~*~
Kiedy się obudziłam Kat ubierała kurtkę i zdążyła powiedzieć mi tylko, że przespałam cały lot i że bardzo się spieszy bo jej ciocia może się przez nią spóźnić do pracy, a potem pobiegła na lotnisko. Westchnęłam, ubrałam się i również opuściłam samolot. Potem odebrałam swój bagaż i zeszłam po schodach na halę główną gdzie mnóstwo osób stało z kartonowymi kartami na których napisane było na kogo czekają.
Kiedy byłam w połowie schodów zauwarzyłam swoje imię i nazwisko trzymane przez jakąś kobietę. Miała ciemno rude włosy i ogólnie przyjazną twarz. Zeszłam na dół, podeszłam do niej i przypatrzyłam jej się.
- Hay.- przywitała się ze mną zestresowana.- Twój tata musiał jechać do pracy, a ja niestety nie wiedziałam jak wyglądasz i...
- Jesteś Polką?- przerwałam jej.
Kiwnęła głową.
Wyciągnęłam do niej rękę.
- Mam na imię Rose, mam osiemnaście lat i mówię po polsku więc nie musisz męczyć się z angielskim.- powiedziałam po polsku, a ona uśmiechnęła się i uścisnęła moją dłoń.
- Mam na imię Amanda, mam dwadzieścia dziewięć lat i mówię po angielsku, ale oczywiście rzadko używam tego języka przez co trochę wyszłam z wprawy.
- Możemy rozmawiać po polsku jeśli chcesz.- zaproponowałam.
- Dobrze.
Posłałam jej miły uśmiech i podniosłam swoją walizkę. Kiedy szłyśmy do samochodu nie odezwałyśmy się do siebie, kątem oka dostrzegałam tylko, że Amanda mi się przygląda, ale nie miałam zamiaru tego komentować.
W końcu już przy samochodzie odważyłam się coś powiedzieć:
- Mogę mówić do ciebie Am?
Kobieta zaśmiała się po nosem.
- Tak.
- Co cię tak bawi?
- Twój akcent, taki mieszany.- zaśmiała się - Widać, że starasz się mówić z polskim akcentem, ale ci nie wychodzi.
Uśmiechnęłam się.
- Przynajmniej się staram.
W samochodzie również rozmowa się nie kleiła, Am przyglądała mi się bacznie, ale nic nie mówiła.
- Więc...- zagaiłam - To daleko?
- Nie, jeszcze jakieś 15 minut drogi.- uśmiechnęła się - Szczerze muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Tym... wyglądem. Twój ojciec mówił mi, że nie jesteś typową królewną.
Westchnęłam.
- Zapomniałam zmyć to świństwo. Tata miał rację, nie jestem księżniczką.- zaśmiałam się - Ale miałam małe kłopoty...
- Wiesz... Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić, nie chce mieć z tobą takich relacji jakie mam teraz z twoją matką i szczerze bałam się, że skoro to twoja matka to możesz być do niej podobna...- powiedziała nagle.
Zatkało mnie i nie miałam pojęcia co mam powiedzieć.
- Nie chcę mieć kolejnych wrogów.- rzuciłam szybko - Mam ich kilku i... nie. Bycie z tobą w stanie wojennym odpada.- powiedziałam z uśmiechem a ona wypuściła powietrze.
- Więc... Co ten makijaż robi na twojej twarzy?
- Ale nie powiesz nic a nic mojej matce? Ma już dość zmartwień.
- Przyżekam.
- Wdałam się w małą bójkę i mam lekko rozcięty policzek.- wydusiłam cicho.
Spojrzała na mnie kątem oka a potem zaczęła kiwać głową na 'nie'.
- Niezłe z ciebie ziółko.- zaśmiała się nagle.
Zaskoczyła mnie.
Myślałam, że zacznie krzyczeć i ogólnie będzie zła, a tu nic z tych rzeczy.
Dziwne...
- Kiedy byłam w twoim wieku też lubiłam się bić. Prawie nie wychodziłam z gabinetu dyrektorki.- śmiała się.
- To tak ja, tylko, że ja TERAZ nie wychodzę z gabinetu dyrektorki. - podkreśliłam z uśmiechem.
- Z czego się śmiejesz?- zapytała - Nie chcę cię martwić, ale to nie jest w rzadnym stopniu zabawne. Później się dowiesz zresztą... Ucz się na własnych błędach.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
Uszanowała to co robię choć wiedziała, że postępuję źle?
Niemożliwe.
Ja tak samo postąpiłam w stosunku do związku Kim z Rick'iem.
- Może nie różnimy się tak bardzo...- powiedziałam cicho.
- Słucham? Nie słyszałam.
- Nic, nic...
Zerknęłam na jej rękę.
- Nie masz pierścionka?- zapytałam zaskoczona.
Spojrzała na rękę, potem na mnie, a potem znów na drogę.
- Nie...- westchnęła - Twój ojciec nie chce się na razie wiązać w tak... skomplikowany sposób. Powiedział, że jesteśmy ze sobą za krótko żeby podejmować tak pochopne decyzje...
- Ale ty się z tym nie zgadzasz, prawda?
- Nie, ale szanuję decyzję twojego taty.
Westchnęłam.
To miało sens.
- O czym myślisz?- Am wyrwała mnie z zamysłu.
- O niczym ważnym...
- Czyli?
- Tata dał mamie kiedyś ultimatum: albo ślub, albo koniec. Trochę zdziwił mnie fakt, że teraz nie chciał ślubu. - wytłumaczyłam szybko.
- Na prawdę tak powiedział?- zapytała zaskoczona - Nie wiedziałam.
- Mama miał wtedy 19 lat. Była w moim wieku... okay, rok starsza.
- Kiedy masz urodziny?
- 19 luty, a ty?
- 25 sierpnia. - powiedziała posyłając mi kojący uśmiech - Jesteśmy.
Uwaga, nudy czas zacząć!
***
- Cześć tato.- powiedziałam wchodząc do mieszkania. Amanda weszła zaraz za mną po czym zamknęła drzwi na klucz.
- Nikogo oprócz nas nie ma.- powiedziała z uśmiechem.
Zaraz...
A jeśli ona nie jest dziewczyną taty?
Jeśli chce mnie zgwałcić?!
Albo zabić?!
Albo gorzej?!
Jeju... mózgu opanuj się!
Am ruszyła do kuchni pytając mnie czy chcę herbaty, a ja skarciłam się w duszy za moją fascynującą głupotę.
Powiedziałam z uśmiechem 'tak' i zapytałam gdzie ma być mój pokój a gdy się takowej rzeczy dowiedziałam ruszyłam w tym kierunku.
Mój pokój znajdował się w głębi korytarza i jak na mojego tatę nie był zbytnio duży.
Czego ja się spodziewałam po moim tacie?
Szybko wypakowałam rzeczy i zadzwoniłam do Harry'ego, ale nie odebrał co mnie zasmuciło.
W Polsce była godzina 15 coś, a z tego co wiedziałam to w Londynie było godzinę wcześniej więc powinien odebrać...
A może był w szkole?
Mniejsza o to...
Westchnęłam i położyłam się na łóżku, ale nie dałam rady zasnąć, zbyt męczyły mnie myśli o Harry'm i o tym co mogło się stać. Bałam się, że z jego wielkim ego mógł sobie nieźle namieszać.
Jęknęłam i znów sięgnęłam po telefon, usłyszałam automatyczną sekretarkę.
- Hej, właśnie doleciałam i pomyślałam, że zadzwonię...- mówiłam sarkastycznie - Powiedziałeś mi, że będziemy rozmawiać codziennie, a mi się zachciało trochę poplotkować... Wątpię żeby cię nie było po drugiej stronie, Harry, ale jeśli masz jakieś powody by nie odbierać to przepraszam. No chyba, że cie tam faktycznie nie ma to też przepraszam. W ogóle przepraszam za tą paplaninę.- powiedziałam zmieszana i rozłączyłam się szybko.
Położyłam się na łóżku ściskając telefon w dłoni.
'Czemu tak głupio się zachowuję?
Może on ze mną skończył?
Ten wyjazd nie był dobrym pomysłem...
Na pewno nie będzie ze mną rozmawiał przez ten czas, uznał, że skoro mnie nie ma to bardzo dobrze...' - myślałam.
Nie, dobra, ja rozumiem, że się zakochałam i w ogóle ale żeby mi tak odwalało to lekka przesada, serio.
Leżałam tak i myślałam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
HARRY'S P.O.V.
Wiem, że telefon dzwoni, wiem, że to Rose, ale wiem też, że jeśli odbiorę to mam kilka godzin zmarnowanych...
Niestety.
Nie, że nie lubiłem Rossie, ale ona ma coś takiego w sobie co nie pozwalało na to by na nią nie patrzeć, nie uśmiechać się i w ogóle.
No, chętnie bym sobie w taki sposób zmarnował czas, szczerze mówiąc.
I nagle usłyszałem jej anielski głos w słuchawce...
- Hej, właśnie doleciałam i pomyślałam, że zadzwonię... Powiedziałeś mi, że będziemy rozmawiać codziennie, a mi się zachciało trochę poplotkować... Wątpię żeby cię nie było po drugiej stronie, Harry, ale jeśli masz jakieś powody by nie odbierać to przepraszam. No chyba, że cie tam faktycznie nie ma to też przepraszam. W ogóle przepraszam za tą paplaninę.- powiedziała i się rozłączyła akurat w momencie gdy poddawałem się pokusie odebrania.
Westchnąłem.
Ona musi mieć piękny głos, w sensie, musi ładnie śpiewać. Kiedy o niej myślę nie potrafię się skupić, nie jestem sobą.
Jestem w jej towarzystwie taki miękki.
Dziwne.
Na ogół wszyscy się mnie boją. Ona nie.
Sam nie wiem czy to z nią czy ze mną jest coś nie w porządku.
Chyba ze mną.
Ja jako ten mądry powinienem dla jej bezpieczeństwa się z nią nie zadawać i w ogóle, ale to tak kurewsko trudne...
No bo kiedy ona się uśmiecha to lody topnieją, kiedy ona dotyka człowiek chce się zapaść pod ziemię...
Pierwszy raz spotkałem kogoś takiego, to niesamowite.
Dziwnie czuje się kiedy ona jest obok.
Nagle moje rozmyślania na temat wspaniałości Rose przerwało pukanie do drzwi.
Tak bardzo nie chciałem ich otwierać, doskonale wiedziałem kto to.
- Styles, wiem, że tam jesteś!- krzyknął zadowolony Richard. Ale bym mu wtedy jebnął...
Po chwili drzwi otworzyły się.
Richard był mistrzem włamań, a moje standardowe drzwi nie wymagały wielkich popisów.
- Cześć.- uśmiechnął się głupio zamykając je za sobą.
- Hej.- odpowiedziałem niechętnie.
Spojrzał na mnie spode łba.
- Gdzie ona jest?
- Kto?- zapytałem głupio.
- Już ty dobrze wiesz kto, Harruś. - ugh! Nienawidzę kiedy tak na mnie mówi!- Ta szmata.
- Pojechała na święta do rodziny.
- Kurwa, Styles ! Miałeś jedno banalne zadanie, do cholery! Przyprowadzić dziewczynę!- zaczął krzyczeć chodząc dokoła krzesła na którym siedziałem - Chyba wiesz, że zalegasz ponad dwa miesiące?!
Westchnąłem głupio.
- Czas ostatnio ucieka mi przez palce, nie zdążyłem tego zauważyć.- powiedziałem głupio.
Richard spojrzał na mnie prymitywnie.
- Wyjebie ci frajerze. Toleruje cię tylko dlatego, że jesteś niezły w swoim fachu, ale jeśli za 2 miesiące jej nie dostarczysz to przysięgam, że cię osobiście zabiję, Harruś.
Spojrzałem na niego głupio.
- Nie ty wydajesz rozkazy.- pysknąłem.
- Myślisz, że szef pozwoli ci ją zostawić?
Faktycznie, głupia myśl...
Ale jedyna na jaką wpadłem w tamtej chwili.
Nikt, a już na pewno nie Rose nie zasługiwał na coś takiego.
- Czy ty w ogóle wiesz co chcą z nią zrobić?- zapytałem.
- Nie, i szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi, Styles. Niech sobie z nią robią co chcą, mają swoje sposoby na zamykanie tych dziwkarskich mordek.- zaśmiał się.
- Oni nie chcą jej zamknąć mordki, Richard, i w tym problem...- westchnąłem.
Facet spojrzał na mnie spode łba i przewrócił oczami.
- Skoro tak to czemu nic o tym nie wiem?- zapytał ironicznie.
- Nie mam zielonego pojęcia, serio. Zlecili ją mnie i myślałem, że będzie tak samo jak z innymi, ale gdybyś sam miał okazję ją poznać... zrozumiałbyś...
Złapał się nagle za głowę i zaczął nią kręcić jednocześnie się śmiejąc.
- Serio?!- zaśmiał się - Żartujesz sobie? Czy wielki pan Styles o którym słyszałem tyle dobrego zakochał się w jakiejś dziwce, która daje każdemu?!
Machnąłem na niego ręką.
- Nie wyjeżdżaj mi tu z miłością, Rikki.
- Nie mów do mnie tak.- warknął.
- Spokojnie, nie zakochałem się. I to był gwałt, yeah?
Zmarszczył czoło.
- Nie rozumiem. Przecież dostałbyś kogoś innego.
- No właśnie!- klasnąłem w dłonie - Mówi ci coś stwierdzenie 'impreza'?
Złapał się za głowę i usiadł na krześle. Wpatrywał się we mnie chwilę w milczeniu.
- Czyli...?
- Dokładnie. - potaknąłem.
- Ooo... ja pierdolę...- wykrzywił twarz w niemiłym grymasie - I co chcesz zrobić?
- Nie mam pojęcia, Richard. Ale wiem, że potrzebuję twojej pomocy.
- Nawet nie licz, że ci kurwa pomogę! Wykluczone! Pamiętasz jak skończyli ostatnio Ben i Carla?!
Westchnąłem i oparłem się o krzesło.
- Ona jest ofiarą, Richard. Nic złego nie zrobiła poza tym, że się zakochała, a facet ją wydymał. Dosłownie z resztą.
- Styles, nie jestem idiotą. Mam sumienie.
- Czyli pomożesz?
- Robin Hood'em też nie jestem, myślisz, że ktoś kto pełni mój zawód nagle zacznie pomagać uciśnionym? Mi płacą, ja wykonuję zlecenia, sprzątam po sobie i pozamiatane. Kropka.
- Mów normalnie. Pomożesz czy nie?
- Postaram się, ale jeśli mam skończyć jak moje zlecenia to się na to nie piszę, Styles. Jasne?
- Jak słońce.
Pokiwał głową i wstał.
Ruszył w kierunku drzwi, ale zatrzymał się tuż przed nimi i znów na mnie spojrzał.
- A co mam robić jak mi ciebie zlecą?
Wzruszyłem ramionami.
- Jak ci mnie zlecą to mi powiedz, zabiorę dziewczynę i razem gdzieś uciekniemy.
Zaśmiał się jeszcze i wyszedł.
- Ty serio jesteś jakiś dziwny ostatnio!- zaczął krzyczeć - Jeśli to jej wina to muszę ją bliżej poznać!
Zaśmiałem się pod nosem i siedziałem jeszcze chwilę, a potem pod wpływem impulsu chwyciłem telefon i wykręciłem numer Rose, ale nie dodzwoniłem się.
Była zajęta.
Z kim do cholery mogła gadać?!
Facet spojrzał na mnie spode łba i przewrócił oczami.
- Skoro tak to czemu nic o tym nie wiem?- zapytał ironicznie.
- Nie mam zielonego pojęcia, serio. Zlecili ją mnie i myślałem, że będzie tak samo jak z innymi, ale gdybyś sam miał okazję ją poznać... zrozumiałbyś...
Złapał się nagle za głowę i zaczął nią kręcić jednocześnie się śmiejąc.
- Serio?!- zaśmiał się - Żartujesz sobie? Czy wielki pan Styles o którym słyszałem tyle dobrego zakochał się w jakiejś dziwce, która daje każdemu?!
Machnąłem na niego ręką.
- Nie wyjeżdżaj mi tu z miłością, Rikki.
- Nie mów do mnie tak.- warknął.
- Spokojnie, nie zakochałem się. I to był gwałt, yeah?
Zmarszczył czoło.
- Nie rozumiem. Przecież dostałbyś kogoś innego.
- No właśnie!- klasnąłem w dłonie - Mówi ci coś stwierdzenie 'impreza'?
Złapał się za głowę i usiadł na krześle. Wpatrywał się we mnie chwilę w milczeniu.
- Czyli...?
- Dokładnie. - potaknąłem.
- Ooo... ja pierdolę...- wykrzywił twarz w niemiłym grymasie - I co chcesz zrobić?
- Nie mam pojęcia, Richard. Ale wiem, że potrzebuję twojej pomocy.
- Nawet nie licz, że ci kurwa pomogę! Wykluczone! Pamiętasz jak skończyli ostatnio Ben i Carla?!
Westchnąłem i oparłem się o krzesło.
- Ona jest ofiarą, Richard. Nic złego nie zrobiła poza tym, że się zakochała, a facet ją wydymał. Dosłownie z resztą.
- Styles, nie jestem idiotą. Mam sumienie.
- Czyli pomożesz?
- Robin Hood'em też nie jestem, myślisz, że ktoś kto pełni mój zawód nagle zacznie pomagać uciśnionym? Mi płacą, ja wykonuję zlecenia, sprzątam po sobie i pozamiatane. Kropka.
- Mów normalnie. Pomożesz czy nie?
- Postaram się, ale jeśli mam skończyć jak moje zlecenia to się na to nie piszę, Styles. Jasne?
- Jak słońce.
Pokiwał głową i wstał.
Ruszył w kierunku drzwi, ale zatrzymał się tuż przed nimi i znów na mnie spojrzał.
- A co mam robić jak mi ciebie zlecą?
Wzruszyłem ramionami.
- Jak ci mnie zlecą to mi powiedz, zabiorę dziewczynę i razem gdzieś uciekniemy.
Zaśmiał się jeszcze i wyszedł.
- Ty serio jesteś jakiś dziwny ostatnio!- zaczął krzyczeć - Jeśli to jej wina to muszę ją bliżej poznać!
Zaśmiałem się pod nosem i siedziałem jeszcze chwilę, a potem pod wpływem impulsu chwyciłem telefon i wykręciłem numer Rose, ale nie dodzwoniłem się.
Była zajęta.
Z kim do cholery mogła gadać?!
Rose's P.O.V.
Siedziałam na łóżku i nie wiedziałam co ze sobą zrobić kiedy zadzwonił telefon.
Odebrałam z prędkością światła mając nadzieję, że to Harry, ale nieźle się przeliczyłam.
- No hay!- usłyszałam radosny głosik Kim w słuchawce - Jak tam Polska?
- Świetnie...- westchnęłam zawiedziona rozglądając się po pokoju - Normalnie bosko...
- Wyczuwam nutkę sarkazmu, Rose. Nie podoba mi się to.- powiedziała swoim badawczym głosem.
Westchnęłam.
- A u ciebie jak jest? Rick się odzywał?
- Zadzwonił tylko i powiedział żebym się odwaliła. Poza tym nic. Niech się wali, mam go gdzieś.
- Tak trzymać!- krzyknęłam uradowana.
Kim zaczęła się śmiać, ale po chwili spoważniała.
- A jak tam twój książę na białym koniu?
- Za takim plebsem jak ja żaden książę by się nie oglądał.- powiedziałam marszcząc czoło - A dlaczego pytasz?
- Nie przeginaj, Rose, nie jesteś aż takim plebsem jak sądzisz. Raczej poziom damy do towarzystwa.- powiedziała śmiejąc się.
- No dzięki!
Wybuchnęła jeszcze większym śmiechem i śmiała się tak jakiś czas, ale w końcu odpuściła.
- Ale na serio, jak tam z nim?
- Mój książę na białym koniu nawet nie raczy odebrać telefonu, Kim, zaczynam się niepokoić, wiesz w końcu jaki on jest.
- Co przez to rozumiesz?- zapytała, a mnie wyobraziła się ona marszcząca czoło, pewnie z resztą tak też postąpiła, ale nie wiem. Nie było mnie tam.
- Boję się, że mnie sobie odpuścił. To typ bad boy'a, a tacy tylko zaliczają i zostawiają.
- Myślisz, że by tak zrobił?
- Nie wiem. Ostatnio jestem w rozsypce, a jeśli jeszcze on mnie zostawi to... nie mam pojęcia. - westchnęłam i wyobraziłam sobie jego idealne zielone tęczówki - Chyba się zabiję.
- Rose, nawet mnie nie strasz!- krzyknęła przerażona.
Zaśmiałam się.
- Kochana, jeśli by cię zostawił to byłby największym palantem na ziemi. Spójrz na siebie, masz taki potencjał, świetnie się uczysz, jesteś śliczna... Ba! Jesteś piękna! Byłby skończonym durniem gdyby odrzucił twoje serduszko podane na tacy!- krzyknęła Kim do słuchawki, a ja tylko się zaśmiałam.
- Długo to pisałaś?
- Nie żartuj ze mnie, Rose. Mówię prawdę. Pomyśl, ile czasu już się widujecie?
- Od początku roku szkolnego.- westchnęłam.
Usłyszałam jak klaszcze w dłonie.
- Właśnie!- krzyknęła zadowolona - Czyli już prawie pół roku, tak?!
- No... tak.- powiedziałam niepewnie.
- Nie sądzisz, że gdyby chciał cię zostawić to by to zrobił dawno temu?
Westchnęłam.
Miała rację.
Trochę długo się z nim widywałam i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Wow!
To było już pół roku?!
Serio?!
Mało brakowało żeby mi stuknęła 19, a on jeszcze był przy mnie!
Wow!
Szczerze to gdy go poznałam miałam nadzieję, że się odczepi kiedy tylko zobaczy jaka jestem żałosna i nudna, ale nie. On został przy mnie i cieszyło mnie to.
Ba!
Bardzo mnie to cieszyło!
Czułam się taka szczęśliwa w jego towarzystwie!
Taka radosna...
Taka bezpieczna...
Taka...
Taka zakochana...
Przy nikim innym się tak nie czułam.
I popatrzeć, że na początku chciał być moim prześladowcą.
Przerażał mnie.
Właściwie dalej tak było, ale miłość, która ocieplała moje serce była tak wielka, że chciało mi się płakać. Nawet prawie nie czułam tego strachu w jego towarzystwie.
Wow...
Nie pomyślałabym, że kiedyś będę tak mocno kogoś kochać, myślałam, że kochałam tak tylko Rick'a i że te odczucia nigdy się nie powtórzą ale nie równały się z tym co czułam w towarzystwie Harry'ego.
Byłam...
Byłam pewna energii, byłam...
Szczęśliwa.
Po prostu byłam szczęśliwa.
Co tu więcej mówić?
Jednakże to co zrobił mi Rick bolało nadal.
Dziura w sercu dalej krwawiła, nie mogłam znaleźć plastra który by nie puścił. Nawet Harry działał tylko kiedy byłam przy nim.
Yeah...
- Wpadłam na pewien pomysł.- powiedziała uradowana Kim, wow, zapomniałam, że miałam słuchawkę przy uchu.
- Jaki?- zapytałam.
- Wiem, że nie chcesz o tym mówić, ale wiesz co zrobił Rick...
- Masz rację, nie chcę o tym mówić.- powiedziałam zniesmaczona - Proszę, przestań.
- Nie, Rose. To był gwałt. Zbezczeszczenie twojego ciała. To jest karalne. Może byś go tak pozwała, co?
- Nie!- krzyknęłam wściekła - Nie, chodźby dlatego, że go kochałam. Może teraz go nienawidzę, ale kiedyś go kochałam i nie mam zamiaru go zniszczyć. Sam sobie dobrze z tym radzi. Wystarczy dać mu spokój i się zaćpa na śmierć. Zobaczysz.
- Dobrze, ale ten mały diabełek na ramieniu nie chce zemsty? Przecież obie wiemy, że cierpisz, Rose. Może ci przejdzie kiedy on dostanie za swoje, co?- zapytała cicho.
- Kim...- westchnęłam.
- Zastanów się nad tym. Ja muszę kończyć.
- Dobrze...
- Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się i sprawdziłam połączenia. Dwa nieodebrane.
Ehh...
Nie miałam siły już z nikim rozmawiać więc położyłam się i zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------
Soł, jak obiecałam tak dodaję xD Mam nadzieję, że się spodobał
Napisałam trzy rozdziały czyli, że teraz zacznę pisać 33 i jeśli dacie radę to kiedy tylko pojawi się 10 komentarzy to dodam od razu xD a jeśli nie to dam wtedy kiedy to uznam za stosowne xD Nie wiem czy ten rozdział nie wyszedł najdłuższy, może haha
Jak tam święta?
Co dostaliście pod choinkę? Ej!
Mamy już 2015 rok, co nie?!
Wow, jak to szybko zleciało...
Do następnego, całuję
Olson*.*
NASTĘPNY ROZDZIAŁ= 10 KOMENTARZY!!
LEŚLI CZYTASZ= SKOMENTUJ!
DALEJ ROZDAJĘ DEDYKI, WIĘC ... PISZCIE TE KOMENATRZE xD
- Co przez to rozumiesz?- zapytała, a mnie wyobraziła się ona marszcząca czoło, pewnie z resztą tak też postąpiła, ale nie wiem. Nie było mnie tam.
- Boję się, że mnie sobie odpuścił. To typ bad boy'a, a tacy tylko zaliczają i zostawiają.
- Myślisz, że by tak zrobił?
- Nie wiem. Ostatnio jestem w rozsypce, a jeśli jeszcze on mnie zostawi to... nie mam pojęcia. - westchnęłam i wyobraziłam sobie jego idealne zielone tęczówki - Chyba się zabiję.
- Rose, nawet mnie nie strasz!- krzyknęła przerażona.
Zaśmiałam się.
- Kochana, jeśli by cię zostawił to byłby największym palantem na ziemi. Spójrz na siebie, masz taki potencjał, świetnie się uczysz, jesteś śliczna... Ba! Jesteś piękna! Byłby skończonym durniem gdyby odrzucił twoje serduszko podane na tacy!- krzyknęła Kim do słuchawki, a ja tylko się zaśmiałam.
- Długo to pisałaś?
- Nie żartuj ze mnie, Rose. Mówię prawdę. Pomyśl, ile czasu już się widujecie?
- Od początku roku szkolnego.- westchnęłam.
Usłyszałam jak klaszcze w dłonie.
- Właśnie!- krzyknęła zadowolona - Czyli już prawie pół roku, tak?!
- No... tak.- powiedziałam niepewnie.
- Nie sądzisz, że gdyby chciał cię zostawić to by to zrobił dawno temu?
Westchnęłam.
Miała rację.
Trochę długo się z nim widywałam i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Wow!
To było już pół roku?!
Serio?!
Mało brakowało żeby mi stuknęła 19, a on jeszcze był przy mnie!
Wow!
Szczerze to gdy go poznałam miałam nadzieję, że się odczepi kiedy tylko zobaczy jaka jestem żałosna i nudna, ale nie. On został przy mnie i cieszyło mnie to.
Ba!
Bardzo mnie to cieszyło!
Czułam się taka szczęśliwa w jego towarzystwie!
Taka radosna...
Taka bezpieczna...
Taka...
Taka zakochana...
Przy nikim innym się tak nie czułam.
I popatrzeć, że na początku chciał być moim prześladowcą.
Przerażał mnie.
Właściwie dalej tak było, ale miłość, która ocieplała moje serce była tak wielka, że chciało mi się płakać. Nawet prawie nie czułam tego strachu w jego towarzystwie.
Wow...
Nie pomyślałabym, że kiedyś będę tak mocno kogoś kochać, myślałam, że kochałam tak tylko Rick'a i że te odczucia nigdy się nie powtórzą ale nie równały się z tym co czułam w towarzystwie Harry'ego.
Byłam...
Byłam pewna energii, byłam...
Szczęśliwa.
Po prostu byłam szczęśliwa.
Co tu więcej mówić?
Jednakże to co zrobił mi Rick bolało nadal.
Dziura w sercu dalej krwawiła, nie mogłam znaleźć plastra który by nie puścił. Nawet Harry działał tylko kiedy byłam przy nim.
Yeah...
- Wpadłam na pewien pomysł.- powiedziała uradowana Kim, wow, zapomniałam, że miałam słuchawkę przy uchu.
- Jaki?- zapytałam.
- Wiem, że nie chcesz o tym mówić, ale wiesz co zrobił Rick...
- Masz rację, nie chcę o tym mówić.- powiedziałam zniesmaczona - Proszę, przestań.
- Nie, Rose. To był gwałt. Zbezczeszczenie twojego ciała. To jest karalne. Może byś go tak pozwała, co?
- Nie!- krzyknęłam wściekła - Nie, chodźby dlatego, że go kochałam. Może teraz go nienawidzę, ale kiedyś go kochałam i nie mam zamiaru go zniszczyć. Sam sobie dobrze z tym radzi. Wystarczy dać mu spokój i się zaćpa na śmierć. Zobaczysz.
- Dobrze, ale ten mały diabełek na ramieniu nie chce zemsty? Przecież obie wiemy, że cierpisz, Rose. Może ci przejdzie kiedy on dostanie za swoje, co?- zapytała cicho.
- Kim...- westchnęłam.
- Zastanów się nad tym. Ja muszę kończyć.
- Dobrze...
- Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się i sprawdziłam połączenia. Dwa nieodebrane.
Ehh...
Nie miałam siły już z nikim rozmawiać więc położyłam się i zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------
Soł, jak obiecałam tak dodaję xD Mam nadzieję, że się spodobał
Napisałam trzy rozdziały czyli, że teraz zacznę pisać 33 i jeśli dacie radę to kiedy tylko pojawi się 10 komentarzy to dodam od razu xD a jeśli nie to dam wtedy kiedy to uznam za stosowne xD Nie wiem czy ten rozdział nie wyszedł najdłuższy, może haha
Jak tam święta?
Co dostaliście pod choinkę? Ej!
Mamy już 2015 rok, co nie?!
Wow, jak to szybko zleciało...
Do następnego, całuję
Olson*.*
NASTĘPNY ROZDZIAŁ= 10 KOMENTARZY!!
LEŚLI CZYTASZ= SKOMENTUJ!
DALEJ ROZDAJĘ DEDYKI, WIĘC ... PISZCIE TE KOMENATRZE xD
Super piszesz. Jak to czytalam to czulam jakbym naprawdę tam byla. Dziekuje ciza to :)
OdpowiedzUsuńRose to niezle ziolko hah :)
Szczesliwego niwego roku!
Zapraszam do siebie, piszę ff o Luke'u Hemmingsie. Moze wpadniesz? :)
http://scar-never-fade.blogspot.com/
Dzięki :P serio to nie przypuszczałam, że potrafię pisać tak żeby wydawało się to takie realne haha na 100% wpadnę do ciebie xD Sczęśliwego Nowego Roku i całusy ode mnie :*
UsuńAaaaaa jakie to było....
OdpowiedzUsuńŚliczne ,boskie ,cudne
Jeny to było genialne
Ja chcę już więcej
Nie mogę się doczekać co będzie dalej
Pożera mnie ciekawość
Ściskam Mela
:**
Życzę weny,dużo dużo weny
Dzięki xD Cieszę się, że dalej czytasz mimo tej 'świątecznej przerwy' haha Pozdrowienia i Szczęśliwego Nowego Roku :*
OdpowiedzUsuńO jeju ja chcę ich razem,on jej nie odda prawda ))):? Chce kolejny! Zycze weny i szczesliwego 2015 ;**
OdpowiedzUsuńDzięki za wenę xD Przyda się haha
UsuńWiesz, chciałabym ci odpowiedzieć xD Ale nie mogę bo wydałabym zakończenie całego bloga i przy okazji część 2 haha
Pozdrawiam i całuję :*
Looool
OdpowiedzUsuńolka ja juz nie wyczymie
kiedy idziemy do szkoly
musze ci wpierdzielic
jprdl
26 year old Staff Accountant III Brandtr Foote, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like Godzilla and Hunting. Took a trip to La Grand-Place and drives a Legacy. czytaj tutaj
OdpowiedzUsuń