piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 32


Rozdział dedykowany użytkownikowi Neatea (nie wiem jak to odmienić) tak wgl to świetny ten twój blog xD 


   ~*~


- Halo?- odebrałam z uśmiechem puszczając oczko do Kat siedzącej na przeciwko - Halo? Harry?
- Witam, kochanie.- zaśmiał się do słuchawki - Przepraszam, że wczoraj nie odebrałem, siedziałem obok telefonu i postanowiłem nie marnować czasu... Chyba rozumiesz...?
Zatrzęsłam się.
- M-Marnować czasu? Ze mną? Sam zaproponowałeś te rozmowy...- jąkałam się zdezorientowana.
Nie możliwe.
Nie mógł... tak po prostu zadzwonił i powiedział...
- A tak w ogóle to napisałem dla ciebie piosenkę. - powiedział dziwnym głosem. Zaraz potem usłyszałam jak śpiewa.
Miał niesamowity głos.
Co nie zmienia faktu, że byłam w szoku.
Jego słodki głos zabrzmiał w słuchawce.

I figured it out/ Zrozumiałem to
I figured it out from black and white/Zrozumiałem to z czerni i bieli
Seconds and hours/Sekundy i godziny
Maybe they had to take some time/Może musieli wziąć trochę czasu


I know how it goes/Wiem jak to jest
I know how it goes from wrong and right/Wiem jak to jest, kiedy jest dobrze lub źle
Silence and sound/Cisza i dźwięk
Did they ever hold each other tight like us?/Czy kiedykolwiek byli ze sobą blisko jak my?
Did they ever fight like us?/Czy kiedykolwiek walczyli jak my?



- Jesteś pijany.- zauwarzyłam przerażona, miałam wielką nadzieję, że tak było i, że nie będzie następnego dnia pamiętał o tym dziwnym telefonie.
- I co z tego?- zapytał śmiejąc się - Przecież to nic nie zmienia. Kochanie...- westchnął - E!- zaczął krzyczeć do kogoś innego - E, zamknij jape! Ja tutaj rozmawiam z koleżanką, okay?!
K-koleżnaką?
Serio?
Chwilę stałam oszołomiona, a potem poczułam jak po moim policzku popłynęła samotna, ciepła łza.
Kurwa!
A obiecałam sobie, że nie zapłaczę przez rzadnego chłopaka!
Zaraz potem Harry znów zaczął mówić.
- Ale to nie jest jedyna piosenka dla ciebie!
I zaczął znów śpiewać...


Now I’m searching every lonely place/Teraz przeszukuję każde samotne miejsce
Every corner, calling out your name./Każdy kąt, wołając twoje imię.
Trying to find you, but I just don’t know./Próbując cię odnaleźć, ale ja po prostu nie wiem.
Where do broken hearts go?/Gdzie chodzą złamane serca?
Where do broken hearts go?/Gdzie chodzą złamane serca?


Więcej nie usłyszałam bo się rozłączyłam.
Złamane serca?
Wiedział?
Może się dowiedział i w ten sposób przekazał mi, że zostałam wydymana?
Nie...
A może chodziło o Rick'a...
Na pewno!
Wiedziałam, że nie powinnam mu się zwierzać!
To był bardzo zły pomysł! Wiedziałam to od samego początku!
Nie wiem po co w to brnęłam...
Nie wiem jakim cudem zdołałam go pokochać skoro on... on był potworem...
Ale ja miałam to gdzieś bo przecież to nic nie znaczyło i ...
I zostałam oszukana.
Znowu.
Ale on obiecywał...
Był inny, nie widziałam w nim tego potwora co inni, a może to nie z nim, a ze mną było coś nie tak?
Chciało mi się płakać.
Spojrzałam na Kat, która była dość nieswoja, nic nie mówiła, patrzyła tylko na mnie w ciszy z miną na której łatwo było wyczytać współczucie.
Na co mi współczucie do cholery?!
Przecież sama się prosiłam o taki los! Ja sama wybrałam dla siebie taką przyszłość, co z tego, że go kochałam?!
To była moja wina!
Chamując łzy pokręciałam głową i zacisnęłam powieki.
- Co się stało?- zapytała dotykając mojej ręki w geście pocieszającym.
Spojrzałam na nią załamana.
Czułam, że moje życie straciło sens.
- Powiedzial, że nie chciał marnować ze mną czasu. - jęknęłam - Dlatego wczoraj nie odbierał.
- Kto?
- Harry...- westchnęłam chowając twarz w dłoniach - Harry Styles.
Powiedziałam jej, tak.
Byłam tak bardzo załamana, że wyznałabym jej nawet to co stało się z Rick'iem.
- H-Harry Styles?- zapytała jąkając się.
Fuck!
Zapomniałam, że każdy powinien wiedzieć kto to! Tymbardziej, że Katherine była z Londynu...
- Przecież... przecież on... Znasz go?- zaczęła pytać - Zrobił ci coś? Kazał coś ukraść? Zrobić tatuaż?
Pokiwałam przecząco głową i podniosłam na nią wzrok.
- Tylko wyciągnął mnie z depresji.- powiedziałam - Rozkochał w sobie... i przed chwilą złamał mi serce.
Patrzyła na mnie dziwnie.
- Kochasz go?
- Tak.- przyznałam - Bardzo. Ale on... Wszyscy mieli rację, on jest straszny. Jest niebezpieczny, arogancki, głupi i dziecinny.
- Jakim cudem w takim razie ty się w nim zakochałaś?
- Przy mnie był inny...- westchnęłam.
Poczułam jak moje oczy ronią łzy, więc wstałam szybko, zapłaciłam za swoją kawę, której nawet nie tknęłam i wyszłam bez słowa wyjaśnienia.
Po drodze zaczęło padać, ale nie przejmowałam się tym, tylko przypomniało mi się jak wcześniej szłam w deszczu, a on się zatrzymał i odwiózł mnie do domu. To wspomnienie tylko wywołało napad płaczu i więcej łez, ale nie było tego całe szczęście widać przez tą ulewę.
Kiedy nogi odmówiły mi posłuszeństwa usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał lizaka.
Byłam cała przemoczona i do wieczora siedziałam na tym zimnie, aż w końcu Amanda mnie znalazła i zabrała do domu.











------------------------------------------------------------------------
Kurcze, wiem. Krótki jak te pierwsze rozdziały xD Ale właśnie dlatego postanowiłam dodać go dzisiaj, a nie w niedzielę, bo pewnie wtedy dodałabym go gdyby był krótszy.
Więc... nie wiem co napisać.
Eh... jakoś was mało ostatnio, a to trochę dziwne, bo wyświetlenia podskoczyły bardzo wysoko, ale komentarzy jest jakoś tak mało trochę... smuci mnie to.
Mam tylko nadzieję, że pod koniec bloga znów wszystko wróci do normy :D
do następnego
Olson*.*


JEŚLI CZYTASZ = SKOMENTUJ
10 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ
DEDYKI BĘDĄ ZAWSZE, WIĘC CHYBA SIĘ OPŁACA XD 

2 komentarze: