piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 25

Po powrocie z pogrzebu miałam zamiar udać się do Harry'ego, ale tak jak przewidywałam- nie dałam rady. Od razu się położyłam. Harry'ego nie było kilka dni w szkole, ale wysłał mi SMS-a, że coś złapał i żebym nie przychodziła do niego. Przez jakiś czas słuchałam, ale tydzień... i nic? Nawet nie odpisywał na moje SMS-y. Umówiłam się tak jak obiecałam z Zayn'em i Louis'em, bo oczywiście nie dawali mi w szkole spokoju. Ale szczerze to zeszło to na drugi plan bo postanowiłam iść na studia i przyłożyć się do nauki przez co miałam mało czasu na dniach. Miałam wykupiony bilet do polski, do taty. Miałam tam spędzić święta, które swoją drogą wypadały dwa i pół tygodnia potem. Szczerze to nawet cieszyłam się z wyjazdu. Rozmawiałam z tatą przez telefon i chyba ta jego dziewczyna nie wydawała się taka zła jaką ją widziałam. Miała 29 lat więc nie była w moim wieku, co najważniejsze. Tata dalej był od niej duuużo starszy, ale skoro ją kochał to nie miałam nic przeciwko niej. Nawet jej nie znałam, nie chciałam brać przykładu z mamy, która oceniała Harry'ego mimo, że go nigdy nie widziała. A skoro miałam lecieć do polski w poniedziałek, a był piątek to postanowiłam te ostatnie dni przed wyjazdem spędzić z Harry'm.
Przechodziłam właśnie przez ulicę na przeciwko jego domu i ukradkiem zerknęłam na okno od kuchni gdzie mój ukochany smażył naleśniki. Ale nie o to mi chodziło. Nie miał na sobie bluzki, tylko spodnie, nie żeby to nie był wspaniały widok, ale przecież był chory!
Nie mógł się rozbierać do naga i chodzić po domu!
Nie mógł!
Po prostu nie mógł!
Nawet nie pofatygowałam się nawet żeby zapukać, od razu wparowałam do środka i weszłam do kuchni, a on na mój widok mało co nie zemdlał.
- Tak wygląda bycie chorym?- zapytałam jak idiotka, ale zdziwiło mnie to, że dałam radę być spokojna - Paradowanie po domu bez koszulki i robienie naleśników? Nie wydaje mi się.
Ruszyłam z powrotem w stronę drzwi, ale on nie pozwolił mi wyjść.
- Rose, to nie tak. Wyzdrowiałem wczoraj, a dzisiaj Louis musiał iść do pracy i nie miał kto zrobić mi obiadu. To wszystko, tylko dlatego wyszedłem z łóżka. - wyjaśnił. Postanowiłam nie drążyć tematu, mimo, że byłam wściekła. Miałam wrażenie, że chłopak kłamie.
Westchnęłam.
- Czemu nie odpisywałeś na SMS-y i nie odbierałeś telefonów?- zapytałam krzyżując ręce na piersi. Harry popatrzył na mnie z nadzieją, że może jeszcze zmienię temat, ale ja nie miałam zamiaru. Przygwoździłam go do ściany.
- Ehh...- westchnął- Rose, pisałaś mi tylko jak się czuję, a ja nie miałem ochoty się wyżalać jak to mnie głowa boli, albo ile mam stopni gorączki.
Przewróciłam oczami.
- Dobra, przyszłam bo chciałam spędzić z tobą dzień. Chyba nie masz nic przeciwko?- zapytałam głupkowato. Przyszpiliłam go tym do ściany.
- Jasne, że nie.- wydukał.
Oparłam się rękami na biodrach i patrzyłam na niego czy aby nie blefuje, on wciągnął powietrze i trzymał je długo.
- To dobrze.- powiedziałam w końcu, a on odetchnął z ulgą. Ruszyłam do przodu i weszłam do kuchni po czym zajęłam się robieniem naleśników. Zaraz potem loczek też tam dotarł, trochę skołowany.
- Co ty robisz?- zapytał marszcząc czoło.
- Podobno jesteś chory, tak?- zapytałam mierząc go wzrokiem. Patrzył na mnie w ciszy.
- Chyba już nie, szczerze to jeśli tak to wolałbym cię nie zarażać...- zaczął mówić, a ja gdy to usłyszałam to szczerze ręce mi opadły.
- Nie ma mowy kolego.- zaśmiałam się - Skoro już tu jestem to mnie raczej szybko nie wyrzucisz... Będę musiała sama sobie iść.
- Ale...
- Żadne 'ale', Harry.- przerwałam mu - Idź do łóżka, nie możesz tak po prostu stwierdzić, że już wyzdrowiałeś.
Patrzył na mnie chwilę, a w jego oczach widziałam, że się wahał.
- No już.- ponagliłam go.
Dopiero wtedy posłuchał i poszedł wcześniej machając na mnie ręką w taki sposób bym to widziała. Pokręciłam głową z głupim uśmiechem na twarzy i spojrzałam na patelnie.
- Kurwa!- krzyknęłam widząc przypalonego naleśnika.


***


Leżeliśmy z Harry'm pod kołdrą najedzeni do syta, rozmawialiśmy i śmialiśmy się w głos. Chciałam tak bardzo mu powiedzieć, że go kocham. Chciałam mu powiedzieć, że kocham go tak bardzo, że to boli. Tyle chciałam mu powiedzieć, ale bałam się jego reakcji.
Bałam się, po prostu się bałam.
Jestem tchórzem.
- Założę się, że boisz się robali.- zaśmiał się Harry szturchając mnie w ramię i wybudzając mnie tym z transu.
- Szczerze?- zapytałam podciągając sobie kołdrę pod brodę.
- Tylko.- posłał mi kojący uśmiech, a ja znów miałam tak wielką ochotę by zatonąć w jego oczach. Otworzyłam już usta by powiedzieć, że go kocham, ale w porę dałam radę się opanować.
- Kocham...- zaczęłam - insekty.
Tak to wyglądało.
Jestem tchórzem.
Zaraz... już to mówiłam.
Nie szkodzi, powiem jeszcze raz.
Jestem tchórzem.
Ale robali się serio nie boję... :/
Co ze mnie za dziewczyna?! Nie umiem wyznać chłopakowi miłości i nie boję się robali! Coś tu nie gra! To na pewno moje DNA. Już ja sobie pogadam z tatą kiedy się z nim zobaczę... Bo teraz faktycznie on potrzebuje mojej porady przy tym jak się dzieci robi. A przy najmniej córki.
- Serio?- zapytał Harry mrużąc oczy i posyłając mi słodki uśmiech, a ja poczułam potrzebę by dotknąć jego dołeczków.
Serio...
Ze mną serio jest coś nie tak...
- Taak.- powiedziałam rumieniąc się - Jedna z moich wad, pewnie DNA zawiodło.
Chłopak zaśmiał się.
- Przecież to super.
- Tak?- spojrzałam na niego zdziwiona - Nie ściemniaj.
- Mówię serio. Wszystkie dziewczyny boją się robali, jakby te małe żyjątka mogłyby je pożreć żywcem. To tchórze, a ty nie. Ty jesteś inna, wiesz, że to super?
Mów za siebie.
- Taa... Nie sądzę.
Harry zaśmiał się, a potem przybrał grobową minę, jakby coś analizował.
- Myślisz o tym co było ostatnio, tak?- zapytałam po denerwowana. Dziwne, że w ogóle zaczęłam ten temat, nie miałam ochoty wracać do nocy w szopce.
Znaczy...
Często do niej wracałam.
To była najpiękniejsza noc w moim życiu.
Ale zasmucał mnie fakt, że Harry traktował to inaczej ode mnie, dla niego takie rzeczy były na porządku dziennym.
Tym bardziej zasmucał mnie fakt, że niedługo się mną znudzi i zostawi mówiąc, że nigdy niczego dla niego nie znaczyłam. Że byłam tylko zabawką.
Bardzo możliwe było, żeby tak powiedział.
- Taak...- powiedział cicho - Właściwie to o naszej późniejszej rozmowie. Powiedziałaś, że jesteś za głupia na studia, wiesz... Rose, uwarzam inaczej.
- Nie chcę rozpamiętywać przeszłości, Harry. Powiedziałam to bo byłam skołowana. - wyjaśniłam mrużąc oczy by po moich policzkach nie popłynęły łzy. Faktycznie byłam za głupia na studia i dopiero wtedy to do mnie dotarło.
- Ja też nie, Rose.- powiedział cicho obejmując mnie mocno w talii i przyciągając do siebie. Spojrzałam na niego i delikatnie zetknęłam nasze usta ze sobą, ale kiedy miałam zamiar pogłębić nasz pocałunek mój telefon poinformował mnie, że przyszedł mi SMS. Westchnęłam i sprawdziłam go.


'Od:Louis
Gdzie ty jesteś? My z Zayn'em na miejscu, mam nadzieję, że nas nie wystawisz. 
Lou. xx'


Westchnęłam i odpisałam, że już jadę. Wstałam z łóżka nieudolnie bo bardzo mnie ciągnęło do tego żeby jednak z nim zostać i zrobić... cokolwiek. Chciałam być z nim i było mi obojętne co będę z nim robić. 
- Ja muszę już iść.- wydukałam cicho plecami do niego. 
- A-Ale co to było?- zapytał zdziwiony. 
- A czy to ma znaczenie? To przeszłość, nie chcemy przecież oboje rozpamiętywać przeszłości, Harry. - powiedziałam i wyszłam z pokoju, ale gdy zakładałam kurtkę zdałam sobie sprawę z tego, że to mogło brzmieć jak pożegnanie.
Ja nie chciałam się pożegnać. 
Sprintem wróciłam do pokoju i zatopiłam usta w jego słodkich, miętowych wargach. Mocno zacisnęłam powieki i pogłębiłam swój pocałunek. Kiedy w końcu się od niego odsunęłam chciałam krzyczeć. Chciałam by cały świat wiedział, że robię coś czego nie chcę zrobić całą sobą. 
Tak bardzo chciałam zostać w jego towarzystwie. 
Nie chciałam zobaczyć się ani z Louis'em, ani z Zayn'em. 
- Przyjdę jutro.- wyszeptałam i złożyłam na jego ustach pocałunek. Niestety już ostatni tego wieczoru. Potem wyszłam. 







-------------------------------------------------------------------------
I jak? Taki nijaki jak dla mnie. Mój tata już się nie czepia kiedy podchodzę do komputera, ale dalej jest na mnie zły i trochę się dygam siedzieć na internecie dłużej niż godzinę. :/ W każdym razie jeśli wyłapaliście błędy to bardzo przepraszam bo zepsuło mi się pokazywanie błędów ortograficznych. Następny rozdział pojawi się gdy tylko będę miała czas pisać. Do poprawienia zostały mi tylko dwie oceny więc mam go już trochę więcej. :D Kocham was miśki i bardzo przepraszam za to, że mogłam was wystraszyć tym, że 'zawiesiłam' bloga. XD Serio myślałam, że to potrwa trochę dłużej. 
Koffam was
Olson*.*
Aha, piszcie komentarze proszę :**

JEŚLI CZYTASZ= KOMENTUJ

4 komentarze:

  1. Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
    Czekam na next ;*
    Pozdrawiam
    Seo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahah przyznaję się ... KOCHAM TO :D
    ahh te moje groźby hahaah ;** i tak wiesz że cię kocham :)
    co do rozdziału świetny i trzyma w napięciu :)) kocham tego bloga :)
    pozdrawiam i życzę weny :)))) i dawaj mi tu szybko nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Olka! *znowu bede krzyczec XD* po pierwsze- swietny rozdzial
    Po drugie- potrzebuje butow :/
    Po trzecie- masz pozdr od rosia *ta ja tez sie zastanawiam jak*

    OdpowiedzUsuń