poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 33

 Rozdział dedykowany daisymalik


 ~*~



- Co się stało?- zapytała Am wchodząc do mieszkania.
Powlokłam się tam za nią.
Już nie płakałam i były dwie możliwości dlaczego...
1- bo już przestałam kochać Harry'ego.
Ale to raczej odpadało bo coś czułam, że ta dziura w moim sercu wcale nie była taka sama jak ta, którą zostawił po sobie Rick.
O nie.
Była dużo większa.
Czyli to odpada.
2- skończyły mi się łzy.
Trafione w punkt!
Szczerze to gdybym miała czym płakałabym dalej.
Amanda założyła kurtkę na wieszak i wzięła moją kurtkę, której wieszak raczej by już nie pomógł.
Woda skapywała z niej strumieniami.
Kobieta spojrzała na mnie wyczekująco.
- Jeśli nie chcesz mi tego mówić to wcale nie musisz, ale... mogłabym ci pomóc, wiesz? Jakoś pocieszyć czy... Ja chcę dla ciebie dobrze, Rose. - mówiła.
- Nie chcę o tym mówić.- przerwałam jej.
Kiwnęła głową zawiedziona.
- Ale nie mów tacie o tym co widziałaś, dobrze?- zapytałam - Możemy zawrzeć taki układ?
- Jasne, że tak.- uśmiechnęła się - Ale pod jednym warunkiem. Nie zamkniesz się w pokoju, nie chcę żebyś się przypadkiem załamała, okay?
- Dobrze.
- Idź się przebrać i do łóżka. Jest już po północy, a jutro przyjeżdżają moja siostra z córką.
Miałam już iść do pokoju, ale zatrzymałam się słysząc o gościach.
- Siostra z córką?- zapytałam.
- Tak. Sandra ma 1,5 roku, polubisz ją. Może załapiesz się na tymczasową opiekunkę? Siostra wspominała mi, że jest wykończona. Chętnie zatrudniłaby kogoś do małej. Lubisz dzieci, prawda?
- T-tak.- jąknęłam się - Ale... Ja na opekunkę? Jesteś pewna, że się nadam?- zapytałam.
Zaśmiała sie radośnie.
- Jasne, że jestem pewna! Chcesz tą pracę?
- Dobrze, ale ile miałabym zarabiać?- zapytałam owijając się rękami wokół ciała, drżałam z zimna. Dopiero wtedy zaczęłam odczuwać, że przez dobre kilka godzin siedziałam na deszczu.
- To już uzgodnisz z nią.- puściła mi oczko - Idź spać, ja do niej zadzwonię.
Bez słowa odwróciłam się i poszłam do pokoju. Z szafy wyjęłam piżamę i niechętnie powędrowałam z nią do łazienki gdzie wzięłam gorący prysznic, który jak miałam nadzieję, zrobił mi na dobre. Potem ubrałam się i umyłam zęby po czym zmyłam z oczu tusz do rzęs, który służył mi za jedyny makijaż.
Kiedy miałam wyjść z toalety do mojego pokoju usiadłam jeszcze na podłodze przytłoczona rozmową z Harry'm. Po moim policzku popłynęła jedna, mała, ciepła łza symbolizująca moje wielkie cierpienie. Szybko ją starłam i poszłam się położyć.
Wślizgnęłam się pod kołdrę i zasnęłam.



***



Obudziłam się około 7.30. Zaraz po tym jak się ubrałam zaczęłam kaszleć co nie wróżyło mi nic przyjemnego więc postanowiłam przez jakiś czas nigdzie nie wychodzić.
Szybko się ubrałam i poszłam do kuchni gdzie całe szczęście nikogo nie było.
Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
Z lodówki wyjęłam mleko i postawiłam je na blacie, ale ze znalezieniem kakao zajęło mi to więcej czasu.
Jednak gdy się to udało zrobiłam sobie gorący napój i gdy tylko się napiłam poczułam się dużo lepiej. Wiedziałam, że po wypiciu czegoś gorącego poczuję się lepiej, a może nawet nie będę chora.
Nie miałam ochoty na chorowanie.
Kiedy usłyszałam szmery z pokoju taty i Am szybko zabrałam kubek z życiodajnym napojem i zamknęłam się w pokoju. Oni myśleli, że budzę się około południa więc o tej godzinie miałam zamiar opuścić swoją fortecę.
Położyłam się na łóżku i wypiłam do końca kakao, a potem zaczęłam myśleć.
Dlaczego postanowił dać sobie ze mną spokój po pół roku?
Dlaczego na samym początku naszej znajomości udawał kilka innych osób?
Dlaczego był taki tajemniczy?
Dlaczego mnie tak do niego ciągnęło?
Dlaczego ja byłam skłonna do pokochania go, a nikt inny nie?
Dlaczego napisał mi piosenkę kiedy chciał ze mną skończyć?
A jeśli mu się znudziłam?
A jeśli on też nie wiedział kim jest?
A jeśli on miał w sobie magnez, a ja metal?
No dobra, głupi pomysł...
Ale to by wyjaśniało dlaczego mnie przyciągał...
Nie, to dalej głupi pomysł.
Myślałam tak o naszych wspólnych chwilach, o tym jak mnie całował, o tym jak mnie uratował kiedy prawie odebrałam sobie życie, o tym jak nie mógł zrozumieć, że chciałam odejść i go zostawić.
Skoro tak się o mnie bał to dlaczego wtedy postanowił odejść?
Powoli przejechałam ręką po ramieniu, a gdy wyczułam blizny nie wiem czemu się uśmiechnęłam.
Może to głupie, bo boli to co się stało, ale mimo wszystko niczego nie żałuję. Niczego nie chciałam zmieniać, jeśli nie miałam przeżyć więcej czegoś takiego to przynajmniej miałam po tym wspomnienia i tym się pocieszałam.
Przerwało mi wibrowanie telefonu, niechętnie więłam go do ręki i przeczytałam SMS-a.






Westchnęłam i chwilę myślałam nad tym co jej napisać. Nie wiedziałam czy dobrym pomysłem byłoby napisanie prawdy o tym ile siedziałam na deszczu...



















Chwilę musiałam poczekać aż Kat przyjdzie, ale w końcu pełna energii pojawiła się w progu. Zaraz potem siedziałyśmy u mnie w pokoju i grałyśmy w monopoly. 
- Znowu wygrałam!- krzyknęła uradowana pakując do pudełka planszę i pieniądze. 
- Znowu miałaś farta.- poprawiłam ją z uśmiechem. 
Spojrzała na mnie spode łba i uśmiechnęła się. Chwilę potem oparła się o szafkę i mierzyła mnie ciągle wzrokiem. 
- Co?- zapytałam uradowana. 
- Lepiej się czujesz?
Poprawiłam się na podłodze i oparłam się o ścianę na przeciwko niej. Siedziałam pomiędzy oknami. 
- Fizycznie czy psychicznie?- zapytałam poważnie. 
- Psychicznie. 
- Ani lepiej ani gorzej. 
Zrobiła zawiedzioną minę i westchnęła. Potem znów na mnie spojrzała.
- A fizycznie?
- Tak samo.
- To po co pytałaś?- zaśmiała się. 
Odpowiedziałam tym samym i wzruszyłam ramionami. 
Śmiałyśmy się tak jakiś czas, aż usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają, a potem głosy. 
Uciszyłam szybko Kat, podeszłam pod drzwi i nasłuchiwałam. 
- To tutaj mieszkasz?- odezwała się jakaś kobieta. 
- Tak, tutaj mieszka Max. Ja mieszkam z nim.- powiedziała Am.
Zmarszczyłam czoło. 
'To moja przyszła pracodawczyni...'- pomyślałam. 
- Jak wam minęła podróż?- zapytała moja 'macocha' zamykając drzwi. Tak wywnioskowałam słysząc kłapnięcie drzwiami.
- Sandrze dość dobrze, ale mi nie.
- A co się stało?
- Ten bachor ciągle wył, darła się w niebogłosy albo też piszczała w niebogłosy. Jestem wykończona... Gdzie ta twoja opiekunka?
Słysząc siebie wróciłam na swoje poprzednie miejsce i wpatrywałam się w Kat, która była nieco zdezorientowana. 
- Będę opiekować się jej córką.- wyjaśniłam cicho, chwilę później otwarły się drzwi i stanęła w nich kobieta około 35 lat. Za nią chowała się mała dziewczynka, która (takie odniosłam wrażenie) dopiero nauczyła się chodzić. 
Miała słodkie, duże, niebieskie oczy, które z zainteresowaniem oglądały wnętrze mojego pokoju. 
Kobieta popchnęła ją lekko do środka. 
- Która z was to Rose?- zapytała twardo. 
Szybko wstałam i otrzepałam się nie spuszczając z niej wzroku. 
- To ja.- oznajmiłam. 
Kiwnęła głową oglądając moje ciało. 
Westchnęła. 
- Płacę 12 złotych za godzinę.- oznajmiła - Mała ma trudności z poznawaniem nowych osób i  ma uczulenie na orzechy. Zabiorę ją o godzinie 19.30 i wypłacę ci... - zaczęła liczyć w głowie - 42 zł. Powodzenia.
Wyszła od niechcenia.
Wstrząśnięta spojrzałam na Kat, która wzruszyła ramionami i ciepło uśmiechnęła się do dziecka, które przerażone rejestrowało to, co właśnie się stało. 
Chwilę później drzwi znowu się uchyliły i znów ujrzałam swoją szefową. 
- Jeśli usłyszę płacz obniżam płacę.- rzuciła od niechcenia i znów zniknęła. 
Westchnęłam i przykucnęłam przy dziecku. 
- Cześć.- powiedziałam z uśmiechem.
Patrzyła na mnie badawczo przez krótką chwilę. W ręku ściskała małą maskotkę. 
- Jestem Rose.- uśmiechnęłam się - Przez jakiś czas będę się tobą zajmować. Jestem twoją koleżanką i chciałabym żebyś mnie polubiła, dobrze?
Kiwnęła głową, popatrzyła na mnie jeszcze chwilę, a potem odwróciła się do Kat, która opierała się o moją szafę. 
- Cześć.- dziewczyna uśmiechnęła się do dziecka - Jestem Katherine. 
Mała cofnęła się, odwróciła się w moją stronę i oplotła mnie swoimi ramionkami.







-----------------------------------------------------------------
Tak wiem, że długo nie dodawałam, ale mam dla was niespodziankę!
Od dzisiaj do czwartku pojawią się już wszystkie rozdziały! Nie wiem dokładnie ile dziennie, ale chciałabym ogłosić, że blog jest już napisany do końca! 
Jest 37 rozdziałów i epilog (tak, wiem, że nie było prologu). 
Co do ciągu dalszego... Oczywiście, że będzie 2 część :D 
Pozdrawiam, wpadnijcie tu jeszcze jutro i ogólnie do czwartku!
Piszcie komentarze bo ja serio nie mam komu dedykować rozdziałów, a tak bez dedyka to głupio troszkę... 


JEŚLI CZYTASZ = SKOMENTUJ
następny rozdział jutro! 

1 komentarz: