czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 27

Chodziłam po pokoju ściskając kurczowo telefon w dłoniach. Strasznie już bolały, i co miałam mu powiedzieć kiedy zadzwonię? Że nie mogę z nim rozmawiać bo co? Bo rozmowy zagraniczne są za drogie?
Pff...
Dla niego to nie był problem.
I kiedy miałam do niego zadzwonić?
Od razu, czy poczekać do 21.00?? Albo dłużej?
A tak właściwie to czemu miałam słuchać Louis'a do cholery?!
No ale nie posłuchać go i wyjść później na idiotkę to by wyszło głupio... Chociaż posłuchać i żeby potem cała szkoła się ze mnie nabijała bo dałam się nabrać to... też głupio.
I nagle telefon zadzwonił przywracając mnie tym do rzeczywistości.
Szybko obróciłam komórkę w palcach, mało co nie upadła.
Niall...
- Tak?- odebrałam z uśmiechem, wymuszonym, ale jednak.
- No cześć, słuchaj, mam sprawę.
- No?- zaczęłam skubać paznokcie, powoli usiadłam na łóżku.
- Bo tu wszyscy... ehh... sama posłuchaj.- powiedział po czym chyba włączył na głośnik i po chwili usłyszałam krzyki całej mojej paczki, śmiejącej się - Rose, chodź tu do nas!! No choodź!! Tęsknimy!- potem znowu cisza i głos Niall'a - Więc słyszałaś.
- Taak, słyszałam.- zaśmiałam się - Gdzie jesteście? Zaraz będę.
- Tam gdzie zawsze, a gdzie mamy być? - zaśmiał się blonyn.
- Dobra, to czekajcie na moście, zaraz będę. - uśmiechnęłam się i już miałam odłożyć telefon.
- Na moście?- zdziwił się Niall.
- Na wyścigach?- zapytałam.
- Co na wyścigach?
- No jesteście na wyścigach.
- Nie.
- To gdzie?
- Na moście.
- No to mówiłam.
- Co mówiłaś?
- No, że na moście?
- Co na moście?
- No jesteście.
- Co? Gdzie?
- Na moście... Jesteście.- powiedziałam pękając ze śmiechu, najzabawniejsze w tym wszystkim był fakt, że chłopak serio nie łapał.
- Aaa...- usłyszałam w końcu. - No, na moście.
- Okay.- zaśmiałam się - Zaraz tam będę.
- Dobra, do zobaczenia.
- No nara. - pożegnałam się i zeszłam na dół po czym wyszłam na dwór gdzie śnieg zdążył już zacząć padać.


***


Po tym jak mama zmusiłam mnie bym założyła szalik i czapkę (a ja strasznie nie lubię żadnej z tych rzeczy) mogłam iść do przyjaciół. Po drodze naruralnie pozbyłam się szalika wyrzucając go do śmietnika.
Tuż przed mostem usłyszałam jak za mną z piskiem opon jedzie jakiś samochód, odwróciłam się w tamtą stronę ze skrywaną nadzieją iż był to Harry. Ale niestety się przeliczyłam. Zaraz potem ktoś się na mnie rzucił i zaczął nacierać moją twarz śniegiem.
Zaczęłam krzyczeć i śmiać się jednocześnie, miałam mieszane uczucia.
W końcu mogłam się odwrócić i wtedy zobaczyłam, że był to Niall. Wyszczerzyłam się do niego i ukradkiem robiąc kulkę ze śniegu powiedziałam:
- Jesteś zimny trup, Niall.
Westchnął.
- Taki już mój lo...- ale nie skończył bo dostał w twarz moją kulą śnieżną - O ty!- krzyknął i rzucił się do robienia swojej 'amunicji'. Z resztą ja robiłam to samo. Zaraz potem rozegrała się wojna na śnieżki, którą oczywiście wygrałam leżąc na Niall'u i nacierając jego twarz śniegiem.
- Poddaję się!- krzyknął rozbawiony - Nie czuję twarzy! Zejdź ze mnie!
Nachyliłam się do niego i wyszeptałam:
- Nie chcesz więcej ze mną zadrzeć.
Słysząc to chłopak zaczął się śmiać tak, że nawet ja wymiękłam i wylądowałam po chwili obok niego na śniegu zwijając się ze śmiechu.
Zanim się obejrzałam Niall zajął moją poprzednią pozycję. Zaczęłam się wiercić, śmiać i krzyczeć na niego, ale niestety żadna z tych rzeczy nic mi nie dawała.
- Niall to nie fair! Ty się już poddałeś!- krzyknęłam zrezygnowana.
- Ale zaatakowałem ponownie ze zdwojoną siłą.- zaśmiał się - Zaraz ty też nie będziesz czuć twarzy.
- Tylko nie to!- krzyknęłam rozbawiona i zaczęłam się wiercić dużo silniej. Jak na moje nieszczęście Niall jest ode mnie cięższy więc nie miałam żadnych szans na to by się wydostać.
Chłopak z głupim bananem na twarzy zaczął nabierać sporą ilość śniegu w ręce, a ja nerwowo przełknęłam ślinę.
- Chyba sobie żartujesz!- zaśmiałam się - Nie tak dużo!
Na te słowa Niall nabrał w dłonie jeszcze więcej śniegu i posłał mi głupi uśmieszek.
- Niall!
- Chłopaku ile ty masz lat?!- wydarła się nagle zza moich pleców Kim, a ja odetchnęłam z ulgą - W co ty się do cholery bawisz, Niall?! Weź ją zostaw, przyszła do nas, nie do ciebie! Nie bądź samolubny!
Zaśmiałam się pod nosem.
Niall spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja wystawiłam mu język.
- Przykro mi.- powiedziałam bezgłośnie, a on powoli wstał ze mnie. Potem pomógł mi również wstać i oboje powędrowaliśmy w stronę reszty.


- Pa!- pożegnałam się z Niall'em, który szedł już do domu. Zostałyśmy już tylko ja i Kim, umówiłyśmy się, że pójdę do niej na noc.
Powędrowałyśmy w stronę jej domu, dobrze, że to było blisko. Na dworze serio robiło się zimno, dziwne, że jakoś wcześniej tego nie czułam.
- Więc...- zaczęłam - Dlaczego rozstaliście się z Rick'iem?
Spojrzała na mnie kątem oka, ale i tak mogłam dostrzec, że ten temat nie był jej na rękę.
- Były... pewne...- mówiła - komplikacje. Ale nie chce o tym mówić, Rose. To drażliwy temat.
- Ale... Mi nie powiesz? Mi?- zrobiłam słodkie oczka,a z ust ułożyłam dziubek.
- Nawet tobie nie powiem.- zaśmiała się - Jesteśmy.
Weszłyśmy do jej pokoju, a po przekroczeniu progu jej pokoju od razu położyłam się na łóżku. Kim zajęła miejsce obok mnie, a mi przypomniały się chwile z Harry'm kiedy leżeliśmy sobie obok siebie i śmialiśmy się.
Westchnęłam.
- Na święta jadę do ojca.- oznajmiłam bez namysłu. Kim podparła się na łokciach i patrzyła na mnie wyczekująco - Co?- zapytałam w końcu.
- Kiedy jedziesz?
- Pojutrze.
- Co?! - oburzyła się - Ale święta dopiero za dwa tygodnie!
- No niby tak... Ale muszę poznać tą jego dziewczynę i w ogóle się tam rozeznać skoro mam tam mieszkać...- mówiłam, ale gdy zdałam sobie sprawę z tego, że się wydałam zakryłam szybko usta dłonią.
- Zaraz, zaraz... Mieszkać?!
Westchnęłam.
- Wytłumaczę ci wszystko, tylko się nie wkurzaj, Kim!
- Słucham.- oznajmiła zażenowana.
- Moja matka jest w ciąży z adwokatem. Niedługo będę mieć następne rodzeństwo, Kim. W domu już teraz nie ma miejsca, a co dopiero kiedy będzie kolejne małe dziecko. Więc postanowiono, że skoro tylko mnie nikt i nic tu nie trzyma to ja mogę się wyprowadzić do Polski do ojca. Więc niedługo was zostawię, Kim. Nie wiem jeszcze kiedy, ale niedługo. Więc teraz przewiozę trochę swoich rzeczy i je po prostu zostawię, a potem resztę. - wyjaśniłam. Kim patrzyła na mnie chwilę bez słowa, a potem położyła się obok.
- Nic nie powiesz?- zapytałam.
- A co mam powiedzieć? Może zapytać kiedy będziesz przyjeżdżać, co? Od święta?- wyśmiała mnie szyderczo.
- Ale przecież to nie moja wina do cholery!- oburzyłam się - Wiesz, kocham cię, choć jesteś czasem uszczypliwa.
Zaśmiała się na te słowa i popatrzyła w moją stronę.
- Uszczypliwa?- powtórzyła.
- Troszeczkę. Najlepszej przjaciółki przecież nie zapomnę, tak? Nie masz się o co martwić.
Wzruszyła ramionami.
- Ja się tylko boję o ciebie. - powiedziała.
- Serio nie masz czego.- uśmiechnęłam się.
- Dobra, nie o ciebie. O twoją przyszłość. A jak nie pójdziesz na studia i się załamiesz psychicznie? Jakieś myśli samobójcze czy coś w tym stylu cię nagle dopadnie? Co wtedy zrobisz?
- Nie jestem aż tak szalona, spokojnie.- zaśmiałam się, ale niestety skłamałam.
Szczerze to też się pod tym względem o siebie bałam.
- Mam nadzieję. - dodała patrząc na mnie kątem oka - Wybacz, ale jestem zmęczona. Spakowałaś się już?
Zaczęłam skubać kawałek swetra.
- Nie, tak szczerze to nie.
- Jeśli chcesz mogę ci w tym pomóc.- zaproponowała ziewając.
- Byłoby super.- uśmiechnęłam się do niej, odwzajemniła mój uśmiech i pocałowała mnie w policzek, a potem zasnęła.
Pomyślałam, że w Polsce nie musi być tak źle jak mi się zdawało. Nawet jeśli tata był sam w sobie dość nieczuły to jego nowa dziewczyna mogłaby być miła.
Miałam taką nadzieję.
W końcu doszłam do wniosku, że jeśli chcę być żywa gdy w końcu dolecę na miejsce to muszę się położyć.
Jak na zawołanie zasnęłam.


***


Razem z Kim zrobiłyśmy listę rzeczy jakie musiałam spakować. Po kolei skreślałyśmy z niej rzeczy gdy te lądowały w walizce.
- Podle się czuję.- powiedziała Kim niosąc mój sweter.
- Czemu?
- Bo pomagam najlelepszej przyjaciółce pakować się do wyjazdu na zawsze. - westchnęła - Co teraz przynieść?
- Jakieś jeansy. I spokojnie, jeszcze nie na zawsze.
Posłała mi blady uśmiech i poszła do mojej szafy. Spojrzałam na telefon i westchnęłąm kiedy zobaczyłam, że Harry dzwonił już 2 razy.
- Co jest?- zapytała Kim podchodząc do mnie - Dobrze się czujesz?
- Tak, tak.- skłamałam - Ja tylko nie chcę zostawiać tego wszystkiego co tutaj mam.
- Czyli?
- Czyli ciebie i Niall'a. Na przykład.
Uśmiechnęłą się do mnie.
- Będzie dobrze.
Też się uśmiechnęłam.
- Wiem, że nie martwi cię tylko to.- powiedziała - Chodzi o Harry'ego.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Nerwowo przełknęłam ślinę.
- Skąd wiesz jak on ma na imię?
- Proszę cię, Rose...- zaśmiała się uklepując poduszkę, potem położyła się na moim łóżku - Nie jestem na tyle głupia, żeby nie wiedzieć kim on jest... Przecież to Harry Styles. A jeśli ty tak się martwisz z jego powodu to nie wróży dobrze, szczególnie dlatego, że on nie jest aniołem. Słyszałam, że dziewczyny z jakimi się spotykał zawsze ginęły na kilka dni, a potem wracały odmienione. Jakby były kimś innym.
Usiadłam na łóżku.
- Nie słyszałam tego nigdzie...- powiedziałam zatkana.
Zaśmiała się.
- To nie jest plotka, Rose. Mówię prawdę. Żeby się tego dowiedzieć musiałam nieźle powęszyć, ale jego diler w końcu pękł kiedy zaczęłam mu grozić policją. Martwiłam się o ciebie.
- Jego diler?- zapytałam.
Kim kiwnęła głową.
- Ale on nie bierze narkotyków.
- Już nie, ale wiesz... Ty też kiedyś paliłaś papierosy. Dalej to robisz?
Westchnęłam przypominając sobie noc kiedy złamałam swój zakaz i zapaliłam prawie całą paczkę.
- Nie.- skłamałam.
- Właśnie. On też skończył z tym świństwem.- machnęła ręką - Nie ważne. Muszę cię o coś zapytać.
Poprawiłam się na łóżku.
- Mów.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym co zrobił ci Rick?
Zatkało mnie.








------------------------------------------
Sorry, ale nie mam serio czasu, bo dzisisaj dyskoteka, a ja za 10 minut na korepetycje. Wielkie sorry, ale nie rozpiszę się.
Powiem tyle, że WOW
nie myślałam jak to pisałam i szczerze jak to przeczytałam to... WOW
nie wiedziałam że mam takie zdolności
Kocham was
Olson*.*



JEŚLI CZYTASZ = SKOMENTUJ !!

5 komentarzy:

  1. wież że ci kocham? Ale naprawdę pisz dłuższe rozdziały, bo fabuła jest powalająca.Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xxPisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. No jest kolejny tak długo wyczekiwany rozdział. Ma nadzieję że następny będzie dłuższy bo gdy ja się rozkręcam to on się już kończy.❤❤ co do samego rozdziału to klasa sama w sobie❤.z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*♥♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest właśnie to na co czekałam.Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡@Shoniaczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejny! Wiesz o tym, że zawsze tu jestem, i będę! :*
    Kocham i życzę weeny <3
    Buziaki :*
    xoxo
    @luv_my_hig

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaaaaa! Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D~Aga

    OdpowiedzUsuń