- Jestem!- krzyknęłam zadowolona wchodząc do domu. Sam i Brooklyn obdarowali mnie spojrzeniem 'idź sobie', a mama nawet na mnie nie spojrzała. Było mi dość przykro z tego powodu, zdałam sobie sprawę z tego, że ją zawiodłam. Ich wszystkich. Podeszłam do nich i mocno objęłam mamę, zacisnęłam powieki i poczułam jak po moim policzku płynie samotna łza kreśląc po sobie mokrą dróżkę. Mama objęła mnie a z moich ust wydobył się cichy jęk, płacz. Szybko się opanowałam i wytarłam swoją twarz.
'Będę silna, nigdy nie będę płakać, nawet jeśli moje życie da mi w kość w takim stopniu, że będę mogła się zabić...' - przyrzekłam sobie.
- J-Ja...- zaczęłam - Ja chciałabym zobaczyć się z tatą.
Kiedy tylko to wypowiedziałam Sam i Brook spojrzeli na mnie zdziwieni, a mama pokiwała głową na 'tak' dając mi znać, że rozumie iż chcę zobaczyć gdzie będę mieszkać. Ale mi nie chodziło o to, ja chciałam już zostawić to miejsce i wspomnienia z nim związane za sobą, chciałam rozpocząć nowy rozdział mojego życia. Zapomnieć o Harry'm, choć byłam przekonana, że ten typ nie odpuści tak łatwo.
- Gdzie Emma?- zapytałam cicho. Sam patrzył na mnie nie rozumiejąc czemu mam zamiar ich zostawić i dopiero kiedy Brook lekko pchnęła go zdał sobie sprawę, że to pytanie było do niego. Rozejrzał się do koła i powiedział:
- N-Na górze.
Pokiwałam głową zdezorientowana tym co chcę zrobić i powiedziałam:
- Idźcie. Ja z nią zostanę, a wy możecie iść gdzie chcecie. -spojrzałam na Brook - Mam wrażenie, że ostatnio rzadko widujesz swojego chłopaka -zwróciłam głowę w stronę Sam'a -Ty jesteś przemęczony - Zerknęłam na mamę - A ty jeśli nie jesteś w domu to w pracy. Mnie ostatnio nie ma w ogóle w domu więc teraz zostanę i jej popilnuję, okay??
Wszyscy niepewnie pokiwali głowami i jednocześnie wstali z miejsca. Wiem, że tylko mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że przygotowywanie się zajęło im ponad trzy godziny. Jednak gdy po ich wyjściu spojrzałam na zegar okazało się, że minęło tylko 10 minut. Westchnęłam głośno i włączyłam telewizor po czym ściszyłam go tak by w razie czego słyszeć płacz małej. Same wiadomości...
Nie ma niczego innego w tym zasranym pudełku?!
Przełączałam kanał za kanałem i jedyne co widziałam to reklamy i wiadomości. Ale więcej było reklam.
Powiadam wam, reklamy podbiją świat!
Ehh... Spojrzałam na zegarek.
21.47...
21.48...
Co ja mam robić sama w domu?!
Że też jestem na tyle głupia, żeby puścić całą rodzinę w miasto... Ale skoro już naważyłam piwa, to trzeba było je wypić. Niechętnie znów zmieniłam kanał i zobaczyłam jakąś mdłą komedię romantyczną, która szczerze to nie była śmieszna.
Czemu coś takiego nazywa się komedią?!
Odłożyłam pilot na stolik do kawy wiedząc, że pewnie nie znajdę niczego lepszego i oglądałam jak jakaś para się kłóci. Zaraz potem dziewczyna chciała iść, ale chłopak ją pocałował, ona wyrwała się i poszła.
Czemu to tak bardzo przypominało mi to co wydarzyło się pomiędzy mną, a Harry'm?
No czemu?!
Tak bardzo chciało mi się płakać.
Ale nie mogłam, musiałam sobie przyrzec, że będę twarda. Ale kiedy kamera zbliżyła się do chłopaka i pokazała rozpacz w jego oczach, a zaraz potem wściekłość to nie wytrzymałam i jak najszybciej wyłączyłam telewizję.
I tak głupie pudło miało szczęście, że powstrzymałam się od rzucenia w niego pilotem w ostatniej chwili.
Lekko zakryłam ręką usta próbując uspokoić oddech.
Zaraz potem usłyszałam dzwonek do drzwi.
Denerwujące 'Ding-Dong!'. Niechętnie zwlokłam się z fotela i pomaszerowałam w kierunki drzwi by je otworzyć. Ale gdy wydało mi się, że dzwonienie jest coraz głośniejsze podbiegłam do nich i szybko je otworzyłam. Jednak gdy zobaczyłam, że za nimi stał Harry miałam ochotę znów je zamknąć.
- Co ty tu robisz?- zapytałam ostro przymykając drzwi w taki sposób by było widać tylko moją twarz w niewielkiej szparce.
Chłopak wyjął zza siebie wielki bukiet róż i chciał mi go podarować.
- Jeśli uchylisz trochę drzwi to jest szansa, że weźmiesz te kwiaty. - powiedział ukazując dołeczki.
- No chyba, że nie mam zamiaru ich brać.- powiedziałam również się uśmiechając. Chłopak westchnął zawiedziony.
- Dobra... Rozumiem, że serio nie chcesz mnie widzieć...
Położył bukiet na schodach i zaczął powoli schodzić.
W mojej głowie pojawił się mętlik.
Powoli otworzyłam drzwi i podeszłam do kwiatów po czym je podniosłam i gdy uniosłam wzrok zobaczyłam, że chłopak patrzy w moją stronę z nadzieją.
Podniosłam bukiet i powąchałam kwiaty.
- Cóż...- spojrzałam na niego - Skoro kupiłeś mi kwiaty to chyba muszę cię wpuścić...
Harry uśmiechnął się lekko.
- Serio?- zapytał.
Byłam nieco zmieszana.
- Tak, ale tylko na chwilę.
Chłopak ruszył po schodach na górę i zniknął w salonie a ja zdążyłam tylko westchnąć.
- Co ty robisz do cholery?- zapytałam cicho i ruszyłam w stronę domu, weszłam do środka, zamknęłam drzwi i stanęłam naprzeciwko Harry'emu. Oboje nie wiedzieliśmy co mamy zrobić czy powiedzieć...
Dziwne...
- Ja...- zaczęłam -Znaczy... Ty... Yyy... Bo wiesz... Ehh... Kwiaty są piękne.- powiedziałam w końcu i muszę się przyznać, że sprawiło mi to niemałą trudność.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Są piękne. Przypominają mi ciebie.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
Odwróciłam się niepewnie i wskazałam na kuchnię.
- Poszukam na nie jakiś wazon...
- Dobrze.- uśmiechnął się ciepło.
- J-Jeśli chcesz to usiądź. - zaproponowałam mu niezdarnie. Odpłacił mi nikłym uśmiechem i ruszył na kanapę. Ja pędem 'poleciałam' do kuchni. Ale jak na złość nigdzie nie było wazonu na kwiaty!
Kurwa!
Przejrzałam wszystkie pułki i tak jak zwykle znalazłam wazony w ostatniej...
Ja i moje szczęście...
Włożyłam kwiaty do szafki i gdy miałam wracać do salonu przygrzałam głową w drzwiczki od otwartej szafki z wazonami.
Serio?!
Złapałam się za bolące miejsce i czułam jak pulsuje mi głowa. Harry znalazł się obok mnie w sekundę i patrzył na mnie zaniepokojony, a ja jak idiotka zaczęłam się śmiać.
- Co się stało? Czemu się śmiejesz? - zapytał.
- Bo dobija mnie moja głupota.- odpowiedziałam dusząc śmiech. - Ja..,Ja po prostu nie zauważyłam tych drzwiczek...
Chłopak obdarował mnie uśmiechem i zaprowadził na kanapę po czym wstał i ruszył do kuchni po trochę lodu.
- Ale... -jęknęłam -Harry... Nie trzeba! Serio jest dobrze...
Słyszałam jak chłopak śmieje się pod nosem i zaraz potem wrócił z lodem i przyłożył mi go do czoła na co cicho jęknęłam. Cofnął szybko swoją rękę zaniepokojony, a ja serio mogłam zrobić dla niego wszystko, bo... no kurcze... widziałam, że nie przyszedł tylko żeby się pośmiać. Pewnie serio czuł się potwornie po tym co się stało.
Powoli złapałam jego rękę i znów przyłożyłam okład do swojego czoła, znów syknęłam, ale zatrzymałam go przed ponownym cofnięciem dłoni.
- Jest dobrze.- wyszeptałam otwierając oczy.
- Jeśli boli to nie powinienem tego trzymać.- powiedział patrząc na moje czoło gdzie pewnie był wielki guz i zaczerwienienie po okładzie z lodu.
- Tak...- westchnęłam - Znaczy... Nie. Już nie boli.
Westchnął nie odrywając wzroku od mojego czoła, a mnie zrobiło się głupio, że jestem na tyle idiotyczna żeby walnąć głową w szafkę. Lekko przymknęłam oczy zaniepokojona tym co powinnam zrobić.
- Więc...- zaczęłam powoli - Co chciałeś.
- Przeprosić.- westchnął - Bo wiesz... Zasługiwałaś na odpowiedź, a ja zachowałem się jak palant i... zbyłem cię bez odpowiedzi. Czuję się po tym jak śmieć, nie myślę o niczym innym, boję się o ciebie.- mówił nawet na mnie nie patrząc.
Westchnęłam.
- Tak... To nie było zbyt miłe. Ale wiesz co?
- Co?
- Nawet się nie gniewam. Po tym jak tu przyszedłeś i dałeś mi te kwiaty i... tak się boisz o to moje całe czoło to nie mam nawet jak się na ciebie gniewać.- powiedziałam uśmiechając się, chłopak też się uśmiechnął przez co trochę odsunął rękę z lodem co zapiekło i syknęłam ponownie z bólu. Szybko się poprawił.
- Dzięki, Rose.- powiedział.
Chciałam utonąć w jego oczach, mimo, że na mnie nie patrzył to je widziałam i były tak samo piękne.
- Wyglądasz już lepiej.- powiedziałam cicho.
- O co ci chodzi?- zapytał marszcząc czoło.
Miałam ochotę trzepnąć się w twarz, ja serio to powiedziałam?
- Znaczy... Twoja twarz wygląda już lepiej, po tej bójce.- przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię przypominać sobie widoku jego którego tłuką jacyś idioci. A najgorsze było to, że ja byłam bezsilna, kompletnie nic nie mogłam wtedy zrobić.
Nie, przepraszam, mogłam się posrać ze strachu.
- Taak... Dalej boli, ale jest lepiej. Twoja warga też dobrze wygląda.
Zaśmiałam się na jego słowa. Całkiem zapomniałam o mojej wardze. Dotknęłam jej i cofnęłam rękę, dalej sporo bolała.
- Ehh... Brook potrafi przywalić. - powiedziałam.
- Wiesz... ty potrafić wkurzyć, twoje argumenty są nie do przebicia plus też masz niezły prawy sierpowy. No i jesteś śliczna.- powiedział uśmiechając się.
- Jestem śliczna?- powtórzyłam jego słowa z niedowierzaniem. - Ty to powiedziałeś? Harry Styles, którego wszyscy się boją? Ten Harry powiedział, że jestem 'śliczna'?
- Chyba ten sam.- zaśmiał się na co moje usta wygięły się w uśmiechu. Ten komplement był miły, mało kto mówił mi, że jestem śliczna.
- Harry?- zapytałam cicho.
- Tak?
- Spójrz na mnie.
Chłopak powoli przeniósł swój wzrok na moją twarz i ciężko było mi się skupić na tym co chciałam powiedzieć, za to moja twarz zbliżyła się do niego i lekko musnęłam jego górną wargę z uśmiechem. Nawet nie wiem czy można było nazwać to pocałunkiem, to było bardzo delikatne. Czułam jak jego ręka powoli zjeżdża i znów jęknęłam czując jak piecze mnie rana na czole. Chłopak znów spojrzał na nie i znów zaczął interesować się tylko tym czy mój okład jest w dobrym miejscu.
- Przepraszam.- powiedziałam niepewnie.
- Za co?- zdziwił się zwracając oczy w moją stronę.
Wzruszyłam ramionami i powiedziałam:
- Nie chciałam żebyś czuł się winny tamtego zdarzenia. Oskarżyłam cię o coś bezpodstawnie. No i to przed chwilą...
- Nic się nie stało.- uśmiechnął się miło. Takiego go lubiłam.
Odwzajemniłam uśmiech i powoli odsunęłam jego rękę z lodem od mojego czoła, a ono znów zaczęło cholernie boleć. Przygryzłam od środka policzek żeby nie syknąć na to pieczenie.
- Ale...- Harry był zaniepokojony.
- Daj spokój, już nawet nie ma tu lodu, a czoło nie boli.
- Jesteś pewna?
Jasne, że nie.
- Taak. Jest lepiej.
Chłopak uśmiechnął się ciepło i patrzył na moje usta jakby były ósmym cudem świata. W sumie miło, ale... to było trochę dziwne.
- H-Harry?- zapytałam niepewnie.
- Hymm?- mruknął siadając obok mnie na kanapie jakby był u siebie. Nie miałam nic przeciwko, z resztą, niby o co miałabym mieć?
Cały czas patrzył mi na wargi.
- Znalazłeś tam skarb?- zaśmiałam się.
Chłopak nagle wytrzeźwiał i zdał sobie sprawę z tego, że to niegrzeczne.
- Ja... Umm... Po prostu ta rana na wardze dodaje ci uroku.
- Tak sądzisz?- zapytałam dotykając ust w miejscu gdzie powinno być małe rozcięcie. Było tam, mało wyczuwalne.
Chłopak zaśmiał się.
- Zniknie za kilka dni, jeśli chciałabyś mieć tam jakąś podobną ranę na stałe to musisz kogoś poprosić żeby ci przygrzał dużo mocniej od twojej siostry. Bo wiesz... to jednak twoja siostra.
- Znam jedną osobę która mogłaby przywalić mocniej. Siedzi obok mnie na kanapie i robi z siebie debila.- zaśmiałam się - A moja siostra nie biła mnie bo chciałam mieć bliznę na wardze. Po prostu nieco ją wkurzyłam, pchałyśmy się nawzajem trochę i jakoś tak wyszło...
- Że ona rozcięła ci wargę, a ty jej podbiłaś oko?- zaśmiał się głupio.
Westchnęłam i pokiwałam głową na 'tak'.
Kiedy to zobaczył wybuchł głośnym śmiechem.
- Pozazdrościć rodzinki.- powiedział śmiejąc się.
- To nie jest zabawne. Mojej mamie widać już brzuszek, a ma już 50 lat, wątpię czy ciąża w tym wieku jest czymś do zazdrości.- powiedziałam ostro. Chłopak wyprostował się i miałam wrażenie, że karci się w duszy za to, że powiedział coś nie tak.
- Wiesz co?- zapytał nagle. Jak błyskawica odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie a jego oczy zdawały się być bardziej zielone niż zwykle.
- Nie, nie wiem.- westchnęłam patrząc na niego.
- Może gdzieś wyjdźmy? Gdzieś... no nie wiem, Karl McCan urządza dziś imprezę.
Poprawiłam się na fotelu bo szczerze od tego ciągłego garbienia się zaczynały mnie powoli boleć plecy.
- I jestem tam zaproszona? Przez ciebie?- zapytałam z uśmiechem.
- Mi nikt nie odmawia.- powiedział wyszczerzając się i kurcze... Jego dołeczki, jak ja kocham jego dołeczki.
- Czyli wychodzi na to, że właśnie dostałeś pierwszego kosza.- uśmiechnęłam się do niego. Pstryknęłam go zabawnie w nos i wstałam radośnie z kanapy, ruszyłam w stronę kuchni w podskokach (dosłownie) śpiewając:
'Harry Styles zaprosił mnie na imprezę, Harry Styles zaprosił mnie na imprezę!'
Doszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę.
- Ale jak to?- zapytał odwracając się w moją stronę - Kosza? Od ciebie?- zaczął się śmiać.
- Zabawne...- westchnęłam ponuro.
- Ej, dobra. Ale tak serio to o co chodzi?
- Ehh...- westchnęłam siadając na blacie - Tak serio to chodzi o to, że nie mogę wyjść nigdzie z domu. Wszyscy wyszli.
- A ty jesteś uziemiona?- domyślał się.
Serio kiedy to usłyszałam chciało mi się płakać ze śmiechu.
Ja i szlaban?
Nigdy w życiu nic nie zrobiło na mnie słowo 'szlaban'. Po prostu w moim słowniku nie było takiego słowa. Nie mówię, że szlabanu nigdy nie miałam bo to nie prawda, ale nawet jeśli miałam to mnie to mało obchodziło. I tak wychodziłam z domu kiedy chciałam i wracałam o której chciałam.
Więc po kilku latach mama w ogóle przestała dawać nam kary.
- Nie.- powiedziałam w końcu. - Na górze jest Emma. Mam się nią zająć.
- Emma?- chłopak się skrzywił.
- Moja bratanica. Ma roczek, prawie.
Jego usta ułożyły się w 'o' jakby załapał, że właściwie miał racje mówiąc, że jestem uziemiona.
Miałam zamiar przekazać mu jakieś nie wiadomo jak mądre kazanie, ale moje usta zamknęły się gdy usłyszałam jak Sam wjeżdża pod dom. Pędem pobiegłam do salonu.
- Wstawaj!- krzyknęłam do Harry'ego. - Przyjechał mój brat i jak cie tu zobaczy to jestem zimny trup!
Chłopak spojrzał na mnie dziwnie. Nie miałam czasu mu tłumaczyć więc złapałam go za rękaw i szybko podniosłam z kanapy. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się za tylnymi drzwiami, ale jak na złość zapomniałam gdzie są (rzadko ich używaliśmy). W końcu powędrowałam z Harry'm do spiżarni i otworzyłam drzwi na ogród.
Chciałam wykopać go jak najszybciej, ale ten stanął w drzwiach i odwrócił się do mnie z chytrym uśmieszkiem.
- Czego?- zapytałam zestresowana. Słyszałam jak Sam otwiera drzwi i się rozbiera w holu. - Harry, ja na serio nie mam teraz czasu.
- Wyjdź ze mną.- powiedział szybko - Nie wiem kiedy. Może być jutro, za tydzień, a nawet za miesiąc. Rose proszę cię.
- Wyjdę z tobą jeszcze dzisiaj, ale proszę cię idź już.- usłyszałam jak go błagam.
Serio to powiedziałam?!
Chłopak uśmiechnął się zadziornie.
- Znaczy... - poprawiłam się - Może jutro.
Harry pokiwał głową zawiedziony i odwrócił się. Zaczęłam powoli zamykać drzwi kiedy odwrócił się do mnie.
- Rose?- zapytał cicho. Znów powoli uchyliłam drzwi i spojrzałam na niego, a kiedy tylko to zrobiłam obdarzył mnie niesamowitym pocałunkiem. Nawet nie umiem opisać jak czułam się kiedy nasze wargi współgrały.
W końcu odkleił się ode mnie, z trudem łapałam po tym oddech, a po jego minie widziałam, że ten pocałunek nie zależał od niego. Jakby wyrwał się spod kontroli.
Odruchowo złapałam swój naszyjnik i uśmiechnęłam się pod nosem powoli zamykając drzwi.
- Rose!- usłyszałam jak Sam woła mnie i zdałam sobie sprawę, że to pewnie nie pierwszy raz. Jak najszybciej złapałam pierwszy lepszy słoik z półki i wyszłam ze spiżarni. Jak się okazało stał na przeciwko drzwi i miał zamiar mnie tam szukać.
- Czemu nie odpowiadasz?- zapytał zmartwiony.
- Wołałeś? Nie słyszałam...- skłamałam - Poszłam po ...- spojrzałam na słoik który trzymałam w dłoniach - po buraczki i chyba się zamyśliłam.- mówiąc to oblizałam wargi wspominając pocałunek, który miał miejsce jeszcze niecałą minutę wcześniej.
Do mojej głowy wpadł pomysł by jednak wyjść z Harry'm. Byłam gotowa. Kochałam go.
Szybko pobiegłam go kuchni i odstawiłam słoik na miejsce w lodówce. Potem odwróciłam się do brata i oznajmiłam mu, że jestem śpiąca i pobiegłam szybko na górę. Wyrwałam się do pokoju i szybko wbiegłam na balkon. Chłopak szedł powoli, ale za to był chyba... szczęśliwy.
Czemu?
Bo mnie pocałował?
Ehh... Rose, opanuj się!
- Harry!- szepnęłam na tyle głośno by mnie usłyszał. Szybko odwrócił się w moją stronę.
- Rose? Co ty wyrabiasz?
- Schodzę do ciebie, poczekaj.- oznajmiłam z uśmiechem.
----------------------------------------------------------
Wiem, wiem, wiem. Dałam plamę, strasznie długo nie było już rozdziału, ale serio ostatnio miałam mnóstwo spraw na głowie. Wczytałam się w jedną książkę do takiego stopnia, że nie umiem myśleć o niczym innym. Plus zostałam przepisana do innej szkoły miesiąc po rozpoczęciu roku co mnie dobija chyba najbardziej. Więc wybaczcie, ale nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, ale powiem tylko, że do końca tego bloga zostało już jakieś 10 albo nawet mniej rozdziałów. I już niedługo czeka was scenka 18+ :D
A tak na marginesie, podoba się rozdział?? :*
Olson*.*
Chciałabym, żebyście zaczęli znów komentować bo jakoś wam się chyba ostatnio nie chce, a mnie komentarze strasznie motywują do pracy.
Taaaak! Znowu się pocałowali!! Dcmsnchbsdgcvsfcevghvcer *Q*
OdpowiedzUsuńMuszą być razem i muszą być ze sobą szczęśliwi!! :P
Czekam na następny rozdział!! Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej! :D
Kasia ;)