sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 24

Wparowałam nieco już spokojniejsza na posesję szkoły. Z tego co wiedziałam to Harry lekcje zaczynał za jakieś 20 minut.
Nigdy nie mogłam połapać się w tych wszystkich wykładach. Niektórzy mieli przerwę a inni siedzieli trzy godziny i gnili patrząc na to jak profesor męczy się z komputerem (nie ogarniał elektronicznych dzienników).
Powoli rozejrzałam się po korytarzu, ale jego nie było więc pomaszerowałam pod szafkę Sereny gdzie ona właśnie posępnie wyjmowała książki.
- Cześć.- przywitała się niechętnie.
- No hej.- odpowiedziałam jej - Coś ty taka ponura?
- Moja babcia nie żyje, pewnie w twoim nowym życiu nie ma już miejsca na takie informacje, co? Właściwie to powinnaś przyjść na pogrzeb, ale wiesz... Przyjdź na czas bo na pogrzebach nie jest tak jak w szkole. Tam na pierwszym miejscu nie będziesz ty tylko pożegnanie mojej babci, okay?
O kurwa!
Zapomniałam o jej babci!
Ona mnie zabije!
Byłam w kropce, jak to możliwe, że wyleciała mi informacja o pogrzebie jej babci?! No jak to możliwe?!
- T-To dzisiaj?- zapytałam cicho.
Dziewczyna odwróciła się do mnie plecami i jak najmocniej trzasnęła drzwiczkami od szafki, a potem szybko znów na mnie patrzyła i okay... gdyby wzrok zabijał to wszyscy ze szkoły byliby martwi.
- Tak!- wrzasnęła - Tak to dzisiaj! Nawet mi nie mów, że zapomniałaś!
- Ja nie zapomniałam.- skłamałam - Ja tylko mogłam dać sobie głowę uciąć, że myślałam, że to jutro.
Serena uspokoiła się nieco, a po jej policzku popłynęła samotna łza. Westchnęła, wytarła ją i powiedziała:
- Bardzo mi jej brakuje, Rose.
- Ehh... Nie musisz się tak zamartwiać. Kochała cię, na pewno nie chciałaby żebyś teraz płakała, pomyśl o tym, zawsze była wesoła i rozsiewała za sobą szczęście. Nie możesz płakać.
Zaśmiała się cicho wciąż trzymając jeden rękaw przy oku na wypadek gdyby nagle zaczęło łzawić (chyba, mogło ją też boleć).
- Mówisz jak jakiś naukowiec.
Też się zaśmiałam. Potem złapałam ją za ramię i tak po prostu przytuliłam. Oddała uścisk i zaczęła bawić się moimi czarnymi włosami. Kiedy się od siebie oderwałyśmy zapytałam:
- To jakie są ploteczki na dziś?- zapytałam żywo uśmiechając się szampańsko.
Serena westchnęła, a potem zaczęła wymieniać:
- Claudia i Tommy są parą. Rebeka na wczorajszej imprezie zaliczyła czterech chłopaków, a wśród nich był... uwaga... Woody!
Słysząc to wybuchnęłam głośnym śmiechem. Rebeka miała przesrane, Woody to straszny lamus, w ogóle jak to możliwe, że...
- Nawet nie pytaj jak on się tam znalazł bo to wielki sekret!- zaśmiała się Ser - Ploteczek ciąg dalszy! Midnight została przeleciana przez ... nie pamiętam jak on się nazywa... w każdym razie kapitam drużyny siatkówki. Dziewczyna jest kompletnie zdezorientowana, nawet jej współczuję. Lily się znalazła...- potem mówiła jeszcze coś o tym kto kogo przeleciał na ostatniej imprezie, na której z resztą byłam i nie mam zbytnio dobrych wspomnień z tego 'balu'.
LILY się znalazła! Ale przecież zaginęła!
A ja głupia myślałam, że to miało coś wspólnego z Harry'm.
Kurcze, a jeśli jednak miało? Przecież on prawie się przyznał...
- Gdzie ona jest?- zapytałam nagle, nawet nie pomyślałam o tym, że Serena jest już jakieś cztery plotki dalej.
- Kto?- zapytała zdziwiona moją nagłą zmianą zachowania.
- Lily, przecież zaginęła. Myślałam, że nie żyje, każdy tak myślał... Co z nią się działo przez ten czas
? Nie było jej prawie tydzień, a ja...
- Spokojnie!- przerwała mi Serena przeczuwając, że dostałam słowotoku i najprawdopodobniej nie skończę mówić przez jakiś czas - Uspokój się, ma teraz lekcje. Okazało się, że po prostu pojechała bez słowa. Pozwiedzała sobie trochę i wróciła.
Coś mi tu nie pasowało.
- Ale tak po prostu wróciła do szkoły?- zapytałam niepewnie.
- Jej rodzice są na nią wściekli, właściwie nie mogła siedzieć dłużej w domu bo by go rozniosła...- zaśmiała się - Wiem, bo pytałam. Jest troszkę ponura.
Właściwie to znałam uczucie, które teraz odczuwała dość subtelnie Lily. Tyle, że mnie nie było stać na nic więcej niż leżenie całymi dniami w łóżku i słuchanie ciągłych kłótni całej mojej rodziny. Westchnęłam. Postanowiłam, że pogadam z Lily po szkole. Musiałam z nią pogadać choćby o tym gdzie była i czy była sama.
Ehh...
Byłam zmęczona, nie spałam całą noc, a gdy tylko myślałam o tym co zamiast spać robiłam to...
- Czy ty się rumienisz?- zapytała podejrzliwie Ser. Ocknęłam się w mgnieniu oka i chwilę później moje policzku znów przybrały swoją normalną, bladą barwę.
- Rose?- naciskała na mnie przyjaciółka.
- Nie.- skłamałam - Na dworze jest coraz zimniej, to pewnie dlatego.
- Faktycznie.- zauważyła patrząc w kierunku okna, gdzie zimny wiatr lekko muskał koronę drzewa-
Niedługo będę musiała kupić sobie jakąś kurtkę. Dziwnie się ochłodziło ostatnio.
- Nic dziwnego.- westchnęłam zmierzając korytarzem w kierunku swojej szafki, Serena podążyła za mną - Jest koniec listopada, czego się spodziewałaś? Że będziesz się jeszcze wygrzewać na słoneczku w bikini?- zażartowałam.
- A żebyś wiedziała.- zaczęła się śmiać. Pokręciłam głową z wielkim bananem na twarzy.
- Ehh- ziewnęłam - Jestem wykończona, muszę kupić sobie kawę. Masz przy sobie jakieś pieniądze? Wyszłam szybko w domu i o nich zapomniałam.
- Jasne, nie ma problemu. Dzisiaj ja stawiam. - uśmiechnęła się słodko i powędrowała w kierunku automatu z kawą.
- A nie lepiej iść gdzieś do kawiarni? Dobrze wiesz, że ta kawa jest paskudna.- powiedziałam zaspanym głosem.
Serena popatrzyła na mnie i westchnęła z uśmiechem:
- Kurcze, Rose. Lecisz z nóg, to paskudztwo ci faktycznie mało pomoże.- machnęła ręką na automat, wzięła mnie pod rękę i pomaszerowałyśmy w kierunku wyjścia ze szkoły. Poszłyśmy do pobliskiej kawiarenki gdzie o tej porze siedziało mnóstwo ludzi z naszego liceum. Większość była naturalnie na kacu.
Serena zamówiła dwie kawy a mnie kazała zająć stolik w obawie o to, że biorąc pod uwagę 'wlewających' się do środka ludzi to wkrótce nie będzie gdzie usiąść.
Po chwili przymaszerowała do mnie i wręczyła mi życiodajny napój.
- Co to?- zapytałam.
- Nie mam pojęcia.- zaśmiała się - Poprosiłam o jakąś mocną kawę bo 'moja przyjaciółka leci z nóg i w każdej chwili może upaść na twarz, a wtedy będzie musiała robić operację jej ślicznego noska'.
Zaśmiałam się upijając łyk kawy, była pyszna i mocna.
- Chyba nie jest ze mną aż tak źle, co?- zapytałam.
Serena westchnęła.
- Bywało gorzej. Wyglądasz lepiej niż wtedy na pierwszym roku kiedy nie spałaś dwa dni próbując nauczyć się na egzamin.
Zaczęłam się śmiać.
- Potem już niczego nie odkładałam na ostatnią chwilę. - powiedziałam - Ale opłaciło się, dostałam piątkę.
- Ale kosztem dwóch pał z angielskiego!- Serena wydawała się być jakoś dziwnie szczęśliwa, z resztą po mnie też było widać, że coś się zmieniło. Mimo tego całego zmęczenia. - Spałaś dziś w ogóle?- zapytała.
- Tak szczerze to nie. - powiedziałam wspominając czasy pierwszej klasy kiedy jeszcze się uczyłam, właściwie to dalej mogłam zdobywać dobre oceny, to zależało tylko ode mnie - Wyszłam z domu i poszłam na tą imprezę, ale zabawiłam tam tylko jakieś pół godziny, nic wielkiego. Potem poszłam się przejść i jakoś tak wyszło, że całą noc siedziałam w lesie. - częściowo skłamałam - No a jak wróciłam do domu czekało na mnie już kazanie od całej rodzinki więc...
- Taak.- westchnęła Ser- Rozumiem.
Wzięłam głęboki oddech i chwilę później pośpiesznie opróżniłam kubeczek z kawą bo zdałam sobie sprawę z tego, że za 5 minut zaczyna się mój wykład z fizyki.


***


Harry'ego nie było tego dnia w szkole, postanowiłam nie zakrzątać sobie nim głowy, pomyślałam sobie, że po prostu pójdę do niego do domu i porozmawiamy. Po zajęciach popędziłam pod szafkę Lily gdzie dziewczyna właśnie zakładała bluzę. Widząc mnie chciała się ewakuować, ale nie wiem czemu coś ją powstrzymało.
- Cześć.- powiedziałam zadowolona, moje zmęczenie wracało i czułam, że nie przetrwam godziny bez wypicia kolejnej kawy - Słyszałam, że trochę zwiedzałaś.
Dziewczyna odetchnęła z... ulgą? Tak ja to przynajmniej odczytałam.
- Taak.- powiedziała cicho - Byłam tu i tam.
- Ale czemu? Przecież lubisz to miasto. Nie rozumiem, strasznie się bałam, że to mogło być przez to co słyszałaś ostatnio, nawet...-mówiłam szybko i dość głośno na co dziewczyna nagle wykonała ruch którym powiedziała mi żebym się zamknęła.
- Cicho.- powiedziała biorąc mnie pod rękę i zaprowadziła do parku i dopiero gdy usiadłyśmy zaczęła mówić:
- Lubię to miasto, masz rację.- powiedziała uśmiechając się ciepło do mnie- Szczerze to miało trochę wspólnego z tym co słyszałam, pojechałam bo... bo się bałam, Rose.
Zdziwiłam się.
- Bałaś się?- powtórzyłam cicho.
- Dokładnie. - przytaknęła - Bałam się, że oni wszyscy mogli się dowiedzieć, że ... no wiesz... że słyszałam. Pomyślałam, że gdybym wyjechała to nie wzięliby mnie pod uwagę zastanawiając się kto to był.- wyjaśniła.
Właściwie to było dość jasne.
- Oh.- powiedziałam. - Ja już się bałam, że przeze mnie miałaś kłopoty, że ktoś cię porwał, albo gorzej...
Dziewczyna zrobiła zniesmaczoną minę.
- Nie, daj spokój. Kto niby miałby mnie porwać albo gorzej?- zaśmiała się dziwnie - To nie miało nic wspólnego z tobą, spokojnie, chciałam tylko odpocząć, to wszystko. Strasznie się stresowałam maturą, bo sama wiesz, że w tym roku materiał nie jest jakiś strasznie banalny...
- Jest dość trudny.- przyznałam uśmiechając się tępo.
Potem gadałyśmy jeszcze jakieś 15 minut, ale w końcu niechętnie wstałam i poszłam do domu bo... no kurcze... gdyby to zależało ode mnie to nie poszłabym na ten cholerny pogrzeb, ale Serena mnie potrzebowała. Nie miałam nic do gadania więc ubrałam swoją czarną sukienkę, jakieś czarne rajtuzy, czarną, skórkową kurtkę i do tego moje kochane czarne trampki. Włosy rozpuściłam, ale nie dlatego, żeby wyglądać lepiej tylko na dworze serio było zimno a ja nie miałam żadnych odświętnych czarnych ubrań i wystroiłam się w krótką sukienkę. Zawsze było mi cieplej kiedy miałam rozpuszczone włosy toteż włosy wyprostowałam żeby były cieplejsze (ach te moje pomysły). Kiedy wychodziłam mama zapytała się mnie:
- A ty dokąd?
- Babcia Sereny nie żyje, idę na pogrzeb.- odparłam grzecznie, nie chciałam się kłócić, nie byłam w stanie, wiedziałam, że gdy wrócę nawet nie przyjdzie mi do głowy by iść do Harry'ego. Od razu położę się spać.
- Kłamiesz.- oznajmiła niechętnie.
- Nie, wcale nie. Pogrzeb zaczyna się za pół godziny, muszę wyjść teraz jeśli chcę zdążyć. Ser jest załamana, jeśli nie pozwolisz mi iść stracę przyjaciółkę. Mnie też nie jest na rękę iść tam, nienawidzę patrzeć na ból, ale nie mam za bardzo wyjścia. Masz coś do tego żebym wspierała przyjaciółkę?
- Oczywiście, że nie.- westchnęła najwyraźniej zadowolona z faktu, że nie idę z wizytą do Harry'ego - Idź.
Więc poszłam.









-----------------------------------------------------------
Jak rozdział?? :D Mnie się bardzo podoba, zwłaszcza dlatego, że nic szczegółowego się nie działo XD Liczę na komentarze tak liczne jak pod ostatnim rozdziałem :** jesteście cudowni, koffam was całym swoim serduszkiem. Sama jestem pod wrażeniem, że tak szybko dodałam, a tak właściwie to zaczęłam pisać dopiero dzisiaj więc... wow
samą siebie zaskoczyłam :D
Do następnego
dziękuję za miłe komentarze <3
Olson*.*
P.S. Zauważyliście jak blisko jesteśmy 2 tysięcy wyświetleń?? ^^ ale sie tym jaram XD


JEŚLI CZYTASZ= KOMENTUJ !!

8 komentarzy:

  1. DLACZEGO.
    TY.
    MI.
    TO.
    ZROBIŁAŚ.
    I.
    URWALAS.
    W.
    TAKIM.
    KURWA.
    MAĆ.
    MOMENCIE.

    Hashahahs rozdział cudny, mówiłam już, że cię uwielbiam? <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No naprawdę musiałaś w takim momencie przerwać? :D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzial jak zwykle genialny *_* mam nadzieje ze niedlugo bedzie kolejny. Kocham Ciebie jak i tego bloga Karolina <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg *-*cudenko fcggvhbghvfg<3
    No,no robisz kariere miedzynarodowa! :D
    @MartaGogolewska

    OdpowiedzUsuń
  6. z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! omg czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń