Rozdział 4
- Jak noga?
Doskonale wiedziałam kto stoi za mną...
Momentalnie się odwróciłam. Czułam, że serce stanęło tylko po to, żeby potem bić szybciej. Ogarnęło mnie uczucie, którego jeszcze nie znałam. Czułam wewnętrzny rytm, biło go moje serce. Byłam... wystraszona? Tak, za mną stał Harry. Uśmiechał się ukazując dołeczki. Nic nie mówił, miałam okazję mu się przyjrzeć. Usta, nos, włosy i oczy. Kiedy oglądałam jego tęczówki zapytał:
- Jestem aż tak interesujący?
Znów się uśmiechnął. Całe dziwne uczucie opuściło moje ciało kiedy tylko się odezwał.
- Lubię wiedzieć jak wygląda rozmówca.- powiedziałam odwracając się na ławce. Powiedziałam 'rozmówca'?! Spoliczkowałam się za to w duszy. Po chwili Harry zajął miejsce obok mnie.
- Jeśli jestem rozmówą to musimy porozmawiać.
- Chciałoby się.- burknęłam- Nie mam zamiaru z tobą gadać.
- Musisz.
- Nie, nie muszę, a jeśli nawet... to o czym?
- Czemu tu jesteś? Nikt się ciebie nie spodziewał.- powiedział, jego uwaga mnie trochę zraniła, ale umiem być obojętna.
- Przyszłam bo poprosili mnie o to przyjaciele...- zaczęłam mówić, w tym czasie Harry zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Po chwili prawie leżałam na ławce, a on na mnie. Słyszałam tylko stłumiony dźwięk muzyki i nasze oddechy. To brzmi pewnie romantycznie, ale dla mnie było okropne. Czułam się taka mała i bezsilna.Wyślizgnęłam się z jego 'uścisku' bokiem i ruszyłam w stronę domu, ale chwilę potem poczułam jak łapie mnie w talii i ciągnie do siebie. Byłam zbyt słaba, żeby się opierać. Normalnie o tej godzinie śpię... Chwilę potem przywarł mnie do muru i przytrzymał tak bym nie mogła się ruszyć.
- Daj mi spokój, jestem zmęczona... Nie chce mi się z tobą bawić w przepychanki.- powiedziałam spokojnie. Nie próbowałam nawet się wyrywać, bo wiem, że wtedy by mnie nie wypuścił. Zostało mi tylko udawanie, że nie obchodzi mnie to co robi... Obchodziło mnie, bardzo.
- Jestem za duży na zabawy.- powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Cieszę się, możesz mnie puścić?-powiedziałam, poprawił się co nie było miłe- To boli!- krzyknęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony. Po chwili mnie puścił. Od razu złapałam się za masaż nadgarstków które poczerwieniały od uścisku.
Harry przejął się chyba nieco tym co zobaczył.
- Przepraszam.- powiedział oglądając moje ręce. Byłam na niego zła. Wiedział to.
- Za każdym razem kiedy mnie spotykasz musisz mi coś zrobić?!- krzyknęłam- A takie trzymanie twoim zdaniem jest zabawne?! Śmieszy cię to?! Widzisz co mi zrobiłeś?- pokazałam mu ręce, strasznie mnie wtedy bolały - A noga? Na nodze będę mieć do końca życia bliznę... przez ciebie.
- Nie chciałem ci nic zrobić.- potarł się o kark mówiąc to.- Myślałem, że uciekasz. Jak wszyscy.
- Mogłeś mnie zatrzymać w inny sposób Harry.
Patrzyłam na niego, nic nie mówił. Czuł się winny. To było dziwne patrzeć jak silny lew zmienia się w potulnego baranka. Ale z drugiej strony było to słodkie, że tak się tym przejął.
- Tak, mogłem... -powiedział cicho.Nic nie odpowiedziałam, wyjęłam telefon z kieszeni. Pół godziny już minęło, ruszyłam w stronę domu. Poczułam jak Harry łapie mnie za rękę. Wtedy wiedział jak mnie zatrzymać. Odwróciłam się do niego.
- Co?- zapytałam.
- Gdzie idziesz?
- Spadam już, muszę iść do domu...
- Rodzice się martwią.- dokończył.
- Raczej brat z siostrą.- poprawiłam go. Mama ma pewnie gdzieś gdzie jestem, pewnie dopiero wróciła z rozprawy...
- Mogę cie podwieźć.- zaproponował.
- Mam już podwózkę. Lepiej nie.- powiedziałam, mój głos trochę zadrżał pod koniec co sprawiło, że Harry nabrał pewności siebie. Złapał mnie w talii i powoli zaczął zbliżać głowę, ja cofałam klatkę piersiową tak, żeby nasze czoła się nie dotknęły.
- Naprawdę mogę cię odwieźć...- wyszeptał mi do ucha. Chciałam zapaść się pod ziemię bo moją twarz oblał słaby rumieniec. Harry brnąłby dalej gdyby go zobaczył, nie chciałam tego. To byłoby straszne. Całe szczęście mnie puścił, złapał za rękę i jak dżentelmen pocałował moją dłoń. Chciałam się z tego śmiać, ale było to zbyt urocze. Potem posłał mi chytry uśmieszek. Byłam na niego wtedy zła. Potraktował mnie jak rzecz, nie mogłam połapać się w jego zmianach nastroju. Wyrwałam mu rękę i szybko weszłam do środka w poszukiwaniu Sereny. Po drodze musiałam patrzeć pod nogi, żeby nikogo nie zdeptać. Kilka osób upadało na mnie albo wymiotowało pod nogami. Znalazłam Serenę w kuchni, jak lizała się z Niall'em. To był straszny widok, tym bardziej, że Niall to mój najlepszy przyjaciel. On sam nie mógł ustać na nogach a Serena siedziała na blacie. Była nieźle wstawiona. Jak ona dopuściła się do takiego stanu w pół godziny?! Podeszłam do nich i odkleiłam ich od siebie. Śmierdzieli alkoholem...
- Co ty ze sobą zrobiłaś?! Miałaś nic nie pić!- krzyknęłam do Sereny. Ona zatoczyła się w moją stronę i powiedziała coś, że wódka jest 'pysna'.
- Dobra...-westchnęłam- Kto może mnie odwieźć do domu?-zapytałam.
- Co?- zapytała tępo patrząc mi w oczy. Nie było z nią gadki. Rozejrzałam się po pokoju czy nie ma tam Harry'ego, nie było. Czułam, że poszedł za mną, musiałam się streszczać. Chwilę potem Serena zwymiotowała, uznałam, że to dobry moment by wyjść. Szybko to zrobiłam. Na zewnątrz nie było żywej duszy, zimny wiatr otulał moje ciało, było mi zimno. Jedyne dźwięki to odgłosy imprezy ze środka, a poza tym nic. Dwie lampy oświetlały drogę, mogłam wybierać czy idę w prawo czy w lewo. Rozejrzałam się, nie miałam pojęcia w którą iść stronę. Nie znałam tej dzielnicy Londynu. W końcu poszłam w prawo, nieco przyspieszyłam. Było już po północy. Skuliłam się nieco mając nadzieję, że będzie mi choć trochę cieplej. Nie było. Po mniej więcej 15 minutach zdałam sobie sprawę, że znam te okolicę a do domu mam jeszcze około pół godziny. Uśmiechnęłam się pod nosem, nagle poczułam jak kropla wody spadła mi na policzek. Miałam nadzieję, że się nie rozpada choć doskonale wiedziałam iż się mylę. Rozpadało się na dobre, a ja szłam cała przemoknięta. Miałam wrażenie, że niedługo zamarznę. Drżałam z zimna. Minęły mnie dwa samochody. Potem jeszcze jeden, ale ten zatrzymał się po chwili. Nie było dla mnie większego upokorzenia, czułam, że ktoś mnie wyśmieje. Nie zatrzymywałam się. Minęłam samochód.
- Rose?- usłyszałam ze środka- Rose? Co ty tu robisz?
Odwróciłam się. W samochodzie siedział Harry.
- I-idę do d-domu...- powiedziałam drżącym głosem. Było mi zimno i głupio, on to widział.
- Może cię podwiozę?
Widać było, że jest zdziwiony tym, że mnie widzi. Nie spodziewał się, że będę szła mokra w deszcz, kto by pomyślał.
- Już mówiłam, że nie.-powiedziałam drżąc z zimna. Z boku musiało to wyglądać strasznie. Wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście.
Szczerze to bardzo chciałam wsiąść do tego samochodu, ale trzymałam się zawzięcie tego, że powiedziałam już nie.
Rzadko zmieniam zdanie.
- No dawaj, Rose... Dobrze wiem, że chcesz być jutro w szkole.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
Miał rację, chciałam być w szkole. Nie chciałam przeleżeć tygodnia chora w łóżku.
Potarłam dłonią kark z niepewnością. Nie wiedziałam co zrobić.
- Rose... No dawaj.- zachęcał mnie.
W końcu podeszłam do samochodu, otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Dobrze...- powiedziałam- Ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko zechcesz.
- Wieziesz mnie do mojego domu, nigdzie indziej.
Zaśmiał się na to, ale ja byłam poważna.
- Dobrze.- przytaknął.
Po chwili ruszyliśmy. Zadrżałam, moja szczęka nie słuchała się mnie. Nie chciała stać w miejscu. Co chwilę podskakiwała. Było mi ciągle zimno.
- Co jest?- zapytał Harry kiedy zobaczył moje dziwne zachowanie.- Zimno ci?
Pokiwałam głową na 'tak'.
Miało mi być gorąco?! Człowieku, wróciłam z deszczu! Cała mokra! Idiota pytał czy mi zimno, to było oczywiste, że tak!
Po chwili wyciągnął z tyłu bluzę, pewnie jego, i mi podał. To było miłe z jego strony. Wzięłam ją od niego z uśmiechem na twarzy. Była na mnie za duża, ale mnie ogrzała.
- Dzięki.- powiedziałam cicho. Nawet nie wiedziałam czy mnie usłyszał.
- Jak ręce?- zapytał, kiedy stanęliśmy na światłach. Podwinęłam rękawy i zobaczyłam, że czerwone ślady nadal są na moich rękach.
- Pewnie przez kilka dni będę mieć siniaki, ale nie mam ci tego za złe. Teraz nie mam...-westchnęłam.
--------------------------------------------------------
Przepraszam, że trochę czasu nie dodałam rozdziału, ale mam karę i tak średnio by wypadało wchodzić na internet, więc... Ale w niedzielę jadę do cioci więc spodziewajcie się, że rozdziały będą codziennie, może nawet po 2 dziennie. Cały czas czekam na komentarze, liczba wyświetleń bardzo podskoczyła, co mnie bardzo motywuje do dalszego pisania. Mam nadzieję, że jest kilka osób które będą czytać regularnie.
Dzięki za czytanie :*
- Co ty ze sobą zrobiłaś?! Miałaś nic nie pić!- krzyknęłam do Sereny. Ona zatoczyła się w moją stronę i powiedziała coś, że wódka jest 'pysna'.
- Dobra...-westchnęłam- Kto może mnie odwieźć do domu?-zapytałam.
- Co?- zapytała tępo patrząc mi w oczy. Nie było z nią gadki. Rozejrzałam się po pokoju czy nie ma tam Harry'ego, nie było. Czułam, że poszedł za mną, musiałam się streszczać. Chwilę potem Serena zwymiotowała, uznałam, że to dobry moment by wyjść. Szybko to zrobiłam. Na zewnątrz nie było żywej duszy, zimny wiatr otulał moje ciało, było mi zimno. Jedyne dźwięki to odgłosy imprezy ze środka, a poza tym nic. Dwie lampy oświetlały drogę, mogłam wybierać czy idę w prawo czy w lewo. Rozejrzałam się, nie miałam pojęcia w którą iść stronę. Nie znałam tej dzielnicy Londynu. W końcu poszłam w prawo, nieco przyspieszyłam. Było już po północy. Skuliłam się nieco mając nadzieję, że będzie mi choć trochę cieplej. Nie było. Po mniej więcej 15 minutach zdałam sobie sprawę, że znam te okolicę a do domu mam jeszcze około pół godziny. Uśmiechnęłam się pod nosem, nagle poczułam jak kropla wody spadła mi na policzek. Miałam nadzieję, że się nie rozpada choć doskonale wiedziałam iż się mylę. Rozpadało się na dobre, a ja szłam cała przemoknięta. Miałam wrażenie, że niedługo zamarznę. Drżałam z zimna. Minęły mnie dwa samochody. Potem jeszcze jeden, ale ten zatrzymał się po chwili. Nie było dla mnie większego upokorzenia, czułam, że ktoś mnie wyśmieje. Nie zatrzymywałam się. Minęłam samochód.
- Rose?- usłyszałam ze środka- Rose? Co ty tu robisz?
Odwróciłam się. W samochodzie siedział Harry.
- I-idę do d-domu...- powiedziałam drżącym głosem. Było mi zimno i głupio, on to widział.
- Może cię podwiozę?
Widać było, że jest zdziwiony tym, że mnie widzi. Nie spodziewał się, że będę szła mokra w deszcz, kto by pomyślał.
- Już mówiłam, że nie.-powiedziałam drżąc z zimna. Z boku musiało to wyglądać strasznie. Wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście.
Szczerze to bardzo chciałam wsiąść do tego samochodu, ale trzymałam się zawzięcie tego, że powiedziałam już nie.
Rzadko zmieniam zdanie.
- No dawaj, Rose... Dobrze wiem, że chcesz być jutro w szkole.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
Miał rację, chciałam być w szkole. Nie chciałam przeleżeć tygodnia chora w łóżku.
Potarłam dłonią kark z niepewnością. Nie wiedziałam co zrobić.
- Rose... No dawaj.- zachęcał mnie.
W końcu podeszłam do samochodu, otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Dobrze...- powiedziałam- Ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko zechcesz.
- Wieziesz mnie do mojego domu, nigdzie indziej.
Zaśmiał się na to, ale ja byłam poważna.
- Dobrze.- przytaknął.
Po chwili ruszyliśmy. Zadrżałam, moja szczęka nie słuchała się mnie. Nie chciała stać w miejscu. Co chwilę podskakiwała. Było mi ciągle zimno.
- Co jest?- zapytał Harry kiedy zobaczył moje dziwne zachowanie.- Zimno ci?
Pokiwałam głową na 'tak'.
Miało mi być gorąco?! Człowieku, wróciłam z deszczu! Cała mokra! Idiota pytał czy mi zimno, to było oczywiste, że tak!
Po chwili wyciągnął z tyłu bluzę, pewnie jego, i mi podał. To było miłe z jego strony. Wzięłam ją od niego z uśmiechem na twarzy. Była na mnie za duża, ale mnie ogrzała.
- Dzięki.- powiedziałam cicho. Nawet nie wiedziałam czy mnie usłyszał.
- Jak ręce?- zapytał, kiedy stanęliśmy na światłach. Podwinęłam rękawy i zobaczyłam, że czerwone ślady nadal są na moich rękach.
- Pewnie przez kilka dni będę mieć siniaki, ale nie mam ci tego za złe. Teraz nie mam...-westchnęłam.
--------------------------------------------------------
Przepraszam, że trochę czasu nie dodałam rozdziału, ale mam karę i tak średnio by wypadało wchodzić na internet, więc... Ale w niedzielę jadę do cioci więc spodziewajcie się, że rozdziały będą codziennie, może nawet po 2 dziennie. Cały czas czekam na komentarze, liczba wyświetleń bardzo podskoczyła, co mnie bardzo motywuje do dalszego pisania. Mam nadzieję, że jest kilka osób które będą czytać regularnie.
Dzięki za czytanie :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz