czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 10

Harry chodził po pokoju, chyba czegoś szukał... Ja cały czas siedziałam w niezmiennej pozycji na kanapie i przyglądałam się jego poczynaniom.
Byłam taka zmęczona...
Brakowało mi siły na cokolwiek.
Tak jest zawsze po tym jak dużo płaczę, ale ostatni raz byłam tak wykończona po incydencie z Rick'iem.
- Czemu nie było cię w szkole?- zapytałam nagle. Harry odwrócił się do mnie zdezorientowany, nie wiedział czy ma skłamać czy powiedzieć mi prawdę.
- Miałem... pewną osobistą sprawę...-powiedział po chwili i znów zaczął czegoś szukać.
Pokiwałam głową na 'tak' i zapytałam:
- To komu narąbałeś?
- Co?- zaczął się śmiać. Sama nie wiem czemu, ale też zaczęłam się brąchać.
- No co?
- Nikomu nie 'narąbałem', geniuszu.
- A co innego mogłeś zrobić?
To było trochę dziwne uczucie rozmawiać z Harry'm o jego prywatnych sprawach, ale milczenie wychodziło mi już tyłem. Z resztą... nie chciałam żeby czuł się tak jakby miał w domu intruza, ja nim nie byłam i nie chciałam być. Byłam mu wdzięczna, pomógł mi choć nie musiał.
- Nic... To nie twoja sprawa...- westchnął.
Mogłam mu dokopać mówiąc, że wcześniejsza rozmowa też nie była jego sprawą, ale byłoby to nietaktowne i tylko by go wkurzyło. Nie chciałam go denerwować.
No i nie miałam siły.
- Czego szukasz?- zapytałam po chwili milczenia.
- Jakiejś pościeli...- powiedział grzebiąc w szafie.
- Aha... Dla mnie?
Czułam się jak na komisariacie, ciągle go o coś pytałam...
- Nie dla ciebie.- zaśmiał się -Dla mnie. Ty będziesz spać na łóżku, a ja na kanapie.
- To miłe z twojej strony, ale nie musisz mnie taktować jak gościa. Mogę spać na kanapie, spokojnie, nie jestem królewną na ziarnku grochu, Harry.- powiedziałam cicho, spokojnie.
- Nie muszę cię traktować jak gościa, ale jesteś moim gościem i chcę cię tak traktować, Rose.- powiedział tym swoim tonem, wkurzał mnie.
Musiał mieć zawsze to czego chciał?
- Harry...- westchnęłam.
- Rose...
- Harry.
- Rose, daj spokój.- westchnął głośno po czym odwrócił się do mnie i patrzył na mnie tymi pięknymi oczami. Jak wcześniej mogłam nie widzieć, jakie są piękne?
- Czy ja wyglądam na sprzedawcę spokoju, Harry?- zaśmiałam się.
Otworzył usta w celu odpowiedzi na moje pytanie ale podniosłam rękę, mój czyn mówił 'stop'.
- Nie odpowiadaj. To było pytanie retoryczne.
Uśmiechnął się ukazując dołeczki.
- Będę spać na kanapie. -powiedziałam wstając. Ruszyłam w jego stronę i usiadłam na przeciwko, nasze twarze dzieliło kilka milimetrów. Po chwili wyciągnęłam obok rękę i otworzyłam szafę. Odsunęłam się od Harry'ego i przejrzałam jej zawartość, chwilę potem wyjęłam ze środka pościel i ruszyłam z powrotem na kanapę.
- Nie odpuścisz, prawda?- zapytał Harry siedząc ciągle na ziemi.
- Nie mam zamiaru.- uśmiechnęłam się do niego zabawnie.
- Ale wiesz, że ja nigdy nie odpuszczam?
- Wiem.
- To dobrze.- klasnął w dłonie wstając z ziemi. - No to śpimy razem.
- Chyba cię coś swędzi!- krzyknęłam oburzona.
Niestety jego to tylko rozbawiło.
- Co ci jest?- zapytał ze śmiechem.
- Mam alergię na chłopaków, a co?
- No to masz wybór, albo śpisz w łóżku, albo cię wysypie.
Miał mnie, to było takie nie fair!
Ale nie musiałam się godzić na jego poglądy, nie musiał mieć tego czego chciał, nie w moim przypadku. Nawet nie zauważyłam, że oba rozwiązania byłyby na jego rękę.
- W sumie to tej wysypki nawet nie widać...- westchnęłam.
- No co ty?- zaśmiał się- Serio?
- Serio, serio...
- To super, ty idź weź prysznic, a ja pościelę.
- Dobra, ale chyba o czymś zapomniałeś...- powiedziałam niepewnie.
- O czym?
- Nie mam tu piżamy.
- Jak dla mnie to możesz spać w bieliźnie.
Zaśmiałam się sztucznie na jego komentarz.
- Bardzo zabawne, daj mi jakąś twoją koszulkę.
Patrzył na mnie tępo.
- Proszę?
Skinął głową i ruszył do swojej sypialni, po chwili wyszedł z pokoju i rzucił mi jakiś czarny materiał.
- Masz.- powiedział i ruszył w stronę kanapy. Nawet na mnie nie patrzył, po prostu ścielił. Odwróciłam się i ruszyłam do łazienki.
- Milutki...- burknęłam pod nosem.


***


Po prysznicu wyszłam normalnie z toalety, zaraz po mnie wszedł Harry. Położyłam się na kanapie i przykryłam dokładnie kołdrą. Spojrzałam na swój naszyjnik, szczere złoto, dostałam go na komunię i ściągam tyko pod prysznic i na noc, nigdy więcej. Raz prawie go zgubiłam i myślałam, że zemdleję. To był prezent od babci, która zmarła zaraz po mojej komunii, dostała zawału chyba 2 tygodnie później. Szybko rozpięłam naszyjnik i położyłam na szafce obok kanapy. Akurat wtedy z łazienki wyszedł Harry.
- Co to?- zapytał wskazując naszyjnik leżący na szafce nocnej.
- Nic ważnego.- ucięłam krótko - Tylko naszyjnik.
Podszedł bliżej i wziął go do ręki.
- Złoto?- zapytał unosząc brew, spojrzał na mnie oczekując odpowiedzi.
- Tak.- powiedziałam cicho.
- Skąd go masz?
Co go tak ciekawiło?
- Ukradłam tydzień temu, a co? Należał do twojej mamy?- zapytałam sarkastycznie, wkurzał mnie powoli, jakbym nie mogła mieć złotego naszyjnika.... To chore.
- Lepiej powiedz prawdę.
- Dostałam go na komunię, okej? Od babci.- westchnęłam.
- Super.- uśmiechnął się po czym wślizgnął się pod kołdrę obok mnie. - Kiedyś ją poznam.
Wydawał się być rozpromieniony, szczęśliwy. Niemożliwe... Harry Styles nigdy nie uśmiecha się bo jest szczęśliwy, jego uśmiechy są tylko sarkastyczne albo figlarskie.
Dalej oglądał naszyjnik, tylko, że z uśmiechem na twarzy.
- Podoba ci się?- zapytałam patrząc z zamyśleniem na jego 'dziwny' uśmiech.
- Jest śliczny.
Nagle w mojej głowie rozległ się głos wypowiedzianych słów 'kiedyś ją poznam'. Jasne, że chodziło mu o moją babcię, ale posmutniałam na myśl o tym, że jej nie ma już od dawna. Że już od dawna nie mogłam jej nic powiedzieć, przytulić jej.
Szybko zabrałam mu wisiorek i położyłam z powrotem na półkę.
- Coś się stało?- zapytał zdezorientowany.
- Czemu chcesz ją poznać?
- Kogo?
- Moją babcię.
- Ma świetny gust, tak jak ja. Polubilibyśmy się.- zaczął się śmiać. Mi tylko popsuł się humor, ale nie płakałam. To nie była jego wina, nie wiedział...
- Szkoda, że nie możecie się spotkać...- westchnęłam wymuszając uśmiech w jego kierunku.
- Co? Czemu? Mieszka daleko?
- W pewnym sensie...- powiedziałam wskazując górę. Chłopak od razu zrozumiał co mam na myśli, sądzę, że zrobiło mu się głupio.
- Ja... prze...
- Nic się nie stało.- przerwałam mu szybko.- Nie wiedziałeś, to nie twoja wina. Z resztą już się z tym pogodziłam, to było dawno temu.
Pokiwał głową i spojrzał mi w oczy. Miał takie piękne zielone oczy, chciałam patrzeć w nie przez cały czas, chciałam się w nich rozpłynąć. Harry przysunął się trochę w moją stronę na co się uśmiechnęłam. Zrobiłam to samo tak, że nasze pośladki się stykały. Mój wzrok utkwiłam w swoich stopach, ale kiedy czułam na sobie jego wzrok lekko podniosłam głowę. Nasze spojrzenia znów się spotkały, lekko się uśmiechnęłam. Harry był uroczy, również się uśmiechnął ukazując dołeczki. Naprawdę lubiłam sposób w jaki to robił i nie ważne czy uśmiechał się szczerze, te dołeczki bardzo lubiłam. Nawet za bardzo...
- Wiesz co?- zapytałam cicho.
Harry tylko pokręcił głową przecząc.
- Nie jesteś taki zły jak myślałam.- wyszeptałam zbliżając swoją twarz do niego. Po krótkiej chwili nasze usta się złączyły. Zarzuciłam mu ręce za szyje i lekko muskałam jego włosy kiedy nasze usta idealnie współgrały. To dziwne, ale kiedy z nim byłam zapominałam o wszystkim innym, o rodzinie, problemach, Rick'u. Byliśmy tylko ja i Harry, wszystko inne w magiczny sposób rozpływało się w powietrzu jakby nigdy wcześniej nie istniało. Marzyłam by czuć się tak przez cały czas.
Jednak to nie było odpowiednie zachowanie, nie mogłam tak się zachowywać. Harry nie był kimś dla mnie choć z daleka mogłoby się wydawać, że jesteśmy podobni.
Odskoczyłam od niego wbrew mojej woli, nie chciałam, ale wiedziałam, że muszę. Złapałam się za usta na których czułam jeszcze jego wargi, smak. Tak bardzo chciałam wrócić do tej chwili.
Po chwili zaczął się śmiać.
- Ile razy mnie jeszcze dziś pocałujesz?
Szturchnęłam go lekko i zaśmiałam się cicho.
- To nie moja wina, samo jakoś się...- nie wiedziałam jak dokończyć - ułożyło.
To musiało zabrzmieć dziwnie.
- A co jeśli powiem, że jakoś się tak ułożyło, że chcę to powtórzyć?
Uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili zbliżył się do mnie jakby czekał na pozwolenie. Kiwnęłam do niego głową udzielając pozwolenia. Nasze usta znów się połączyły, jego pocałunki były tak idealne, że czułam się jak w filmie. Miałam wrażenie, że jestem komuś potrzebna, że ktoś mnie potrzebuje. Ja jego potrzebowałam. Harry zaczął całować linię mojej szczęki, a potem zostawiał pocałunki na mojej szyi, czułam się jak w niebie. Ogarnęło mną uczucie, że chwila, którą właśnie przeżywam zdarza się tylko raz w życiu, że tylko ja w tej chwili czuję się tak wspaniale.
Dziwne, wiem.
Ręce Harry'ego wślizgnęły się pod moją koszulkę i choć chciałam więcej jego dotyku to nie mogłam na to pozwolić, za słabo go znałam i nie wiedziałam czy mogę mu ufać. Wzięłam w dłonie jego ręce i wyciągnęłam spod mojej koszuli. Trochę się odsunęłam i musiałam zmierzyć się z jego wzrokiem. Pokiwałam głową na 'nie', a on po prostu przysunął się do mnie i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego tors i położyliśmy się. Mogłam oglądać jego liczne tatuaże i nie przeszkadzało mi, że on wie iż się gapię.
- Która godzina?- zapytałam podnosząc do góry głowę, znów spojrzałam mu w oczy i znów miałam ochotę się w nich utopić. Ta zieleń mnie przyciągała, ale też trochę onieśmielała. Czułam się taka mała, ale mogę powiedzieć, że w jego towarzystwie było dość przyjemne uczucie.
- Coś koło 23...-westchnął.
Kiwnęłam głową i ziewnęłam.
- Harry?
- Tak?
- Wiesz, że od dawna nikt nie był tak blisko mnie jak ty, prawda? Jeśli chcesz mnie oszukać albo zranić to lepiej powiedz, bo nie mam zamiaru znów się stoczyć.- powiedziałam odlatując w głęboki sen. Czułam tylko jak Harry całuje mnie w nos i mówi:
- Nie mam zamiaru cię skrzywdzić.
Uśmiechnęłam się i zasnęłam.


***


Obudziłam się, Harry'ego nie było obok mnie. Szybko usiadłam, złapałam z szafki naszyjnik i zawiesiłam go na swojej szyi. Wzięłam w rękę zawieszkę i trochę się uspokoiłam, nie wiem w jaki sposób, ale uspokajała mnie wiedza, że zawieszka jest na swoim miejscu. Przetarłam oczy i rozciągnęłam się, potem wstałam i zaczęłam wołać Harry'ego.
- W kuchni!- krzyknął, podążyłam za jego głosem i weszłam do niewielkiego pomieszczenia. Chłopak stał na środku i coś robił, pachniało pięknie.
- Co to?- zapytałam siadając na krześle obok stolika.
- Omlety, jadłaś kiedyś?- zapytał uśmiechając się do mnie.
Miałam obsesję na punkcie jego dołeczków, były zbyt piękne, tak jak jego oczy.
- Nie.- pokiwałam głową śmiejąc się.
- No to zaraz zjesz.
Uśmiechnęłam się i wstałam od stołu.
- Ja się idę ubrać.- oznajmiłam i poszłam do łazienki, potem oboje zjedliśmy śniadanie i muszę przyznać, że omlety to pyszny i pożywny posiłek. Harry przekonał mnie, żebym nie szła do szkoły ten jeden dzień.
Jak mogłam odmówić patrząc w jego zielone oczy?
Powiedział, że gdzieś mnie zabierze, kiedy to usłyszałam byłam pewna, że go lubię, a on może nawet lubić mnie. Był dobrym przyjacielem, ale nie byłam pewna czy przyjaciel może pocałować przyjaciela. Jeśli by nie mógł to jak wyjaśnić wydarzenia z poprzedniej nocy?
Chyba się nie da...
Około 10 rano wyszliśmy z domu, Harry otworzył mi drzwi od auta jak dżentelmen. Wsiadłam do środka i poczekałam chwilę aż Harry okrąży samochód i wsiądzie na miejsce kierowcy. Kiedy to zrobił wyjął z kieszeni chusteczkę i próbował zawiązać mi ją na głowie. Oczywiście się nie dałam...
Spojrzałam na niego pytająco.
- Rose...- poprosił wymawiając moje imię - Nikt oprócz mnie nie wie jak tam dojechać, chcę żeby tak zostało.
- Nie ufasz mi?- zaśmiałam się.
- A ty mnie?
Spuściłam głowę, wiedział, że mu nie ufam.
- Zawiążesz ją pod warunkiem, że położenie tego miejsca będzie twoim jedynym sekretem wobec mnie, zgoda?
- Co ty będziesz z tego mieć?
- Mnie też przysługuje prawo do jednego sekretu.
- Dobra.- wyciągnął do mnie rękę, szybko ją uścisnęłam i po chwili poczułam jak szorstki materiał owija się wokół mojej głowy. Mogłam wciągać zapach Harry'ego, był taki piękny, pachniał jak łąka.Trawa, kwiaty, pszenica, drzewa... Wystarczyło, że zamknęłam oczy i wciągałam ten zapach, a czułam się jak na świeżym powietrzu.
Dziwne, wiem.
- Harry?- wyszeptałam.
- Tak?
- To miejsce jest w otwartej przestrzeni?- zapytałam zaciekawiona.
Zaśmiał się, nic nie widziałam, ale oczami wyobraźni wyobraziłam sobie jak tworzą mu się dołeczki.
- A co? Masz klaustrofobię?
- Tak tylko pytam...- westchnęłam szczęśliwa.
Mam prawo do jednego sekretu...
Postanowiłam, że nie powiem mu o wyprowadzce, nie chciałam żeby przestał być sobą, żeby traktował mnie ulgowo bo być może nigdy mnie nie zobaczy. Chciałam go poznać takiego jakim był, być może patrząc na niego z boku mogłabym odszyfrować kim ja sama jestem... Wiedziałam jedno- przy nim byłam kimś innym i nawet mi się to podobało. Może to przy nim byłam sobą?
Wyobrażałam sobie jak wygląda miejsce do którego mnie wiózł, z jego tonu wiedziałam, że jest to otwarta przestrzeń, przed oczami widziałam rzekę, niewielki potok, a obok mały domek przed którym stał grill. Gdyby tamto miejsce wyglądało tak to bym padła na starcie naszej znajomości, nie umiałam używać grilla, tak jestem odmieńcem, wiem.
Raz kiedy mieliśmy zjazd rodzinny i oczywiście był grill, natomiast ja miałam pokazać swoje zdolności kulinarne i zrobić wszystkim po kiełbasce. Skończyło się tak, że cała rodzina jadła węgiel, bo tak to wyglądało. Ale najśmieszniejsze było to, że wszyscy mówili iż jest to wyborne mało nie wymiotując. Najlepsza była ciocia, która powiedziała, że idzie do toalety i przesiedziała tam do końca grilla.
Kocham swoją rodzinę...
- O czym myślisz?- zapytał Harry wyrywając mnie z zamyślenia.
- O niczym, wyłączyłam się na chwilkę.- skłamałam, nie wiedziałam jak zareagował na tą odpowiedź Harry, ale poczułam jak nagle ostro skręcamy.
- Daleko jeszcze?- jęknęłam znudzona - Jedziemy i jedziemy...
Harry zaczął się śmiać.
- Wyjechaliśmy 15 minut temu.
- No właśnie! Daleko jeszcze?
- Nie, już jesteśmy.
Poczułam jak hamujemy i zaraz potem Harry odwiązał mi chustkę. Przed nami był las, widziałam tylko drzewa. Zawahałam się nie wiedząc czy iść z nim czy uciekać, po głowie krążyły mi myśli, że mógłby mi coś zrobić. Jednak kiedy otworzył mi drzwi wszystkie obawy zniknęły, wysiadłam z samochodu uśmiechając się do niego.
- Więc...- zaczęłam - Przywiozłeś mnie do lasu?
- To nie jest las.- pokiwał głową.
Zawahałam się.
- Ale nie chcesz mnie tu zakopać, prawda?- cofnęłam się lekko.
Harry wybuchł głośnym, niepohamowanym śmiechem.
- Nie, ale przeszło mi to przez myśl.
Zaśmiałam się sztucznie.
- Zabawne, skąd ty bierzesz takie teksty?
- A ty takie pomysły?
Miał mnie. Nawet podobał mi się sposób w jaki mną pomiatał... Dziwnie czułam się w jego towarzystwie, ale też podobało mi się to uczucie.
Harry ruszył w głąb lasu, nie byłam pewna czy iść za nim. Odwrócił się i skinął na mnie głową żebym za nim poszła, nie lubiłam się podporządkowywać, ale nawet o tym nie pamiętałam... Szliśmy przez ciemny las, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że to tylko zasłona czegoś pięknego. Jak osobowość Harry'ego, z pozoru był niebezpieczny, ale kiedy się zbliżyć widziało się to piękno, które od niego promieniowało. Za paroma drzewami było śliczne jezioro i pomost, który prowadził na jego środek. Byłam taka szczęśliwa, że mogę być sama z Harry'm w tak pięknym miejscu, że znalazłam miejsce gdzie mogę poukładać myśli i zapomnieć o rzeczywistości. Zaczęłam się kręcić oglądając piękno tamtego miejsca. Harry stał przede mną i się uśmiechał, spojrzałam na niego.
- Podoba ci się?- zapytał.
- Tu jest...- wymamrotałam - Wow...




-------------------------------------------
Wiem, że miałam dodać tydzień temu i faktycznie miałam wtedy gotowe, ale niestety dostałam karę na internet i nie miałam jak dodać za co przepraszam z całego serca, mam nadzieję, że się nie gniewacie. Dodałam w przeprosiny dłuższy rozdział :D
Do następnego
Olson*.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz