czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 11

Oboje z Harry'm siedzieliśmy na pomoście i rozmawialiśmy. Po prostu.
- Więc...-westchnęłam głęboko - Jak znalazłeś to miejsce?
Harry przymrużył oczy rozmyślając nad odpowiedzią. Roześmiałam się.
- Fajnie by było gdybyś powiedział prawdę.
Spuścił wzrok.
- Przychodziłem tutaj z kolegami w dzieciństwie, razem znaleźliśmy to miejsce. Dużo kręciliśmy się po lasach i takie BUM!
- Kolegami czyli Louis'em i resztą?- zapytałam podejrzliwie.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie.
- Z Louis'em i innymi moimi kolegami z dzieciństwa.
- Gdzie są teraz?
- Większość się wyprowadziła, a reszta nie utrzymuje ze mną kontaktu.
Pogładziłam go delikatnie po ramieniu.
- Dziwisz się? -spytałam łagodnie - Spójrz na siebie z boku, moim zdaniem potrzebujesz zmiany otoczenia na jakiś miesiąc. Pomogłoby ci to...
- Gówno prawda.- bąknął -Zmiany otoczenia potrzebują osoby które chcą się zmienić, a ja nie chcę.
- Rozumiem, że chcesz zmarnować swoją przyszłość.
- Tego nie powiedziałem.
- Nie musiałeś.- ucięłam - Masz przyjaciół, ale jakich? Osoby które nie chcą dla ciebie dobrze nie mogą nazywać się twoimi przyjaciółmi Harry.
Westchnął, wiedział, że mam rację.
Zawsze mam.
- A ty chcesz dla mnie dobrze?- popatrzył mi prosto w oczy, nie byłam w stanie kłamać kiedy jego spojrzenie przeszywało moje ciało.
- Ja cię nie znam...
Spuścił głowę.
Musiałam naprawić swoją sytuację bo inaczej byłoby to moje ostatnie spotkanie z Harry'm.
Znów pogładziłam go po ramieniu prowokując go do spojrzenia na mnie.
-... Ale jeśli mi pozwolisz mogę cię poznać.- dokończyłam cicho.
Na ustach Harry'ego pojawił się lekki uśmiech i zaraz potem spuścił głowę by przeanalizować moje słowa. Znów na mnie spojrzał z wyraźnym uśmiechem.
- Tak?
Pokiwałam głową.
- Tak.
- Zawaliłem...-westchnął.
Szkoda, że wtedy nie wiedziałam o co mu chodzi...
- Co?
- Nie ważne.- spuścił wzrok.
Nie widziałam, że kłamał.
Błąd...
- Więc...- zaczęłam przysuwając się do niego lekko - Co robiłeś wczoraj? Wtedy kiedy miałeś być w szkole?
Spojrzał na mnie miną błagalnego pieska. Przez chwilę chciałam ulec, ale nie zmieniłam tematu. Byłam twarda. Zachowałam się jak dawna ja, ta odważna, pewna siebie i... skrzywdzona...
Wiecie co?
Wolę teraźniejszą mnie. :-)
- Nie odpuścisz?- zapytał zażenowany.
- Zgaduj.
- Odpuścisz...- zaśmiał się cicho.
- Nie zgadłeś, strzelaj dalej.
Uśmiechnął się.
Znacie to uczucie kiedy budzicie się rano i po otworzeniu oczu macie wrażenie, że ten dzień będzie najpiękniejszy w waszym życiu, albo kiedy wieczorem nie żałujecie spędzonego dnia ? Ja miałam takie wrażenie kiedy patrzyłam w jego oczy, piękne, zielone czy Harry'ego Styles'a.
- Byłem w pracy.- powiedział nagle, jakby namyślony, że to może mi powiedzieć.
- Czyli? Gdzie pracujesz?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.- zaśmiał się cicho spuszczając wzrok.
- Jesteś zabójcą? Superbohaterem? Iron Man'em? -zaczęłam się śmiać. Harry lekko się uśmiechnął słysząc te słowa, jakby nie był pewny czy powiedzieć 'tak' czy 'nie'.
Szkoda, że nie zobaczyłam w tym nic podejrzanego.
- Aż tak to nie...- westchnął - Rozmawiałem z szefem, mieszka daleko.
'Aż tak to nie' ?!
Co to miało znaczyć?!
To mnie zmartwiło, nawet wiedziałam co z tym zrobię.
- Harry?- spuściłam wzrok zakłopotana - Co znaczyło to wczorajsze?
- Nie wiem. Myślałem, że było to pocieszenie.- zaczął się śmiać - Jakoś samo się ułożyło.
Bardzo zabawne. Gość zaczął mnie wkurzać. Szturchnęłam go lekko w ramię. Poprawiłam swoją grzywkę i podniosłam głowę. Patrzyłam w jego piękne zielone oczy i słowo daję, że chciałam w nich utonąć. To co się stało było tak niespodziewane... Nigdy bym się tego nie spodziewała, nie po kimś takim jak on, wielki Harry Styles którego nazwisko zna każdy nastolatek w tym mieście i którego boi się prawie każdy. On spuścił wzrok, uległ pod naciskiem mojego spojrzenia.
Czemu?
Przecież się nie bał, niczego się nie bał.
Więc czemu?
Może nie chciał żebym coś zobaczyła, ukrywał coś? Moje serce zalało się strachem, największym wrogiem jakiego miałam. Co jeśli on coś ukrywał? Jeśli nie był szczery? Kłamał? Tylko czemu to mnie tak zaniepokoiło? Rozum kazał mi go albo zapytać, albo skończyć tą znajomość... Ale ja nie potrafiłam zrobić ani jednego ani drugiego. Mój oddech przyspieszył i spuściłam wzrok, odruchowo złapałam za medalik na szyi i powoli zaczęłam się uspokajać.
Wmawiałam sobie, że na pewno jest szczery. Bo niby co miałby ukrywać?
W sumie dużo sądząc po jego 'stopniu popularności' który nie był zbyt... dobry. Tak, tego słowa szukałam.
- Nic o tobie nie wiem...-westchnęłam cicho - Ty o mnie więcej niż moja rodzina, a ja o tobie nic. Kompletna pustka poza tymi plotkami na twój temat...
- Skąd wiesz, że to plotki?- powiedział nieprzyjemnym tonem, po moim ciele przeszły ciarki. Nie lubiłam jego tonu, tylko jednego z wielu, tego którego używał najczęściej... niestety.
- Morderstwo czterech gangsterów uzbrojonych w karabiny maszynowe jednym strzałem to prawda? Nie myślałam, że to powiem, ale zaskakujesz mnie...- powiedziałam spokojnie, ale w środku pękałam ze śmiechu, rozsadzało mnie. Harry uśmiechnął się lekko i powiedział:
- Dobra, to akurat plotka...
Oboje wybuchnęliśmy w tym samym czasie.
- Lew?- zapytałam po chwili.
- Jaki lew?
- Podczas którejś wycieczki zaatakował cię lew, tak słyszałam.- mówiłam śmiejąc się jeszcze po poprzednim wybuchu śmiechu.
- Nawet o tym nie słyszałem...-westchnął uśmiechając się. Jego dołeczki nie znikały, chyba się od nich uzależniłam, serio...
- Więzienie?- zapytałam.
Harry znów zaczął się śmiać.
- Tak naprawdę siedziałem tylko 2 tygodnie, nie rok czy ile tam mówią...
- Półtora.- poprawiłam go - A za co siedziałeś?
- Na pewno nie za pobicie ze skutkiem śmiertelnym.- upomniał najpierw - Facet miał tylko złamaną rękę... i nos.
Do mojej głowy powróciło wspomnienie mojej ostatniej pracy. Też złamałam komuś rękę...
- A twoja praca? -zapytał nagle.
Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Prawda.- powiedziałam krótko, potem podniosłam rękę i poprawiłam włosy - Ale gość zasłużył.
- A Nick i... jego męskość?
- Tak się kończą popisy, Harry. I tak powinien się cieszyć, że to tylko ja, a nie na przykład Hela. - powiedziałam śmiejąc się cicho - Handlarz dzieci?
- To przezwisko, wymyślił je Louis kiedy dostałem pierwszą pracę.
- Gdzie pracowałeś?
- W piekarni.
- To skąd...?
- Swoje pierwsze ciasto nazwałem 'małe dziecko'. Potem handlowałem ciastami i...
- Rozumiem.- przerwałam mu, uśmiechał się przez cały czas. Miałam tak wielką ochotę dotknąć jego dołeczków, nawet podniosłam już rękę, ale zorientowałam się, że to głupie i udałam, że poprawiam włosy.
- Zwidy?- zapytał.
- Nie widzę duchów.- zaprzeczyłam kręcąc głową.
Harry uśmiechnął się ciepło i przysunął do mnie.
- To chyba wiemy o sobie już dość dużo...-wyszeptał mi do ucha. Spuściłam lekko głowę.
- Mogę dotknąć twoich dołeczków?- wypaliłam nagle i zanim zorientowałam się, że powiedziałam to na głos Harry zdążył się zgodzić kiwnięciem głowy. Szybko przejechałam palcem po jego policzku i w końcu wzrokiem stanęłam na jego oczach, które patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Nie spuszczając wzroku opuściłam rękę i bacznie obserwowałam jak twarz Harry'ego zbliża się powoli. Tak bardzo chciałam aby nasze wargi się złączyły. Jednak chcieć to nie to samo co móc chociaż niby nie było żadnych przeciwstawień to ja wiedziałam, że nie mogę.
Po prostu nie mogę.
Coś mnie do niego przyciągało i równocześnie kazało trzymać się z daleka.
Dziwne uczucie, nie polecam.
Lekko spuściłam głowę, tak bardzo chciałam, żeby moje usta nie wypuściły słów... Niestety...
- Przyjaźń jest dobra...-wyszeptałam mocno zaciskając powieki. - Nikogo nie rani zbyt mocno...
Harry zamknął oczy i pokiwał głową ze zdziwieniem. Jakby to, że przeciwstawiam się samej sobie było czymś nadzwyczajnym...
W sumie było.
Nagły ból przeszył moje ciało, poczułam motylki w brzuchu. Tak bardzo chciałam zatopić swoje usta w jego, tak bardzo tego potrzebowałam, a jednak nie potrafiłam tego zrobić z niewyjaśnionych do tej pory powodów. Potrzebowałam jego bliskości.
Uczucie które dobrze znałam, to które ogarnęło moje ciało zaraz po tym jak Rick wyszedł z pokoju i nigdy więcej się do mnie nie odezwał. Uczucie samotności, tak wielkie, że sama marzyłam by mnie rozsadziło i by go nie było nawet ceną mojego życia.
- Chcę umrzeć.- wymamrotałam cicho. Słysząc to Harry się przysunął i mnie przytulił.
- Czasami nie trzeba ginąć by umrzeć.- wyszeptał w moje ucho.
Podniosłam głowę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Osoby wyjątkowe takie jak ty nie potrzebują prawdziwej śmierci by umrzeć. Czasem wystarczy ją sobie wyobrazić i wszystkie złe emocje znikają, umierają tam w środku.- szeptał w niezmiennej pozycji.
Właściwe miał rację, jeśli w wyobraźni umrę to w jakimś sensie umrze też część mojej wyobraźni. Ta słaba, która nie ma wystarczająco siły by przeżyć.
- Najlepiej wyobrazić sobie skok z mostu...- mówił kiedy w mojej głowie powstawał obraz wielkiego mostu nad wodą gdzie na krawędzi stoję ja sama - ... Wysunąć nogę...- robiłam to co on mówił - ...i skoczyć. Samo uderzenie w taflę wody jest na tyle silne by zabić, Rose.
- To trochę dziwne...- wyszeptałam otwierając oczy.
- Co?
- Myślałam, że to będzie miłe spotkanie, a tymczasem rozmawiamy o śmierci i skokach z mostu...
Oboje się uśmiechnęliśmy.
- Śmierć to normalna sprawa... tak jak przyjaźń czy...
- Seks? To chciałeś powiedzieć?- przerwałam mu.
- To też.- pokiwał głową twierdząco.
- Niestety muszę się nie zgodzić...
- Masz do tego prawo, ale nie chciałem akurat tego powiedzieć...-westchnął.
- Więc co?
- Przyjaźń czy... miłość.
Taa... napewno. Zaraz... 'miłość'?




------------------------------------------
! nie sprawdzony!
Jak tam u was? Podobał się zwiastun? Miał być dłuższy rozdział, ale niestety mam ograniczony czas internetu, a ponieważ ostatnio sobie odpuściłam pisanie to... trudno.
Jak rozdział?
Pisałam go chyba cztery dni więc trochę weny trzeba było wykrzesać. :-)
Do następnego, który pojawi się najwcześniej w poniedziałek.
Olson*.*

3 komentarze:

  1. Jejku *.* Fantastyczne opowiadanie. Strasznie polubiłam Rose. Oczywiście Harry, którego opisujesz jest świetny. Uwielbiam takich "skurwysynów" ( moja słabość) :D
    Biedna Rose... tyle ją spotkało, boję się, że Harry ją skrzywdzi.
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. ;)
    Pozdrawiam i życzę weny. :*
    http://itś-you-and-me-together-for-always.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki dzięki
      jesteś pierwszą osobą która postanowiła skomentować mój blog i cieszę się, że ci się podoba
      na pewno będę czytać :)
      Olson*.*

      Usuń
    2. Ja zawsze piszę komentarze jeśli czytam czyjeś opowiadanie. :D Wiem jakie to jest ważne dla autora, bo mnie samą one motywują do dalszej pracy. ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń