piątek, 10 października 2014

Rozdział 18

Wyścig trwał, a ja stałam oszołomiona z nadzieją, że ostatni zakręt nie okaże ostatnim w życiu Harry'ego. Chłopak wpadł już w mały poślizg przez co trzęsłam się co chwilę.
Ścisnęłam lekko dłoń żeby się uspokoić, ale mało to dało.
Jak na razie wygrywał Harry, nie mógł przestać. Nie mogli go pobić, gdyby to zrobili mieliby ze mną do czynienia.
Nawet nie zauważyłam jak obok mnie stanął Zayn i Louis, koledzy Harry'ego. Jeden zajął miejsce po mojej prawej stronie, a drugi po lewej, byłam 'osaczona' jeśli można tak powiedzieć.
- Boisz się?- zapytał Louis pochylając się w moją stronę.
Pokiwałam głową na 'tak' patrząc bez zmian na tor wyścigowy.
- Może troszkę.- powiedziałam cicho.
Louis zaśmiał się pod nosem i wyprostował się z powrotem.
- Rose...- zaczął Zayn - Ładne imię...
Byli strasznie zarozumiali, ich ton mnie odstraszał, a zachowanie wobec mnie było dziwne.
- Dzięki.- powiedziałam krzywiąc się na jego uwagę.
- Nie ma za co. Rose... Pomyśleliśmy z Louis'em, że moglibyśmy się spotkać, żeby pogadać... czy... coś razem porobić, żeby zabić nudy...
Chłopak lekko przysunął się w moją stronę, a ja się na ten gest odsunęłam.
Taki odruch.
Ale czy ja dobrze zrozumiałam?
On się do mnie przystawiał?
- Podobno masz dziewczynę...- westchnęłam - Oboje macie...
Louis poprawił włosy, a Zayn nachylił się nad moim uchem.
- Bo mamy.- wyszeptał po czym wyprostował się - Chcieliśmy z tobą pogadać, to dasz się zaprosić na kawę? Czy herbatę?
Westchnęłam.
Nie było odwrotu.
- Herbata dobrze brzmi.- powiedziałam.
Spojrzałam na nich i wtedy zauważyłam, że Harry wpadł w poślizg przez co Tim go wyprzedził i jako pierwszy dotarł do mety. Chłopak poradził sobie z okiełznaniem samochodu i zaraz potem przekroczył linię mety, ale jednak przegrał.
Moje ciało robiło się ciężkie.
Teraz mieli go pobić.

Jak najszybciej pobiegłam do jego samochodu i rzuciłam mu się w ramiona, miałam tak dużo do powiedzenia. Chciałam mu powiedzieć, że jestem taka szczęśliwa, że dotarł do mety, że jest cały i zdrowy. Chciałam powiedzieć, żeby uciekał.
Bałam się o niego.
- Trzymałam za ciebie kciuki.- wyszeptałam.
On bez uczuciowo odepchnął mnie i ruszył gdzieś poza plac wyścigowy gdzie czekało na niego kilku kolesi. Zapewne mieli go pobić...
Typowe...
- Harry!- krzyknęłam za nim, ale nie zareagował więc zaczęłam za nim biec i w końcu zatrzymałam go.
- Rose...- westchnął - Nie chcę żebyś na to patrzyła.
- Ja też.- odpowiedziałam - Obiecałeś, że wszystko będzie dobrze, a to dobre nie jest, Harry! Nie zgadzam się! Rozumiesz?! Masz zabrać zadek do samochodu i jechać ze mną do domu, okay?!
To było takie nie fair.
Nie chciałam, żeby coś mu się stało, ale co go to obchodziło?
- Kurwa, człowieku, nie mogę! Dałem słowo!- wydarł się na mnie. - Idź stąd bo tobie też coś zrobią,
Rose! Nie dopuszczę do tego! Dałem im słowo, a ja nie obiecuję byle czego!
Ruszył przed siebie i nie zwracał uwagi na moje liczne wołanie jego imienia.
- Ale mnie też dałeś słowo! Obiecałeś, Harry!- krzyknęłam, ale nawet to nic nie dało. Zaczęłam za nim biec, ale było już za późno. Trzech mężczyzn złapało go i zaczęło bić po klatce piersiowej. Krzyczałam by przestali, ale nikt mnie nie słuchał. Rzuciłam się na nich jednak nie na długo bo Tim i jakiś chłopak odciągnęli mnie od tego. Wyrywałam się i wyzywałam ich, ale byli nieugięci.
- Waleczna...- zaśmiał się Tim.
- Jeb się gnomie,- kopnęłam go w krocze i zaczęłam biec w kierunku Harry'ego wokoło którego widać było już małą kałużę krwi.
Oczy mi się zaszkliły, nie potrafię opisać emocji, które zawładnęły moim ciałem. To było straszne.
Podbiegłam do nich tylko dlatego, że ten drugi chłopak pomógł najpierw Tim'owi. Poszczęściło mi się.
Kiedy znalazłam się na miejscu odepchnęłam kolosów od Harry'ego.
Jeden z nich próbował mnie zatrzymać.
- Już mu się wystarczająco dostało!- krzyknęłam wściekła - Spieprzaj od niego bo nie ręczę za siebie, jasne?!
Mężczyźni odeszli ze śmiechem i gdyby nie fakt, że Harry był w potrzebie to bym im najebała.
Serio.
Usiadłam przy nim i uśmiechnęłam się.
- Jesteś idiotą.- wyszeptałam mu do ucha. Chłopak lekko uśmiechnął się po czym mnie przytulił. Lekko przetarłam krew, która sączyła się z jego rozciętego policzka i niechętnie zmierzyłam się z jego wzrokiem. Oczy nie zmieniły się ani trochę, tak samo zielone, tak samo piękne.
Chłopak powoli przysunął swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w idealnym pocałunku, bez pośpiechu, bez obaw.
Po prostu radość.
Z życia.
Z naszego szczęścia.
Mogło być przecież gorzej...


***


Ja zdaję sobie sprawę, że pomiędzy przyjaźnią a miłością jest cienka granica. Jednak wydaje mi się, że skoro nienawidziłam go na początku to pokochać go będzie trudno.
Faktycznie było...
Było.
Ale nie ma rzeczy niemożliwych, tak?
Dokonuję cudów, wiem. Jestem tak porąbana i tak zdolna, że zakochałam się w takim zarozumiałym frajerze jak Harry. Ale każdy z nas ma prawo do uczuć, ja moimi nie potrafię zawładnąć. Robią ze mną co chcą.
I właśnie dlatego popełniłam wielki błąd.
Nigdy nie powinnam go pokochać.
Dla własnego dobra powinnam trzymać się od niego z daleka, ale to nie było takie łatwe.
Wiem...
Sama to sobie zrobiłam, owszem.
Ale nie wstydzę się przyznać do tego, że go kocham.
Kocham Harry'ego Styles'a.
I mam gdzieś, że jest zarozumiały, niebezpieczny, idiotyczny, nie umie się pohamować i być może nie ma osoby, która by mnie poparła mówiąc, że nie robię niczego złego. Mam to gdzieś, w tamtej chwili liczyło się tylko to, że go kocham.
Nie miałam zamiaru mu mówić.
I to był błąd, bo być może uratowałoby mnie wyznanie uczuć...


***


Kiedy weszliśmy do domu zdałam sobie sprawę z tego, że jestem totalnie zmęczona i nie odczuwałam tego tylko dlatego, że moje ciało pracowało w napięciu przez sporą ilość czasu. Ledwo weszłam do sypialni i od razu opadłam ze zmęczeniem na łóżku. Po chwili poczułam jak obok mnie kładzie się Harry i sama nie wiem czemu uśmiechnęłam się przez to (dziwna ja). Chłopak zaczął gładzić mnie delikatnie po ramieniu przez co przeszedł mnie przyjemny dreszczyk.
Kochałam jego dotyk, to jaki był delikatny.
Kochałam w nim wszystko.
Powoli podniosłam głowę i patrzyłam na niego zaspana. Nasze spojrzenia się spotkały, a mi było z tym dobrze, nawet bardzo dobrze. Jego spojrzenie przestało wywoływać u mnie strach jakiś czas wcześniej. Tylko ten jego dziwny ton...
Ciarki mnie przechodzą kiedy o tym myślę.
- My...- zaczęłam niepewnie, właściwe sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Hmm?- mruknął kładąc się naprzeciw mnie i patrząc na mnie z uśmiechem.
Kurcze.
Tak ciężko było mu coś powiedzieć patrząc mu w oczy...
Powoli i delikatnie wsunęłam się pod jego rękę tak by mnie 'obejmował'. Byliśmy zbyt blisko siebie by patrzeć sobie w oczy więc mogłam powiedzieć coś do jego torsu.
Jestem głupia, wiem...
- Kim my dla siebie jesteśmy, Harry?
- Przyjaciółmi.- odpowiedział cicho, jakby nie chciał żeby usłyszał to ktoś inny, tylko, że my byliśmy sami co było dość dziwne.
Pominęłam to.
- A przyjaciele mogą się całować? - zapytałam niepewnie, ale nie uzyskałam odpowiedzi, jakby się zastanawiał - Harry?
Nawet kiedy kilkakrotnie wypowiedziałam jego imię nic to nie dało więc lekko dźgnęłam go w bok w celu uzyskania odpowiedzi na moje pytanie.
To było dość wredne z mojej strony bo pytanie zdawało się być niezręczne.
- Raczej nie... - westchnął w końcu.
Ja również westchnęłam, tej odpowiedzi się bałam bo to znaczyło, że cienka granica została przekroczona.
- Więc kim dla siebie jesteśmy?- ponowiłam pytanie.
- Nie mam pojęcia, Rose... Może po prostu róbmy to co wydaje się być dobre i się tego dowiemy kiedy będziemy mieć pewność?- zapytał z nadzieją - Nie lubię zgadywanek...
- Tak...-westchnęłam - Ja też nie.
Leżeliśmy jeszcze jakiś czas przytuleni do siebie, aż w końcu zaczęłam odlatywać, niestety w pewnym momencie Harry zaczął wstawać i przez to się ocknęłam. Złapałam go za ramię i próbowałam coś wydukać, ale żadne słowo nie mogło opuścić moich ust.
Rana zaczynała krwawić, podobnie serce.
Wiem, że chłopak chciał się przenieść do innego pokoju by zasnąć spokojnie, ale ja miałam wrażenie, że chciał opuścić moje życie.
Nigdy.
- Zostań.- wyszeptałam w końcu, chłopak położył się obok mnie jak wcześniej i mogłam już wtedy spokojnie zasnąć. - Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz, okay? Bez ciebie to nie będzie nigdy to samo. Obiecaj.- wyszeptałam przytulając go mocniej.
Chłopak zacisnął lekko powieki, wypowiedzenie tych słów było dla niego trudne, wiem to.
- Obiecuję, że cię nigdy nie zostawię, Rose.- powiedział całując mnie w czoło.
Zasnęłam.


Ściany były obskurne, a sam budynek zdawał się być dość stary i zimny, niemiły. Moje oczy z przerażeniem lustrowały wszystko do koła. Widziałam dach którego małe części opadały z hukiem na ziemię, straszne biorąc pod uwagę to, że mogło coś spaść na mnie. Zabiłoby mnie to, z pewnością.
Kiedy chciałam wstać zdałam sobie sprawę z tego, że moje ręce są związane, a ja sama siedzę na krześle. Moja buzia nie była zaklejona jak reszta ciała. 
Dziwne.
We wszystkich filmach w których porywano ludzi zaklejano im usta by nie mogli nawoływać pomocy.
Czyli ja mogłam wołać?
Zabawne.
Moje spojrzenie zatrzymało się na ciemnym zagłębieniu gdzie nic nie było widać. Może jestem wariatką, ale miałam wrażenie, że ktoś tam siedzi i mnie bacznie obserwuje.
Straszne.
A jak zaraz wyjdzie stamtąd koleś z piłą łańcuchową jak w jakimś słabym horrorze?
Zaczęłam się wiercić, ale szybko tego pożałowałam bo taśma ponaciągała moją skórę przez co strasznie to bolało. Piekło.
Zacisnęłam powieki z bólu i wydobyłam z siebie cichy jęk. 
- Zdajesz sobie sprawę z tego czemu tu jesteś, tak?- silny męski głos wydobył się z jakiegoś miejsca w pomieszczeniu, a mój wzrok odruchowo powędrował w miejsce zagłębienia. Faktycznie kawałek kurtki jakiegoś mężczyzny wystawał z ciemności. 
Mój oddech przyspieszył.


- Rose, Rose!- krzyczał Harry zacięcie szturchając moim całym ciałem. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, w jego oczach zobaczyłam ulgę.
- Co ci się śniło?- zapytał. 
Mój sen był dość dziwny, nie śnią mi się na ogół tak dziwne rzeczy. Znaczy... Chodzi o to, że nie odczuwam na serio tego co się dzieje tam. A ja czułam ten dziwny wiatr, i tą taśmę i to jak piekła mnie skóra. 
To dziwne.
- Byłam przywiązana na jakimś krześle w dziwnym miejscu. To był jakiś obskurny blok... - westchnęłam podnosząc się z łóżka. - A co?
- Krzyczałaś przez sen i wiłaś się po całym łóżku.
Zaczęłam się śmiać, to do mnie podobne.
Podeszłam do swojego plecaka w którym miałam ubrania zabrane wcześniej z szafki szkolnej. Zawsze miałam tam coś na zmianę więc jeśli wzięłam kilka rzeczy to wystarczyłoby mi akurat na tydzień czyli tyle ile miałam spędzić czasu u Harry'ego. 
Wyjęłam sobie jakieś stare jeansy i koszulkę na krótki rękaw po czym odwróciłam się do chłopaka.
- Która godzina?- zapytałam powolnie przecierając sobie oczy.
- Za piętnaście. - powiedział cicho.
- Fuck!- krzyknęłam i zaczęłam jak najszybciej się ubierać.

Weszłam spóźniona na lekcję angielskiego.
Szybko usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam się rozpakowywać. Po wykonaniu tej czynności spojrzałam na panią, która mierzyła mnie wzrokiem od mojego wejścia do klasy. Jednak pozostawiła to bez komentarza i powróciła do dyktowania notatki. 
Serio byłam wdzięczna, nie chciało mi się jej tłumaczyć. Byłam śpiąca przez co prawie całą lekcję przespałam, wiem, że obudził mnie Darren bo nauczycielce nie wiadomo czemu przeszkadzało to, że sobie spałam spokojnie. 
Nigdy nie zrozumiem nauczycieli...
Zaczęłam przepisywać lekcje i akurat kiedy skończyłam do klasy wparowało trzech chłopaków.
- Dzień dobry. -przywitali się grzecznie - Chcielibyśmy coś rozdać, możemy?
Pani pokiwała twierdząco głową po czym chłopcy zaczęli chodzić po całej klasie i rozdawać kartki z jakimś nadrukiem. Miałam to gdzieś i kiedy otrzymałam swoją kartkę nawet na nią nie spojrzałam. Ale ciche szmery po wyjściu naszych gości trochę mnie zaniepokoiły przez co niechętnie wzięłam kartkę w ręce i kiedy zobaczyłam ogłoszenie myślałam, że zemdleję. 

'Jeśli wiesz gdzie się znajduje zadzwoń pod numer....'
Ale to nie było ważne, bo pod spodem było zdjęcie Lily (plotkary szkolnej) i podpis : 'zaginęła trzy dni temu'. 
Serio zrobiło mi się słabo...


***


- Harry!- krzyknęłam podążając w kierunku chłopaka na korytarzu i szczerze miałam wyrąbane na to czy ktoś patrzy czy nie bo musiałam z nim pogadać na osobności. 
Chłopak odwrócił się w moją stronę z dziwną miną.
- Musimy pogadać!- krzyknęłam ruszając w stronę wyjścia ze szkoły, wiedziałam, że on idzie za mną. Weszłam w ślepą uliczkę i odwróciłam się do niego wściekła.
- Wiem, że masz z tym jakiś związek!- krzyknęłam - Rozmawiałam z nią kilka dni temu! O tobie! Nie wiem czy moje podejrzenia są słuszne, ale wiem, że maczałeś w tym palce! Ja...!
- Stop!- przerwał mi, nawet nie zauważyłam kiedy próbował coś powiedzieć, a ja jak głupia stałam w miejscu i darłam ryja.
Yeah...
- Nie wiem o czym ty mówisz kobieto!- wydarł się. Podeszłam do niego i podałam mu bez słowa kartkę, której nie wypuściłam z rąk od kiedy zobaczyłam co na niej jest.
Patrzył na nią zaskoczony, wiedział co jest na rzeczy...
Tego się bałam...
- Ale...- zaczął.












-----------------------------------------------------------
Cóż, nie miałam internetu i nie miałam ani jak dodać ani jak napisać coś innego. Bardzo przepraszam. Na swoją rekompensatę obiecuję, że następny rozdział zobaczycie w ten weekend.
Buźki
Olson*.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz