niedziela, 21 września 2014

Rozdział 15

- Co?!- oburzyła się Brooklyn, byłam tak samo zła jak ona, ale wolałam się nie mieszać. To nie była moja wojna.
Brook powinna mieć szlaban za to wszystko co w ciągu ostatnich dwóch lat zrobiła mamie. Matka odbierała ją z komisariatu co najmniej raz w tygodniu przez ten czas. Ale wspaniała Brook nigdy nie dostała szlabanu, bo po co?
Ale ja to tylko coś powiedziałam nie tak i już kara na miesiąc...
- Słyszałaś...-westchnęła mama - Masz szlaban do odwołania.
- Ale za co?! Ja nic nie zrobiłam! To wszystko jej wina!- krzyknęła wskazując na mnie - To ona zaczęła, myśli, że skoro wyjeżdża do cholernego tatuśka to może zrobić co tylko zechce! Nawet się do nas więcej nie odzywać! To zwykła...
- Co?! Kim według ciebie jestem?! Szmatą?! Powiedz to tylko to rozkwaszę ci ten nadęty nos! I żebyś wiedziała, że do ciebie na pewno się nie odezwę!- krzyknęłam na nią jak najgłośniej potrafiłam. Byłam wściekła, uważała, że jej się nie należało...
Typowe dla takich idiotek jak moja siostra...
- Żebym przez to coś jeszcze straciła! Mam w nosie ciebie i tego pieprzonego ojca! Jak dla mnie możecie nie istnieć! A tak w ogóle to z kim się lizałaś, co?! Usta masz całe czerwone! Chyba nie powiesz, że się wywróciłaś!- powiedziała oglądając moją twarz z wielką dokładnością. Szybko się wyrwałam i zmierzyłam ją najgorszym spojrzeniem jakie tylko dałam radę zrobić.
- Nie twoja sprawa! A ty za co ostatnio byłaś w pace?! Za kradzież, a może za nielegalny udział w wyścigach?! Nie jesteś święta, Brook!- krzyknęłam na nią szybko i miałam zamiar ją wyminąć i iść do swojego pokoju, ale ona mnie popchnęła na poprzednie miejsce z dużą siłą. Mama odruchowo złapała ją za ramie z przerażeniem, ale ona nie miała zamiaru ulec pod jej naciskiem.
- Wal się! Ja przynajmniej nie palę trawy i nie ćpam jak ty!
Matka i Sam spojrzeli na mnie przerażeni, ale nie interesowało mnie to. Brook tym razem przegięła.
- Dobrze wiesz, że zrobiłam to tylko trzy razy! Nawet nie wyobrażasz sobie ile osób pyta się mnie jak to jest mieć siostrę która daje dupy każdemu!
Brooklyn popchnęła mnie szybko.
- To kłamstwo!
- Może się nie pytają, ale dajesz każdemu!- krzyknęłam wściekła i zanim się zorientowałam zostałam spoliczkowana. Wtedy przesadziła...
Straciłam poczucie czasu, ale wiem, że się biłyśmy i ani mama ani Sam nie dali rady nas rozdzielić. Niechętnie to przyznaję, ale wylądowałyśmy na komisariacie bo mama zadzwoniła po policję...
Głupie, ale prawdziwe...

Siedziałam na ławce, spokojnie bo powiedzieli, że wyjdę dopiero wtedy kiedy się ogarnę i uspokoję. Nie chciałam tam siedzieć więc musiałam się zastosować.
Smutne...
Nie lubię kiedy ktoś gardzi moim honorem...
Bardzo nie lubię...
Co najgorsze Brooklyn siedziała obok, ona miała dużego siniaka na czole i zadrapany policzek, a ja rozciętą wargę.
Obrażenia nie były zbyt duże, ale to dlatego, że potrafimy się bronić i nie chciałyśmy zrobić sobie dużej krzywdy. Mama i Sam byli zawiedzeni, nie myśleli, że nasza kłótnia skończy się na bójce i komisariacie.
Nikt nie myślał.
Do dupy...
- To z kim się lizałaś?- zapytała spokojnie Brook, nie miałam zamiaru się do niej odzywać więc siedziałam spokojnie bez zmian. Ale w środku buzowało żeby znów jej przyjebać.
Pokiwała głową rozumiejąc, że nie chce z nią gadać.
- No dobra, a znam go?- zapytała znów.
Gdybym jej znów nie odpowiedziała to drążyłaby temat i może domyśliła się, że był to Harry. Nie mogłam do tego dopuścić...
Nigdy...
Pokiwałam głową na 'tak' i nic więcej jej nie powiedziałam.
Naturalnie, że go znała, moja siostra strasznie lubiła nielegalne wyścigi, więc dzieliła z nim pasję. Nie musiałam go pytać czy chodził na takie imprezy, było to oczywiste. Sama byłam na takich zabawach i widziałam go kilkakrotnie, Brook jednak nie miała podstaw by podejrzewać najniebezpieczniejszego chłopaka w mieście jako osobę z która się całowałam.
Byłam bezpieczna.
W końcu puścili nas do domu, chciałabym móc powiedzieć, że mama odwołała szlaban.
Niestety...
Nie zrobiła tego, ale miałam to gdzieś. Byłam pełnoletnia i mogłam zrobić co tylko zechcę. Nie przejmowałam się tym, że mamusia dała mi karę.
Zaraz po tym jak weszliśmy do domu pobiegłam na górę do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz po czym zrzuciłam z siebie przemoczone ubrania i założyłam coś suchego. Weszłam do łazienki i wysuszyłam szybko włosy, na dworze lało jak z cebra.
Okropna pogoda...
Z powrotem weszłam do pokoju i położyłam się na łóżko po czym wzięłam szybko lusterko i oglądałam jakiś czas swoją wargę.
Strasznie bolało.
Kiedy zaczynałam zasypiać obok mnie zabrzęczał telefon, dostałam SMS-a.
Powolnie wzięłam w rękę komórkę i odczytałam wiadomość.


'Od: Harry
Co ci się stało? Warga wygląda okropnie... :( Jeśli chcesz to możesz przyjść, będziesz miała pretekst bym cię znów nie całował :*
H. '


Uśmiechnęłam się do telefonu i szybko odpisałam.


'Do: Harry
Pobiłam się z siostrą, trochę mnie wkurwiła... Nie mogę do ciebie przyjść bo mam areszt domowy. Szkoda... :)'


'Od: Harry
Waleczna... :* Szkoda, że nie przyjdziesz, miałem już plany na wieczór :*
H.' 


'Do: Harry
Chciałoby się.'


'Od: Harry
Żebyś wiedziała... :)
H.'


Nie wiem czemu, ale lubiłam tego dupka.
Telefon brzęczał jeszcze kilka razy, ale olałam to i zasnęłam.


***


Wstałam w nocy, jak się dowiedziałam było trochę po 2, postanowiłam wyjść na dwór kiedy zobaczyłam, że deszcz ustał. Szybko zeszłam na dół, założyłam kurtkę i wyszłam na zimno. Moje ciało lekko zadrżało pod wpływem nagłej zmiany temperatury, ale nie przejęłam się tym.
Uczucia wracały, z każdym dniem czułam się gorzej i tylko towarzystwo Harry'ego pomagało mi zapomnieć. Zapomnieć o Rick'u, był osobą którą pokochałam w taki sposób po raz pierwszy. Kochałam go, nie boję się tego powiedzieć. Był moją pierwszą miłością. Wciągał jak narkotyk, pokazał mi, że czasem zioło pomaga, że alkohol łagodzi ból, a papieros zaspokaja potrzeby. Przez niego wpadłam w nałóg. Brooklyn miała rację, ćpałam i paliłam jeszcze dwa miesiące wcześniej, ale powiedziałam sobie, że jestem na tyle twarda żeby wyjść z tego i udowodnić samej sobie, że potrafię walczyć i, że nie przejmuję się byle czym. Tamtej nocy nie wiedziałam czy gorsze uczucie to pokazać sobie, że to kłamstwo i zapalić, czy nie zapalić i niech uczucie które rozsadza mnie od kilku dni mnie rozsadzi.
Bałam się.
Wolno poszłam do sklepu, który był jeszcze czynny i kupiłam zapalniczkę oraz paczkę papierosów. Wyszłam na zewnątrz i przyjrzałam się bacznie pojemnikowi który trzymałam w dłoniach. Powoli wyjęłam jednego papierosa i zapaliłam go, zaciągnęłam się i wypuściłam chmurę dymu.
Pomogło.
Ból powoli ustawał.
Serce przestawało krwawić.
Zapaliłam następnego...
I jeszcze jednego...
I jeszcze...
Wypaliłam wtedy chyba sześć papierosów po czym weszłam do sklepu i kupiłam butelkę wódki, pociągnęłam łyk i wyszłam.
Szlam prosto do klubu w którym całymi nocami balował niegdyś facet od którego kupowałam towar. Miałam nadzieję, że wciąż tam jest bo potrzebowałam się nawalić. Po drodze wypiłam prawie połowę zakupionego wcześniej alkoholu, a kiedy weszłam do środka z żalem stwierdziłam, że nie ma tam mojego dilera.
Kiedy przechodziłam przez salę widziałam kilka naćpanych osób ze skrętem w dłoni. Tak bardzo chciałam by to małe zawiniątko należało do mnie, ale też nie chciałam znów się stoczyć.
Dilera nigdzie nie było, mnie ogarnęło uczucie, którego bałam się od kilku lat.
Bałam się, że coś sobie zrobię.
Spojrzałam na drzwi toalety, uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w ich kierunku. Pociągnęłam kolejny łyk z butelki i weszłam do środka. w takich miejscach jest dużo żyletek, zobaczyłam kilka na podłodze, podniosłam jedną, która wydawała się mi być nieużywana i weszłam do kabiny. Usiadłam, napiłam się łyka z butelki i odsłoniłam swoje ramię na którym widniały już trzy blizny. Cięłam się, owszem, pierwszą zaliczyłam w wieku 13 lat kiedy usłyszałam jak Brook i Sam rozmawiają o tym, że tata zdradził mamę. Drugą kiedy zginęła Rozalie (żona Sam'a) i w końcu trzecia, tą zrobiłam sobie kiedy dowiedziałam się o rozwodzie rodziców.
Przełknęłam nerwowo ślinę i przyłożyłam żyletkę do ramienia, ale coś mnie powstrzymało i upuściłam ją, szybko wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Harry'ego. Kiedy łączyło powoli podniosłam żyletkę i przyglądałam się jej. Po moim policzku popłynęły łzy, tak bardzo się bałam.
- Halo?- usłyszałam zaspany głos Harry'ego w słuchawce.
- Harry przyjedź tu, błagam! Boję się! Zaraz sobie coś zrobię! Trzymam w ręce żyletkę, będę się ciąć! Nie chcę tego, Harry! Chcę umrzeć, ale się boję! Przyjedź tu, błagam! Harry!- krzyczałam do telefonu płacząc przy tym żałośnie.
- Gdzie jesteś?- zapytał szybko już pobudzonym głosem.
Podałam mu szybko miejsce i mimowolnie się rozłączyłam po czym przyłożyłam znów żyletkę do swojego ramienia. Wolno przejechałam nią po skórze i patrzyłam spokojnie jak krew płynie po mojej ręce. po moich policzkach wciąż płynęły łzy, ale ja czułam tylko ulgę, obraz zaczynał się rozmazywać, a ja cięłam skórę, kreska za kreską. Moje ramie było całe czerwone, kiedy chciałam naciąć czwartą krechę żyletka wyleciała mi z rąk, a ja nie miałam już siły jej podnieść. Napiłam się znów i wtedy butelka upadła na ziemię. Obraz rozmazywał się coraz bardziej i nagle usłyszałam jak Harry otwiera drzwi kabiny, ostatnie co zobaczyłam to przerażenie w jego oczach. potem była tylko ciemność...












--------------------------------------------------------------
Więc obiecałam, a jak obiecałam to dodaje. :D szczerze mnie trochę zaskoczyliście bo wchodzę na blogger'a, patrzę a tutaj 25 wyświetleń dzisiaj. Co jest dziwne bo jest godzina 12.00, a jak wchodzę wieczorem to jest średnio 15 wyświetleń. No cóż, cieszę się, że jest was tu tyle. Jak mówiłam, dodaje rozdział. Na następny będziecie musieli trochę poczekać ponieważ chcę napisać do przodu, a idzie mi trochę marnie niestety... :D
Mam nadzieję, że się podoba.
Jeśli tak - skomentuj.
Jeśli nie- też skomentuj.
Chętnie poczytam wasze uwagi, może się trochę poprawię w pisaniu dzięki temu :-)
Do następnego
Olson*.*

1 komentarz:

  1. Rozdział troszkę smutny, ale i tak mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń