Obudziłam się w nieznanym mi pokoju.
Szczerze mogę powiedzieć, że byłam przerażona.
Leżałam w nieznanym łóżku w samej bieliźnie, jeszcze coś, byłam przerażona. Nieznajome ściany, nieznajome kolory, nieznajome meble, nieznajome drzwi, nieznajome odgłosy dochodzące zza nieznajomych drzwi i ja. Osoba której też właściwie nie znałam...
Yeah...
Lekko podparłam się na łokciach i poczułam niewyobrażalnie wielki ból głowy. Szczerze to nie byłam pewna czy mam kaca czy ktoś mnie przypadkiem nie jebnął w głowę czymś ciężkim... Jak na przykład... lodówką?
Ale najgorsze, że nic kompletnie nie pamiętałam zaczynając od wizyty z Fred'em baru po raz chyba piąty i kończąc na obudzeniu się w nieznanym łóżku.
To źle?
Bo na pewno nie jest to dobrze...
Yeah...
Ale zaraz... odgłosy?! Co to miało być?! Jakby szmer... ktoś mnie zaliczył i teraz ucieka ze swojego własnego domu?
Tu coś kurwa nie gra!
Jezu...
Złapałam się za głowę, przy takim bólu nie można myśleć o tym co się działo wcześniej. Lekko się przewróciłam na brzuch i jęknęłam z bólu, który przechodził przez moje ciało. Rzadko mnie coś bolało, ale jeśli już to konkretnie, muszę to przyznać...
Ledwo przekręciłam się znów na plecy i zobaczyłam, że przy łóżku stoi nikt inny jak Harry ze szklanką w dłoni i śmieje się cicho z moich poczynań. Złapałam się znów za głowę, strasznie bolała.
- Nic nie pamiętam...-jęknęłam - Czy my...?
Zaśmiał się pod nosem i nachylił nade mną by podać mi szklankę z wodą.
- Nie...- powiedział cicho - Bardzo boli?
Wypiłam łyk ze szklanki, strasznie mnie suszyło, ale nawet tego nie zauważyłam przez ten ból.
Yep...
- Jak nigdy.- powiedziałam masując głowę - Gdzie jesteśmy?
- U mnie.- zaśmiał się ukazując dołeczki.
Kurcze, czy one muszą być tak piękne?
Jak to 'u mnie'?! Przecież już u niego byłam, spałam na... kanapie... To dlatego nie kojarzyłam tego pokoju.
- A czemu jestem w...- spojrzałam na siebie i to jak Harry lustruje moje ciało z zaciekawieniem, szybko przykryłam się kołdrą - W tym?
- Mnie nie pytaj, chyba się sama rozebrałaś.
Pokiwałam głową nie rozumiejąc własnej głupoty. Harry zaśmiał się głośno i usiadł obok mnie na łóżku.
- Jak tu trafiłam?
- Prawie wpakowałaś się do łóżka jakiegoś faceta, ciesz się bo wybiłem ci ten pomysł z głowy.
Schowałam twarz w dłoniach, byłam taka zawstydzona, że nie potrafiłam tego opisać! Moje policzki pokrył róż, czułam jak palą mi się uszy.
- Co z tobą? -zapytał zaniepokojony Harry gładząc mnie po plecach.
- Wstydzę się...-westchnęłam cicho.
- Czego miałaby się wstydzić taka dziewczyna jak ty?
- Siebie.- odpowiedziałam patrząc odważnie w jego oczy. - Jeśli wiem co to znaczy...
- Chyba mnie coś umyka.- powiedział uśmiechając się do mnie, a mnie kolana zmiękły i dobrze, że siedziałam na łóżku.
- Tak jakby wszystko.
Zdziwił się. Nie wiedział o co chodzi.
- Lubisz mnie?- zapytałam.
- Jasne, że tak.
Pokiwałam głową na 'nie'.
- Zła odpowiedź...-westchnęłam. Szybko pomasowałam się po głowie i wypiłam kolejny łyk ze szklanki, kac jak cholera.
- Nie rozumiem.
- Nie lubisz mnie, Harry. A w każdym razie osoba, którą lubisz to nie ja.
- Więc kto?
- Nie mam pojęcia, i to jest najgorsze...- po moim policzku popłynęła samotna łza, która kreśliła mokrą linię na moim policzku.
- Ale możesz mi wytłumaczyć o co ci chodzi?
- Chodzi o to...- westchnęłam -Że nie możesz mnie lubić, bo ja sama nie wiem kim jestem, Harry. Nie znam się tak dobrze jak ty znasz siebie, nie wiem co powinnam robić. Wszystko się jakoś dziwnie pomieszało rok temu... Jakbym zapomniała kim jestem, zgubiła się... Nie możesz mnie lubić, bo nawet mnie nie znasz, Harry.
Chłopak pokiwał głową na 'nie'.
- Doskonale cię znam, Rose. Jesteś najtwardszą dziewczyną jaką znam, masz wspaniały charakter, jesteś śliczna i twarda.
Kiedy wypowiedział te słowa moje policzki lekko się zaróżowiły.
- Rozumiem, że nie możesz do siebie dopuścić tej informacji, Harry. Niestety nie chcę cię zranić i... nie dzwoń więcej. Dopóki nie znajdę dawnej mnie nie pozwolę by ktoś cierpiał bo utracił TĄ mnie, którą nie jestem.
Harry wbił wzrok w ziemię i pokiwał głową bez zrozumienia. Wstałam powoli z łóżka i pozbierałam z podłogi swoje ubrania, szybko je założyłam kiedy Harry ciągle siedział na łóżku w tej samej, spokojnej pozycji. Spojrzałam na niego przepraszająco.
- Przepraszam...-zaczęłam -Że pozwoliłam, aby to tak długo trwało...
Otworzyłam drzwi od sypialni i wyszłam z pokoju łapiąc się za bolącą głowę. Stanęłam przed drzwiami wyjściowymi i kiedy miałam je otworzyć zauważyłam, że w dłoni ciągle trzymam szklankę z wodą. Westchnęłam głośno i odwróciłam się by odnieść ją do kuchni. Zdziwiło mnie to, że Harry stał oparty o ścianę jakieś dwa metry ode mnie.
- Czyli mam zapomnieć? -zapytał - Tak po prostu?
Zawahałam się nad tym co mam zrobić, ale w końcu bez słowa ominęłam go i ruszyłam do kuchni by odłożyć tą durną szklankę. Kiedy chciałam zawrócić Harry zablokował mi wyjście swoim ciałem.
Spojrzałam na niego niechętnie.
- A co jeśli nie chcę zapominać?
Spuściłam wzrok na ziemię i wyślizgnęłam się powoli w stronę drzwi wyjściowych.
- Rose!- zawołał Harry kiedy szłam do niego tyłem. - Rose! Odezwij się!
Stanęłam w miejscu i jak najszybciej odwróciłam się do niego z zaszklonymi oczami.
- I co mam powiedzieć?- zapytałam jak najgłośniej potrafiłam -Że wszystko się ułoży? ...Wiesz, że to nie prawda. Mam ci powiedzieć, że nie chcę zostać sama, ale nie mam wyjścia? Bo boję się, że osoba, która wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny cierpiała potem z mojej straty? A może mam ci powiedzieć, że nie tylko ty nie chcesz zapomnieć? A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że to wszystko cholerna prawda! Wszystko! Coś jeszcze mam ci powiedzieć?!
Chłopak patrzył na mnie spokojnie kiedy ja krzyczałam do niego przez płacz, który się we mnie ciągle kumulował. W końcu oderwał się od ściany i podszedł do mnie powoli, nachylił się nade mną i wyszeptał:
- Myliłaś się.
Potem bez pozwolenia wbił swoje wargi w moje usta, a ja oddałam pocałunek z wielkim szczęściem. Szybko zawiesiłam mu swoje ręce za szyje i w pełni szczęścia smakowałam jego wspaniałe wargi. Nie było w moim życiu dużo chwil w których mogłam powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Tym bardziej cieszyłam się tym, że mogłam to wtedy powiedzieć.
Byłam szczęśliwa...
Jak cholera...
Na maksa...
Ale zasmucał mnie fakt, że chwila, którą mogłam smakować wiecznie musiała mi wystarczyć tylko na kilka sekund, ewentualnie minut. Okropna jest wiedza, że to czego pragniesz nie może być twoje przez długi czas.
Okropna...
Nasze pocałunki zaprowadziły nas w wolnym kroku pod ścianę o którą oparłam się plecami by było mi wygodniej całować Harry'ego. Lekko muskałam dłonią jego włosy, idealne loki. Otworzyłam na chwilę oczy i zmierzyłam się z tą piękną zielenią jego oczu. Zaśmiałam się cicho nie przerywając pocałunku i znów zamknęłam oczy. Czułam jak Harry się uśmiecha i zanim się zorientowałam byliśmy w jego sypialni i leżeliśmy na łóżku. Harry zaczął rozpinać moje spodnie i...
Wow, wow, wow! Co za dużo to nie zdrowo!
Tak bardzo nienawidzę się za to, że musiałam przerwać ten piękny pocałunek...
Usiadłam.
Kurwa!
Zawsze muszę wszystko spierdolić?!
Ja jebię! Ale ze mnie lama!
Przetarłam powoli usta czując na nich jeszcze miętowy smak warg Harry'ego. Uśmiechnęłam się lekko przypominając sobie to co działo się jeszcze minutę wcześniej. Odwróciłam się do chłopaka, który siedział w totalnym szoku nie rozumiejąc czemu nie kontynuujemy.
- Ja...-zaczęłam cicho - Ja nie mogę, Harry... Co do tego co chciałeś zrobić mam niezbyt miłe wspomnienia, rozumiesz?
- Tak...- westchnął podnosząc się z miejsca i siadając obok mnie - Ja właściwie sam nie wiem czemu... czemu cię dotknąłem w taki sposób...
- Dla mnie nie ma to jakiegoś większego znaczenia - skłamałam - Dla ciebie też, prawda?
- Jasne, że tak.- zaśmiał się pod nosem.
Cicho westchnęłam i oparłam się o jego ramię.
Nowy rozdział mojego życia się zaczął...
***
Weszłam do domu dość późno. Zmierzyłam się z krytycznym wzrokiem Sam'a, który mówił mi, że gdyby nie fakt iż niedługo mnie nie będzie to by mnie najchętniej zabił. Nie przejęłam się tym i poszłam prosto do kuchni gdzie zrobiłam sobie grzanki i kiedy je jadłam Brook weszła do pomieszczenia. Ona również zmierzyła mnie łamiącym wzrokiem, ale miałam to gdzieś i jadłam dalej.
- Gdzie byłaś?- zapytała podejrzliwie.
- Wciągałam koks z przyjaciółmi, a co? Martwisz się?- odpyskowałam jej nieprzyjemnym tonem. Czasem boli mnie to, że jest ode mnie starsza tylko rok, a ma się za wielkiego dorosłego. Ona też powinna mieć kiedyś szlaban za te jej wszystkie imprezy! Nigdy go nie dostała, w przeciwieństwie do mnie.
- Żebyś wiedziała, że się martwię! Nie ma cię całymi dniami w domu, a jak jesteś to tego nie widać!
- Brook, ja jem. Nie chce mi się teraz z tobą kłócić, okay?- przewróciłam oczami na co ona też przewróciła oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami, okay?!- zdenerwowałam się na nią. Brooklyn skrzyżowała ręce na piersi i odpowiedziała:
- Dobrze, jeśli ty też przestaniesz!
Przewróciłam oczami z jej dziecinności.
Ona też to zrobiła.
- Przestań!- wydarłam się na cały głos, szczęście, że mieszkamy w domu jednorodzinnym, bo sąsiedzi by wezwali policję.
- Więc ty też przestań!
- A co jeśli nie przestanę?!
- Wtedy ja również nie mam zamiaru!
...
Taa...
Kłóciłam się z siostrą o takie bzdety...
Ale to tylko potwierdzenie tego, że w domu każdy chodził jak bomba, jedno słowo nie tak i wybuch. Tak to wyglądało.
- Uspokójcie się!- wydarł się Sam wchodząc do kuchni.
- Nie!- krzyknęłyśmy na raz i znów zaczęłyśmy się kłócić o... przewracanie oczami.
Yeah...
Zaraz potem do kuchni weszła mama i tak jak Sam krzyczała na nas byśmy przestały krzyczeć na siebie nawzajem.
Kochana rodzinka...
- Nie przestanę przewracać oczami bo żenuje mnie to, że ty na mnie przewracasz oczami i dziwisz się, że nie przestaje przewracać oczami!- krzyczałam na siostrę.
- Denerwujesz mnie tym, że krzyczysz żebym przestała przewracać oczami, a kiedy ja mówię, że skończę kiedy ty skończysz to przewracasz oczami i ja też bo nie mam zamiaru przestać kiedy ty nie przestaniesz przewracać oczami i ty na mnie znowu krzyczysz!!!- darła się Brook, ja na to odpowiedziałam, że jest dziecinna, ona, że to ja jestem dziecinna i na to ja, że nie powinna przewracać oczami i znów o tym przewracaniu oczami...
Osoba stojąca z boku nie zrozumiałaby o co nam chodzi.
- Ciągle krzyczycie! Mam tego dość! W tym domu nie da się już wysiedzieć, okay?!- krzyknęłam na nią w takiej furii, że wszyscy ucichli.
- O-o co ci chodzi?- zapytała cicho Brook.
- O to, że w domu czuję się jak w więzieniu. Nie mogę tu siedzieć spokojnie i słuchać jak kłócicie się na mój temat. Ściany są cienkie, ja wszystko słyszę.
Mama złapała się za głowę nie rozumiejąc jak mogła nie pomyśleć o tym, że ja wszystko słyszę.
- To jak mamy się zachowywać?- zapytał Sam - Normalnie? Przecież się tak nie da.
- Nie, tak jakbym nie miała nigdzie jechać. Byłoby mi dużo łatwiej.
- Dobrze...- westchnęła mama - Wy dwie... - pokazała na mnie i na Brook - Wy dwie macie szlaban.
-----------------------------------------------
Rozdział miał pojawić się dużo później, ale ze względu na to, że następny rozdział jest już gotowy, a my wielkimi krokami zbliżamy się do TYSIĄCA (czaicie to?) wyświetleń to postanowiłam, że ten dodam wcześniej a kiedy dobijemy do wspomnianej wcześniej liczby spodziewajcie się następnego rozdziału :D powiem jeszcze, że dużo się w nim dzieje :-)
Olson*.*
Uwielbiam sceny Harrego z Rose. No po prostu są świetne. He he kłótnia o przewracanie oczami.:)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam :*
Hahaha serio? o przewracanie oczami? dobre :P
OdpowiedzUsuńRose i Harry *v*
Niech on ją przygarnie do siebie i niech już będą razem ;D
Czekam na następny i życzę weny :)