mówię, że nie dodam szybko, bo mam szlaban na internet i żyję chwilowo pod kloszem, ale właśnie dostałam zwiastun na drugiego bloga i byłoby fajnie jakbyście go zobaczyli ;)
https://www.youtube.com/watch?v=nScXoOancdE&feature=youtu.be
poniedziałek, 27 października 2014
wtorek, 21 października 2014
Rozdział 20
- Jestem!- krzyknęłam zadowolona wchodząc do domu. Sam i Brooklyn obdarowali mnie spojrzeniem 'idź sobie', a mama nawet na mnie nie spojrzała. Było mi dość przykro z tego powodu, zdałam sobie sprawę z tego, że ją zawiodłam. Ich wszystkich. Podeszłam do nich i mocno objęłam mamę, zacisnęłam powieki i poczułam jak po moim policzku płynie samotna łza kreśląc po sobie mokrą dróżkę. Mama objęła mnie a z moich ust wydobył się cichy jęk, płacz. Szybko się opanowałam i wytarłam swoją twarz.
'Będę silna, nigdy nie będę płakać, nawet jeśli moje życie da mi w kość w takim stopniu, że będę mogła się zabić...' - przyrzekłam sobie.
- J-Ja...- zaczęłam - Ja chciałabym zobaczyć się z tatą.
Kiedy tylko to wypowiedziałam Sam i Brook spojrzeli na mnie zdziwieni, a mama pokiwała głową na 'tak' dając mi znać, że rozumie iż chcę zobaczyć gdzie będę mieszkać. Ale mi nie chodziło o to, ja chciałam już zostawić to miejsce i wspomnienia z nim związane za sobą, chciałam rozpocząć nowy rozdział mojego życia. Zapomnieć o Harry'm, choć byłam przekonana, że ten typ nie odpuści tak łatwo.
- Gdzie Emma?- zapytałam cicho. Sam patrzył na mnie nie rozumiejąc czemu mam zamiar ich zostawić i dopiero kiedy Brook lekko pchnęła go zdał sobie sprawę, że to pytanie było do niego. Rozejrzał się do koła i powiedział:
- N-Na górze.
Pokiwałam głową zdezorientowana tym co chcę zrobić i powiedziałam:
- Idźcie. Ja z nią zostanę, a wy możecie iść gdzie chcecie. -spojrzałam na Brook - Mam wrażenie, że ostatnio rzadko widujesz swojego chłopaka -zwróciłam głowę w stronę Sam'a -Ty jesteś przemęczony - Zerknęłam na mamę - A ty jeśli nie jesteś w domu to w pracy. Mnie ostatnio nie ma w ogóle w domu więc teraz zostanę i jej popilnuję, okay??
Wszyscy niepewnie pokiwali głowami i jednocześnie wstali z miejsca. Wiem, że tylko mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że przygotowywanie się zajęło im ponad trzy godziny. Jednak gdy po ich wyjściu spojrzałam na zegar okazało się, że minęło tylko 10 minut. Westchnęłam głośno i włączyłam telewizor po czym ściszyłam go tak by w razie czego słyszeć płacz małej. Same wiadomości...
Nie ma niczego innego w tym zasranym pudełku?!
Przełączałam kanał za kanałem i jedyne co widziałam to reklamy i wiadomości. Ale więcej było reklam.
Powiadam wam, reklamy podbiją świat!
Ehh... Spojrzałam na zegarek.
21.47...
21.48...
Co ja mam robić sama w domu?!
Że też jestem na tyle głupia, żeby puścić całą rodzinę w miasto... Ale skoro już naważyłam piwa, to trzeba było je wypić. Niechętnie znów zmieniłam kanał i zobaczyłam jakąś mdłą komedię romantyczną, która szczerze to nie była śmieszna.
Czemu coś takiego nazywa się komedią?!
Odłożyłam pilot na stolik do kawy wiedząc, że pewnie nie znajdę niczego lepszego i oglądałam jak jakaś para się kłóci. Zaraz potem dziewczyna chciała iść, ale chłopak ją pocałował, ona wyrwała się i poszła.
Czemu to tak bardzo przypominało mi to co wydarzyło się pomiędzy mną, a Harry'm?
No czemu?!
Tak bardzo chciało mi się płakać.
Ale nie mogłam, musiałam sobie przyrzec, że będę twarda. Ale kiedy kamera zbliżyła się do chłopaka i pokazała rozpacz w jego oczach, a zaraz potem wściekłość to nie wytrzymałam i jak najszybciej wyłączyłam telewizję.
I tak głupie pudło miało szczęście, że powstrzymałam się od rzucenia w niego pilotem w ostatniej chwili.
Lekko zakryłam ręką usta próbując uspokoić oddech.
Zaraz potem usłyszałam dzwonek do drzwi.
Denerwujące 'Ding-Dong!'. Niechętnie zwlokłam się z fotela i pomaszerowałam w kierunki drzwi by je otworzyć. Ale gdy wydało mi się, że dzwonienie jest coraz głośniejsze podbiegłam do nich i szybko je otworzyłam. Jednak gdy zobaczyłam, że za nimi stał Harry miałam ochotę znów je zamknąć.
- Co ty tu robisz?- zapytałam ostro przymykając drzwi w taki sposób by było widać tylko moją twarz w niewielkiej szparce.
Chłopak wyjął zza siebie wielki bukiet róż i chciał mi go podarować.
- Jeśli uchylisz trochę drzwi to jest szansa, że weźmiesz te kwiaty. - powiedział ukazując dołeczki.
- No chyba, że nie mam zamiaru ich brać.- powiedziałam również się uśmiechając. Chłopak westchnął zawiedziony.
- Dobra... Rozumiem, że serio nie chcesz mnie widzieć...
Położył bukiet na schodach i zaczął powoli schodzić.
W mojej głowie pojawił się mętlik.
Powoli otworzyłam drzwi i podeszłam do kwiatów po czym je podniosłam i gdy uniosłam wzrok zobaczyłam, że chłopak patrzy w moją stronę z nadzieją.
Podniosłam bukiet i powąchałam kwiaty.
- Cóż...- spojrzałam na niego - Skoro kupiłeś mi kwiaty to chyba muszę cię wpuścić...
Harry uśmiechnął się lekko.
- Serio?- zapytał.
Byłam nieco zmieszana.
- Tak, ale tylko na chwilę.
Chłopak ruszył po schodach na górę i zniknął w salonie a ja zdążyłam tylko westchnąć.
- Co ty robisz do cholery?- zapytałam cicho i ruszyłam w stronę domu, weszłam do środka, zamknęłam drzwi i stanęłam naprzeciwko Harry'emu. Oboje nie wiedzieliśmy co mamy zrobić czy powiedzieć...
Dziwne...
- Ja...- zaczęłam -Znaczy... Ty... Yyy... Bo wiesz... Ehh... Kwiaty są piękne.- powiedziałam w końcu i muszę się przyznać, że sprawiło mi to niemałą trudność.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Są piękne. Przypominają mi ciebie.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
Odwróciłam się niepewnie i wskazałam na kuchnię.
- Poszukam na nie jakiś wazon...
- Dobrze.- uśmiechnął się ciepło.
- J-Jeśli chcesz to usiądź. - zaproponowałam mu niezdarnie. Odpłacił mi nikłym uśmiechem i ruszył na kanapę. Ja pędem 'poleciałam' do kuchni. Ale jak na złość nigdzie nie było wazonu na kwiaty!
Kurwa!
Przejrzałam wszystkie pułki i tak jak zwykle znalazłam wazony w ostatniej...
Ja i moje szczęście...
Włożyłam kwiaty do szafki i gdy miałam wracać do salonu przygrzałam głową w drzwiczki od otwartej szafki z wazonami.
Serio?!
Złapałam się za bolące miejsce i czułam jak pulsuje mi głowa. Harry znalazł się obok mnie w sekundę i patrzył na mnie zaniepokojony, a ja jak idiotka zaczęłam się śmiać.
- Co się stało? Czemu się śmiejesz? - zapytał.
- Bo dobija mnie moja głupota.- odpowiedziałam dusząc śmiech. - Ja..,Ja po prostu nie zauważyłam tych drzwiczek...
Chłopak obdarował mnie uśmiechem i zaprowadził na kanapę po czym wstał i ruszył do kuchni po trochę lodu.
- Ale... -jęknęłam -Harry... Nie trzeba! Serio jest dobrze...
Słyszałam jak chłopak śmieje się pod nosem i zaraz potem wrócił z lodem i przyłożył mi go do czoła na co cicho jęknęłam. Cofnął szybko swoją rękę zaniepokojony, a ja serio mogłam zrobić dla niego wszystko, bo... no kurcze... widziałam, że nie przyszedł tylko żeby się pośmiać. Pewnie serio czuł się potwornie po tym co się stało.
Powoli złapałam jego rękę i znów przyłożyłam okład do swojego czoła, znów syknęłam, ale zatrzymałam go przed ponownym cofnięciem dłoni.
- Jest dobrze.- wyszeptałam otwierając oczy.
- Jeśli boli to nie powinienem tego trzymać.- powiedział patrząc na moje czoło gdzie pewnie był wielki guz i zaczerwienienie po okładzie z lodu.
- Tak...- westchnęłam - Znaczy... Nie. Już nie boli.
Westchnął nie odrywając wzroku od mojego czoła, a mnie zrobiło się głupio, że jestem na tyle idiotyczna żeby walnąć głową w szafkę. Lekko przymknęłam oczy zaniepokojona tym co powinnam zrobić.
- Więc...- zaczęłam powoli - Co chciałeś.
- Przeprosić.- westchnął - Bo wiesz... Zasługiwałaś na odpowiedź, a ja zachowałem się jak palant i... zbyłem cię bez odpowiedzi. Czuję się po tym jak śmieć, nie myślę o niczym innym, boję się o ciebie.- mówił nawet na mnie nie patrząc.
Westchnęłam.
- Tak... To nie było zbyt miłe. Ale wiesz co?
- Co?
- Nawet się nie gniewam. Po tym jak tu przyszedłeś i dałeś mi te kwiaty i... tak się boisz o to moje całe czoło to nie mam nawet jak się na ciebie gniewać.- powiedziałam uśmiechając się, chłopak też się uśmiechnął przez co trochę odsunął rękę z lodem co zapiekło i syknęłam ponownie z bólu. Szybko się poprawił.
- Dzięki, Rose.- powiedział.
Chciałam utonąć w jego oczach, mimo, że na mnie nie patrzył to je widziałam i były tak samo piękne.
- Wyglądasz już lepiej.- powiedziałam cicho.
- O co ci chodzi?- zapytał marszcząc czoło.
Miałam ochotę trzepnąć się w twarz, ja serio to powiedziałam?
- Znaczy... Twoja twarz wygląda już lepiej, po tej bójce.- przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię przypominać sobie widoku jego którego tłuką jacyś idioci. A najgorsze było to, że ja byłam bezsilna, kompletnie nic nie mogłam wtedy zrobić.
Nie, przepraszam, mogłam się posrać ze strachu.
- Taak... Dalej boli, ale jest lepiej. Twoja warga też dobrze wygląda.
Zaśmiałam się na jego słowa. Całkiem zapomniałam o mojej wardze. Dotknęłam jej i cofnęłam rękę, dalej sporo bolała.
- Ehh... Brook potrafi przywalić. - powiedziałam.
- Wiesz... ty potrafić wkurzyć, twoje argumenty są nie do przebicia plus też masz niezły prawy sierpowy. No i jesteś śliczna.- powiedział uśmiechając się.
- Jestem śliczna?- powtórzyłam jego słowa z niedowierzaniem. - Ty to powiedziałeś? Harry Styles, którego wszyscy się boją? Ten Harry powiedział, że jestem 'śliczna'?
- Chyba ten sam.- zaśmiał się na co moje usta wygięły się w uśmiechu. Ten komplement był miły, mało kto mówił mi, że jestem śliczna.
- Harry?- zapytałam cicho.
- Tak?
- Spójrz na mnie.
Chłopak powoli przeniósł swój wzrok na moją twarz i ciężko było mi się skupić na tym co chciałam powiedzieć, za to moja twarz zbliżyła się do niego i lekko musnęłam jego górną wargę z uśmiechem. Nawet nie wiem czy można było nazwać to pocałunkiem, to było bardzo delikatne. Czułam jak jego ręka powoli zjeżdża i znów jęknęłam czując jak piecze mnie rana na czole. Chłopak znów spojrzał na nie i znów zaczął interesować się tylko tym czy mój okład jest w dobrym miejscu.
- Przepraszam.- powiedziałam niepewnie.
- Za co?- zdziwił się zwracając oczy w moją stronę.
Wzruszyłam ramionami i powiedziałam:
- Nie chciałam żebyś czuł się winny tamtego zdarzenia. Oskarżyłam cię o coś bezpodstawnie. No i to przed chwilą...
- Nic się nie stało.- uśmiechnął się miło. Takiego go lubiłam.
Odwzajemniłam uśmiech i powoli odsunęłam jego rękę z lodem od mojego czoła, a ono znów zaczęło cholernie boleć. Przygryzłam od środka policzek żeby nie syknąć na to pieczenie.
- Ale...- Harry był zaniepokojony.
- Daj spokój, już nawet nie ma tu lodu, a czoło nie boli.
- Jesteś pewna?
Jasne, że nie.
- Taak. Jest lepiej.
Chłopak uśmiechnął się ciepło i patrzył na moje usta jakby były ósmym cudem świata. W sumie miło, ale... to było trochę dziwne.
- H-Harry?- zapytałam niepewnie.
- Hymm?- mruknął siadając obok mnie na kanapie jakby był u siebie. Nie miałam nic przeciwko, z resztą, niby o co miałabym mieć?
Cały czas patrzył mi na wargi.
- Znalazłeś tam skarb?- zaśmiałam się.
Chłopak nagle wytrzeźwiał i zdał sobie sprawę z tego, że to niegrzeczne.
- Ja... Umm... Po prostu ta rana na wardze dodaje ci uroku.
- Tak sądzisz?- zapytałam dotykając ust w miejscu gdzie powinno być małe rozcięcie. Było tam, mało wyczuwalne.
Chłopak zaśmiał się.
- Zniknie za kilka dni, jeśli chciałabyś mieć tam jakąś podobną ranę na stałe to musisz kogoś poprosić żeby ci przygrzał dużo mocniej od twojej siostry. Bo wiesz... to jednak twoja siostra.
- Znam jedną osobę która mogłaby przywalić mocniej. Siedzi obok mnie na kanapie i robi z siebie debila.- zaśmiałam się - A moja siostra nie biła mnie bo chciałam mieć bliznę na wardze. Po prostu nieco ją wkurzyłam, pchałyśmy się nawzajem trochę i jakoś tak wyszło...
- Że ona rozcięła ci wargę, a ty jej podbiłaś oko?- zaśmiał się głupio.
Westchnęłam i pokiwałam głową na 'tak'.
Kiedy to zobaczył wybuchł głośnym śmiechem.
- Pozazdrościć rodzinki.- powiedział śmiejąc się.
- To nie jest zabawne. Mojej mamie widać już brzuszek, a ma już 50 lat, wątpię czy ciąża w tym wieku jest czymś do zazdrości.- powiedziałam ostro. Chłopak wyprostował się i miałam wrażenie, że karci się w duszy za to, że powiedział coś nie tak.
- Wiesz co?- zapytał nagle. Jak błyskawica odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie a jego oczy zdawały się być bardziej zielone niż zwykle.
- Nie, nie wiem.- westchnęłam patrząc na niego.
- Może gdzieś wyjdźmy? Gdzieś... no nie wiem, Karl McCan urządza dziś imprezę.
Poprawiłam się na fotelu bo szczerze od tego ciągłego garbienia się zaczynały mnie powoli boleć plecy.
- I jestem tam zaproszona? Przez ciebie?- zapytałam z uśmiechem.
- Mi nikt nie odmawia.- powiedział wyszczerzając się i kurcze... Jego dołeczki, jak ja kocham jego dołeczki.
- Czyli wychodzi na to, że właśnie dostałeś pierwszego kosza.- uśmiechnęłam się do niego. Pstryknęłam go zabawnie w nos i wstałam radośnie z kanapy, ruszyłam w stronę kuchni w podskokach (dosłownie) śpiewając:
'Harry Styles zaprosił mnie na imprezę, Harry Styles zaprosił mnie na imprezę!'
Doszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę.
- Ale jak to?- zapytał odwracając się w moją stronę - Kosza? Od ciebie?- zaczął się śmiać.
- Zabawne...- westchnęłam ponuro.
- Ej, dobra. Ale tak serio to o co chodzi?
- Ehh...- westchnęłam siadając na blacie - Tak serio to chodzi o to, że nie mogę wyjść nigdzie z domu. Wszyscy wyszli.
- A ty jesteś uziemiona?- domyślał się.
Serio kiedy to usłyszałam chciało mi się płakać ze śmiechu.
Ja i szlaban?
Nigdy w życiu nic nie zrobiło na mnie słowo 'szlaban'. Po prostu w moim słowniku nie było takiego słowa. Nie mówię, że szlabanu nigdy nie miałam bo to nie prawda, ale nawet jeśli miałam to mnie to mało obchodziło. I tak wychodziłam z domu kiedy chciałam i wracałam o której chciałam.
Więc po kilku latach mama w ogóle przestała dawać nam kary.
- Nie.- powiedziałam w końcu. - Na górze jest Emma. Mam się nią zająć.
- Emma?- chłopak się skrzywił.
- Moja bratanica. Ma roczek, prawie.
Jego usta ułożyły się w 'o' jakby załapał, że właściwie miał racje mówiąc, że jestem uziemiona.
Miałam zamiar przekazać mu jakieś nie wiadomo jak mądre kazanie, ale moje usta zamknęły się gdy usłyszałam jak Sam wjeżdża pod dom. Pędem pobiegłam do salonu.
- Wstawaj!- krzyknęłam do Harry'ego. - Przyjechał mój brat i jak cie tu zobaczy to jestem zimny trup!
Chłopak spojrzał na mnie dziwnie. Nie miałam czasu mu tłumaczyć więc złapałam go za rękaw i szybko podniosłam z kanapy. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się za tylnymi drzwiami, ale jak na złość zapomniałam gdzie są (rzadko ich używaliśmy). W końcu powędrowałam z Harry'm do spiżarni i otworzyłam drzwi na ogród.
Chciałam wykopać go jak najszybciej, ale ten stanął w drzwiach i odwrócił się do mnie z chytrym uśmieszkiem.
- Czego?- zapytałam zestresowana. Słyszałam jak Sam otwiera drzwi i się rozbiera w holu. - Harry, ja na serio nie mam teraz czasu.
- Wyjdź ze mną.- powiedział szybko - Nie wiem kiedy. Może być jutro, za tydzień, a nawet za miesiąc. Rose proszę cię.
- Wyjdę z tobą jeszcze dzisiaj, ale proszę cię idź już.- usłyszałam jak go błagam.
Serio to powiedziałam?!
Chłopak uśmiechnął się zadziornie.
- Znaczy... - poprawiłam się - Może jutro.
Harry pokiwał głową zawiedziony i odwrócił się. Zaczęłam powoli zamykać drzwi kiedy odwrócił się do mnie.
- Rose?- zapytał cicho. Znów powoli uchyliłam drzwi i spojrzałam na niego, a kiedy tylko to zrobiłam obdarzył mnie niesamowitym pocałunkiem. Nawet nie umiem opisać jak czułam się kiedy nasze wargi współgrały.
W końcu odkleił się ode mnie, z trudem łapałam po tym oddech, a po jego minie widziałam, że ten pocałunek nie zależał od niego. Jakby wyrwał się spod kontroli.
Odruchowo złapałam swój naszyjnik i uśmiechnęłam się pod nosem powoli zamykając drzwi.
- Rose!- usłyszałam jak Sam woła mnie i zdałam sobie sprawę, że to pewnie nie pierwszy raz. Jak najszybciej złapałam pierwszy lepszy słoik z półki i wyszłam ze spiżarni. Jak się okazało stał na przeciwko drzwi i miał zamiar mnie tam szukać.
- Czemu nie odpowiadasz?- zapytał zmartwiony.
- Wołałeś? Nie słyszałam...- skłamałam - Poszłam po ...- spojrzałam na słoik który trzymałam w dłoniach - po buraczki i chyba się zamyśliłam.- mówiąc to oblizałam wargi wspominając pocałunek, który miał miejsce jeszcze niecałą minutę wcześniej.
Do mojej głowy wpadł pomysł by jednak wyjść z Harry'm. Byłam gotowa. Kochałam go.
Szybko pobiegłam go kuchni i odstawiłam słoik na miejsce w lodówce. Potem odwróciłam się do brata i oznajmiłam mu, że jestem śpiąca i pobiegłam szybko na górę. Wyrwałam się do pokoju i szybko wbiegłam na balkon. Chłopak szedł powoli, ale za to był chyba... szczęśliwy.
Czemu?
Bo mnie pocałował?
Ehh... Rose, opanuj się!
- Harry!- szepnęłam na tyle głośno by mnie usłyszał. Szybko odwrócił się w moją stronę.
- Rose? Co ty wyrabiasz?
- Schodzę do ciebie, poczekaj.- oznajmiłam z uśmiechem.
----------------------------------------------------------
Wiem, wiem, wiem. Dałam plamę, strasznie długo nie było już rozdziału, ale serio ostatnio miałam mnóstwo spraw na głowie. Wczytałam się w jedną książkę do takiego stopnia, że nie umiem myśleć o niczym innym. Plus zostałam przepisana do innej szkoły miesiąc po rozpoczęciu roku co mnie dobija chyba najbardziej. Więc wybaczcie, ale nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, ale powiem tylko, że do końca tego bloga zostało już jakieś 10 albo nawet mniej rozdziałów. I już niedługo czeka was scenka 18+ :D
A tak na marginesie, podoba się rozdział?? :*
Olson*.*
Chciałabym, żebyście zaczęli znów komentować bo jakoś wam się chyba ostatnio nie chce, a mnie komentarze strasznie motywują do pracy.
'Będę silna, nigdy nie będę płakać, nawet jeśli moje życie da mi w kość w takim stopniu, że będę mogła się zabić...' - przyrzekłam sobie.
- J-Ja...- zaczęłam - Ja chciałabym zobaczyć się z tatą.
Kiedy tylko to wypowiedziałam Sam i Brook spojrzeli na mnie zdziwieni, a mama pokiwała głową na 'tak' dając mi znać, że rozumie iż chcę zobaczyć gdzie będę mieszkać. Ale mi nie chodziło o to, ja chciałam już zostawić to miejsce i wspomnienia z nim związane za sobą, chciałam rozpocząć nowy rozdział mojego życia. Zapomnieć o Harry'm, choć byłam przekonana, że ten typ nie odpuści tak łatwo.
- Gdzie Emma?- zapytałam cicho. Sam patrzył na mnie nie rozumiejąc czemu mam zamiar ich zostawić i dopiero kiedy Brook lekko pchnęła go zdał sobie sprawę, że to pytanie było do niego. Rozejrzał się do koła i powiedział:
- N-Na górze.
Pokiwałam głową zdezorientowana tym co chcę zrobić i powiedziałam:
- Idźcie. Ja z nią zostanę, a wy możecie iść gdzie chcecie. -spojrzałam na Brook - Mam wrażenie, że ostatnio rzadko widujesz swojego chłopaka -zwróciłam głowę w stronę Sam'a -Ty jesteś przemęczony - Zerknęłam na mamę - A ty jeśli nie jesteś w domu to w pracy. Mnie ostatnio nie ma w ogóle w domu więc teraz zostanę i jej popilnuję, okay??
Wszyscy niepewnie pokiwali głowami i jednocześnie wstali z miejsca. Wiem, że tylko mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że przygotowywanie się zajęło im ponad trzy godziny. Jednak gdy po ich wyjściu spojrzałam na zegar okazało się, że minęło tylko 10 minut. Westchnęłam głośno i włączyłam telewizor po czym ściszyłam go tak by w razie czego słyszeć płacz małej. Same wiadomości...
Nie ma niczego innego w tym zasranym pudełku?!
Przełączałam kanał za kanałem i jedyne co widziałam to reklamy i wiadomości. Ale więcej było reklam.
Powiadam wam, reklamy podbiją świat!
Ehh... Spojrzałam na zegarek.
21.47...
21.48...
Co ja mam robić sama w domu?!
Że też jestem na tyle głupia, żeby puścić całą rodzinę w miasto... Ale skoro już naważyłam piwa, to trzeba było je wypić. Niechętnie znów zmieniłam kanał i zobaczyłam jakąś mdłą komedię romantyczną, która szczerze to nie była śmieszna.
Czemu coś takiego nazywa się komedią?!
Odłożyłam pilot na stolik do kawy wiedząc, że pewnie nie znajdę niczego lepszego i oglądałam jak jakaś para się kłóci. Zaraz potem dziewczyna chciała iść, ale chłopak ją pocałował, ona wyrwała się i poszła.
Czemu to tak bardzo przypominało mi to co wydarzyło się pomiędzy mną, a Harry'm?
No czemu?!
Tak bardzo chciało mi się płakać.
Ale nie mogłam, musiałam sobie przyrzec, że będę twarda. Ale kiedy kamera zbliżyła się do chłopaka i pokazała rozpacz w jego oczach, a zaraz potem wściekłość to nie wytrzymałam i jak najszybciej wyłączyłam telewizję.
I tak głupie pudło miało szczęście, że powstrzymałam się od rzucenia w niego pilotem w ostatniej chwili.
Lekko zakryłam ręką usta próbując uspokoić oddech.
Zaraz potem usłyszałam dzwonek do drzwi.
Denerwujące 'Ding-Dong!'. Niechętnie zwlokłam się z fotela i pomaszerowałam w kierunki drzwi by je otworzyć. Ale gdy wydało mi się, że dzwonienie jest coraz głośniejsze podbiegłam do nich i szybko je otworzyłam. Jednak gdy zobaczyłam, że za nimi stał Harry miałam ochotę znów je zamknąć.
- Co ty tu robisz?- zapytałam ostro przymykając drzwi w taki sposób by było widać tylko moją twarz w niewielkiej szparce.
Chłopak wyjął zza siebie wielki bukiet róż i chciał mi go podarować.
- Jeśli uchylisz trochę drzwi to jest szansa, że weźmiesz te kwiaty. - powiedział ukazując dołeczki.
- No chyba, że nie mam zamiaru ich brać.- powiedziałam również się uśmiechając. Chłopak westchnął zawiedziony.
- Dobra... Rozumiem, że serio nie chcesz mnie widzieć...
Położył bukiet na schodach i zaczął powoli schodzić.
W mojej głowie pojawił się mętlik.
Powoli otworzyłam drzwi i podeszłam do kwiatów po czym je podniosłam i gdy uniosłam wzrok zobaczyłam, że chłopak patrzy w moją stronę z nadzieją.
Podniosłam bukiet i powąchałam kwiaty.
- Cóż...- spojrzałam na niego - Skoro kupiłeś mi kwiaty to chyba muszę cię wpuścić...
Harry uśmiechnął się lekko.
- Serio?- zapytał.
Byłam nieco zmieszana.
- Tak, ale tylko na chwilę.
Chłopak ruszył po schodach na górę i zniknął w salonie a ja zdążyłam tylko westchnąć.
- Co ty robisz do cholery?- zapytałam cicho i ruszyłam w stronę domu, weszłam do środka, zamknęłam drzwi i stanęłam naprzeciwko Harry'emu. Oboje nie wiedzieliśmy co mamy zrobić czy powiedzieć...
Dziwne...
- Ja...- zaczęłam -Znaczy... Ty... Yyy... Bo wiesz... Ehh... Kwiaty są piękne.- powiedziałam w końcu i muszę się przyznać, że sprawiło mi to niemałą trudność.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Są piękne. Przypominają mi ciebie.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
Odwróciłam się niepewnie i wskazałam na kuchnię.
- Poszukam na nie jakiś wazon...
- Dobrze.- uśmiechnął się ciepło.
- J-Jeśli chcesz to usiądź. - zaproponowałam mu niezdarnie. Odpłacił mi nikłym uśmiechem i ruszył na kanapę. Ja pędem 'poleciałam' do kuchni. Ale jak na złość nigdzie nie było wazonu na kwiaty!
Kurwa!
Przejrzałam wszystkie pułki i tak jak zwykle znalazłam wazony w ostatniej...
Ja i moje szczęście...
Włożyłam kwiaty do szafki i gdy miałam wracać do salonu przygrzałam głową w drzwiczki od otwartej szafki z wazonami.
Serio?!
Złapałam się za bolące miejsce i czułam jak pulsuje mi głowa. Harry znalazł się obok mnie w sekundę i patrzył na mnie zaniepokojony, a ja jak idiotka zaczęłam się śmiać.
- Co się stało? Czemu się śmiejesz? - zapytał.
- Bo dobija mnie moja głupota.- odpowiedziałam dusząc śmiech. - Ja..,Ja po prostu nie zauważyłam tych drzwiczek...
Chłopak obdarował mnie uśmiechem i zaprowadził na kanapę po czym wstał i ruszył do kuchni po trochę lodu.
- Ale... -jęknęłam -Harry... Nie trzeba! Serio jest dobrze...
Słyszałam jak chłopak śmieje się pod nosem i zaraz potem wrócił z lodem i przyłożył mi go do czoła na co cicho jęknęłam. Cofnął szybko swoją rękę zaniepokojony, a ja serio mogłam zrobić dla niego wszystko, bo... no kurcze... widziałam, że nie przyszedł tylko żeby się pośmiać. Pewnie serio czuł się potwornie po tym co się stało.
Powoli złapałam jego rękę i znów przyłożyłam okład do swojego czoła, znów syknęłam, ale zatrzymałam go przed ponownym cofnięciem dłoni.
- Jest dobrze.- wyszeptałam otwierając oczy.
- Jeśli boli to nie powinienem tego trzymać.- powiedział patrząc na moje czoło gdzie pewnie był wielki guz i zaczerwienienie po okładzie z lodu.
- Tak...- westchnęłam - Znaczy... Nie. Już nie boli.
Westchnął nie odrywając wzroku od mojego czoła, a mnie zrobiło się głupio, że jestem na tyle idiotyczna żeby walnąć głową w szafkę. Lekko przymknęłam oczy zaniepokojona tym co powinnam zrobić.
- Więc...- zaczęłam powoli - Co chciałeś.
- Przeprosić.- westchnął - Bo wiesz... Zasługiwałaś na odpowiedź, a ja zachowałem się jak palant i... zbyłem cię bez odpowiedzi. Czuję się po tym jak śmieć, nie myślę o niczym innym, boję się o ciebie.- mówił nawet na mnie nie patrząc.
Westchnęłam.
- Tak... To nie było zbyt miłe. Ale wiesz co?
- Co?
- Nawet się nie gniewam. Po tym jak tu przyszedłeś i dałeś mi te kwiaty i... tak się boisz o to moje całe czoło to nie mam nawet jak się na ciebie gniewać.- powiedziałam uśmiechając się, chłopak też się uśmiechnął przez co trochę odsunął rękę z lodem co zapiekło i syknęłam ponownie z bólu. Szybko się poprawił.
- Dzięki, Rose.- powiedział.
Chciałam utonąć w jego oczach, mimo, że na mnie nie patrzył to je widziałam i były tak samo piękne.
- Wyglądasz już lepiej.- powiedziałam cicho.
- O co ci chodzi?- zapytał marszcząc czoło.
Miałam ochotę trzepnąć się w twarz, ja serio to powiedziałam?
- Znaczy... Twoja twarz wygląda już lepiej, po tej bójce.- przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię przypominać sobie widoku jego którego tłuką jacyś idioci. A najgorsze było to, że ja byłam bezsilna, kompletnie nic nie mogłam wtedy zrobić.
Nie, przepraszam, mogłam się posrać ze strachu.
- Taak... Dalej boli, ale jest lepiej. Twoja warga też dobrze wygląda.
Zaśmiałam się na jego słowa. Całkiem zapomniałam o mojej wardze. Dotknęłam jej i cofnęłam rękę, dalej sporo bolała.
- Ehh... Brook potrafi przywalić. - powiedziałam.
- Wiesz... ty potrafić wkurzyć, twoje argumenty są nie do przebicia plus też masz niezły prawy sierpowy. No i jesteś śliczna.- powiedział uśmiechając się.
- Jestem śliczna?- powtórzyłam jego słowa z niedowierzaniem. - Ty to powiedziałeś? Harry Styles, którego wszyscy się boją? Ten Harry powiedział, że jestem 'śliczna'?
- Chyba ten sam.- zaśmiał się na co moje usta wygięły się w uśmiechu. Ten komplement był miły, mało kto mówił mi, że jestem śliczna.
- Harry?- zapytałam cicho.
- Tak?
- Spójrz na mnie.
Chłopak powoli przeniósł swój wzrok na moją twarz i ciężko było mi się skupić na tym co chciałam powiedzieć, za to moja twarz zbliżyła się do niego i lekko musnęłam jego górną wargę z uśmiechem. Nawet nie wiem czy można było nazwać to pocałunkiem, to było bardzo delikatne. Czułam jak jego ręka powoli zjeżdża i znów jęknęłam czując jak piecze mnie rana na czole. Chłopak znów spojrzał na nie i znów zaczął interesować się tylko tym czy mój okład jest w dobrym miejscu.
- Przepraszam.- powiedziałam niepewnie.
- Za co?- zdziwił się zwracając oczy w moją stronę.
Wzruszyłam ramionami i powiedziałam:
- Nie chciałam żebyś czuł się winny tamtego zdarzenia. Oskarżyłam cię o coś bezpodstawnie. No i to przed chwilą...
- Nic się nie stało.- uśmiechnął się miło. Takiego go lubiłam.
Odwzajemniłam uśmiech i powoli odsunęłam jego rękę z lodem od mojego czoła, a ono znów zaczęło cholernie boleć. Przygryzłam od środka policzek żeby nie syknąć na to pieczenie.
- Ale...- Harry był zaniepokojony.
- Daj spokój, już nawet nie ma tu lodu, a czoło nie boli.
- Jesteś pewna?
Jasne, że nie.
- Taak. Jest lepiej.
Chłopak uśmiechnął się ciepło i patrzył na moje usta jakby były ósmym cudem świata. W sumie miło, ale... to było trochę dziwne.
- H-Harry?- zapytałam niepewnie.
- Hymm?- mruknął siadając obok mnie na kanapie jakby był u siebie. Nie miałam nic przeciwko, z resztą, niby o co miałabym mieć?
Cały czas patrzył mi na wargi.
- Znalazłeś tam skarb?- zaśmiałam się.
Chłopak nagle wytrzeźwiał i zdał sobie sprawę z tego, że to niegrzeczne.
- Ja... Umm... Po prostu ta rana na wardze dodaje ci uroku.
- Tak sądzisz?- zapytałam dotykając ust w miejscu gdzie powinno być małe rozcięcie. Było tam, mało wyczuwalne.
Chłopak zaśmiał się.
- Zniknie za kilka dni, jeśli chciałabyś mieć tam jakąś podobną ranę na stałe to musisz kogoś poprosić żeby ci przygrzał dużo mocniej od twojej siostry. Bo wiesz... to jednak twoja siostra.
- Znam jedną osobę która mogłaby przywalić mocniej. Siedzi obok mnie na kanapie i robi z siebie debila.- zaśmiałam się - A moja siostra nie biła mnie bo chciałam mieć bliznę na wardze. Po prostu nieco ją wkurzyłam, pchałyśmy się nawzajem trochę i jakoś tak wyszło...
- Że ona rozcięła ci wargę, a ty jej podbiłaś oko?- zaśmiał się głupio.
Westchnęłam i pokiwałam głową na 'tak'.
Kiedy to zobaczył wybuchł głośnym śmiechem.
- Pozazdrościć rodzinki.- powiedział śmiejąc się.
- To nie jest zabawne. Mojej mamie widać już brzuszek, a ma już 50 lat, wątpię czy ciąża w tym wieku jest czymś do zazdrości.- powiedziałam ostro. Chłopak wyprostował się i miałam wrażenie, że karci się w duszy za to, że powiedział coś nie tak.
- Wiesz co?- zapytał nagle. Jak błyskawica odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie a jego oczy zdawały się być bardziej zielone niż zwykle.
- Nie, nie wiem.- westchnęłam patrząc na niego.
- Może gdzieś wyjdźmy? Gdzieś... no nie wiem, Karl McCan urządza dziś imprezę.
Poprawiłam się na fotelu bo szczerze od tego ciągłego garbienia się zaczynały mnie powoli boleć plecy.
- I jestem tam zaproszona? Przez ciebie?- zapytałam z uśmiechem.
- Mi nikt nie odmawia.- powiedział wyszczerzając się i kurcze... Jego dołeczki, jak ja kocham jego dołeczki.
- Czyli wychodzi na to, że właśnie dostałeś pierwszego kosza.- uśmiechnęłam się do niego. Pstryknęłam go zabawnie w nos i wstałam radośnie z kanapy, ruszyłam w stronę kuchni w podskokach (dosłownie) śpiewając:
'Harry Styles zaprosił mnie na imprezę, Harry Styles zaprosił mnie na imprezę!'
Doszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę.
- Ale jak to?- zapytał odwracając się w moją stronę - Kosza? Od ciebie?- zaczął się śmiać.
- Zabawne...- westchnęłam ponuro.
- Ej, dobra. Ale tak serio to o co chodzi?
- Ehh...- westchnęłam siadając na blacie - Tak serio to chodzi o to, że nie mogę wyjść nigdzie z domu. Wszyscy wyszli.
- A ty jesteś uziemiona?- domyślał się.
Serio kiedy to usłyszałam chciało mi się płakać ze śmiechu.
Ja i szlaban?
Nigdy w życiu nic nie zrobiło na mnie słowo 'szlaban'. Po prostu w moim słowniku nie było takiego słowa. Nie mówię, że szlabanu nigdy nie miałam bo to nie prawda, ale nawet jeśli miałam to mnie to mało obchodziło. I tak wychodziłam z domu kiedy chciałam i wracałam o której chciałam.
Więc po kilku latach mama w ogóle przestała dawać nam kary.
- Nie.- powiedziałam w końcu. - Na górze jest Emma. Mam się nią zająć.
- Emma?- chłopak się skrzywił.
- Moja bratanica. Ma roczek, prawie.
Jego usta ułożyły się w 'o' jakby załapał, że właściwie miał racje mówiąc, że jestem uziemiona.
Miałam zamiar przekazać mu jakieś nie wiadomo jak mądre kazanie, ale moje usta zamknęły się gdy usłyszałam jak Sam wjeżdża pod dom. Pędem pobiegłam do salonu.
- Wstawaj!- krzyknęłam do Harry'ego. - Przyjechał mój brat i jak cie tu zobaczy to jestem zimny trup!
Chłopak spojrzał na mnie dziwnie. Nie miałam czasu mu tłumaczyć więc złapałam go za rękaw i szybko podniosłam z kanapy. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się za tylnymi drzwiami, ale jak na złość zapomniałam gdzie są (rzadko ich używaliśmy). W końcu powędrowałam z Harry'm do spiżarni i otworzyłam drzwi na ogród.
Chciałam wykopać go jak najszybciej, ale ten stanął w drzwiach i odwrócił się do mnie z chytrym uśmieszkiem.
- Czego?- zapytałam zestresowana. Słyszałam jak Sam otwiera drzwi i się rozbiera w holu. - Harry, ja na serio nie mam teraz czasu.
- Wyjdź ze mną.- powiedział szybko - Nie wiem kiedy. Może być jutro, za tydzień, a nawet za miesiąc. Rose proszę cię.
- Wyjdę z tobą jeszcze dzisiaj, ale proszę cię idź już.- usłyszałam jak go błagam.
Serio to powiedziałam?!
Chłopak uśmiechnął się zadziornie.
- Znaczy... - poprawiłam się - Może jutro.
Harry pokiwał głową zawiedziony i odwrócił się. Zaczęłam powoli zamykać drzwi kiedy odwrócił się do mnie.
- Rose?- zapytał cicho. Znów powoli uchyliłam drzwi i spojrzałam na niego, a kiedy tylko to zrobiłam obdarzył mnie niesamowitym pocałunkiem. Nawet nie umiem opisać jak czułam się kiedy nasze wargi współgrały.
W końcu odkleił się ode mnie, z trudem łapałam po tym oddech, a po jego minie widziałam, że ten pocałunek nie zależał od niego. Jakby wyrwał się spod kontroli.
Odruchowo złapałam swój naszyjnik i uśmiechnęłam się pod nosem powoli zamykając drzwi.
- Rose!- usłyszałam jak Sam woła mnie i zdałam sobie sprawę, że to pewnie nie pierwszy raz. Jak najszybciej złapałam pierwszy lepszy słoik z półki i wyszłam ze spiżarni. Jak się okazało stał na przeciwko drzwi i miał zamiar mnie tam szukać.
- Czemu nie odpowiadasz?- zapytał zmartwiony.
- Wołałeś? Nie słyszałam...- skłamałam - Poszłam po ...- spojrzałam na słoik który trzymałam w dłoniach - po buraczki i chyba się zamyśliłam.- mówiąc to oblizałam wargi wspominając pocałunek, który miał miejsce jeszcze niecałą minutę wcześniej.
Do mojej głowy wpadł pomysł by jednak wyjść z Harry'm. Byłam gotowa. Kochałam go.
Szybko pobiegłam go kuchni i odstawiłam słoik na miejsce w lodówce. Potem odwróciłam się do brata i oznajmiłam mu, że jestem śpiąca i pobiegłam szybko na górę. Wyrwałam się do pokoju i szybko wbiegłam na balkon. Chłopak szedł powoli, ale za to był chyba... szczęśliwy.
Czemu?
Bo mnie pocałował?
Ehh... Rose, opanuj się!
- Harry!- szepnęłam na tyle głośno by mnie usłyszał. Szybko odwrócił się w moją stronę.
- Rose? Co ty wyrabiasz?
- Schodzę do ciebie, poczekaj.- oznajmiłam z uśmiechem.
----------------------------------------------------------
Wiem, wiem, wiem. Dałam plamę, strasznie długo nie było już rozdziału, ale serio ostatnio miałam mnóstwo spraw na głowie. Wczytałam się w jedną książkę do takiego stopnia, że nie umiem myśleć o niczym innym. Plus zostałam przepisana do innej szkoły miesiąc po rozpoczęciu roku co mnie dobija chyba najbardziej. Więc wybaczcie, ale nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, ale powiem tylko, że do końca tego bloga zostało już jakieś 10 albo nawet mniej rozdziałów. I już niedługo czeka was scenka 18+ :D
A tak na marginesie, podoba się rozdział?? :*
Olson*.*
Chciałabym, żebyście zaczęli znów komentować bo jakoś wam się chyba ostatnio nie chce, a mnie komentarze strasznie motywują do pracy.
sobota, 11 października 2014
Rozdział 19
- Co 'ale'?!- krzyknęłam wściekła. - Powiedz mi tylko, że to nie twoja wina!- oczy zaczynały mi łzawić - Że ty nie masz z tym nic wspólnego, Harry! Tylko tyle chcę usłyszeć!
- Ale...- zaczął - Mieli tego nie robić...-wydukał - Już po czasie... - westchnął.
- Jakim czasie?! O czym ty pieprzysz?!- krzyknęłam wściekła - Powiedz prawdę! Co się z nią stało?! To twoja wina?! Czy kogo?! Proszę cię powiedz mi...
Harry spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Nie mam pojęcia co się z nią stało, Rose. Nie wiem czy to moja wina, czy twoja czy kogokolwiek innego...
Chciał do mnie podejść i mnie przytulić, ale odepchnęłam go lekko. Trzymałam go na dystans, to dziwne bo go kochałam ale nie byłam skłonna by mu zaufać...
- Kłamiesz.- powiedziałam ostro patrząc mu w oczy - Kłamiesz...- poprawiłam swoje słowa już trochę miększym tonem - Jesteś kłamcą. - powoli przetarłam łzę, która popłynęła po moim policzku.- Jeśli będziesz skłonny by powiedzieć mi prawdę to przyjdź. Ale ja wracam do domu.
Odwróciłam się powoli i chciałam odejść od niego, ale on złapał mnie za rękę i przyciągnął lekko do siebie.
- Nie możesz.- wyszeptał - Nie możesz wrócić do domu, Rose.
- Odejdź.- powiedziałam twardo i chciałam wyrwać mu swoją dłoń, ale on trzymał ją mocno, przez chwilę myślałam, że się nad czymś zastanawia, ale moje rozmyślenia przerwał w chwili gdy nasze usta się połączyły. Nieświadomie oddawałam pocałunki, ale wyrwałam się po chwili. Wyrwałam swoją dłoń i powoli odeszłam zostawiając go samego ze sobą.
Ale gdyby podbiegł do mnie dałabym mu szansę na wytłumaczenie i kto wie? Może obeszłoby się bez obrazy bo on faktycznie nie mógł mi tego powiedzieć...
***
Weszłam do domu, po drodze zabrałam swój plecak z domu Harry'ego i miałam nieprzyjemne uczucie, że ktoś mnie śledził. Stałam chwilę osłupiała w progu bo nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że najprawdopodobniej skończyłam z Harry'm.
Nie chciałam tego...
Kiedy jednak zobaczyłam minę mamy kiedy zobaczyła mnie w domu postanowiłam nie oglądać jej łez szczęścia i iść do pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać, on serio nie mógł mi tego powiedzieć?
Jasne, że kłamał, ale czemu nie mógł powiedzieć prawdy?
Kurwa!
To takie nie fair!
W moim życiu zawsze kiedy coś się układa to muszę to sama spierdolić!
Niech to szlag!
Nie wiem ile czasu leżałam i płakałam, ale wiem, że co chwilę przychodziły mi SMS-y. Większość od Harry'ego.
W końcu zażenowana wzięłam ten telefon i zaczęłam czytać.
' Od: Harry
Rose, przepraszam, ja nie mogę ci tego powiedzieć. Po prostu nie mogę, a ty nie możesz po prostu o tym zapomnieć?
H. xx'
Ta, uważaj bo zapomnę...
' Od: Harry
Rose, odpisz, martwię się.
H. xx'
I dobrze.
' Od: Harry
Rose, boję się, że sobie coś zrobiłaś. Wiem, że jesteś zła, ale nie powinnaś sprawiać bym czuł, że to moja wina. Jeszcze raz przepraszam.
H. xx'
Co za tupet! Nic o mnie nie wiesz! A jeśli czujesz, że to twoja wina to bardzo dobrze!
' Od: Nieznany
No hay Rose. Tu Louis, nie wiem czy jeszcze pamiętasz, ale wczoraj obiecałaś mi i Zayn'owi, że pójdziemy razem na miasto. Nic dziwnego, że zapomniałaś, Harry tak działa na kobiety... :D W każdym razie nie mieszam się do tego jak spędziłaś z nim noc... XD Jest to dla mnie oczywiste. No dobrze, w każdym razie odpisz albo podejdź do nas na korytarzu żeby omówić kwestię dnia i godziny spotkania.
Lou. xx'
Jak to się dzieje, że nagle wszyscy mają mój numer?! I jak on śmie myśleć, że między mną a Harry'm do czegoś doszło?!
'Od: Harry
Rose! Boję się o ciebie, odpisz.
H. xx'
Odwal się!
' Od: Harry
Rose, nie wkurwiaj mnie. Ostrzegam, że jeśli nie odpiszesz to przyjdę pod twój dom i jeśli będę musiał to rozbiję obóz pod twoimi drzwiami i będę pilnował czy wszystko z tobą dobrze!
H. xx'
' Do: Harry
Tylko spróbuj jeszcze raz do mnie napisać to słowo daję, że sobie coś zrobię!'
Trochę przesadziłam, ale przynajmniej poskutkowało bo nie napisał do mnie więcej.
' Od: Niall
Rose, pomyślałem, że skoro już jesteś to moglibyśmy się gdzieś wybrać? Na miasto? Myślę, że pizza to dobry pomysł :D
N. xx'
' Do: Niall
Jasne, ale o której?'
' Od: Niall
Daję ci pół godziny żeby się wyszykować. Więc prostuj włosy i rób te wszystkie damskie pierdolety bo jak nie to pojedziesz z połową makijażu na ryju bo czekać nie będę. :D
N. xx'
' Do: Niall
Jasne, jasne. Już się szykuje.
R. xx'
***
Komentarze Niall'a dotyczące tego jak kobiety przeżywają swoje próby bycia piękniejszymi trochę mnie rozbawiły tym swoim tonem napisania tych słów przez chłopaka, ale też tym, że było w tym tyle prawdy. W końcu większość dziewczyn w weekendy wychodzi koło godziny 13 tylko dlatego, że od samego początku dnia nakładają sobie łopatą tapetę na mordę.
Ale cóż...
Żyjemy w końcu w wolnym kraju.
Osobiście nie zaliczam się do tego gigantycznego procenta 'ślicznotek', u mnie cały makijaż to szminka na ustach i maskara. Czasem użyję kredki, ale zdarza się to tylko wtedy gdy wyglądam gorzej od zombie.
Yeah...
Przez wiatr na dworze moje włosy były strasznie poszarpane, chciałabym wspomnieć o tym iż wcześniej szłam zła po dworze, a wiatr robił co chciał z moimi włosami tylko dlatego, że mądra ja zapomniałam wziąć gumki do włosów. Nałożenie makijażu zajęło mi pięć minut ponieważ postanowiłam podkreślić swoje usta krwisto czerwoną kredką, a taką bardzo ciężko się maluje...
Szczerze to uznałam iż jest to wina bardziej szminki niż moja przez co nieco się wściekłam i rozwaliłam szminkę po czym wzięłam drugą.
Prawdziwa ze mnie kobieta z piekła rodem.
Rozczesanie włosów zajęło mi trochę więcej czasu co przyznaję niechętnie. Podczas czesania wyrwałam sobie więcej niż garść włosów. Żeby nie wkurzać za bardzo Niall'a (nie mówię, że nie lubię tego robić) postanowiłam nie prostować sobie włosów pomimo, że same o to prosiły.
Szczerze to gdy byłam wyszykowana usiadłam przed laptopem i słuchałam muzyki na yt. Niezbyt zajmujące zajęcie, więc nie będę zajmować się szczegółami o tym jak lady gaga gwałci kogoś przed kamerami i jeszcze jej za to płacą.
Czasem zastanawiam się jak to się stało, że w jednym ze swoich teledysków już była w więzieniu, ale na serio to nie. Mogłaby tam trafić choćby za straszenie dzieci swoją posturą. A najgorsze jest to, że uwielbiam słuchać jej piosenek.
Yeah...
Niedługo potem usłyszałam jak Niall podjeżdża pod dom i... zdałam sobie sprawę z tego, że założyłam bluzkę na krótki rękaw, a bandaż na ramieniu bardzo rzucał się w oczy. Nie miałam za bardzo czasu by zakładać coś innego więc jak najszybciej rozerwałam materiał i moim oczom ukazały się cztery zabliźnione rany. Nie było strasznie, ale rzucały się w oczy. Przynajmniej mniej od bandażu. Kiedy chłopak wołał moje imię szybko zbiegłam po schodach i go przytuliłam by jego oczy nie interesowały się za bardzo moim ramieniem. Puściłam go i uśmiechnęłam się tak jak on. Ciepło. Odwróciłam się do mamy, która zdążyła stanąć za mną i gapiła się na moje ramię, ale szybko pokiwałam głową na 'nie' i jej zatroskany wzrok spoczął na mojej twarzy. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do niej.
- Cóż... Bawcie się dobrze.- powiedziała z lekkim uśmiechem.
Na te słowa odwróciłam się i kiedy Niall otworzył drzwi wyszłam z domu. Weszłam do jego samochodu i pojechaliśmy do centrum handlowego na pizzę.
- Ślicznie wyglądasz.- powiedział chłopak uśmiechając się lekko.
- Dzięki.- powiedziałam uśmiechając się i oglądając swoją jaskrawo zieloną bluzkę. - Trochę zniszczona, ale dalej ją lubię.
Chłopak zaśmiał się.
- Chodziło mi o twoją twarz. Ładnie ci w tej czerwieni.
Na te słowa lekko się zarumieniłam. Szturchnęłam go w bok i powiedziałam:
- Nie podrywaj mnie.
- Nie przyszło mi to nawet do głowy, jesteś w końcu moją najlepszą przyjaciółką, Rose.
Odwrócił się do mnie i uśmiechnął cwaniacko.
Zaśmiałam się.
- Patrz na drogę idioto!- krzyknęłam do niego kiedy przyspieszył nadal na mnie patrząc.
- Mogę tak w kółko.- powiedział jeszcze przyspieszając.
Zaczęłam się nerwowo śmiać bo bałam się. Nie poznawałam Niall'a w tym dziwnym blondynie, który się chwalił tym, że umie robić z siebie debila.
To było zupełnie jak... Harry.
- Przestań.- powiedziałam stanowczo. Chłopak odchrząknął i znów zaczął patrzeć na drogę. Zrobiło mi się wstyd. Nie widziałam go jakiś czas i na niego nawrzeszczałam jak idiotka.
Skończona ze mnie idiotka.
- Ja...- zaczęłam - Ja chciałam tylko żebyś patrzył na drogę. Niall, ja rozumiem, że chciałeś mnie rozśmieszyć.
- Nic się nie stało.- powiedział stając pod centrum handlowym. Kompletnie zapomniałam o tym, że to dość blisko.
Chłopak wyszedł z samochodu, okrążył go i otworzył mi drzwi jak dżentelmen. Szybko wysiadłam i przytuliłam go bo wiedziałam, że było mu smutno. Dość dobijał mnie ten fakt.
Niall zaczął się śmiać, a ja nie odpuszczałam i wtedy on oddał uścisk. Zacisnęłam mocno powieki i poczucie winy zniknęło. Zaraz potem chłopak puścił mnie.
- To jak?- zapytał z uśmiechem - Idziemy?
- Jasne.- wzięłam go pod rękę i weszliśmy do środka.
Wielki trud przyniosło nam znalezienie pizzerii ponieważ i ja i on w tym miejscu nie byliśmy już więcej niż pół roku. Ale kiedy dotarliśmy do ziemi obiecanej znaleźliśmy szybko stolik. Niall poszedł złożyć zamówienie, a ja zaczęłam się nałogowo drapać po ramieniu bo strasznie swędziały mnie moje rany.
Potworne.
Potem zaczęłam naciągać bluzkę na ramie by nie było widać blizn i akurat wtedy przyszedł Niall.
- Dobrze się czujesz?- zapytał ze śmiechem.
- Tak, tak.- odpowiedziałam z uśmiechem. - Niall, powiedz mi czy ty często bywasz na wyścigach? Muszę wiedzieć.
- Cóż... często, ale rzadko biorę w nich osobiście udział. Mam jeszcze mózg i wiem, że to głupie. Ale taki Rick i Fred ... Nie ma dnia kiedy się tam nie przejadą. Cud, że jeszcze nic im nie jest.
Lekko się zaniepokoiłam.
Niall zauważył to i zaczął się śmiać.
- Chyba nie interesuje cię to co dzieje się z Rick'iem, prawda? Już wystarczająco dużo zrobił tobie i Kim... Przeszedł do konkurencji.
- Żartujesz?! Zerwali? Co się stało?- zaczęłam go wypytywać.
Chłopak westchnął.
- Cóż... pokłócili się, nie chcą powiedzieć o co. Tyle, widać bycie parą im nie szło...
Pokiwałam głową na 'tak', ale szczerze bardzo ciekawiło mnie to o co im poszło.
--------------------------------------------------------
Więc, to ostatni rozdział, który został napisany wcześniej, następny mam zamiar zacząć za chwilkę, a na razie tak jak obiecałam dodaję bardzo szybko ten żebyście widzieli, że ja też potrafię dotrzymać słowa itd. Nom, mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Jak myślicie, Rose wybaczy Hazz'ie? Zauważyliście, że Niall się zmienił?
Do następnego
Olson*.*
- Ale...- zaczął - Mieli tego nie robić...-wydukał - Już po czasie... - westchnął.
- Jakim czasie?! O czym ty pieprzysz?!- krzyknęłam wściekła - Powiedz prawdę! Co się z nią stało?! To twoja wina?! Czy kogo?! Proszę cię powiedz mi...
Harry spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Nie mam pojęcia co się z nią stało, Rose. Nie wiem czy to moja wina, czy twoja czy kogokolwiek innego...
Chciał do mnie podejść i mnie przytulić, ale odepchnęłam go lekko. Trzymałam go na dystans, to dziwne bo go kochałam ale nie byłam skłonna by mu zaufać...
- Kłamiesz.- powiedziałam ostro patrząc mu w oczy - Kłamiesz...- poprawiłam swoje słowa już trochę miększym tonem - Jesteś kłamcą. - powoli przetarłam łzę, która popłynęła po moim policzku.- Jeśli będziesz skłonny by powiedzieć mi prawdę to przyjdź. Ale ja wracam do domu.
Odwróciłam się powoli i chciałam odejść od niego, ale on złapał mnie za rękę i przyciągnął lekko do siebie.
- Nie możesz.- wyszeptał - Nie możesz wrócić do domu, Rose.
- Odejdź.- powiedziałam twardo i chciałam wyrwać mu swoją dłoń, ale on trzymał ją mocno, przez chwilę myślałam, że się nad czymś zastanawia, ale moje rozmyślenia przerwał w chwili gdy nasze usta się połączyły. Nieświadomie oddawałam pocałunki, ale wyrwałam się po chwili. Wyrwałam swoją dłoń i powoli odeszłam zostawiając go samego ze sobą.
Ale gdyby podbiegł do mnie dałabym mu szansę na wytłumaczenie i kto wie? Może obeszłoby się bez obrazy bo on faktycznie nie mógł mi tego powiedzieć...
***
Weszłam do domu, po drodze zabrałam swój plecak z domu Harry'ego i miałam nieprzyjemne uczucie, że ktoś mnie śledził. Stałam chwilę osłupiała w progu bo nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że najprawdopodobniej skończyłam z Harry'm.
Nie chciałam tego...
Kiedy jednak zobaczyłam minę mamy kiedy zobaczyła mnie w domu postanowiłam nie oglądać jej łez szczęścia i iść do pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać, on serio nie mógł mi tego powiedzieć?
Jasne, że kłamał, ale czemu nie mógł powiedzieć prawdy?
Kurwa!
To takie nie fair!
W moim życiu zawsze kiedy coś się układa to muszę to sama spierdolić!
Niech to szlag!
Nie wiem ile czasu leżałam i płakałam, ale wiem, że co chwilę przychodziły mi SMS-y. Większość od Harry'ego.
W końcu zażenowana wzięłam ten telefon i zaczęłam czytać.
' Od: Harry
Rose, przepraszam, ja nie mogę ci tego powiedzieć. Po prostu nie mogę, a ty nie możesz po prostu o tym zapomnieć?
H. xx'
Ta, uważaj bo zapomnę...
' Od: Harry
Rose, odpisz, martwię się.
H. xx'
I dobrze.
' Od: Harry
Rose, boję się, że sobie coś zrobiłaś. Wiem, że jesteś zła, ale nie powinnaś sprawiać bym czuł, że to moja wina. Jeszcze raz przepraszam.
H. xx'
Co za tupet! Nic o mnie nie wiesz! A jeśli czujesz, że to twoja wina to bardzo dobrze!
' Od: Nieznany
No hay Rose. Tu Louis, nie wiem czy jeszcze pamiętasz, ale wczoraj obiecałaś mi i Zayn'owi, że pójdziemy razem na miasto. Nic dziwnego, że zapomniałaś, Harry tak działa na kobiety... :D W każdym razie nie mieszam się do tego jak spędziłaś z nim noc... XD Jest to dla mnie oczywiste. No dobrze, w każdym razie odpisz albo podejdź do nas na korytarzu żeby omówić kwestię dnia i godziny spotkania.
Lou. xx'
Jak to się dzieje, że nagle wszyscy mają mój numer?! I jak on śmie myśleć, że między mną a Harry'm do czegoś doszło?!
'Od: Harry
Rose! Boję się o ciebie, odpisz.
H. xx'
Odwal się!
' Od: Harry
Rose, nie wkurwiaj mnie. Ostrzegam, że jeśli nie odpiszesz to przyjdę pod twój dom i jeśli będę musiał to rozbiję obóz pod twoimi drzwiami i będę pilnował czy wszystko z tobą dobrze!
H. xx'
' Do: Harry
Tylko spróbuj jeszcze raz do mnie napisać to słowo daję, że sobie coś zrobię!'
Trochę przesadziłam, ale przynajmniej poskutkowało bo nie napisał do mnie więcej.
' Od: Niall
Rose, pomyślałem, że skoro już jesteś to moglibyśmy się gdzieś wybrać? Na miasto? Myślę, że pizza to dobry pomysł :D
N. xx'
' Do: Niall
Jasne, ale o której?'
' Od: Niall
Daję ci pół godziny żeby się wyszykować. Więc prostuj włosy i rób te wszystkie damskie pierdolety bo jak nie to pojedziesz z połową makijażu na ryju bo czekać nie będę. :D
N. xx'
' Do: Niall
Jasne, jasne. Już się szykuje.
R. xx'
***
Komentarze Niall'a dotyczące tego jak kobiety przeżywają swoje próby bycia piękniejszymi trochę mnie rozbawiły tym swoim tonem napisania tych słów przez chłopaka, ale też tym, że było w tym tyle prawdy. W końcu większość dziewczyn w weekendy wychodzi koło godziny 13 tylko dlatego, że od samego początku dnia nakładają sobie łopatą tapetę na mordę.
Ale cóż...
Żyjemy w końcu w wolnym kraju.
Osobiście nie zaliczam się do tego gigantycznego procenta 'ślicznotek', u mnie cały makijaż to szminka na ustach i maskara. Czasem użyję kredki, ale zdarza się to tylko wtedy gdy wyglądam gorzej od zombie.
Yeah...
Przez wiatr na dworze moje włosy były strasznie poszarpane, chciałabym wspomnieć o tym iż wcześniej szłam zła po dworze, a wiatr robił co chciał z moimi włosami tylko dlatego, że mądra ja zapomniałam wziąć gumki do włosów. Nałożenie makijażu zajęło mi pięć minut ponieważ postanowiłam podkreślić swoje usta krwisto czerwoną kredką, a taką bardzo ciężko się maluje...
Szczerze to uznałam iż jest to wina bardziej szminki niż moja przez co nieco się wściekłam i rozwaliłam szminkę po czym wzięłam drugą.
Prawdziwa ze mnie kobieta z piekła rodem.
Rozczesanie włosów zajęło mi trochę więcej czasu co przyznaję niechętnie. Podczas czesania wyrwałam sobie więcej niż garść włosów. Żeby nie wkurzać za bardzo Niall'a (nie mówię, że nie lubię tego robić) postanowiłam nie prostować sobie włosów pomimo, że same o to prosiły.
Szczerze to gdy byłam wyszykowana usiadłam przed laptopem i słuchałam muzyki na yt. Niezbyt zajmujące zajęcie, więc nie będę zajmować się szczegółami o tym jak lady gaga gwałci kogoś przed kamerami i jeszcze jej za to płacą.
Czasem zastanawiam się jak to się stało, że w jednym ze swoich teledysków już była w więzieniu, ale na serio to nie. Mogłaby tam trafić choćby za straszenie dzieci swoją posturą. A najgorsze jest to, że uwielbiam słuchać jej piosenek.
Yeah...
Niedługo potem usłyszałam jak Niall podjeżdża pod dom i... zdałam sobie sprawę z tego, że założyłam bluzkę na krótki rękaw, a bandaż na ramieniu bardzo rzucał się w oczy. Nie miałam za bardzo czasu by zakładać coś innego więc jak najszybciej rozerwałam materiał i moim oczom ukazały się cztery zabliźnione rany. Nie było strasznie, ale rzucały się w oczy. Przynajmniej mniej od bandażu. Kiedy chłopak wołał moje imię szybko zbiegłam po schodach i go przytuliłam by jego oczy nie interesowały się za bardzo moim ramieniem. Puściłam go i uśmiechnęłam się tak jak on. Ciepło. Odwróciłam się do mamy, która zdążyła stanąć za mną i gapiła się na moje ramię, ale szybko pokiwałam głową na 'nie' i jej zatroskany wzrok spoczął na mojej twarzy. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do niej.
- Cóż... Bawcie się dobrze.- powiedziała z lekkim uśmiechem.
Na te słowa odwróciłam się i kiedy Niall otworzył drzwi wyszłam z domu. Weszłam do jego samochodu i pojechaliśmy do centrum handlowego na pizzę.
- Ślicznie wyglądasz.- powiedział chłopak uśmiechając się lekko.
- Dzięki.- powiedziałam uśmiechając się i oglądając swoją jaskrawo zieloną bluzkę. - Trochę zniszczona, ale dalej ją lubię.
Chłopak zaśmiał się.
- Chodziło mi o twoją twarz. Ładnie ci w tej czerwieni.
Na te słowa lekko się zarumieniłam. Szturchnęłam go w bok i powiedziałam:
- Nie podrywaj mnie.
- Nie przyszło mi to nawet do głowy, jesteś w końcu moją najlepszą przyjaciółką, Rose.
Odwrócił się do mnie i uśmiechnął cwaniacko.
Zaśmiałam się.
- Patrz na drogę idioto!- krzyknęłam do niego kiedy przyspieszył nadal na mnie patrząc.
- Mogę tak w kółko.- powiedział jeszcze przyspieszając.
Zaczęłam się nerwowo śmiać bo bałam się. Nie poznawałam Niall'a w tym dziwnym blondynie, który się chwalił tym, że umie robić z siebie debila.
To było zupełnie jak... Harry.
- Przestań.- powiedziałam stanowczo. Chłopak odchrząknął i znów zaczął patrzeć na drogę. Zrobiło mi się wstyd. Nie widziałam go jakiś czas i na niego nawrzeszczałam jak idiotka.
Skończona ze mnie idiotka.
- Ja...- zaczęłam - Ja chciałam tylko żebyś patrzył na drogę. Niall, ja rozumiem, że chciałeś mnie rozśmieszyć.
- Nic się nie stało.- powiedział stając pod centrum handlowym. Kompletnie zapomniałam o tym, że to dość blisko.
Chłopak wyszedł z samochodu, okrążył go i otworzył mi drzwi jak dżentelmen. Szybko wysiadłam i przytuliłam go bo wiedziałam, że było mu smutno. Dość dobijał mnie ten fakt.
Niall zaczął się śmiać, a ja nie odpuszczałam i wtedy on oddał uścisk. Zacisnęłam mocno powieki i poczucie winy zniknęło. Zaraz potem chłopak puścił mnie.
- To jak?- zapytał z uśmiechem - Idziemy?
- Jasne.- wzięłam go pod rękę i weszliśmy do środka.
Wielki trud przyniosło nam znalezienie pizzerii ponieważ i ja i on w tym miejscu nie byliśmy już więcej niż pół roku. Ale kiedy dotarliśmy do ziemi obiecanej znaleźliśmy szybko stolik. Niall poszedł złożyć zamówienie, a ja zaczęłam się nałogowo drapać po ramieniu bo strasznie swędziały mnie moje rany.
Potworne.
Potem zaczęłam naciągać bluzkę na ramie by nie było widać blizn i akurat wtedy przyszedł Niall.
- Dobrze się czujesz?- zapytał ze śmiechem.
- Tak, tak.- odpowiedziałam z uśmiechem. - Niall, powiedz mi czy ty często bywasz na wyścigach? Muszę wiedzieć.
- Cóż... często, ale rzadko biorę w nich osobiście udział. Mam jeszcze mózg i wiem, że to głupie. Ale taki Rick i Fred ... Nie ma dnia kiedy się tam nie przejadą. Cud, że jeszcze nic im nie jest.
Lekko się zaniepokoiłam.
Niall zauważył to i zaczął się śmiać.
- Chyba nie interesuje cię to co dzieje się z Rick'iem, prawda? Już wystarczająco dużo zrobił tobie i Kim... Przeszedł do konkurencji.
- Żartujesz?! Zerwali? Co się stało?- zaczęłam go wypytywać.
Chłopak westchnął.
- Cóż... pokłócili się, nie chcą powiedzieć o co. Tyle, widać bycie parą im nie szło...
Pokiwałam głową na 'tak', ale szczerze bardzo ciekawiło mnie to o co im poszło.
--------------------------------------------------------
Więc, to ostatni rozdział, który został napisany wcześniej, następny mam zamiar zacząć za chwilkę, a na razie tak jak obiecałam dodaję bardzo szybko ten żebyście widzieli, że ja też potrafię dotrzymać słowa itd. Nom, mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Jak myślicie, Rose wybaczy Hazz'ie? Zauważyliście, że Niall się zmienił?
Do następnego
Olson*.*
piątek, 10 października 2014
Rozdział 18
Wyścig trwał, a ja stałam oszołomiona z nadzieją, że ostatni zakręt nie okaże ostatnim w życiu Harry'ego. Chłopak wpadł już w mały poślizg przez co trzęsłam się co chwilę.
Ścisnęłam lekko dłoń żeby się uspokoić, ale mało to dało.
Jak na razie wygrywał Harry, nie mógł przestać. Nie mogli go pobić, gdyby to zrobili mieliby ze mną do czynienia.
Nawet nie zauważyłam jak obok mnie stanął Zayn i Louis, koledzy Harry'ego. Jeden zajął miejsce po mojej prawej stronie, a drugi po lewej, byłam 'osaczona' jeśli można tak powiedzieć.
- Boisz się?- zapytał Louis pochylając się w moją stronę.
Pokiwałam głową na 'tak' patrząc bez zmian na tor wyścigowy.
- Może troszkę.- powiedziałam cicho.
Louis zaśmiał się pod nosem i wyprostował się z powrotem.
- Rose...- zaczął Zayn - Ładne imię...
Byli strasznie zarozumiali, ich ton mnie odstraszał, a zachowanie wobec mnie było dziwne.
- Dzięki.- powiedziałam krzywiąc się na jego uwagę.
- Nie ma za co. Rose... Pomyśleliśmy z Louis'em, że moglibyśmy się spotkać, żeby pogadać... czy... coś razem porobić, żeby zabić nudy...
Chłopak lekko przysunął się w moją stronę, a ja się na ten gest odsunęłam.
Taki odruch.
Ale czy ja dobrze zrozumiałam?
On się do mnie przystawiał?
- Podobno masz dziewczynę...- westchnęłam - Oboje macie...
Louis poprawił włosy, a Zayn nachylił się nad moim uchem.
- Bo mamy.- wyszeptał po czym wyprostował się - Chcieliśmy z tobą pogadać, to dasz się zaprosić na kawę? Czy herbatę?
Westchnęłam.
Nie było odwrotu.
- Herbata dobrze brzmi.- powiedziałam.
Spojrzałam na nich i wtedy zauważyłam, że Harry wpadł w poślizg przez co Tim go wyprzedził i jako pierwszy dotarł do mety. Chłopak poradził sobie z okiełznaniem samochodu i zaraz potem przekroczył linię mety, ale jednak przegrał.
Moje ciało robiło się ciężkie.
Teraz mieli go pobić.
Jak najszybciej pobiegłam do jego samochodu i rzuciłam mu się w ramiona, miałam tak dużo do powiedzenia. Chciałam mu powiedzieć, że jestem taka szczęśliwa, że dotarł do mety, że jest cały i zdrowy. Chciałam powiedzieć, żeby uciekał.
Bałam się o niego.
- Trzymałam za ciebie kciuki.- wyszeptałam.
On bez uczuciowo odepchnął mnie i ruszył gdzieś poza plac wyścigowy gdzie czekało na niego kilku kolesi. Zapewne mieli go pobić...
Typowe...
- Harry!- krzyknęłam za nim, ale nie zareagował więc zaczęłam za nim biec i w końcu zatrzymałam go.
- Rose...- westchnął - Nie chcę żebyś na to patrzyła.
- Ja też.- odpowiedziałam - Obiecałeś, że wszystko będzie dobrze, a to dobre nie jest, Harry! Nie zgadzam się! Rozumiesz?! Masz zabrać zadek do samochodu i jechać ze mną do domu, okay?!
To było takie nie fair.
Nie chciałam, żeby coś mu się stało, ale co go to obchodziło?
- Kurwa, człowieku, nie mogę! Dałem słowo!- wydarł się na mnie. - Idź stąd bo tobie też coś zrobią,
Rose! Nie dopuszczę do tego! Dałem im słowo, a ja nie obiecuję byle czego!
Ruszył przed siebie i nie zwracał uwagi na moje liczne wołanie jego imienia.
- Ale mnie też dałeś słowo! Obiecałeś, Harry!- krzyknęłam, ale nawet to nic nie dało. Zaczęłam za nim biec, ale było już za późno. Trzech mężczyzn złapało go i zaczęło bić po klatce piersiowej. Krzyczałam by przestali, ale nikt mnie nie słuchał. Rzuciłam się na nich jednak nie na długo bo Tim i jakiś chłopak odciągnęli mnie od tego. Wyrywałam się i wyzywałam ich, ale byli nieugięci.
- Waleczna...- zaśmiał się Tim.
- Jeb się gnomie,- kopnęłam go w krocze i zaczęłam biec w kierunku Harry'ego wokoło którego widać było już małą kałużę krwi.
Oczy mi się zaszkliły, nie potrafię opisać emocji, które zawładnęły moim ciałem. To było straszne.
Podbiegłam do nich tylko dlatego, że ten drugi chłopak pomógł najpierw Tim'owi. Poszczęściło mi się.
Kiedy znalazłam się na miejscu odepchnęłam kolosów od Harry'ego.
Jeden z nich próbował mnie zatrzymać.
- Już mu się wystarczająco dostało!- krzyknęłam wściekła - Spieprzaj od niego bo nie ręczę za siebie, jasne?!
Mężczyźni odeszli ze śmiechem i gdyby nie fakt, że Harry był w potrzebie to bym im najebała.
Serio.
Usiadłam przy nim i uśmiechnęłam się.
- Jesteś idiotą.- wyszeptałam mu do ucha. Chłopak lekko uśmiechnął się po czym mnie przytulił. Lekko przetarłam krew, która sączyła się z jego rozciętego policzka i niechętnie zmierzyłam się z jego wzrokiem. Oczy nie zmieniły się ani trochę, tak samo zielone, tak samo piękne.
Chłopak powoli przysunął swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w idealnym pocałunku, bez pośpiechu, bez obaw.
Po prostu radość.
Z życia.
Z naszego szczęścia.
Mogło być przecież gorzej...
***
Ja zdaję sobie sprawę, że pomiędzy przyjaźnią a miłością jest cienka granica. Jednak wydaje mi się, że skoro nienawidziłam go na początku to pokochać go będzie trudno.
Faktycznie było...
Było.
Ale nie ma rzeczy niemożliwych, tak?
Dokonuję cudów, wiem. Jestem tak porąbana i tak zdolna, że zakochałam się w takim zarozumiałym frajerze jak Harry. Ale każdy z nas ma prawo do uczuć, ja moimi nie potrafię zawładnąć. Robią ze mną co chcą.
I właśnie dlatego popełniłam wielki błąd.
Nigdy nie powinnam go pokochać.
Dla własnego dobra powinnam trzymać się od niego z daleka, ale to nie było takie łatwe.
Wiem...
Sama to sobie zrobiłam, owszem.
Ale nie wstydzę się przyznać do tego, że go kocham.
Kocham Harry'ego Styles'a.
I mam gdzieś, że jest zarozumiały, niebezpieczny, idiotyczny, nie umie się pohamować i być może nie ma osoby, która by mnie poparła mówiąc, że nie robię niczego złego. Mam to gdzieś, w tamtej chwili liczyło się tylko to, że go kocham.
Nie miałam zamiaru mu mówić.
I to był błąd, bo być może uratowałoby mnie wyznanie uczuć...
***
Kiedy weszliśmy do domu zdałam sobie sprawę z tego, że jestem totalnie zmęczona i nie odczuwałam tego tylko dlatego, że moje ciało pracowało w napięciu przez sporą ilość czasu. Ledwo weszłam do sypialni i od razu opadłam ze zmęczeniem na łóżku. Po chwili poczułam jak obok mnie kładzie się Harry i sama nie wiem czemu uśmiechnęłam się przez to (dziwna ja). Chłopak zaczął gładzić mnie delikatnie po ramieniu przez co przeszedł mnie przyjemny dreszczyk.
Kochałam jego dotyk, to jaki był delikatny.
Kochałam w nim wszystko.
Powoli podniosłam głowę i patrzyłam na niego zaspana. Nasze spojrzenia się spotkały, a mi było z tym dobrze, nawet bardzo dobrze. Jego spojrzenie przestało wywoływać u mnie strach jakiś czas wcześniej. Tylko ten jego dziwny ton...
Ciarki mnie przechodzą kiedy o tym myślę.
- My...- zaczęłam niepewnie, właściwe sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Hmm?- mruknął kładąc się naprzeciw mnie i patrząc na mnie z uśmiechem.
Kurcze.
Tak ciężko było mu coś powiedzieć patrząc mu w oczy...
Powoli i delikatnie wsunęłam się pod jego rękę tak by mnie 'obejmował'. Byliśmy zbyt blisko siebie by patrzeć sobie w oczy więc mogłam powiedzieć coś do jego torsu.
Jestem głupia, wiem...
- Kim my dla siebie jesteśmy, Harry?
- Przyjaciółmi.- odpowiedział cicho, jakby nie chciał żeby usłyszał to ktoś inny, tylko, że my byliśmy sami co było dość dziwne.
Pominęłam to.
- A przyjaciele mogą się całować? - zapytałam niepewnie, ale nie uzyskałam odpowiedzi, jakby się zastanawiał - Harry?
Nawet kiedy kilkakrotnie wypowiedziałam jego imię nic to nie dało więc lekko dźgnęłam go w bok w celu uzyskania odpowiedzi na moje pytanie.
To było dość wredne z mojej strony bo pytanie zdawało się być niezręczne.
- Raczej nie... - westchnął w końcu.
Ja również westchnęłam, tej odpowiedzi się bałam bo to znaczyło, że cienka granica została przekroczona.
- Więc kim dla siebie jesteśmy?- ponowiłam pytanie.
- Nie mam pojęcia, Rose... Może po prostu róbmy to co wydaje się być dobre i się tego dowiemy kiedy będziemy mieć pewność?- zapytał z nadzieją - Nie lubię zgadywanek...
- Tak...-westchnęłam - Ja też nie.
Leżeliśmy jeszcze jakiś czas przytuleni do siebie, aż w końcu zaczęłam odlatywać, niestety w pewnym momencie Harry zaczął wstawać i przez to się ocknęłam. Złapałam go za ramię i próbowałam coś wydukać, ale żadne słowo nie mogło opuścić moich ust.
Rana zaczynała krwawić, podobnie serce.
Wiem, że chłopak chciał się przenieść do innego pokoju by zasnąć spokojnie, ale ja miałam wrażenie, że chciał opuścić moje życie.
Nigdy.
- Zostań.- wyszeptałam w końcu, chłopak położył się obok mnie jak wcześniej i mogłam już wtedy spokojnie zasnąć. - Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz, okay? Bez ciebie to nie będzie nigdy to samo. Obiecaj.- wyszeptałam przytulając go mocniej.
Chłopak zacisnął lekko powieki, wypowiedzenie tych słów było dla niego trudne, wiem to.
- Obiecuję, że cię nigdy nie zostawię, Rose.- powiedział całując mnie w czoło.
Zasnęłam.
Ściany były obskurne, a sam budynek zdawał się być dość stary i zimny, niemiły. Moje oczy z przerażeniem lustrowały wszystko do koła. Widziałam dach którego małe części opadały z hukiem na ziemię, straszne biorąc pod uwagę to, że mogło coś spaść na mnie. Zabiłoby mnie to, z pewnością.
Kiedy chciałam wstać zdałam sobie sprawę z tego, że moje ręce są związane, a ja sama siedzę na krześle. Moja buzia nie była zaklejona jak reszta ciała.
Dziwne.
We wszystkich filmach w których porywano ludzi zaklejano im usta by nie mogli nawoływać pomocy.
Czyli ja mogłam wołać?
Zabawne.
Moje spojrzenie zatrzymało się na ciemnym zagłębieniu gdzie nic nie było widać. Może jestem wariatką, ale miałam wrażenie, że ktoś tam siedzi i mnie bacznie obserwuje.
Straszne.
A jak zaraz wyjdzie stamtąd koleś z piłą łańcuchową jak w jakimś słabym horrorze?
Zaczęłam się wiercić, ale szybko tego pożałowałam bo taśma ponaciągała moją skórę przez co strasznie to bolało. Piekło.
Zacisnęłam powieki z bólu i wydobyłam z siebie cichy jęk.
- Zdajesz sobie sprawę z tego czemu tu jesteś, tak?- silny męski głos wydobył się z jakiegoś miejsca w pomieszczeniu, a mój wzrok odruchowo powędrował w miejsce zagłębienia. Faktycznie kawałek kurtki jakiegoś mężczyzny wystawał z ciemności.
Mój oddech przyspieszył.
- Rose, Rose!- krzyczał Harry zacięcie szturchając moim całym ciałem. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, w jego oczach zobaczyłam ulgę.
- Co ci się śniło?- zapytał.
Mój sen był dość dziwny, nie śnią mi się na ogół tak dziwne rzeczy. Znaczy... Chodzi o to, że nie odczuwam na serio tego co się dzieje tam. A ja czułam ten dziwny wiatr, i tą taśmę i to jak piekła mnie skóra.
To dziwne.
- Byłam przywiązana na jakimś krześle w dziwnym miejscu. To był jakiś obskurny blok... - westchnęłam podnosząc się z łóżka. - A co?
- Krzyczałaś przez sen i wiłaś się po całym łóżku.
Zaczęłam się śmiać, to do mnie podobne.
Podeszłam do swojego plecaka w którym miałam ubrania zabrane wcześniej z szafki szkolnej. Zawsze miałam tam coś na zmianę więc jeśli wzięłam kilka rzeczy to wystarczyłoby mi akurat na tydzień czyli tyle ile miałam spędzić czasu u Harry'ego.
Wyjęłam sobie jakieś stare jeansy i koszulkę na krótki rękaw po czym odwróciłam się do chłopaka.
- Która godzina?- zapytałam powolnie przecierając sobie oczy.
- Za piętnaście. - powiedział cicho.
- Fuck!- krzyknęłam i zaczęłam jak najszybciej się ubierać.
Weszłam spóźniona na lekcję angielskiego.
Szybko usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam się rozpakowywać. Po wykonaniu tej czynności spojrzałam na panią, która mierzyła mnie wzrokiem od mojego wejścia do klasy. Jednak pozostawiła to bez komentarza i powróciła do dyktowania notatki.
Serio byłam wdzięczna, nie chciało mi się jej tłumaczyć. Byłam śpiąca przez co prawie całą lekcję przespałam, wiem, że obudził mnie Darren bo nauczycielce nie wiadomo czemu przeszkadzało to, że sobie spałam spokojnie.
Nigdy nie zrozumiem nauczycieli...
Zaczęłam przepisywać lekcje i akurat kiedy skończyłam do klasy wparowało trzech chłopaków.
- Dzień dobry. -przywitali się grzecznie - Chcielibyśmy coś rozdać, możemy?
Pani pokiwała twierdząco głową po czym chłopcy zaczęli chodzić po całej klasie i rozdawać kartki z jakimś nadrukiem. Miałam to gdzieś i kiedy otrzymałam swoją kartkę nawet na nią nie spojrzałam. Ale ciche szmery po wyjściu naszych gości trochę mnie zaniepokoiły przez co niechętnie wzięłam kartkę w ręce i kiedy zobaczyłam ogłoszenie myślałam, że zemdleję.
'Jeśli wiesz gdzie się znajduje zadzwoń pod numer....'
Ale to nie było ważne, bo pod spodem było zdjęcie Lily (plotkary szkolnej) i podpis : 'zaginęła trzy dni temu'.
Serio zrobiło mi się słabo...
***
- Harry!- krzyknęłam podążając w kierunku chłopaka na korytarzu i szczerze miałam wyrąbane na to czy ktoś patrzy czy nie bo musiałam z nim pogadać na osobności.
Chłopak odwrócił się w moją stronę z dziwną miną.
- Musimy pogadać!- krzyknęłam ruszając w stronę wyjścia ze szkoły, wiedziałam, że on idzie za mną. Weszłam w ślepą uliczkę i odwróciłam się do niego wściekła.
- Wiem, że masz z tym jakiś związek!- krzyknęłam - Rozmawiałam z nią kilka dni temu! O tobie! Nie wiem czy moje podejrzenia są słuszne, ale wiem, że maczałeś w tym palce! Ja...!
- Stop!- przerwał mi, nawet nie zauważyłam kiedy próbował coś powiedzieć, a ja jak głupia stałam w miejscu i darłam ryja.
Yeah...
- Nie wiem o czym ty mówisz kobieto!- wydarł się. Podeszłam do niego i podałam mu bez słowa kartkę, której nie wypuściłam z rąk od kiedy zobaczyłam co na niej jest.
Patrzył na nią zaskoczony, wiedział co jest na rzeczy...
Tego się bałam...
- Ale...- zaczął.
-----------------------------------------------------------
Cóż, nie miałam internetu i nie miałam ani jak dodać ani jak napisać coś innego. Bardzo przepraszam. Na swoją rekompensatę obiecuję, że następny rozdział zobaczycie w ten weekend.
Buźki
Olson*.*
Ścisnęłam lekko dłoń żeby się uspokoić, ale mało to dało.
Jak na razie wygrywał Harry, nie mógł przestać. Nie mogli go pobić, gdyby to zrobili mieliby ze mną do czynienia.
Nawet nie zauważyłam jak obok mnie stanął Zayn i Louis, koledzy Harry'ego. Jeden zajął miejsce po mojej prawej stronie, a drugi po lewej, byłam 'osaczona' jeśli można tak powiedzieć.
- Boisz się?- zapytał Louis pochylając się w moją stronę.
Pokiwałam głową na 'tak' patrząc bez zmian na tor wyścigowy.
- Może troszkę.- powiedziałam cicho.
Louis zaśmiał się pod nosem i wyprostował się z powrotem.
- Rose...- zaczął Zayn - Ładne imię...
Byli strasznie zarozumiali, ich ton mnie odstraszał, a zachowanie wobec mnie było dziwne.
- Dzięki.- powiedziałam krzywiąc się na jego uwagę.
- Nie ma za co. Rose... Pomyśleliśmy z Louis'em, że moglibyśmy się spotkać, żeby pogadać... czy... coś razem porobić, żeby zabić nudy...
Chłopak lekko przysunął się w moją stronę, a ja się na ten gest odsunęłam.
Taki odruch.
Ale czy ja dobrze zrozumiałam?
On się do mnie przystawiał?
- Podobno masz dziewczynę...- westchnęłam - Oboje macie...
Louis poprawił włosy, a Zayn nachylił się nad moim uchem.
- Bo mamy.- wyszeptał po czym wyprostował się - Chcieliśmy z tobą pogadać, to dasz się zaprosić na kawę? Czy herbatę?
Westchnęłam.
Nie było odwrotu.
- Herbata dobrze brzmi.- powiedziałam.
Spojrzałam na nich i wtedy zauważyłam, że Harry wpadł w poślizg przez co Tim go wyprzedził i jako pierwszy dotarł do mety. Chłopak poradził sobie z okiełznaniem samochodu i zaraz potem przekroczył linię mety, ale jednak przegrał.
Moje ciało robiło się ciężkie.
Teraz mieli go pobić.
Jak najszybciej pobiegłam do jego samochodu i rzuciłam mu się w ramiona, miałam tak dużo do powiedzenia. Chciałam mu powiedzieć, że jestem taka szczęśliwa, że dotarł do mety, że jest cały i zdrowy. Chciałam powiedzieć, żeby uciekał.
Bałam się o niego.
- Trzymałam za ciebie kciuki.- wyszeptałam.
On bez uczuciowo odepchnął mnie i ruszył gdzieś poza plac wyścigowy gdzie czekało na niego kilku kolesi. Zapewne mieli go pobić...
Typowe...
- Harry!- krzyknęłam za nim, ale nie zareagował więc zaczęłam za nim biec i w końcu zatrzymałam go.
- Rose...- westchnął - Nie chcę żebyś na to patrzyła.
- Ja też.- odpowiedziałam - Obiecałeś, że wszystko będzie dobrze, a to dobre nie jest, Harry! Nie zgadzam się! Rozumiesz?! Masz zabrać zadek do samochodu i jechać ze mną do domu, okay?!
To było takie nie fair.
Nie chciałam, żeby coś mu się stało, ale co go to obchodziło?
- Kurwa, człowieku, nie mogę! Dałem słowo!- wydarł się na mnie. - Idź stąd bo tobie też coś zrobią,
Rose! Nie dopuszczę do tego! Dałem im słowo, a ja nie obiecuję byle czego!
Ruszył przed siebie i nie zwracał uwagi na moje liczne wołanie jego imienia.
- Ale mnie też dałeś słowo! Obiecałeś, Harry!- krzyknęłam, ale nawet to nic nie dało. Zaczęłam za nim biec, ale było już za późno. Trzech mężczyzn złapało go i zaczęło bić po klatce piersiowej. Krzyczałam by przestali, ale nikt mnie nie słuchał. Rzuciłam się na nich jednak nie na długo bo Tim i jakiś chłopak odciągnęli mnie od tego. Wyrywałam się i wyzywałam ich, ale byli nieugięci.
- Waleczna...- zaśmiał się Tim.
- Jeb się gnomie,- kopnęłam go w krocze i zaczęłam biec w kierunku Harry'ego wokoło którego widać było już małą kałużę krwi.
Oczy mi się zaszkliły, nie potrafię opisać emocji, które zawładnęły moim ciałem. To było straszne.
Podbiegłam do nich tylko dlatego, że ten drugi chłopak pomógł najpierw Tim'owi. Poszczęściło mi się.
Kiedy znalazłam się na miejscu odepchnęłam kolosów od Harry'ego.
Jeden z nich próbował mnie zatrzymać.
- Już mu się wystarczająco dostało!- krzyknęłam wściekła - Spieprzaj od niego bo nie ręczę za siebie, jasne?!
Mężczyźni odeszli ze śmiechem i gdyby nie fakt, że Harry był w potrzebie to bym im najebała.
Serio.
Usiadłam przy nim i uśmiechnęłam się.
- Jesteś idiotą.- wyszeptałam mu do ucha. Chłopak lekko uśmiechnął się po czym mnie przytulił. Lekko przetarłam krew, która sączyła się z jego rozciętego policzka i niechętnie zmierzyłam się z jego wzrokiem. Oczy nie zmieniły się ani trochę, tak samo zielone, tak samo piękne.
Chłopak powoli przysunął swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w idealnym pocałunku, bez pośpiechu, bez obaw.
Po prostu radość.
Z życia.
Z naszego szczęścia.
Mogło być przecież gorzej...
***
Ja zdaję sobie sprawę, że pomiędzy przyjaźnią a miłością jest cienka granica. Jednak wydaje mi się, że skoro nienawidziłam go na początku to pokochać go będzie trudno.
Faktycznie było...
Było.
Ale nie ma rzeczy niemożliwych, tak?
Dokonuję cudów, wiem. Jestem tak porąbana i tak zdolna, że zakochałam się w takim zarozumiałym frajerze jak Harry. Ale każdy z nas ma prawo do uczuć, ja moimi nie potrafię zawładnąć. Robią ze mną co chcą.
I właśnie dlatego popełniłam wielki błąd.
Nigdy nie powinnam go pokochać.
Dla własnego dobra powinnam trzymać się od niego z daleka, ale to nie było takie łatwe.
Wiem...
Sama to sobie zrobiłam, owszem.
Ale nie wstydzę się przyznać do tego, że go kocham.
Kocham Harry'ego Styles'a.
I mam gdzieś, że jest zarozumiały, niebezpieczny, idiotyczny, nie umie się pohamować i być może nie ma osoby, która by mnie poparła mówiąc, że nie robię niczego złego. Mam to gdzieś, w tamtej chwili liczyło się tylko to, że go kocham.
Nie miałam zamiaru mu mówić.
I to był błąd, bo być może uratowałoby mnie wyznanie uczuć...
***
Kiedy weszliśmy do domu zdałam sobie sprawę z tego, że jestem totalnie zmęczona i nie odczuwałam tego tylko dlatego, że moje ciało pracowało w napięciu przez sporą ilość czasu. Ledwo weszłam do sypialni i od razu opadłam ze zmęczeniem na łóżku. Po chwili poczułam jak obok mnie kładzie się Harry i sama nie wiem czemu uśmiechnęłam się przez to (dziwna ja). Chłopak zaczął gładzić mnie delikatnie po ramieniu przez co przeszedł mnie przyjemny dreszczyk.
Kochałam jego dotyk, to jaki był delikatny.
Kochałam w nim wszystko.
Powoli podniosłam głowę i patrzyłam na niego zaspana. Nasze spojrzenia się spotkały, a mi było z tym dobrze, nawet bardzo dobrze. Jego spojrzenie przestało wywoływać u mnie strach jakiś czas wcześniej. Tylko ten jego dziwny ton...
Ciarki mnie przechodzą kiedy o tym myślę.
- My...- zaczęłam niepewnie, właściwe sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Hmm?- mruknął kładąc się naprzeciw mnie i patrząc na mnie z uśmiechem.
Kurcze.
Tak ciężko było mu coś powiedzieć patrząc mu w oczy...
Powoli i delikatnie wsunęłam się pod jego rękę tak by mnie 'obejmował'. Byliśmy zbyt blisko siebie by patrzeć sobie w oczy więc mogłam powiedzieć coś do jego torsu.
Jestem głupia, wiem...
- Kim my dla siebie jesteśmy, Harry?
- Przyjaciółmi.- odpowiedział cicho, jakby nie chciał żeby usłyszał to ktoś inny, tylko, że my byliśmy sami co było dość dziwne.
Pominęłam to.
- A przyjaciele mogą się całować? - zapytałam niepewnie, ale nie uzyskałam odpowiedzi, jakby się zastanawiał - Harry?
Nawet kiedy kilkakrotnie wypowiedziałam jego imię nic to nie dało więc lekko dźgnęłam go w bok w celu uzyskania odpowiedzi na moje pytanie.
To było dość wredne z mojej strony bo pytanie zdawało się być niezręczne.
- Raczej nie... - westchnął w końcu.
Ja również westchnęłam, tej odpowiedzi się bałam bo to znaczyło, że cienka granica została przekroczona.
- Więc kim dla siebie jesteśmy?- ponowiłam pytanie.
- Nie mam pojęcia, Rose... Może po prostu róbmy to co wydaje się być dobre i się tego dowiemy kiedy będziemy mieć pewność?- zapytał z nadzieją - Nie lubię zgadywanek...
- Tak...-westchnęłam - Ja też nie.
Leżeliśmy jeszcze jakiś czas przytuleni do siebie, aż w końcu zaczęłam odlatywać, niestety w pewnym momencie Harry zaczął wstawać i przez to się ocknęłam. Złapałam go za ramię i próbowałam coś wydukać, ale żadne słowo nie mogło opuścić moich ust.
Rana zaczynała krwawić, podobnie serce.
Wiem, że chłopak chciał się przenieść do innego pokoju by zasnąć spokojnie, ale ja miałam wrażenie, że chciał opuścić moje życie.
Nigdy.
- Zostań.- wyszeptałam w końcu, chłopak położył się obok mnie jak wcześniej i mogłam już wtedy spokojnie zasnąć. - Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz, okay? Bez ciebie to nie będzie nigdy to samo. Obiecaj.- wyszeptałam przytulając go mocniej.
Chłopak zacisnął lekko powieki, wypowiedzenie tych słów było dla niego trudne, wiem to.
- Obiecuję, że cię nigdy nie zostawię, Rose.- powiedział całując mnie w czoło.
Zasnęłam.
Ściany były obskurne, a sam budynek zdawał się być dość stary i zimny, niemiły. Moje oczy z przerażeniem lustrowały wszystko do koła. Widziałam dach którego małe części opadały z hukiem na ziemię, straszne biorąc pod uwagę to, że mogło coś spaść na mnie. Zabiłoby mnie to, z pewnością.
Kiedy chciałam wstać zdałam sobie sprawę z tego, że moje ręce są związane, a ja sama siedzę na krześle. Moja buzia nie była zaklejona jak reszta ciała.
Dziwne.
We wszystkich filmach w których porywano ludzi zaklejano im usta by nie mogli nawoływać pomocy.
Czyli ja mogłam wołać?
Zabawne.
Moje spojrzenie zatrzymało się na ciemnym zagłębieniu gdzie nic nie było widać. Może jestem wariatką, ale miałam wrażenie, że ktoś tam siedzi i mnie bacznie obserwuje.
Straszne.
A jak zaraz wyjdzie stamtąd koleś z piłą łańcuchową jak w jakimś słabym horrorze?
Zaczęłam się wiercić, ale szybko tego pożałowałam bo taśma ponaciągała moją skórę przez co strasznie to bolało. Piekło.
Zacisnęłam powieki z bólu i wydobyłam z siebie cichy jęk.
- Zdajesz sobie sprawę z tego czemu tu jesteś, tak?- silny męski głos wydobył się z jakiegoś miejsca w pomieszczeniu, a mój wzrok odruchowo powędrował w miejsce zagłębienia. Faktycznie kawałek kurtki jakiegoś mężczyzny wystawał z ciemności.
Mój oddech przyspieszył.
- Rose, Rose!- krzyczał Harry zacięcie szturchając moim całym ciałem. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, w jego oczach zobaczyłam ulgę.
- Co ci się śniło?- zapytał.
Mój sen był dość dziwny, nie śnią mi się na ogół tak dziwne rzeczy. Znaczy... Chodzi o to, że nie odczuwam na serio tego co się dzieje tam. A ja czułam ten dziwny wiatr, i tą taśmę i to jak piekła mnie skóra.
To dziwne.
- Byłam przywiązana na jakimś krześle w dziwnym miejscu. To był jakiś obskurny blok... - westchnęłam podnosząc się z łóżka. - A co?
- Krzyczałaś przez sen i wiłaś się po całym łóżku.
Zaczęłam się śmiać, to do mnie podobne.
Podeszłam do swojego plecaka w którym miałam ubrania zabrane wcześniej z szafki szkolnej. Zawsze miałam tam coś na zmianę więc jeśli wzięłam kilka rzeczy to wystarczyłoby mi akurat na tydzień czyli tyle ile miałam spędzić czasu u Harry'ego.
Wyjęłam sobie jakieś stare jeansy i koszulkę na krótki rękaw po czym odwróciłam się do chłopaka.
- Która godzina?- zapytałam powolnie przecierając sobie oczy.
- Za piętnaście. - powiedział cicho.
- Fuck!- krzyknęłam i zaczęłam jak najszybciej się ubierać.
Weszłam spóźniona na lekcję angielskiego.
Szybko usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam się rozpakowywać. Po wykonaniu tej czynności spojrzałam na panią, która mierzyła mnie wzrokiem od mojego wejścia do klasy. Jednak pozostawiła to bez komentarza i powróciła do dyktowania notatki.
Serio byłam wdzięczna, nie chciało mi się jej tłumaczyć. Byłam śpiąca przez co prawie całą lekcję przespałam, wiem, że obudził mnie Darren bo nauczycielce nie wiadomo czemu przeszkadzało to, że sobie spałam spokojnie.
Nigdy nie zrozumiem nauczycieli...
Zaczęłam przepisywać lekcje i akurat kiedy skończyłam do klasy wparowało trzech chłopaków.
- Dzień dobry. -przywitali się grzecznie - Chcielibyśmy coś rozdać, możemy?
Pani pokiwała twierdząco głową po czym chłopcy zaczęli chodzić po całej klasie i rozdawać kartki z jakimś nadrukiem. Miałam to gdzieś i kiedy otrzymałam swoją kartkę nawet na nią nie spojrzałam. Ale ciche szmery po wyjściu naszych gości trochę mnie zaniepokoiły przez co niechętnie wzięłam kartkę w ręce i kiedy zobaczyłam ogłoszenie myślałam, że zemdleję.
'Jeśli wiesz gdzie się znajduje zadzwoń pod numer....'
Ale to nie było ważne, bo pod spodem było zdjęcie Lily (plotkary szkolnej) i podpis : 'zaginęła trzy dni temu'.
Serio zrobiło mi się słabo...
***
- Harry!- krzyknęłam podążając w kierunku chłopaka na korytarzu i szczerze miałam wyrąbane na to czy ktoś patrzy czy nie bo musiałam z nim pogadać na osobności.
Chłopak odwrócił się w moją stronę z dziwną miną.
- Musimy pogadać!- krzyknęłam ruszając w stronę wyjścia ze szkoły, wiedziałam, że on idzie za mną. Weszłam w ślepą uliczkę i odwróciłam się do niego wściekła.
- Wiem, że masz z tym jakiś związek!- krzyknęłam - Rozmawiałam z nią kilka dni temu! O tobie! Nie wiem czy moje podejrzenia są słuszne, ale wiem, że maczałeś w tym palce! Ja...!
- Stop!- przerwał mi, nawet nie zauważyłam kiedy próbował coś powiedzieć, a ja jak głupia stałam w miejscu i darłam ryja.
Yeah...
- Nie wiem o czym ty mówisz kobieto!- wydarł się. Podeszłam do niego i podałam mu bez słowa kartkę, której nie wypuściłam z rąk od kiedy zobaczyłam co na niej jest.
Patrzył na nią zaskoczony, wiedział co jest na rzeczy...
Tego się bałam...
- Ale...- zaczął.
-----------------------------------------------------------
Cóż, nie miałam internetu i nie miałam ani jak dodać ani jak napisać coś innego. Bardzo przepraszam. Na swoją rekompensatę obiecuję, że następny rozdział zobaczycie w ten weekend.
Buźki
Olson*.*
środa, 1 października 2014
Rozdział 17
Momentalnie puściłam Serenę i spokojnie, żeby nie zwracać na siebie uwagi podeszłam do tłumu, który otoczył chłopaków zajętych bójką.
Spojrzałam na ludzi wokoło szukając kogoś kto mógłby mi powiedzieć o co poszło. Laura, Mindy, James, Cloe... Ale nie było tam osoby której szukałam. Nagle mój wzrok zatrzymał się na Zayn'ie, to jego kumpel.
'On na pewno wie co się dzieje.'- pomyślałam.
Szybko podeszłam do mulata i zaczepiłam go, ale ten nie poczuł nic. Zaczepiłam go znowu, rozejrzał się do koła, ale nie zobaczył mnie, no trochę się wkurzyłam i walnęłam go w bok.
- Co jest?!- krzyknął rozwścieczony, ale kiedy jego wzrok zatrzymał się na mnie natychmiast załapał, że nie chciałam go wkurzyć - Czego chcesz, Rosie?
Jak ja nie lubię kiedy się tak do mnie mówi...
- Um...- westchnęłam - Czemu oni się biją?- wskazałam na Harry'ego, który uderzał akurat w twarz Tim'a.
- Założyli się o to który wygra dziś wyścigi, Tim oczywiście musiał go wyzwać, więc teraz ma za swoje...- zaśmiał się pod nosem.
Boże...
Życie Harry'ego było straszne, ledwo ktoś coś o nim powiedział i już miał wpierdol...
Okropne.
- Nie mogą tego rozwiązać kiedy indziej?- zapytałam cicho.
- Mnie nie pytaj, jak coś to idź się pytaj swojego kochasia. - Zayn uśmiechnął się pod nosem kiedy zobaczył moją minę po jego słowach.
' Kochasia' ?
Już się tak nie mówi.
Westchnęłam przekręcając głowę i weszłam w sam środek zamieszania.
- Przestańcie!- krzyknęłam na chłopaków, ale żaden z nich nie zareagował. Tim tylko spojrzał na mnie i uśmiechnął się głupio. Podeszłam do nich i próbowałam stanąć między nimi, ale Tim wkurzył się, stanął w miejscu i zaczął się drzeć.
- Ty suko! Nie masz prawa nam rozkazywać!
Po czym wymierzył mi siarczysty policzek pod którego naciskiem upadłam na ziemię.
- Rose!- krzyknęła przerażona Ser.
Wstałam powoli i widziałam jak Harry wkurzony jego postępowaniem uderza go mocno w twarz i krocze, ale Tim oddał mu szybko dzięki czemu zyskał nad nim przewagę. Szybko wskoczyłam mu na plecy i zaczęłam go po nich bić. Chłopak próbował mnie zrzucić, ale nie wychodziło mu to, dzięki temu tylko siedziałam wygodniej. Biłam go po głowie, a Harry zajął się dołem jego ciała.
...
Mądre...
Zanim się zorientowałam przyszła dyrektorka i wszyscy w trójkę wylądowaliśmy w jej gabinecie.
***
- O co poszło?- zapytała zażenowana dyrka, wkurzało mnie to, że musiałam tak po prostu siedzieć w miejscu obok Tim'a i nie mogłam mu przygrzać. Patrzyłam na niego wrogo.
- O nic.- westchnął Harry.
- 'O nic'?- powtórzyła dyrektorka - Skoro tak zaciekle się biliście to jednak o coś musiało chodzić.
Poprawiłam się na krześle i powiedziałam:
- Niekoniecznie.
Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Wytłumacz.- nakazała kobieta poprawiając okulary.
- Nie wiem czy się pani orientuje, ale ostatnio bicie się to sport. Na przykład taki box, mam rację?
Harry uśmiechnął się pod nosem, tak samo Tim, widać uratowałam im tyłek. Lekko podniosłam kąciki ust rzucając dyrektorce spojrzenie 'wygrałam'.
- Dobrze, ale takich sportów nie popiera ani szkoła ani ja.- odpowiedziała patrząc w jakieś dokumenty, nie miałam zamiaru mówić kiedy nikt mnie nie słucha, więc czekałam, aż kobieta łaskawie na mnie spojrzy. Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam na nią chytrze. Kiedy w końcu na mnie spojrzała powiedziała:
- Dziwne bo uczniowie chętnie na to patrzyli.
Dyrka zasznurowała wargi zajmując przegraną pozycję.
W tamtym momencie uśmiechałam się już do niej szyderczo.
- Więc- wtrącił Tim - Będzie nas pani zwalniać czy dzwonić po rodziców?
Kobieta spojrzała zdziwiona na niego, potem na mnie i na końcu patrzyła na Harry'ego. Z dezaprobatą uderzyłam się w nogi tym samym poprawiając się na krześle.
- Niech mnie pani trzyma bo nie wytrzymam! Mogę mu przyjebać?!- zapytałam podniesionym tonem, moje ręce aż rwały się do bicia tego debila.
- Moja panno!- dyrektorka złapała za długopis i machała nim ostrzegawczo w moim kierunku - Sądzę, że takie zachowanie jest stanowczo nie na miejscu!
- Mam to gdzieś!- odparłam wkurzona - Ten frajer powinien już dawno oberwać!
- Rose!- krzyknęła dyrektorka.
- Rose...- Harry zwracał mi uwagę - Uspokój się.
- Nigdy!- wstałam z impetem z krzesła i patrzyłam przerażająco na Tim'a, który zdawał się być obojętny.
Dyrektorka również wstała, chciała mnie pocieszyć, ale...
- Rose, wiem o twojej sytuacji rodzinnej i bardzo mi przykro z powodu tego co ma się zdarzyć za rok, ale nawet będąc tak skrzywdzoną powinnaś myśleć o konsekwencjach pewnych decyzji.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
Skąd mogła wiedzieć o mojej przeprowadzce?
Potem zobaczyłam minę Harry'ego, biedny nie wiedział o co chodzi.
- Skąd pani to wie?- zapytałam spokojnie po czym usiadłam znowu na krześle. Wzrok utkwiłam w ziemi. Wiedziałam, że Harry na mnie patrzy, nie chciałam znosić jego wzroku.
- Twoja matka była tu jakiś czas temu.
Pokiwałam głową na 'tak' dając znać, że rozumiem.
Tim zaśmiał się.
- Będziemy gadać o jej sytuacji w domu? Odpowie pani na moje pytanie?
Zacisnęłam pięści by mu nie rąbnąć i siedziałam tak przez resztę naszej wizyty w gabinecie dyrektorki.
***
*Wieczór*
Siedziałam sama w sypialni Harry'ego i odrabiałam lekcje. Może brzmi dziwnie, ale nie miałam nic innego do roboty. Nagle mój brzuch zabrzęczał informując mnie o tym, że nie jadłam nic od śniadania. Niechętnie wstałam od książek o poszłam na dół by zrobić sobie jakieś kanapki do jedzenia.
- Harry! Robię kanapki, chcesz?!- krzyknęłam, ale nie uzyskałam odpowiedzi - Harry?!
Olałam to i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam dżem i najszybciej jak potrafiłam sporządziłam pożywienie. Usiadłam wygodnie przy stole i jedząc sprawdzałam facebook'a na telefonie. Napisał do mnie zaniepokojony Niall. Pytał czemu nie ma mnie w domu i kiedy wracam, postanowiłam mu nie odpisywać, tylko bym go zmartwiła.
Kiedy skończyłam jeść odłożyłam naczynia do zmywarki i miałam się udać do sypialni, ale zobaczyłam kartkę na stole w salonie.
Podeszłam do niej i wzięłam szybko.
'Poszedłem na wyścig. Z Tim'em. Wrócę późno (jeśli w ogóle wrócę).
H. xx'
Czy ten facet nie potrafi przestać pakować się w tarapaty?
Szybko ruszyłam w stronę drzwi, po drodze wzięłam tylko kurtkę i buty. Jednak kiedy znalazłam się na dworze zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie znajduje się miejsce wyścigów.
Szybko wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Niall'a.
- Rose? Co jest?- chłopak odebrał zadowolony.
- Niall, jesteś na wyścigach?- zapytałam wprost. Nie miałam zamiaru by moi przyjaciele zobaczyli mnie w towarzystwie loczka.
- Nie, dzisiaj nie.
- Okay, a wiesz gdzie są?
- Jasne, że wiem.- zaśmiał się szyderczo.
Po chwili byłam na miejscu. Rozglądałam się gorączkowo za Harry'm, ale jak na złość nigdzie go nie było.
Bałam się.
O niego.
Wyścigi to głupi pomysł, zważając na to, że dopiero co przestało padać i droga była śliska. Miałam nadzieję, że znajdę go i wybiję mu ten pomysł z głowy.
Chodziłam po całym placu.
Do moich uszu dochodziły różne rozmowy, ale chodziło mi o jego wspaniały głos.
- A jeśli przegrasz?
- Wtedy możecie mnie pobić.- znalazłam go.
Jak najszybciej potrafiłam doszłam do miejsca w którym uzgadniał warunki wyścigu z Tim'em. To było głupie.
- Rose?- zdziwił go mój widok - Co ty tu robisz?
- Nie będziesz się ścigał.- oznajmiłam twardo - Spójrz na drogę. Nie ma odpowiedniej pogody na wyścigi, poza tym to nielegalne. Nie chcesz chyba wylądować w pace, prawda?
Wszyscy z jego otoczenia zaczęli się śmiać, tylko Harry zachował pokerową minę, jakby coś go zmartwiło.
- Już za późno mała.- odezwał się jeden kolos stojący obok loczka.- Zasady ustalone, a zakłady zebrane. Spóźniłaś się 10 minut.
Spojrzałam na Harry'ego i błagalnie powiedziałam:
- Nie możesz jechać, rozumiesz?
Chłopak zrezygnowany ruszył w moim kierunku, złapał mnie za ramię i wyprowadził w jakieś miejsce gdzie nie było nikogo.
- O co ci chodzi, Rose?- zapytał zdenerwowany - Chcesz mnie ośmieszyć przy wszystkich? Pokazać, że nie jestem jakiś super? Że jestem tchórzem bo się wycofuję?
Skrzyżowałam ręce, on tego serio nie widział?
Nie widział, że się martwię?
- Tak, o to mi właśnie chodzi.- odparłam zła - Harry, ja po prostu nie chcę przychodzić na twój pogrzeb. Kurcze, człowieku, opanuj się. Czy ty serio nie widzisz, że to niebezpieczne? Ja widzę i właśnie dlatego tu jestem, okay?
Chłopak złapał mnie za ramiona i trzymał mocno bym nie mogła się uwolnić, miałam na to wyjebane, serio.
- Rose, nie wtrącaj się więcej w nie swoje sprawy.
- Czyli, że nie mam nic do gadania?- odpowiedziałam cicho.
- Dokładnie.- powiedział puszczając mnie.
Stałam tak oszołomiona.
- A pomyślałeś o mnie?- zapytałam szeptem, czułam jak szklą mi się oczy - Co ze mną jeśli coś ci się stanie?
Chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem, zdawałam sobie sprawę z tego, że niedawno to on mówił to samo mnie.
- Rose...-westchnął.
- Co 'Rose'? Chcesz się zabić bo masz za duże ego, żeby zrezygnować? Ty nie widzisz, że się martwię? Że mi zależy? Nie chcę, żeby coś ci się stało.
Harry patrzył na mnie z poczuciem winy, nic nie powiedział przez jakiś czas. Jednak kiedy usłyszałam jak wołają Harry'ego na wyścig nogi mi zmiękły ze strachu, bo wiedziałam, że on nie zrezygnuje.
Podszedł do mnie i powiedział cicho:
- Nic mi nie będzie, obiecuję.
Złapał mnie za podbródek, uniósł moją twarz do góry i lekko musnął moje wargi. Uśmiechnął się lekko i odszedł. Tak po prostu.
Stałam jeszcze chwilę w miejscu. Zdałam sobie sprawę z tego, że mogę go zatrzymać kiedy zatrąbiła syrena i samochody wystartowały.
A wystarczyło tylko do niego podejść.
Tylko podejść...
Najszybciej jak tylko potrafiłam zaczęłam biec w stronę skupiska ludzi, jednak zobaczyłam tylko jak ich samochody znika za zakrętem.
- Powodzenia.- wyszeptałam.
------------------------------------------------------
Więc dodaję rozdział, a nie było go tylko dlatego, że głupia ja zapomniałam dodać i zamiast tego wciągnęło mnie pisanie następnego rozdziału, który skończyłam przed chwilą przez co w pisaniu do przodu jestem w tyle XD. Ale okay... trudno... Dodaję rozdział.
Jak myślicie Harry wygra? A może go pobiją?
Do następnego
Olson*.*
Spojrzałam na ludzi wokoło szukając kogoś kto mógłby mi powiedzieć o co poszło. Laura, Mindy, James, Cloe... Ale nie było tam osoby której szukałam. Nagle mój wzrok zatrzymał się na Zayn'ie, to jego kumpel.
'On na pewno wie co się dzieje.'- pomyślałam.
Szybko podeszłam do mulata i zaczepiłam go, ale ten nie poczuł nic. Zaczepiłam go znowu, rozejrzał się do koła, ale nie zobaczył mnie, no trochę się wkurzyłam i walnęłam go w bok.
- Co jest?!- krzyknął rozwścieczony, ale kiedy jego wzrok zatrzymał się na mnie natychmiast załapał, że nie chciałam go wkurzyć - Czego chcesz, Rosie?
Jak ja nie lubię kiedy się tak do mnie mówi...
- Um...- westchnęłam - Czemu oni się biją?- wskazałam na Harry'ego, który uderzał akurat w twarz Tim'a.
- Założyli się o to który wygra dziś wyścigi, Tim oczywiście musiał go wyzwać, więc teraz ma za swoje...- zaśmiał się pod nosem.
Boże...
Życie Harry'ego było straszne, ledwo ktoś coś o nim powiedział i już miał wpierdol...
Okropne.
- Nie mogą tego rozwiązać kiedy indziej?- zapytałam cicho.
- Mnie nie pytaj, jak coś to idź się pytaj swojego kochasia. - Zayn uśmiechnął się pod nosem kiedy zobaczył moją minę po jego słowach.
' Kochasia' ?
Już się tak nie mówi.
Westchnęłam przekręcając głowę i weszłam w sam środek zamieszania.
- Przestańcie!- krzyknęłam na chłopaków, ale żaden z nich nie zareagował. Tim tylko spojrzał na mnie i uśmiechnął się głupio. Podeszłam do nich i próbowałam stanąć między nimi, ale Tim wkurzył się, stanął w miejscu i zaczął się drzeć.
- Ty suko! Nie masz prawa nam rozkazywać!
Po czym wymierzył mi siarczysty policzek pod którego naciskiem upadłam na ziemię.
- Rose!- krzyknęła przerażona Ser.
Wstałam powoli i widziałam jak Harry wkurzony jego postępowaniem uderza go mocno w twarz i krocze, ale Tim oddał mu szybko dzięki czemu zyskał nad nim przewagę. Szybko wskoczyłam mu na plecy i zaczęłam go po nich bić. Chłopak próbował mnie zrzucić, ale nie wychodziło mu to, dzięki temu tylko siedziałam wygodniej. Biłam go po głowie, a Harry zajął się dołem jego ciała.
...
Mądre...
Zanim się zorientowałam przyszła dyrektorka i wszyscy w trójkę wylądowaliśmy w jej gabinecie.
***
- O co poszło?- zapytała zażenowana dyrka, wkurzało mnie to, że musiałam tak po prostu siedzieć w miejscu obok Tim'a i nie mogłam mu przygrzać. Patrzyłam na niego wrogo.
- O nic.- westchnął Harry.
- 'O nic'?- powtórzyła dyrektorka - Skoro tak zaciekle się biliście to jednak o coś musiało chodzić.
Poprawiłam się na krześle i powiedziałam:
- Niekoniecznie.
Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Wytłumacz.- nakazała kobieta poprawiając okulary.
- Nie wiem czy się pani orientuje, ale ostatnio bicie się to sport. Na przykład taki box, mam rację?
Harry uśmiechnął się pod nosem, tak samo Tim, widać uratowałam im tyłek. Lekko podniosłam kąciki ust rzucając dyrektorce spojrzenie 'wygrałam'.
- Dobrze, ale takich sportów nie popiera ani szkoła ani ja.- odpowiedziała patrząc w jakieś dokumenty, nie miałam zamiaru mówić kiedy nikt mnie nie słucha, więc czekałam, aż kobieta łaskawie na mnie spojrzy. Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam na nią chytrze. Kiedy w końcu na mnie spojrzała powiedziała:
- Dziwne bo uczniowie chętnie na to patrzyli.
Dyrka zasznurowała wargi zajmując przegraną pozycję.
W tamtym momencie uśmiechałam się już do niej szyderczo.
- Więc- wtrącił Tim - Będzie nas pani zwalniać czy dzwonić po rodziców?
Kobieta spojrzała zdziwiona na niego, potem na mnie i na końcu patrzyła na Harry'ego. Z dezaprobatą uderzyłam się w nogi tym samym poprawiając się na krześle.
- Niech mnie pani trzyma bo nie wytrzymam! Mogę mu przyjebać?!- zapytałam podniesionym tonem, moje ręce aż rwały się do bicia tego debila.
- Moja panno!- dyrektorka złapała za długopis i machała nim ostrzegawczo w moim kierunku - Sądzę, że takie zachowanie jest stanowczo nie na miejscu!
- Mam to gdzieś!- odparłam wkurzona - Ten frajer powinien już dawno oberwać!
- Rose!- krzyknęła dyrektorka.
- Rose...- Harry zwracał mi uwagę - Uspokój się.
- Nigdy!- wstałam z impetem z krzesła i patrzyłam przerażająco na Tim'a, który zdawał się być obojętny.
Dyrektorka również wstała, chciała mnie pocieszyć, ale...
- Rose, wiem o twojej sytuacji rodzinnej i bardzo mi przykro z powodu tego co ma się zdarzyć za rok, ale nawet będąc tak skrzywdzoną powinnaś myśleć o konsekwencjach pewnych decyzji.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
Skąd mogła wiedzieć o mojej przeprowadzce?
Potem zobaczyłam minę Harry'ego, biedny nie wiedział o co chodzi.
- Skąd pani to wie?- zapytałam spokojnie po czym usiadłam znowu na krześle. Wzrok utkwiłam w ziemi. Wiedziałam, że Harry na mnie patrzy, nie chciałam znosić jego wzroku.
- Twoja matka była tu jakiś czas temu.
Pokiwałam głową na 'tak' dając znać, że rozumiem.
Tim zaśmiał się.
- Będziemy gadać o jej sytuacji w domu? Odpowie pani na moje pytanie?
Zacisnęłam pięści by mu nie rąbnąć i siedziałam tak przez resztę naszej wizyty w gabinecie dyrektorki.
***
*Wieczór*
Siedziałam sama w sypialni Harry'ego i odrabiałam lekcje. Może brzmi dziwnie, ale nie miałam nic innego do roboty. Nagle mój brzuch zabrzęczał informując mnie o tym, że nie jadłam nic od śniadania. Niechętnie wstałam od książek o poszłam na dół by zrobić sobie jakieś kanapki do jedzenia.
- Harry! Robię kanapki, chcesz?!- krzyknęłam, ale nie uzyskałam odpowiedzi - Harry?!
Olałam to i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam dżem i najszybciej jak potrafiłam sporządziłam pożywienie. Usiadłam wygodnie przy stole i jedząc sprawdzałam facebook'a na telefonie. Napisał do mnie zaniepokojony Niall. Pytał czemu nie ma mnie w domu i kiedy wracam, postanowiłam mu nie odpisywać, tylko bym go zmartwiła.
Kiedy skończyłam jeść odłożyłam naczynia do zmywarki i miałam się udać do sypialni, ale zobaczyłam kartkę na stole w salonie.
Podeszłam do niej i wzięłam szybko.
'Poszedłem na wyścig. Z Tim'em. Wrócę późno (jeśli w ogóle wrócę).
H. xx'
Czy ten facet nie potrafi przestać pakować się w tarapaty?
Szybko ruszyłam w stronę drzwi, po drodze wzięłam tylko kurtkę i buty. Jednak kiedy znalazłam się na dworze zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie znajduje się miejsce wyścigów.
Szybko wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Niall'a.
- Rose? Co jest?- chłopak odebrał zadowolony.
- Niall, jesteś na wyścigach?- zapytałam wprost. Nie miałam zamiaru by moi przyjaciele zobaczyli mnie w towarzystwie loczka.
- Nie, dzisiaj nie.
- Okay, a wiesz gdzie są?
- Jasne, że wiem.- zaśmiał się szyderczo.
Po chwili byłam na miejscu. Rozglądałam się gorączkowo za Harry'm, ale jak na złość nigdzie go nie było.
Bałam się.
O niego.
Wyścigi to głupi pomysł, zważając na to, że dopiero co przestało padać i droga była śliska. Miałam nadzieję, że znajdę go i wybiję mu ten pomysł z głowy.
Chodziłam po całym placu.
Do moich uszu dochodziły różne rozmowy, ale chodziło mi o jego wspaniały głos.
- A jeśli przegrasz?
- Wtedy możecie mnie pobić.- znalazłam go.
Jak najszybciej potrafiłam doszłam do miejsca w którym uzgadniał warunki wyścigu z Tim'em. To było głupie.
- Rose?- zdziwił go mój widok - Co ty tu robisz?
- Nie będziesz się ścigał.- oznajmiłam twardo - Spójrz na drogę. Nie ma odpowiedniej pogody na wyścigi, poza tym to nielegalne. Nie chcesz chyba wylądować w pace, prawda?
Wszyscy z jego otoczenia zaczęli się śmiać, tylko Harry zachował pokerową minę, jakby coś go zmartwiło.
- Już za późno mała.- odezwał się jeden kolos stojący obok loczka.- Zasady ustalone, a zakłady zebrane. Spóźniłaś się 10 minut.
Spojrzałam na Harry'ego i błagalnie powiedziałam:
- Nie możesz jechać, rozumiesz?
Chłopak zrezygnowany ruszył w moim kierunku, złapał mnie za ramię i wyprowadził w jakieś miejsce gdzie nie było nikogo.
- O co ci chodzi, Rose?- zapytał zdenerwowany - Chcesz mnie ośmieszyć przy wszystkich? Pokazać, że nie jestem jakiś super? Że jestem tchórzem bo się wycofuję?
Skrzyżowałam ręce, on tego serio nie widział?
Nie widział, że się martwię?
- Tak, o to mi właśnie chodzi.- odparłam zła - Harry, ja po prostu nie chcę przychodzić na twój pogrzeb. Kurcze, człowieku, opanuj się. Czy ty serio nie widzisz, że to niebezpieczne? Ja widzę i właśnie dlatego tu jestem, okay?
Chłopak złapał mnie za ramiona i trzymał mocno bym nie mogła się uwolnić, miałam na to wyjebane, serio.
- Rose, nie wtrącaj się więcej w nie swoje sprawy.
- Czyli, że nie mam nic do gadania?- odpowiedziałam cicho.
- Dokładnie.- powiedział puszczając mnie.
Stałam tak oszołomiona.
- A pomyślałeś o mnie?- zapytałam szeptem, czułam jak szklą mi się oczy - Co ze mną jeśli coś ci się stanie?
Chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem, zdawałam sobie sprawę z tego, że niedawno to on mówił to samo mnie.
- Rose...-westchnął.
- Co 'Rose'? Chcesz się zabić bo masz za duże ego, żeby zrezygnować? Ty nie widzisz, że się martwię? Że mi zależy? Nie chcę, żeby coś ci się stało.
Harry patrzył na mnie z poczuciem winy, nic nie powiedział przez jakiś czas. Jednak kiedy usłyszałam jak wołają Harry'ego na wyścig nogi mi zmiękły ze strachu, bo wiedziałam, że on nie zrezygnuje.
Podszedł do mnie i powiedział cicho:
- Nic mi nie będzie, obiecuję.
Złapał mnie za podbródek, uniósł moją twarz do góry i lekko musnął moje wargi. Uśmiechnął się lekko i odszedł. Tak po prostu.
Stałam jeszcze chwilę w miejscu. Zdałam sobie sprawę z tego, że mogę go zatrzymać kiedy zatrąbiła syrena i samochody wystartowały.
A wystarczyło tylko do niego podejść.
Tylko podejść...
Najszybciej jak tylko potrafiłam zaczęłam biec w stronę skupiska ludzi, jednak zobaczyłam tylko jak ich samochody znika za zakrętem.
- Powodzenia.- wyszeptałam.
------------------------------------------------------
Więc dodaję rozdział, a nie było go tylko dlatego, że głupia ja zapomniałam dodać i zamiast tego wciągnęło mnie pisanie następnego rozdziału, który skończyłam przed chwilą przez co w pisaniu do przodu jestem w tyle XD. Ale okay... trudno... Dodaję rozdział.
Jak myślicie Harry wygra? A może go pobiją?
Do następnego
Olson*.*
Subskrybuj:
Posty (Atom)