niedziela, 7 września 2014

Rozdział 13

Jak najszybciej wstałam z miejsca i sprintem pobiegłam w stronę nadchodzącego chłopaka. Rzuciłam się w jego ramiona i staliśmy tak w niezmiennej pozycji i nagle zdałam sobie sprawę jak bardzo za nim tęskniłam, bardziej niż za Kim czy Niall'em. Zdecydowanie za Liam'em najbardziej choć nie zdawałam sobie z tego sprawy.
- Stęskniłam się za tobą...-wyszeptałam cicho - Nawet nie zadzwoniłeś...
- Nie miałem czasu. Zakochałem się...- wyszeptał równie cicho co ja, tak że ledwie go słyszałam- Chcesz ją poznać?
Podniosłam głowę patrząc w jego śliczne oczy, które przypominały mi w tak dużym stopniu oczy Harry'ego, że nie potrafiłam odmówić. Pokiwałam powoli głową na 'tak' po czym Liam zawołał Sophie, która pojawiła się na moście. Puściłam chłopaka i podeszłam do niej powoli, potem wyciągnęłam w jej stronę rękę i powiedziałam:
- Jestem Rose, a ty jesteś Sophie?
Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie, po chwili jej policzki oblał róż, śliczny róż, którego nie oparłby się żaden chłopak, nawet taki jak Liam.
- Tak, to ja.- powiedziała patrząc na mnie niepewnie.
- Jesteś śliczna, mogę ci coś zdradzić?
Podeszłam do niej bliżej tak by nikt nie usłyszał następujących słów. Dziewczyna lekko pokiwała głową na 'tak' oczekując aż powiem jakąś wielką tajemnicę.
- Zakochał się...-wyszeptałam jej do ucha - W tobie... Nie zmarnuj tego, bo jeśli złamiesz mu serce to obiecuję, że potrafię sprawić byś pożałowała, że się w ogóle urodziłaś...
Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona.
- Jasne?
Pokiwała pospiesznie głową jakby bała się, że zrobię jej coś w tej chwili.
- No. -uśmiechnęłam się przyjaźnie - Tylko mu nie mów, że się wygadałam, bo się obrazi, okay? A na razie możemy być przyjaciółkami. Chodź, poznam cię z Kim i Lola'ą, ale na Kim to ty uważaj, jedno słowo nie tak i istna rzeźnia.
Sophie szła za mną z miną poszkodowanego kota, który ma sobie za złe, że myślał iż pustynia to wielka kuweta, gdzie może być kimś. Nasza paczka wszystkich ma równych i nikt nigdy nie będzie miał np. głosu za dwie osoby bo jest 'ważniejszy'. U nas wszyscy są sobie równi i nikt nie ma prawa sądzić inaczej, a jeśli nawet myśli, że jest lepszy to wypad!
- Nie przejmuj się jeśli będą ci dokuczać, albo mówić, że jesteś jakaś taka niewyraźna, tylko się droczą. -uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, ona lekko podniosła do góry kąciki ust, ale nie można tego chyba nazwać uśmiechem, nawet takim nikłym...

Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy traktowali nową dziewczynę Liam'a dobrze, w przeciwieństwie do mnie, bo ja jako mądra pani na samym starcie jej zaczęłam grozić oczywiście, ale miałam tyle szczęścia, że Sophie załapała iż po prostu nie chcę żeby ktokolwiek skrzywdził mojego przyjaciela. Dało mi to trochę do myślenia i uznałam, że dziewczyna jest warta Liam'a w każdym stopniu. Może to nawet dobrze, że ją poznał akurat wtedy kiedy jego siostra związała się z takim idiotą?
W każdym razie wyszliśmy na imprezę.
Yeah...
Imprezę...
Zgodziłam się tylko dlatego, że Rick zrezygnował, a mieliśmy być w klubie, w miejscu wybudowanym po to by w nim imprezować i gdzie jest jakaś ochrona czy coś w tym stylu. Nie powiem dokładnie co tam robiłam bo pamiętam to jak przez mgłę, ale doskonale wiem, że postanowiłam się upić, skoro i tak nie miało mnie być w tym mieście długo to co mi tam. Wiem, że długo tańczyłam z Liam'em, a potem odbił mnie Fred. Trochę tańczyliśmy, przebiegu zdarzeń na parkiecie nie pamiętam, ale wiem, że poszliśmy potem do baru. Wypiłam jeszcze trzy kieliszki i film się urywa...


***


Harry
Siedziałem pod tym klubem dobre trzy godziny, dobrej opinii to miejsce nie miało, ale sam nie bawiłem się w dużo lepszych z przyjaciółmi. Wiem, że kiedy zobaczyłem jak Rose wchodzi do środka to nie przejąłem się tym za bardzo, ale kiedy jej wszyscy znajomi stamtąd wyszli a w środku została tylko ona i jakiś typek to przyznaję, że zacząłem się niepokoić, tym bardziej, że tak pijanych ludzi jak ci jej kolesie nie widziałem od dawna...
Rozglądałem się po całym klubie z zewnątrz i nagle zauważyłem, że ludzie wychodzą jeszcze drugą stroną. 
Co jeśli już jej tam nie ma?
Przeraziłem się. Właściwie nic jej nie mogło się stać w miejscu publicznym, ale co to za miejsce gdzie strażnikowi można nasmarować, a wszyscy są tak pijani, że nie pamiętają dokładnie jak nazywał się ten klub w którym tak balowali?
Zacząłem się martwić, ale wiedziałem, że mam jeszcze ponad dwa tygodnie, więc nic jej raczej nie jest, o ile termin się nie przesunął...
Ale nagle zobaczyłem jak wychodzi z jakimś facetem tylnym wyjściem. Była tak pijana, że ledwo stała na nogach i tak osłabiona, że jej powieki same leciały na dół. 
Albo się tak upiła, albo dostała pigułkę gwałtu.
Ciężko było rozróżnić...
Mniejsza o to...
Szybko do niej podbiegłem, kiedy zobaczyła mnie przed sobą przewróciła oczami.
- Ugh! - westchnęła głośno - Powiedz, że tylko przechodziłeś i wpadłeś powiedzieć 'cześć'.
Ledwo co to wypowiedziała, a i tak ciężko było zrozumieć to co powiedziała.
Rose, Rose...
- Lepiej będzie jeśli stąd znikniemy.- powiedziałem i próbowałem zabrać ją facetowi, który jak mniemam nie był tym jej kolegą, który został z nią w środku. 
Facet pewnie chciał ją przelecieć i tyle. Nie miałem mu tego za złe, sam kiedyś tam stosowałem metodę 'czekaj, aż się laska upije' ... Rzadko, ale jednak...
- Ej, ej! -krzyknęła protestując - My i Jimmy...
- Jeremy.- poprawił ją chłopak.
Przewróciła oczami. 
- Dobra, dobra. My i Jimmy...
- Jeremy!
- Oj nie ważne! Mamy już inne plany, okay?- zwróciła się znów do mnie i słowo daję, że chciało mi się z niej śmiać. 
Normalnie wybuchłbym śmiechem z jej głupoty.
- Niestety musicie to przełożyć...- westchnąłem.
- A to niby czemu?- wkurzył się kolos trzymający w objęciach Rose, która nie kontaktowała za bardzo co się dzieje. 
- Stary, jeśli szukasz taniej dupy to idź do burdelu, okay?- odpowiedziałem mu szorstko. Chłopak dość się wkurwił. Puścił Rose tak, że biedna dziewczyna upadła na ziemię, a on sam wymierzył mi dość precyzyjny cios w brzuch podczas gdy ja pomagałem jej wstać. 
- Kurwa! -syknąłem w bólu, który przeszył moje ciało. Spojrzałem na frajera i z całej siły wymierzyłem mu cios pięścią prosto w twarz, tak, że ten upadł na ziemię.
- Harry!- krzyknęła Rose widząc jak Jeremy wyciera dłonią krew z twarzy. 
- Rose odsuń się!- krzyknąłem w jej kierunku, ale ta nie miała zamiaru mnie słuchać. Patrzyłem na nią i nawet nie zauważyłem jak jej kolega się podnosi i uderza mnie znów brzuch, a potem w twarz z takim impetem, że ledwo daję radę odwrócić głowę w jego stronę. Szybko wymierzam mu cios w klatkę piersiową, brzuch i zaczynam go kopać gdzie tylko się da. On upada, a Rose próbuje mnie zatrzymać, ale nie wychodzi jej to bo siadam na nim okrakiem i z całej siły biję pięściami po twarzy, którą powoli zamazuje zwiększająca się ilość krwi. Dziewczyna w końcu ostatecznie wskakuje mi na plecy i bije po nich krzycząc bym przestał, ale moja furia na mężczyznę dopiero się zaczyna... Podnoszę go i kopie kilka razy w brzuch i krocze by kiedy on złapie się za bolące miejsca mieć duży dostęp do jego twarzy i znów wymierzać w nią mocne uderzenia. Rose przez cały ten czas  krzyczy na mnie i błaga o to bym przestał, ale nic to nie daje. W końcu bezradna ześlizguje się na ziemie i zaczyna cicho płakać i szlochać z bezsilności. Nie dochodzi do mnie żaden inny dźwięk niż jej płacz, którego tak nie znoszę. Ale gorsza jest świadomość, że płacze z mojej winy. Szybko puszczam Jeremy'ego, który skąpany w bólu pada na ziemię, a ja przysiadam obok Rose. Dziewczyna patrzy na mnie zaczerwienionymi oczami i dalej płacze. 
- Jesteś straszny...- wyszeptała cicho, strasznie bolała mnie wiedza, że miała rację - To co robisz jest straszne...
- Rose... - chciałem jej wyjaśnić, że to tylko dla jej dobra, ale kiedy moja ręka zbliżyła się do niej, jej słabe ciało odepchnęło mój dotyk szybkim uderzeniem w moją dłoń. 
Chciałem ją przytulić.
- Rose... nie płacz...
- Bo co?- spojrzała na mnie zapłakana - Mnie też pobijesz?
Spuściłem głowę, cofnąłem wtedy to co mówiłem wcześniej. Nawet pijana jest strasznie mądra. W tamtej chwili dziękowałem sobie za to, że następnego dnia nie będzie tego pamiętać...
- Nie bądź śmieszna.
- Straciłeś panowanie, Harry... To nie był ten uroczy loczek z którym rozmawiałam na pomoście kilka dni temu...
Szybko przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem, chciałem by w moim towarzystwie czuła się bezpiecznie, nie na odwrót...





---------------------------------------------------
Rozdział dość krótki, ale za to jaki!  Jakoś tak wyszło, że siadłam dziś przy komputerze i napisałam cały rozdział... Taki prezencik z okazji niedzieli, podoba się? 
Wiem, że myśleliście, że na most przyszedł Hazz, ale jednak nie. :D Jeśli się podobało to skomentuj! 
Następny rozdział pojawi się dość szybko bo mam już jego zarys w głowie, ale się jeszcze zobaczy.
Przypomniano mi iż nie ustawiłam opcji komentowania anonimowo co zrobiłam przed chwilą i mam nadzieję, że pojawi się więcej komentarzy od was :)
Następny rozdział pojawi się dość późno ponieważ chcę napisać trochę do przodu i szczerze to jest już dawno napisany i jeśli pod tym postem pojawi się kilka komentarzy to dodam go jak najszybciej :)
Olson*.*

2 komentarze:

  1. Super rozdział ;) Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow bomba :D Tak, miałaś rację, stawiałam na Harrego ;P zdziwiłaś mnie tym.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń