej rozdział :*
Buźki ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz